czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 8

Od razu przepraszam, bo krótki ;<
__________________________________________________________________
*Oczami Louisa*
Obudziłem się z niecnym planem obudzenia tych wszystkich śpiochów. Postanowiłem zacząć od Nialla, na resztę później coś wymyślę. Wszedłem do pokoju blondyna i nachylając się nad jego uchem słodko powiedziałem.
-Niall, Harry zjadł wszystkie twoje ulubione ciasteczka.
-Taaa, a Zayn zapomniał wziąć twoich marchewek z domu- wymamrotał na wpół śpiący, po chwili jednak zrozumiał powagę sytuacji jak z procy wyskoczył z łóżka krzycząc-Co?! Moje ulubione z czekoladą i orzechami?! Już nie żyje !- zdenerwowany chłopak pobiegł do pokoju Hazzy, a ja turlałem się ze śmichu po podłodze, jednak opanowałem się, kiedy dotarły do mnie wypowiedziane przez Nialla słowa 'A Zayn nie zabrał twoich marchewek' uśmiech ustąpił z mej twarzy, bo pojawiła się na niej mordercza mina. Moje oczy zrobiły się jak piłeczki do ping ponga. Ruszyłem do pokoju mulata wrzeszcząc.
-Zaynie Javaadzie czy jak ci tam na to twoje przeklęte drugie imię Maliku !- chłopak momentalnie zerwał się na równe nogi stając na łóżku z podniesionymi do góry rękami w geście poddania się, budząc przy tym dziewczynę. Ja jednak pociągnąłem go za nogę, a ten upadł z powrotem na łóżko, a ja na nim usiadłem.
-Ja nic nie zrobiłem, przysięgam!- tłumaczył się.
-Zamknijcie się ! Ja chce spać! Idźcie sobie gdzie indziej!- darła się na nas Marika.
-Ale on nie wziął moich marchewek!- powiedziałem rozżalonym głosem.
-Co?! Tylko dlatego miałeś czelność mnie obudzić?- wykrzyczała już mocno na nas wkurzona.
Popatrzyła na mnie rozwścieczonym wzrokiem a ja nie zastanawiając się ani chwili dłużej ruszyłem biegiem w stronę wyjścia, a ona za mną. Wybiegłem z domu kierując się w stronę lasu i jeziora, które się w głębi niego znajdywało. Cały czas oglądałem się za siebie, ale widząc wciąż goniącą mnie Marikę nie ustawałem w biegu. W końcu dotarłem do mojej miejscówki i zmęczony usiadłem na hamaku, który był rozwieszony pomiędzy drzewami. Dziwne, czyżbym ją zgubił? Po chwili upadłem na ziemię, a nad sobą usłyszałem tylko śmiech Mariki. Szybko wstałem, otrzepałem się, a ona się opanowała, po czym rzekła.
-No to się odwdzięczyłam- uśmiechnęła się, a ja się jej badawczo przyglądałem- Co jest Lou...- nie dokończyła, gdyż zacząłem ją całować. Opierała się na początku, ale później zaczęła odwzajemniać mój pocałunek. Było coraz bardziej namiętnie. Chwyciła moją twarz w dłonie, a ja złapałem ją za pośladki podnosząc do góry i opierając o najbliższe drzewo. Miała na sobie tylko za duży T-shirt i bokserki, ja natomiast byłem już ubrany. Powoli zaczęła ściągać ze mnie koszulę, by za chwilę pozbyć się spod spodu koszulki na ramiączkach. Zacząłem podnosić do góry jej podkoszulek, kiedy z oddali rozległ się znajomy nam głos.
-O tu jesteście! Już myśla...- nie dokończył oszołomiony naszym widokiem Zayn.- To ja może nie będę przeszkadzał.- powiedział znikając za drzewami. Chciałem kontynuować, ale Mar się ode mnie odsunęła.
-Chyba też już powinniśmy wracać- uśmiechnęła się- Zaczynam robić się głodna...- pogładziła się po brzuchu.
-Okej, poczekaj, tylko pozbieram moją górną część garderoby- uśmiechnąłem się zakładając na siebie koszule i chwytając ją za rękę i kierując się w stronę domu.
-Nie wiedziałem, że masz tatuaż- lekko się zarumieniła na te słowa.
-Hmmm.... No tak, mam, nie myślałam że zauważysz... Mało osób go widziało.
-Czyli miałem ten zaszczyt- uśmiechnąłem się uroczo.
-Powiedzmy, że tak- odpowiedziała krótko.
-Dlaczego tak mało osób go widziało?- zagadnąłem po chwili ciszy.
-Zapewne, dlatego, że jest w mało widocznym miejscu- odparła.
Chciałem jeszcze coś powiedzieć, ale staliśmy już przed domem.
*Oczami Harrego*
Do mojego pokoju wbiegł Niall, krzycząc coś niezrozumiale, usłyszałem tylko coś o jakichś ciasteczkach i że mam mu je odkupić. Przewróciłem się na drugi bok i zobaczyłem Talę, która pytająco na mnie popatrzyła, powiedziałem tylko bezgłośne 'nie wiem' i zamknąłem oczy. Ona kiwnęła głową i ruszyła do łazienki, a ja po chwili dotarłem do kuchni. Był tam tylko Liam i Niall. Nie pytając o resztę zrobiłem sobie kilka kanapek z nutellą, które szybko zniknęły z talerza za sprawą Tali. Nie protestując zrobiłem nam jeszcze kakao. Do domu wszedł Zayn, jednak nic nie mówiąc poszedł w stronę swojego pokoju. Chwilę później przyszli też Lou i Mar. Dziewczyna zaparzyła sobie kawę i również ruszyła w stronę pooju. Louis stwierdził, że mu się nudzi i zaproponował grę w podchody. Wszyscy się zgodziliśmy, a Tala poszła oznajmić nasze plany nieobecnej przy nas dwójce.
*Oczami Zayna*
Kiedy zobaczyłem JĄ w lesie z Lou, coś we mnie pękło. To nie był miły widok, ani miłe uczucie, nawet nie wiem czym spowodowane. Czułem się głupio widząc tą sytuację. Jednocześnie było mi smutno, bo nie oczekiwałem takiego przebiegu wydarzeń. Znalazłem się w domu. Z powrotem wróciłem do łóżka, po chwili ktoś wszedł do pokoju. To była Marika, ale nie odzywała się do mnie, w ręce trzymała kubek z kawą. Popatrzyłem na nią błagalnym wzrokiem, a ona mi go podała. Dalej milczeliśmy. Nie miałem zamiaru póki co się do niej odzywać, musiałem to sobie przemyśleć zanim palną coś głupiego. Do pokoju zapukała Tala oznajmiając, że gramy w podchody. Marika ubrała w końcu dresy, wzięła bluzę i wyszła z pokoju, poszedłem w jej ślady. Przydzielono nas do drużyn: ja, Marika, Liam i Niall, w drugiej była Taka, Harry i Louis. Dzięki Bogu nie musiałem być z nim w jednej drużynie. Nasza czwórka się chowała. Oddaliliśmy się dosyć daleko od domku i zniknęliśmy w otchłani lasu. Liam i Niall układali wskazówki a my poszliśmy schować zadanie. Kiedy skończyliśmy chłopaków nie było przy nas. Dalej się do siebie nie odzywaliśmy. Postanowiliśmy ich poszukać, jednak w rezultacie sami się zgubiliśmy, a zaczęło się powoli ściemniać. Żadne z nas nie wzięło telefonu. Marika zrezygnowana usiadła na jakimś wystającym korzeniu i zaczęła.
-Zayn, dlaczego się do mnie nie odzywasz?
W odpowiedzi tylko wzruszyłem ramionami.
-Powiedz coś w końcu! Nie lubię, kiedy nic nie mówisz- powiedziała.
-Co mam powiedzieć?- zapytałem poirytowany.
-Może to, dlaczego mnie olewasz?
Zamyśliłem się na chwilę.
-Dobra, skoro nie raczysz nawet odpowiedzieć, to żegnam!- powiedziała kierując się w którąś stronę.
-Zaczekaj!- krzyknąłem. Obróciła się i popatrzyła na mnie ze smutkiem. - Co jest między tobą a Louisem?-zapytałem cicho.
-O to ci chodzi?-zapytała z niedowierzaniem- Nie wiem. To był tylko impuls, tak jakoś wyszło. Przeszkadza ci to?- wyrwała mnie z zamyśleń,a ja ponownie nic nie odpowiedziałem, tylko spuściłem wzrok.- Zayn, ja myślałam, że łączy nas tylko przyjaźń...
-Bo tak jest- przerwałem jej- Chyba spędzimy tu całą noc- zmieniłem temat.
-Trudno, jesteś na mnie skazany- uśmiechnęła się lekko i zaczęliśmy rozmawiać.
*Oczami Tali*
Nigdzie nie możemy ich znaleźć. Pewnie sami wrócą. Zauważyłam między nimi napiętą atmosferę. Może potrzebują pobyć sami? Zrezygnowaliśmy z dalszych poszukiwań i postanowiliśmy zrobić sobie ognisko...
_____________________________________________________
Więcej Louisa ; D

1 komentarz:

  1. wow super rozdział ale im namotałaś mam nadzieję że będzie jeszcze lepiej. Czekam na kolejny i zapraszam do siebie mam nowy rozdział;*
    http://onedirectionhistorie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń