wtorek, 29 maja 2012

Rozdział 21

*Oczami Nialla*
Nie wiem czy mi się dobrze wydawało, czy już po prostu mam schizy. No, ale wracając. Wydawało mi się, że w klubie tańczę z Samanthą. Może powinienem przystopować z alko? Ale do od jutra, bo dzisiaj czuję się zajebiście i chcę, żeby te chwile z wyimaginowaną Sam trwały wieczność. Tęsknię za nią. A chuj ze smutkami, teraz jest zabawa!Tańczyłem jak oszalały z ową blondynką. Piliśmy drink za drinkiem. W końcu urwał mi się film...Obudziłem się troszeczkę...zmęczony? Tak, to dobre słowo. Ale chwila... gdzie do kurwy ja jestem?! Lewo, prawo-to nie jest mój pokój? Aaaaaa!!! Uprowadzili mnie! To na pewno ufo! Ale chwila... Nie jestem sam, bo coś mnie kizia mizia po mojej seksi nóżce. Ja pierdole, a jak to ufoludek chce zjeść moją kończynę? Boję się sprawdzić co to. Ale czas na chwilę prawdy, więc muszę podnieść kołdrę, aby się dowiedzieć. Nie powiem, jak na ufoludków to mi dali wygodne łóżko, narzekać nie mogę, ale to jest na pewno podstęp! Nie dam się tak łatwo udobruchać!... Chyba że mają dobre jedzenie, to wtedy być może. Dobra Nialler, ogarnij się i podnieś wreszcie tę kołdrę! Wdech, wydech. Na 3. Okej 3!
-Aaaaaa ja pierdole! Światło! Zgiń poczwaro, która mi to robisz!-zaczęła krzyczeć. Chowając twarz w poduszkę, gdyż leżała na brzuchu. Mmmm fajnie, ufoludki dały mi dziewczynę. Może chcą żebym przedłużył rasę? Ale minuta...
-Sam?! Co ty tu robisz?-krzyknąłem i się na nią rzuciłem.
-Umieram! Ciszej i złaź, bo mnie udusisz nędzny człowiecze!-zaczęła się opędzać i dostałem z łokcia w głowę.
-Aauuuu! Opanuj się, to ja Niall- dziewczyna podniosła twarz. Otwarła najpierw jedno oko, obadała teren i otwarła drugie.
-Niall?-zdziwiła się-Co ty tutaj robisz?
-Muszę cię zawieść... Ufo nas porwało-spuściłem głowę.
-Co ty pierdolisz? Jesteśmy u moich przyjaciółek!
-Co?! To ty znasz Marikę i Talę?-teraz to ja się zdziwiłem.
-No tak, a ty skąd je znasz?
-A tak jakoś kiedyś na siebie wpadliśmy... To z tobą bawiłem się w klubie zeszłego wieczora?-wyszczerzyłem się.
-Na to wygląda-podrapała się po głowie. To słodko wyglądało. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Była w samej bieliźnie-Co się tak przyglądasz? Dziewczyny narysowały mi kutasa na twarzy jak spałam?-złapała się za policzek.
-Co? Nie. Tylko po prostu cieszę się, że znów się widzimy-powiedziałem z entuzjazmem.
-Tak, ja też. Chyba się już ubiorę i doprowadzę do stanu używalności...-wstała z łóżka. "Nie musisz się wcale ubierać"-dopowiedziałem sobie w myślach. Horan, weź się ogarnij wewnętrznie! Sam zniknęła za drzwiami łazienki, a ja powędrowałem schodami na dół. To nic, że w samych bokserkach. Na dole był już Louis, też w samych majtach. Nie byłem sam. Po chwili zeszła zaspana Marika, w bieliźnie, dobrze że nie w koszuli Lou, bo wtedy moglibyśmy sobie coś pomyśleć. Przyszła też Monica, ta jednak była w samej koszuli w kratę Grega. Miała też 'lekki' nieogar na głowie.
-Mam się cieszyć, że nie spałem w pokoju obok?-zapytałem siostry Mar, która szukała czegoś w lodówce.
-Tak!-krzyknęła Tala schodząca ze schodów.
-Oj tam oj tam. My czekamy do ślubu-odezwał się wchodzący Greg i pocałował Monicę w czoło.
-Taaa, mówi to ateista -.- ~dopowiedziała Mar.
-Marika!- oburzyła się Mon.
-No co? Ja stwierdzam fakty. To nie jest chyba tajemnica.
-Ależ skąd. Wszyscy wiedzą, że nie jestem religijny.
-Tak, wszyscy, którzy doświadczyli twoje bliższe starcie z osobami katolickimi.
-No właśnie-Mon łyknęła mleko prosto z kartonu. Jak na starszą siostrę Mariki, to jest spoko. Wszyscy byli roznegliżowani, zero skrępowania. Tylko Sam zeszła ubrana w szorty i bokserkę.
-Hej-przywitała się.
-Widzę, że krępują cię chłopcy-powiedziała Mar.
-Dlaczego?-spytała.
-No bo przy nas po imprezie też paradujesz w bieliźnie-dodała Tala.
-To ty w takim razie też się krępujesz, bo przy nas paradujesz nawet bez niej-wyszczerzyła się Sam. No pięknie, czego ja się tutaj dowiaduję...
-No to widzę, że razem z Haroldem macie coś wspólnego-zaśmiałem się.
-Wcale nie!-oburzyła się.
-Mon, masz może?-Mar zrobiła słodkie oczka w stronę swojej siostry.
-Nie masz 18!-wydarła się.
-Oj nie pierdol. Miałam 15 i nie zaprzeczałaś -.-
-Dobra, idź do piwnicy, tylko zostaw trochę.
-Kocham cię-posłała jej całusa w powietrzu, a Mon tylko wywróciła oczami. Patrzyłem na to z miną typu "wtf?", dopóki Marika nie wróciła ze skrzynką piwa.
-A wy co? Lubicie sobie zapasy zrobić?-zapytałem.
-Hhahaha, to oni nie wiedzą, co ja robię?-zapytała Mon.Pokręciliśmy przecząco głowami. A Mar się nie przejęła i odkręciła kapsel.-No to otóż, ja mam rozlewnię tego oto piwa. To ja wymyślam sobie jego smak, dodaję dodatki, ulepszam itd. itp.
-Jak to?!-nienaturalny wytrzeszcz w stylu Hazzy + świeczki w oczach.
-Tak to. W Polsce skończyłam studia. Miałam praktykę w browarze, a potem wyjechałam tutaj i wpadłam na pomysł, żeby otworzyć własny-wzruszyła ramionami. Mar zdążyła w tym czasie wypić już całą butelkę.
-Miło-skomentowała Sam- A teraz dawać mi to tutaj! Zdegustujemy to cudo!-Mar rzuciła jej butelkę, po otwarciu trochę wykipiało, bo się strzepało, ale Sam sprawnie spiła piankę-Powiem ci Mon, że zajebiste!-uniosła kciuk do góry, w geście uznania.
-Dzięki-uśmiechnęła się i puściła jej oczko. Częstowaliśmy się browarami, aż w końcu mało co zostało.
*Oczami Sam*
Kurde, w życiu bym się nie skapnęła, że ten znajomy dziewczyn, co się z nim w klubie bawiłam to Niall! Nie wiedziałam, że się jeszcze kiedyś spotkamy. On mi nie powiedział skąd jest, ani ja jeu nie powiedziałam, że zahaczę o Londyn. I tak wyszło nieporozumienie. Ale dobrze, że się znowu spotkaliśmy. Będę mogła dokończyć, to co zaczęłam, bo za 2 tygodnie witam słodkie Włochy! Chyba fajne było to powitanie w Londynie. Może byłabym w stanie powiedzieć coś więcej na ten temat, ale niestety nawet nie pamiętam kiedy wróciłam do domu i jak. A teraz jeszcze leczę się piwem. Nie, na pewno nic mi nie będzie, tylko taki kilkudniowy zgon. Nic nowego. Coś czuję, że faza będzie niezła :D Zresztą już jest. Przypomniałam sobie jednak coś z wczorajszego wieczoru.
-Ej, a nas nie było więcej?-Tak, wiem, spostrzegawcza jestem, nie ma co.
-No, jest jeszcze 2 chłopaków i jeszcze wczoraj była jakaś panienka z nimi-odezwała się Tala.
-To gdzie oni teraz są?
-Zayn i Ivy wrócili do domu, bo ona się źle poczuła, a Liam chyba zabrał się z nimi bo Hazza go wkurwiał-odezwał się Louis.
-Ja przecież byłem grzeczny-bronił się Harry.
-Stary, rzucałeś w barmana kieliszkami i krzyczałeś: Pikachu, wybieram cię!-Wszyscy zaczęli się śmiać, gdy Niall to opowiadał. No z wyjątkiem Harolda. Ten się zrobił czerwony.
-Ja tam sobie nie przypominam-prychnął. A my już nie wyrabialiśmy ze śmiechu. Chłopak widocznie się obraził, bo wyszedł na taras. Za nim w podskokach, wymachując rękami niczym mała dziewczynka wybiegł Louis. To było dziwne.
-A temu ci?-zdziwiłam się.
-It's Larry, bitch!-zaśmiali się.
-Aha...-wróciłam do picia kolejnej już z kolei butelki piwa. Koło mnie na kanapie zasiadł Niall, przymilając się co chwila.
-Ej, czy my o czymś nie wiemy?-Tala trochę się zdziwiła.
-Yyyy... no bo ten teges-Niall zaczął się jąkać.
-Wy jesteście razem?- jak zwykle Marika i te jej wspaniałe pomysły -.-
-Pojebało?!-popatrzyłam na nie.
-No...ale-Tala.
-Żadne ale, byłam u cioci Alice, a Niall w tym samym czasie był w Irlandii i tam się spotkaliśmy idiotki-wyjaśniłam.
-To jest ta blondynka co mi o niej napieprzałeś chyba z 2 godziny?-zapytała Marika. Co?! On jej o mnie mówił? Zabiję -.-
-Miło-skomentowałam.
-Oj ta, same miłe rzeczy o tobie mówił. Dlatego się zdziwiłam, że to ty :D-Mar puściła mu oczko, niby dyskretnie, ale ja widziałam. Popatrzyłam na niego, a on się zarumienił. To takie słodkie... Po chwili wrócili Louis i Harry, dziwnie uśmiechnięci. Okej, postanowiłam nie wnikać. To ich sprawa, jak się zadowalają.
*Oczami Harrego*
W klubie jakoś nie miałem ochoty na wyrywanie panienek. Wait... co?! Harry Styles nie chce wyrywać dup? Boże, chłopaku, co się z tobą dzieje? Czasami patrzę w lustro i zastanawiam się kim tak na prawdę jestem. Ostatnio sam siebie nie poznaję. Co się ze mną dzieje? Ostatnio jakoś nie zarywam do każdej napotkanej na drodze panienki, tylko obserwuję z daleka tą jedną. Z daleka, czyli zza lady, zapijając alkohol, aż do stanu nieprzytomności. Tak samo było tym razem. Zalałem się w 3 dupy, nic nie pamiętając. Zrobiłem sobie przypal w klubie, a teraz przy okazji jeszcze przy dziewczynach. Pewnie mieli ze mnie niezły ubaw, miło -.- Niall uświadomił mi co odpierdalałem. Jednak obudziłem się przy boku Tali, chociaż jedno pocieszenie... Wkurzyłem się, że Niall wszystkim oznajmił co robiłem w klubie. Mógł mi to powiedzieć na osobności, a nie -.- Dziewczyny się ze mnie śmiały! Więc się obraziłem i wyszedłem na taras, ale Tomlinson nie pozwolił mi pobyć samemu.
-Haaaryyyy, misiaczku ty mój!-uściskał mnie.
-Louis, bo udusisz swojego misiaczka!-nie miałem ochoty na jego pieszczoty.
-Już mnie nie kochasz?-zapytał udając, że płacze. Ten człowiek jest prze zabawny!
-Oczywiście,  że cię kocham!-przejechałem nosem po jego policzku, a on się rozweselił.
-Oh, Haroldzie! Bo się zarumienię!-złapał się za policzki i wskoczył na moje kolana, po czym zaczął całować moje policzki. Nic nowego, zawsze się wygłupiamy. Tymi czynnościami Lou zawsze potrafił poprawić mi humor. Chłopak przyssał się do mojego policzka i poczułem na nim coś mokrego?
-Louis, debilu! Całujesz czy liżesz?-zaśmiałem się.
-2w1 kocie!-poruszał brwiami. Zrzuciłem go z siebie i z uśmiechami na twarzach weszliśmy do domu. Stanęliśmy przed dziewczynami i Niallem.
-Co się tak szczerzycie? Numerek przeprosinowy był?-zaśmiała się Marika.
-Boo Bear, pocałuj Mar w policzek-rozkazałem przyjacielowi. On posłusznie podszedł do niej i bardzo długo całował jej prawy, lewy? profil.
-Tomlinson! Ośliniłeś mnie!-Marika wytarła policzek, a on się wyszczerzył.
___________________________________________________________________
Kochani, przepraszam, pod tamtą notką nie dodałam nic od siebie, a powinnam. Gdyż ludzie ponad 2000 wyświetleń!!! Jestem taka dumna i proszę, abyście dalej czytali mojego bloga i go komentowali, nawet nie wiecie jakie to dla mnie ważne! Kiedy czytam każdy komentarz na twarzy mam Taaaaaakiiiiiii wielki zaciesz, że łooo :D Jest jeszcze jedna sprawa, będę dodawała chyba tylko raz w tygodniu, możliwe, że 2 bo po prostu się nie wyrabiam. Jestem tak zawalona, że nigdzie nie wychodzę jak nie muszę i wtedy leżę plackiem, albo piszę rozdziały. Pozdrawiam->Mar <3

czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 20

*Oczami Zayna*
-Yyyyy.... Ivy? Co ty tutaj robisz?-co jak co, ale jej się tutaj nie spodziewałem Jednak cieszę się, że to ona.
-Mogę wejść?-dziewczyna zapytała płaczliwym tonem.
-Jasne, wchodź-przepuściłem ja w drzwiach. Następnie weszliśmy na piętro do mojego pokoju-Siadaj-wskazałem na łóżko, stojące pośrodku mojego pokoju. Sam zająłem miejsce-Mów, co jest?-popatrzyła na mnie i wybuchnęła płaczem. Przytuliłem ją i zacząłem pocieszać. Kiedy się trochę uspokoiła zaczęła mówić.
-Zayn, ja.... jestem w ciąży-powiedziała ledwo słyszalnie i spuściła głowę.
-Ale... jak to?-zapytałem zdezorientowany.
-Jesteś już dużym chłopcem. Chyba nie muszę ci tłumaczyć skąd się biorą dzieci -.-
-No nie, ale powiedziałaś już o tym komuś?-przytuliłem ją mocniej.
-Nie. Nikt na razie nie wie. Jego reakcji się nie boję. Gorzej z rodzicami. Co oni powiedzą? Nawet na nasz związek się nie zgadzali, a co dopiero dziecko? Oni mi nie pomogą. Zayn, co ja mam zrobić?-znowu zaczęła płakać.
-Hej! Nie płacz! To nic nie pomoże! Pojadę z tobą do rodziców i pomogę ci im o tym powiedzieć, tylko proszę cię, nie płacz.-gładziłem ją po plecach, żeby się tylko uspokoiła.
-Zayn! Geju, gdzie jesteś?!-Marika wparowała do mojego pokoju-Ups... Sorry. To ja zadzwonię później-zamknęła drzwi. Chciałem za nią iść, ale moja przyjaciółka mnie w tej chwili potrzebowała. Ja czekałem na odpowiedź Mar tyle czasu, to teraz niech ona sobie poczeka.
-Kto to był?-zapytała Ivy.
-Znajoma. Ivy, zostaniesz tutaj na noc. Możesz spać u mnie, a ja pójdę do któregoś z chłopaków. Jutro pojedziemy do twoich rodziców-uśmiechnąłem się do niej na zachętę.
-Dziękuję, Zayn. Tęskniłam za tobą-wysiliła się na lekki uśmiech.
-Ja za tobą też. A teraz zostawię cię na chwilę, bo muszę pogadać z chłopakami-puściłem jej oczko i wyszedłem z pokoju. Na dole siedziało już tylko 3/5 1D.
*Oczami Tali*
-To o czym chciałaś pogadać?-zapytał Liam po chyba 30 minutach ciszy.
-No bo...-Liam zbliżył się do mnie, objął ramieniem i zaczął całować po szyi. Wiedział, że mam do tego słabość. Jednak w porę oprzytomniałam i odsunęłam go od siebie- Właśnie o tym chciałam porozmawiać-powiedziałam stanowczym tonem, wstając z miejsca.
-A więc słucham-znowu się do mnie przybliżył.
-Liam, posłuchaj, ja nie chcę cię ranić. Zbyt daleko to zaszło. Chciałeś się pocieszyć po swoje byłej dziewczynie, a ja lubię się zabawić i tak wyszło. Ale to koniec, trzeba wrócić do normalności. Mam słabość do takich facetów jak ty, ale to nie może dłużej trwać. Po prostu to było przelotne, czuję do ciebie tylko przyjaźń i to jest tak jakbym się ruchała z bratem, sorry, ale nie zmienię tego. Wybacz jeżeli cię uraziłam, ale chcę, żebyśmy dalej byli przyjaciółmi, jeżeli to nie stanowi dla ciebie przeszkód i potrafisz zapomnieć. Dla mnie to nic nie znaczyło. Przepraszam-zakończyłam swój monolog i popatrzyłam zrezygnowana w jego oczach. Nie potrafiłam z nich nic odczytać.
-Sorry, że przeszkadzam-Marika wparowała do pokoju z zasłoniętymi oczami-Spoko nic nie widzę. Tala chcę ci tylko powiedzieć, że jadę do domu. Lou mnie odwozi. To do zobaczenia wkrótce, paaa.
-Marika, co ty odpierdalasz? Weź odsłoń te oczy-zaczęłam się śmiać. A ona zrobiła to, o co prosiłam.
-Hahahah. Czyli nie będę ciocią? Ufff... I dobrze. To ja jadę, cześć wam.
-Czekaj! Ja też jadę. Pa Liam-przytuliłam go na pożegnanie, ale on nawet tego nie odwzajemnił. Chyba aż tak bardzo się do mnie nie przywiązał... Trudno. Teraz to już po ptakach. Siedzę w samochodzie Louisa. Nikt się nie odzywa. Słychać jedynie radio, w którym lecą kawałki The Fray. Postanowiłam przerwać tę ciszę.
-To może jakiś klub?-zapytałam z nadzieją, bo jakoś słabo mi się uśmiecha zalegiwanie na kanapie-.-
-Jestem za!-wykrzyknął Lou i popatrzył na Mar, która intensywnie nad czymś myślała.
-Co? Ah... Klub, jasne!-chociaż teraz się uśmiechnęła. Byliśmy już w domu. O dziwo był otwarty.
-Myślałam, że zamykałam...-powiedziała zdezorientowana Mar.
-Bo tak było-z kuchni wyłoniła się postać Monici.
-Łoooo! Cóż za zaszczyt powitać siostrę, w jej własnym domu-zaśmiała się Marika.
-Hej Mar-uśmiechnęła się.
-Cześć-no tak ich stosunki były dziwne. Nawet jak nie widziały się przez dłuższy czas, to się nie przytuliły. Mówiły sobie cześć i każda szła z powrotem w swoją stronę, wracając do poprzednich czynności. Teraz było tak samo. Czułam się niezręcznie, nie wiem dlaczego...
*Oczami Sam*
No tak, ciocia wróciła, to ja tez się zbieram. Czas na mnie, ale spokojnie, jeszcze nie do Włoch. Na razie do Londynu do takich dwóch pojebów, ale za to jakich zajebistych pojebów! Siedziałam już w samolocie. Tak bardzo się cieszyłam, że je w końcu zobaczę! Ostatni raz widziałam je półtora miesiąca temu. Na ich imprezie pożegnalnej, którą oczywiście ja organizowałam <skromny> Kurwa, jak ja za nimi tęskniłam. Zadzwoniłam jeszcze do Monici, siostry Mariki, żeby upewnić się, że ktoś będzie w domu. Chciałam zrobić dziewczynom niespodziankę. Upewniłam się, ze Mon jest w domu. Cieszyłam się jak cholera, że znowu zobaczę te wariatki. Lot minął mi szybko. Na lotnisku odebrałam bagaże i takie tam. W końcu złapałam taksówkę i podałam kierowcy adres, pod który ma się udać. Po dłuższym czasie mogłam wyjść z tego żółtego cholerstwa. Co jak co, ale jedynie w razie konieczności zamawiałam taksówkę (czyt. w czasie powrotu z imprezy) Tym razem tym powodem było to, że miałam mega ciężką walizkę i za cholerę nie wiedziałam w którą stronę mam iść i czy jest daleko. Długo nie jechaliśmy. W końcu stanęliśmy przed pięknym dwupiętrowym domem. Bez zastanowienia ruszyłam do drzwi. Otworzyła mi Monica i powitała... całusem w policzek?! Czym ja sobie zasłużyłam? Ona nawet z Mar się tak nie wita... Zaprosiła mnie do środka i od razu zaprowadziła mnie do pokoju na 1 piętrze. Były tam jeszcze 2 pokoju oprócz mojego. Domyśliłam się, że należą one do dziewczyn. Ale o dziwo nie było w nich bałaganu. Są dwie opcje: 1-mają chłopaków, albo 2-nie było ich tutaj dawno. Stawiam na drugą. W końcu są wakacje, a one lubią imprezować, więc są tu pewnie tylko po to, żeby się wyspać. Ale wracając. Monica powiedziała mi żeby się rozpakowała, do czasu zanim nie wrócą dziewczyny. Zgodziłam się i zaczęłam wkładać ciuchy do ogromnej szafy, a kosmetyki rozłożyłam na półce w łazience. Usłyszałam głosy z dołu, więc postanowiłam poczekać na dziewczyny w którymś z ich pokoi.
*Oczami Mariki*
Postanowiłam pogadać z Zaynem. Powoli sobie to wszystko przemyślałam. Wparowałam do domu chłopaków. Od mojego wyjścia ich pozy się nie zmieniły. Tyle, że Niall zajął miejsce Liama przy konsoli. Jego i Tali nie było na dole. Zayna zresztą też.. Zapytałam chłopaków, czy Zayn jest u siebie, ale oni tylko wzruszyli ramionami i wrócili do poprzednich czynności. Sama musiałam go poszukać. Nigdy nie pukałam u nich do drzwi i vice versa. Weszłam do pokoju Zayna i zobaczyłam jak przytula jakąś laskę, więc kulturalnie przeprosiłam i wycofałam się. Zahaczyłam jeszcze o pokój Liama, ale tam weszłam już trochę ostrożniej, obawiając się scen łóżkowych. Bałam się, że mój wzrok tego nie wytrzyma, więc wolałam zasłonić paczadełka. Ale oni tylko rozmawiali. Oznajmiłam Tali, że wracam do domu. Ku mojemu zdziwieniu powiedziała, że jedzie ze mną. Louis nas odwiózł i zdecydowaliśmy, ze w trójkę pójdziemy do klubu się zabawić. W domu czekało na mnie jeszcze większe zdziwienie, gdyż moja 'kochana' siostra się w nim w końcu raczyła zjawić. Niemożliwe. Powiedziałam jej, że wieczorem wychodzimy do klubu, a ona powiedziała, że razem z Gregiem też pójdą. Nie miałam nic przeciwko. Z Grega był zajebisty partner do kieliszka, zresztą zawsze się z nim świetnie dogadywałam. Postanowiłam iść na górę i zacząć się przygotowywać. Weszłam do mojego pokoju i zaczęłam drzeć się jak pojebana. Na moim łóżku siedziała SAM?! Jezu, jak ja się za tą idiotką stęskniłam! Do pokoju wbiegła przerażona Tala, a za nią Lou. Ona też zaczęła się wydzierać na widok naszej przyjaciółki. Tylko biedny Louis nie wiedział o co kaman. Jego mina-bezcenna :D Jak się opanowałyśmy, to wszystko mu wytłumaczyłyśmy. Powiedziałyśmy Sam, ze musimy ją godnie powitać w Londynie, więc zabieramy ją do klubu! Zgodziła się bez wahania. Louis powiedział, że zadzwoni do chłopaków. Zaczęłyśmy się szykować. Założyłam kremową sukienkę:
Moja siostra postawiła na kwiatki:
Jak ona się nie wyjebie w tych szpilkach? Sam miała na sobie pudrową sukienkę. Leżała na niej cudownie. Tala postawiła na luz i odsłonięte części ciała też wyglądała zajebiście.
Pojechaliśmy dwoma taksówkami, bo do jednej byśmy się nie zmieścili. 1 pojechali Mon, Greg i Lou, a drugą my. W klubie spotkaliśmy się z chłopakami. Był też Zayn, z tą laską, była ubrana w taką sukienkę:
Trochę elegancko jak do klubu, ale co mnie to. Ma na imię Ivy, w sumie ładna była. Usiedliśmy do loży i zamówiliśmy coś do picia. Oczywiście ja i Tala shoty. Nie przepadałyśmy za drinkami. Poszliśmy tańczyć. Zaczęłam z jakimś chłopakiem, ale przyszedł Louis i to z nim tańczyłam. Macał mnie chyba wszędzie, ja jego też. W końcu zatrzymał się  na moim tyłku. Kątem oka zauważyłam, że Niall tańczy z Sam, Monica liże się po kontach z Gregiem, Tala tańczy z jakimś kolesiem, a Harry i Liam siedzą przy barze. Zayn i Ivy przy loży. Nie wiedziałam jakim cudem ale znalazłam się w domu!

poniedziałek, 21 maja 2012

Rozdział 19

Kilkanaście dni później
*Oczami Nialla*
Ten tydzień z Sam minął mi na prawdę szybko. Codziennie się z nią spotykałem. No i oczywiście z Julką też. Mała jest na serio świetna. Kiedy w ostatni dzień nieobecności jej rodziców poprosiła, żebym przeczytał jej bajkę na dobranoc, bez wahania się zgodziłem. W końcu ten 'aniołek' zasnął, a ja zszedłem na dół do Sam. Leżała na kanapie i oglądała telewizję. Usiadłem obok niej, wtulając się w nią. Popatrzyła na mnie uważnie, a ją pocałowałem. Zaczęliśmy się już rozbierać, a kiedy byliśmy już w samej bieliźnie usłyszeliśmy głos.
-Zapowiadali zimną noc, więc się ubierzcie, bo zmarzniecie-Julka stałą w progu ze swoim misiem.
Dziewczynka poszła schodami na górę. Sam się zaczerwieniła, a ja zacząłem się śmiać i zszedłem z niej. Ubraliśmy się i do końca wieczoru nic się już nie wydarzyło. Musiałem już wracać do Londynu, niestety, chętnie bym tam został, z Sam. Ona też już wyjeżdżała, tylko ze do Włoch, przeprowadza się tam. Byłem smutny, że już je nie zobaczę. Nie dowiedziała się o chłopakach, ani o tym, że jestem z Londynu. Jakoś nie odczuwałem potrzeby mówienia jej tego. I tak się już nie spotkamy, a to wielka szkoda... Zaczynałem coś do niej czuć. Podobała mi się. Gdybyśmy mieszkali chociaż w tym samym państwie, na pewno nie zrywalibyśmy kontaktu. Ja i tak będę do niej pisał. Niech sobie nie myśli, że ja tak łatwo odpuszczę :P Teraz siedzę w taksówce i czekam, aż zawiezie mnie ona do mojego i chłopaków mieszkania. Wszedłem sobie do środka. Przecież pukać nie będę, bo to mój dom -.- W salonie porozwalani byli wszyscy, oprócz Tali. Pewnie miała warsztaty, albo coś. Mar była rozwalona na Zaynie, on bawił się jej blond włosami chwila chwila BLOND?! Louis wcinał marchewki i trzymał na kolanach jej nogi. Natomiast Harry i Liam grali w fife na xbox'ie. Rutyna, po prostu rutyna -.- Nawet nie zauważyli, że wszedłem, więc ruszyłem w stronę kuchni. Po chwili obładowany jedzeniem wróciłem do salonu.
-O Niall, rzuć mi lizaka-Marika, dalej wpatrywała się w grę chłopaków-Chwila, chwila... NIALL?! Kiedy wróciłeś?-zaczęła krzyczeć, wstała z miejsca i zaczęła mnie przytulać.
-Ej! Bo mi chipsy pognieciesz!-wreszcie się ode mnie oderwała.
-A ty tylko o jedzeniu! A ja się stęskniłam!-udawała, że płacze. Po chwili jednak wzięła lizaka i wróciła na miejsce. Zayn od razu przystąpił do poprzedniej czynności.
-Chwila, chwila, czy coś mnie pominęło?-popatrzyłem na nich, a oni się obrócili i zastygli w ruchu.-Wy jesteście razem?-popatrzyli na siebie, po czym Marika odpowiedziała.
-Nie widać?-zaczęła głaskać Zayna po policzku.
-Niby tak, ale nie do końca...
-Dlaczego?-oburzył się Zayn.
-No bo niby siedzicie razem i się przytulacie, ale gdybyście byli razem to siedzielibyście w pokoju i wymieniali ślinę, albo nie wiadomo co -.- Więc tylko mnie nabieracie-wywróciłem oczyma.
-Niall, przecież nie będziemy TEGO robić cały dzień-Marika się zirytowała.
-Znając Zayna, to by chciał...
-Dzięki Niall-.- Robisz ze mnie nimfomana, przed dziewczyną-objął Mar ramieniem, a ona prawie się zakrztusiła.
-Taa, chyba przyjaciółką. Stary, ona nigdy by z tobą nie była, pogódź się-zaśmiałem się.
-Stary, bo ona już jest ze mną-uśmiechnął się zwycięsko.-Chodź Marika-pociągnął ją za rękę i już szli na górę.
*Oczami Mariki*
Zayn już stał na schodach.
-Mar zaczekaj-obróciłam się i dostałam czymś w twarz.
-Dzięki-powiedziałam z sarkazmem i podniosłam paczkę...PREZERWATYW?! z podłogi.-Hhahaha, Niall, to ty się miałeś zabezpieczać, nie ja. Chyba, że laska nie jest stu procentową Polką i ci nie dała, przykro mi stary-puściłam mu oczko.
-No wiesz, z naszej miłej telefonicznej rozmowy wyniosłem to, że teraz to ty jesteś blond Polką i to TY się musisz zabezpieczać, bo drugiej takiej, to nikt nie zniesie-zaśmiał się. Przestał, kiedy cisnęłam w jego stronę opakowaniem i dostał w sam środek czoła.
-Ha! Ma się ten cel!-przybiłam z Zaynem piątkę- Pozostawię twoją wypowiedź bez komentarza, gdyż była ona zupełnie bez sensu -.-
Coś tam jeszcze mruczał pod nosem, ale my weszliśmy na górę. Usiadłam na łóżku, a Zayn zamknął drzwi, na klucz? Ciekawe po co? To w salonie było tylko na żarty... Mam nadzieję, że on o tym wie. Zajął miejsce koło mnie.
-Słuchaj Mar...-zaczął-Namyśliłaś się?-zapytał w końcu. Nie odpowiedziałam-Marika spójrz na mnie!-Spojrzałam w te jego czekoladowe tęczówki. O matko! Nie cierpię takich rozmów -.- No ja pierdole. Zawsze potrafiłam zachować zimną krew. Wiele osób stwierdzało, że nie da się ze mną nawet kłócić, bo to jest monolog. Jedną z tych osób była moja mama, która po wygłoszeniu swojej mowy nie wytrzymywała psychicznie i dawała sobie spokój, a ja pozostawałam niewzruszona. Życie.
-Sorry, Zayn. Ja muszę lecieć, mam sprawę na mieście.-wstałam i pospiesznie chciałam wyjść z pokoju, jednak w drzwiach nie było klucza-Kurwa-zaklęłam pod nosem i z milusim uśmiechem odwróciłam się w stronę chłopaka.
-Tego szukasz?-pomachał mi kluczem przed nosem, chciałam go złapać, ale zamknął go w dłoni.-Nie tak prędko.
-Ale, no! Malik! Ja się spieszę!-jęknęłam tupiąc nogą, niczym małe dziecko. Często tak robiłam.
-Ciekawe gdzie, hmm?-uniósł brwi, a ja postanowiłam wykorzystać tę chwilę i spojrzałam mu głęboko w  oczy, po chwili się uśmiechnęłam.
-Co się cieszysz?
-Bo ty masz takie ładne oczy...-zaczęłam go bajerować. Nachylił się nade mną, a ja wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i wyrwałam mu klucz.-Ha! Żartowałam! Widziałam w nich swoje odbicie :D-wybiegłam z pokoju.
-To nie fair!-usłyszałam za sobą. Zbiegłam na dół, gdzie byli już wszyscy, nawet Tala.
-Hej-cmoknęłam ją w policzek na powitanie- Wyglądasz ślicznie-skomentowałam. Dziewczyna miała kolczyk w nosie.
Zayn zdyszany wbiegł do salonu-Nie pal tyle kotek, to będziesz miał lepszą kondycję-zaśmiałam się.
-Och, cicho-warknął.
-Czyżby gołąbeczki się pokłóciły?-zaśmiał się Niall.
-Ależ skądże, blondi-podeszłam do Zayna, podając mu wodę, jego spojrzenie mówiło "dzięki". Uśmiechnęłam się.-Kotek, co jeszcze zrobiłaś?-zwróciłam się do Tali.
-No jak zwykle, tatuaż. Patrz i podziwiaj!-zaśmiała się ściągając bluzę.
-Łaaa, jaki piękny! Też taki chcę!-podeszłam bliżej, aby przyjrzeć się tatuażowi na jej ręce.
Co wy z tym macie?-wtrącił się Louis- Mar, przecież niedawno sama sobie coś tam wyryłaś-wywrócił oczami.
-Po prostu nam się to podoba i to lubimy-odpowiedziałam.
-Masz nowy tatuaż, a ja nic nie wiem?-zapytał oburzony,a zarazem zafascynowany Zayn.
-No właśnie!-dołączyła się Tala.
-Ja pierdole, wielkie halo, nie wszyscy muszą go widzieć -wzruszyłam ramionami.
-Czemu mnie okłamujecie?-powiedział smutno Niall.
-W jakiej znowu sprawie cię okłamujemy?-zapytałam.
-No przecież nie jesteście razem. Gdybyście byli, to Zayn wiedziałby, że masz tatuaż.
-Niall, skarbie. Tatuaż mogę mieć na dupie, a on go nie zobaczy, bo nie należę do tego typu dziewczyn, które po zaledwie tygodniu związku wskakują z chłopakiem do łóżka. Oczywiście, gdyby Zayn był Ian'em Somerhalder'em, to zmienia postać rzeczy...-zamyśliłam się.
-Ej! Dzięki, wiesz- mój 'ukochany' się zbuntował.
-Dobra, nie płakusiaj. Zawieziesz mnie do domu? Tala zostajesz, czy jedziesz ze mną i Zaynem?-zapytała blondynki.
-Ja zostaje, muszę coś załatwić.-odpowiedziała.
-Okej. To trzymajcie się.-wyszłam z domu. Nie przemyślałam tego, bo Malik wrócił do naszej rozmowy, która odbywała się w jego pokoju.
-Marika, powiedz mi w końcu, czy jestem tym szczęściarzem.
-Sorki Zayn, ale nie oglądałam wyników tej loterii-odpowiedziałam wyrwana z zamyśleń- Zresztą i tak masz dużo hajsu, po co ci kolejny?
-Nie o to mi chodziło, Mar-popatrzył na mnie ze smutkiem-Nie męcz mnie. Po prostu powiedz mi, czy jesteśmy razem?
-Zayn ja... nie wiem-westchnęłam-Po prostu...-nie mogłam się wysłowić.
-Nie czujesz tego samego?-posmutniał.
-To nie tak-dojechaliśmy pod dom-Zayn ja na prawdę cię lubię, ale nie wiem co jest między nami...-chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale on uciszył mnie pocałunkiem.
Odwzajemniłam go, ale po chwili oprzytomniałam i wysiadłam z jego samochodu.

 Miałam mętlik w głowie, a w tej chwili mogło mi pomóc tylko jedno. Z mojego pokoju wzięłam dużą torbę z logo firmy Uhma Bike i wyszłam przed dom. Dalej stało tam auto Mulata, więc wsiadłam do niego i poprosiłam, aby zawiózł mnie pod wskazany adres. Zrobił to, o co go prosiłam. Nie odzywaliśmy się do siebie podczas drogi. Wysadził mnie przy parku, tam gdzie chciałam. Musiałam przejść wzdłuż parku, aby znaleźć się w upragnionym miejscu. Nie chciałam, aby ktokolwiek wiedział, gdzie dokładnie jestem. To była moja tajemnica. Po wejściu przywitałam się z recepcjonistą, przebrałam się i zaczęłam mój wyścig z myślami...
*Oczami Tali*
Hahahahahha Mar i Zayn wkręcają Nialla, że są razem. Dopiero teraz ogarnęłam i nie mogę puścić pary z ust. Wcześniej byłam na mieście i zrobiłam sobie kolczyk w nosie i nowy tatuaż. Byłam zadowolona z efektu. Zawsze robiłam takie rzeczy, kiedy w moim życiu następował jakiś przełom. Pierwszy zrobiłam sobie po tym, jak razem z Mar zawiązałyśmy naszą przyjaźń. Obie zrobiłyśmy sobie wtedy tatuaże. Tym razem przełom nie był jakiś wielki, ale zawsze jest okazja, aby zrobić coś nowego. Niedługo moje 18 urodziny, o kurwa, za 3 dni! Marika urodziła się tydzień po mnie, a Liam 3 dni po Marice. Zaplanowaliśmy, że zrobimy jedną wielką imprezę. Jako, że Liam ma urodziny 29 sierpnia będzie to zarazem epickie zakończenie wakacji. Już nie mogę się doczekać :D Wracając do przyziemnych spraw... Louis jak zwykle żarł marchew, Niall też sobie podjadał-taka rutyna. Zayn zawiózł Marikę i jeszcze nie wrócił. A Liam i Harry grali na xbox'ie. Niestety jednemu z  nich muszę przerwać -.-
-Liam, możemy pogadać?-zapytałam. Teraz albo nigdy.
-Możesz chwilkę poczekać?-nie oderwał się od gry.
-Nie!-krzyknęłam-Zastopujcie sobie, zaraz dokończycie!
-Dobra, tylko nie bij!-chłopak uniósł ręce do góry w geście obronnym. Wywróciłam oczami i poszliśmy do jego pokoju. Usiadł na fotelu, a ja zamknęłam drzwi.
-Liam, musimy pogadać...
*Oczami Zayna*
Udajemy z Mariką przed Niallem, że jesteśmy parą. Ciekawe tylko, czy ona odbiera to jako zabawę, czy już się namyśliła. Postanowiłem się tego dowiedzieć i chciałem z nią porozmawiać. Nie udało mi się. Cały czas nam coś przerywało. Chciałem ją jakby utwierdzić w moich uczuciach, a zarazem pomóc jej w decyzji,  więc pocałowałem ją. Chyba to nie był dobry pomysł, bo wysiadła z samochodu, ale wróciła. Tym razem musiałem ją zawieźć do parku. Zdziwiłem się, po co jej taka duża torba, ale bałem się zapytać. Mam wrażenie, że zjebałem całą sprawę z nią. Jestem idiotą. Powinienem dać jej jeszcze więcej czasu, ale nie, ja nie mogłem zaczekać tych kilku dni -.- Wróciłem do domu. Od razu chciałem ulotnić się do mojego pokoju. Byłem już w połowie schodów, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wiedziałem, że te leniwce się nawet z miejsca nie ruszą, więc ruszyłem moją zacną dupę z powrotem do wejścia i otworzyłem przeklęte drzwi.
-Hej, możemy pogadać?-zamurowało mnie...
__________________________________________________________
Dawno nie dodawałam. Teraz mam tydzień wolnego, ale nie wiem czy prędko napiszę, bo w środę konkurs z historii, nie wiem po co na niego idę, ale oke -.- A poza tym za tydzień mam egzamin do bierzmo, więc powodzenia.... Jak myślicie, kogo zastanie Zayn? Gdzie jest Mar? Co Tala powie Liamowi? KOMENTUJCIE! Przypominam też o ankiecie :P

czwartek, 17 maja 2012

Rozdział 18

*Oczami Mariki*
Obudził mnie telefon-Niall-odebrałam, no bo co? Biedaczek się stęsknił... No dobra, nie stęsknił się, ale potrzebował rady. No tak, jak trwoga to do Mar -.-Hhahah umówił się z Polką. Życzę mu powodzenia, bo to ciężki naród. Coś o tym wiem... Louis cały czas się darł, żebym już skończyła. Może nawet bym wyszła z pokoju i mu nie przeszkadzała, tyle że on na mnie leżał i nie dawał mi możliwości do poruszenia się w jakikolwiek sposób -.-
-Louis! Złaź z moich cycków! Bo jak tak będziesz na nich leżał, to już mi je całkiem zmiażdżysz i nie będę ich miała!-darłam się na niego, zaraz po rozłączeniu.
-Mmmmhmm... Nie-mruczał pod nosem.
-Bo zjem ci wszystkie marchewki!
-Już wstaję!-momentalnie wybiegł z pokoju, a ja ze zwycięską miną wreszcie poszłam do łazienki. Uff... jaka ulga! Jak wyszłam, na łóżku leżał Louis, zajadając się marchewką. Wybuchnęłam śmiechem jak go zobaczyłam.
-I co? Dalej jesteś taka cwana? Nikt nie dobierze się do moich marchewek! Nigdy!-zaśmiał się złowieszczo.
-Taa, do jednej, to mnie sam dopuściłeś...
-To jest jedyna, do której masz dostęp!-zaśmiał się.
-Dobra, geniuszu, zawieź mnie do domu, bo chcę się przebrać.-zaczęłam poważnie.
-Masz moje ciuchy, czego ci więcej potrzeba?-poruszał zabawnie brwiami.
-Moich? W twoich nie pójdę na miasto-.-
-Po co chcesz iść na miasto?-zaciekawił się
-Muszę się odstresować. Odwiedzę salon fryzjerski, potem może kolejny tatuaż, albo kolczyk, zobaczę-puściłam mu oczko.
-Rycie twojej skóry cię relaksuje?
-Z bólem fizycznym odchodzi psychiczny. To jak zawieziesz mnie do domu?
-Niech ci będzie, ale nie pochwalam tego-pogroził mi palcem.
-Taa, a mnie to bardzo obchodzi -.- Podaj mi kartkę-poprosiłam, a on podał mi kawałek papieru.
-Co piszesz?-zaglądnął mi przez ramię.
-Nic takiego-wsadziłam papier do portfela i zeszliśmy na dół.
Lou posłusznie odwiózł mnie do domu, ale nie pozwolił mi palić w samochodzie. Musiałam przystać na jego warunek ;x W domu wzięłam szybki prysznic. Włosy wyprostowałam i założyłam na siebie prześwitujący top, pod niego pomarańczowy stanik, który prześwitywał, czarne haremki, narzuciłam też na siebie czarną bejsbolówkę, ubrałam pomarańczowe nike, a na głowę założyłam full cap. Chwyciłam jeszcze torebką, do której wrzuciłam telefon i portfel i wyszłam z domu. Pierwsze, fryzjer! Zafarbowałam się! A zawsze mówiłam, że tego nie zrobię, jednak nadszedł ten czas. Moje brązowe włosy zamieniły się w mleczny blond, a pomiędzy kosmykami widniały pomarańczowe pasemka. Później tak jak mówiłam tatuaż. Stanęło na żebrze, drobny napis- "Dopóki walczę, jestem zwycięzcą". Kolczyka sobie odpuściłam, bo nie miałam już na niego siły. Usiadłam w jakiejś kawiarni i zamówiłam karmelowe latte. Dostałam sms'a od Tali
*Przyjdź do chłopaków, najlepiej do ogrodu ; )*
No to poszłam. Po niecałej półgodziny weszłam do ogrodu za domem chłopaków, a to co tam zobaczyłam, wyrywało z siedzeń...
*Oczami Tali*
Obudziłam się obok Liama. Nie chciało mi się wstawać, ale zaraz do pokoju wszedł Zayn, przypominając mi tym, że jesteśmy umówieni. No tak. Zeszłam na dół, gdzie już siedział. Podeszłam do lodówki, żeby wyciągnąć z niej jogurt.
-Nie jedz nic, zjemy na mieście.
-Okej-posłusznie zamknęłam lodówkę- Nie masz kaca?-zapytałam podejrzliwie, gdyż w jego ręce zamiast butelki wody, widniała parująca kawa.
-Nie wiem, co ty mi w nocy dałaś, ale nie czuję się zmęczony. Nawet mnie głowa nie boli! Dzięki-uniósł kciuk do góry i się wyszczerzył.
-Teraz dziękujesz, a wtedy myślałam, że mnie zabijesz, za to co kazałam ci wypić-zaśmiałam się.
-Oj tam. To jak wychodzimy?-zapytał wymachując kluczykami.
-Jasne.
Po kilkunastu minutach byliśmy w kawiarni i zajadaliśmy pyszne śniadanko. Milczenie przerwał Zayn.
-Powiedz mi, co ona lubi? Nie wiem, mam jej kupić wisiorek, pierścionek, czy może bransoletkę, a może buty?-zaczął nerwowo.
-A co ty chcesz się je oświadczyć, czy przeprosić?-popatrzyłam na niego.
-No... nie. Ale chcę z nią być. Myślisz, że się zgodzi?- widać było, że się denerwował. A ja na te słowa zakrztusiłam się kawą.
-Ale, że dzisiaj?-wydusiłam z siebie stłumione słowa.
-Tala, ja nie mogę zwlekać. Ona w końcu znajdzie sobie kogoś, a ja tego nie zniosę. Jeżeli dzisiaj się nie zgodzi, to zniknę z jej życia, a przynajmniej się postaram. Znamy się dopiero miesiąc, między nami było różnie, ale ja chcę zaryzykować.Później ona pójdzie do szkoły, a ja będę miał trasę...
-Czy ty sam siebie słyszysz?!-przerwałam mu-No właśnie ona-szkoła, ty-trasa, chcesz, żeby cierpiała jak zrobisz coś głupiego?
-W trasie nie mamy czasów na wygłupy, jak się wszystkim wydaje. Zresztą nigdy bym jej nie skrzywdził.
-Taa, jasne, już to słyszałam. Nie popieram twojego zdania. I to nie jest tak, że cię nie lubię tylko po prostu, wiedz że jak ona będzie przez ciebie płakała, to mimo, że nie trenowałam żadnych sztuk walki, to ci tak mordkę przemebluję, że cię nawet największa fanka nie pozna!
-Hej, uspokój się. Do niczego takiego nie dojdzie!
-Żebyś się nie zdziwił... Nawet ochroniarz ci nie pomoże.
-Dobra, skończ. Powiedz mi może, czego ona słucha.
-Tutaj nie masz lekko. Wychowała się na Polskim hip-hopie i to jemu pozostaje wierna...
-A coś zagranicznego?-zapytał z nadzieją.
-Hmmm.... ostatnio widziałam jak słuchała Eda Sheerana? Chyba tak.
-Bingo! Dzięki Tala!-wstał i dał mi buziaka w policzek, po czym wybiegł z kawiarni, ale jeszcze się wrócił.-Koło 17 napisz do niej sms'a, żeby do nas przyszła,a dokładniej do ogrodu, dzięki!-wybiegł już na dobre. Ja wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Liama.
-Co robisz?-zapytałam.
-Nudzę się. Gdzie jesteś?
-Yyyy... na komisariacie-powiedziałam smutno.
-Co?!-wykrzyczał.
-Daddy, bo ci żyłka pęknie! Na mieście jestem. Przyjedziesz? Możemy jechać do mnie, bo Monici dalej nie ma, a Mar pewnie zostanie na noc u chłopaków.
-Dobra, gdzie mam przyjechać?
-Będę w TESCO.
-Okej za 10 minut będę-rozłączył się.
Ruszyłam w stronę marketu. Gdzie już czekał na mnie Liam z wózkiem. Kupiliśmy pełno słodyczy, jak zwykle zresztą. Miałam ochotę na gofry, więc kupiliśmy pełno sosów i owoców. Obładowani torbami weszliśmy do domu. Włączyłam laptopa i zaczęłam szukać na necie przepisu na smakołyk. Poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu za biodra. W sumie to nie ktoś, bo byłam tylko ja i Liam.
-Nie przeszkadzaj, bo głodna jestem-rzuciłam, nie odrywając wzroku od ekranu, jednak on nie posłuchał i zamknął mi go-Ej no!
-Cicho-podniósł mnie i posadził na wysepce, która stała na środku kuchni. Ściągnął ze mnie moją miętową bokserkę i położył mnie na zimnym blacie, aż się wzdrygnęłam. Wyjął z reklamówki sos czekoladowy i polał mi nim brzuch, dekolt i policzek.
-To ja jestem głodna!- nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo mnie pocałował.-Mmmm... ale słodki pocałunek-oblizałam wargi.
Serio był słodki, bo Liam miał na ustach czekoladę, którą wcześniej zlizał z mojego policzka. Zaczął schodzić coraz niżej, zaczynając od dekoltu, a kończąc na dole brzucha. Łaskotało mnie to, ale było przyjemnie. Kiedy skończył podniosłam się do pozycji siedzącej. Zaśmiałam się, bo miał na ustach resztkę sosu. Pocałowałam go, żeby pozbyć się słodkości. Później wstałam i wzięłam z kolei sos karmelowy,a on w tym czasie ściągnął swoją koszulkę i sam się położył. No cóż, sosik wylądował na jego ustach, szyi i dość spora jego ilość na brzuchu. Ja zaczęłam od dołu i szłam coraz wyżej. Skończyłam na ustach, gdzie złożyłam długi pocałunek. Liam wziął mnie na ręce i zaczął iść schodami do góry, do mojego pokoju. Zauważyłam, że w tylnej kieszeni ma bita śmietanę, którą wyciągnął i zaczął mnie nią polewać. Stoczyłam z nim walkę. W efekcie cały mój pokój się lepił, tak samo jak my. Później zniknęła z nas dolna część garderoby. Tym razem to ja byłam na nim i zaczynałam. To było wyczerpujące. Taka zmęczona to nawet po najgorszym treningu nie byłam, ale ten wysiłek był znacznie bardziej przyjemny, mimo to, że kochałam taniec...
*Oczami Zayna*
Tala podsunęła mi zajebisty pomysł, za co byłem je dozgonnie wdzięczny. Mam tylko nadzieję, że wszystko wypali. Spotkałem się z kumplem, który mi pomoże. Wszystko było gotowe, razem z nim czekałem w ogrodzie na Marikę. Kiedy się pojawiła zaniemówiłem... Wyglądała niesamowicie! Przez chwilę zastanawiałem się czy to ona, bo zmieniła kolor włosów, ale tak to była ONA we własnej osobie! Miała na sobie bejsbolówkę, sam je uwielbiałem, a ona wyglądała w niej cudownie, ale w mojej byłoby je zdecydowanie jeszcze lepiej :D Nie zastanawiając się dłużej zacząłem śpiewać. Uznałem, że piosenka Eda Sheerana-Kiss me będzie idealna, do tej sytuacji. Sam Ed grał na gitarze, gdyż Niall był w Irlandii. Widziałem jak Marika stoi jak wryta, ale chyba jej się podobało, bo się uśmiechała, to dobry znak. Skończyłem i podszedłem do niej, wpatrując się w jej piękne niebieskie oczy, które były podkreślone eyelinerem.
-Marika, przepraszam cię, za wszystko. Za tą dziewczynę i za moje zachowanie. Byłem idiotą, ale to tylko dlatego, że tak cholernie mi się podobasz...-przygryzłem dolną wargę-Kiedy widzę cie w towarzystwie kogoś innego, jestem mega zazdrosny. Kiedy się z tobą pokłóciłem, bałem się że nigdy mi nie wybaczysz. Marika, wiem, że lista moich grzechów nie jest krótka i wiem, że za dużo tego wszystkiego. Ale ja tak nie potrafię. Chciałbym żebyś ze mną była...-skończyłem swoją przemowę i czekałem na jej reakcję. Długo nic nie mówiła, jakby układała to sobie wszystko w myślach.
-Zayn, ja też cię bardzo lubię i cieszę się, że między nami w końcu wszystko jest okej. Ale proszę cię, daj mi czas, aby to wszystko poukładać. Nie jestem w stanie racjonalnie ci teraz odpowiedzieć. Nie chcę, aby później któreś z nas cierpiało, bo to będzie niewypał. Po prostu zaczekaj...-skończyła i skierowała się do pokoju Nialla. Louis chciał z nią porozmawiać, ale ona nie wpuściła go do środka, nawet się nie odezwała....
______________________________________________________________
Jeżeli macie jakieś koncepcje, na dalszy ciąg wydarzeń, lub chcecie, abym informowała Was osobiście o nowych rozdziałach, to piszcie w komentarzach, albo na gadu: 4381663
Pozdrowienia :*

wtorek, 15 maja 2012

Rozdział 17

*Oczami Nialla*
Obudziłem się wcześnie, bo byłem głodny, to chyba logiczne :D Ledwo żywy wszedłem do kuchni, gdzie była już moja mama. Nawet się z nią nie przywitałem. Coś tam do mnie mówiła, ale ja wyznaję zasadę ,, Nie mów do mnie z rana, bo i tak cię nie zrozumiem". No i tym razem było tak samo. Zjadłem płatki i poszedłem do pokoju, gdzie z powrotem położyłem się spać. Oprzytomniałem, że przecież umówiłem się z Sam. Momentalnie wstałem i popatrzyłam na zegarek. Ja pierdole, 12:00 -.- Ale to moje najmniejsze zamartwienie. Gdzie ją zabiorę? Co będziemy robić? Jak mam się zachowywać? Co mam mówić? Nie przewidziałem tego wczoraj, że będę się tak stresował. Nie wiedziałem co mam robić, czas leciał nieubłaganie, załamany usiadłem na brzegu łóżka chowając twarz w dłonie, kiedy nagle mnie oświeciło.
-Zadzwonię do Mar!-krzyknąłem do siebie, brakowało mi teraz jedynie żarówki nad głową. Bez wahania wybrałem do niej numer. Odebrała po kilku sygnałach.
-Halo?-usłyszałem je zachrypnięty głos.
-Marika? Co jest?-zapytałem z troską, może była chora, skoro miała taki głos.
-Niall, debilu, śpię! Co chcesz? Już się za mną stęskniłeś?-odpowiedziała trochę milej niż na początku. Słyszałem jak uśmiecha się pod nosem i coś pomrukuje.
-Tak, tak, stęskniłem się-wywróciłem oczami i się zaśmiałem.
-Super, to już teraz mogę iść spać?
-Nie! Mar jest już po 12 -.- weź ogarnij w końcu tą dupę!
-Dobra, dobra, tylko nie krzycz tak! Ja pierdole, nawet jak ciebie nie ma to mnie budzisz -.-
-Mar, weź się zamknij- usłyszałem w słuchawce głos Louisa, również spał, a jak go ktoś obudził, to marny żywot jego...
-Czyżby była wczoraj jakaś libacja beze mnie?-uniosłem brew.
-No jasne, opijaliśmy twój wyjazd-zaśmiała się.
-Dobra, foch...
-A wiesz, co to znaczy?-zapytała.
-Yyyy... jednak odwołuje. Dobra, bo mnie zagadałaś, a ja mam do ciebie sprawę-zacząłem w końcu.
-Byle szybko, bo mi się siku chce, a trzymam już całą noc!-ostrzegła mnie.
-Dobra, nie musisz się dzielić wrażeniami-.- A więc...
-Szybciej!
-Jak będziesz mi przerywać, to ci nie powiem!-wykrzyczałem.
-Sorry, ale się dekoncentruję, bo mnie ciśnie...
-No to w skrócie: umówiłem się na randkę i nie wiem, gdzie mam ją zabrać.
-Umówiłeś się na randkę?! O jeju Niall, to super!...
-Siku ci się chciało!-ponagliłem ją.
-Co?! Ah, tak... No to, ten zabierz ją do restauracji, albo nie! Za dużo jedzenie... Zraziłbyś ją od razu do siebie. Może opisz mi ją. Długo ją znasz? Jaka jest? Pojebana jak my? Jak tak, to możesz przy niej jeść, bekać i pierdzieć-zaśmiała się.
-Taa, dzięki... Znam ją od wczoraj. Jest bardzo miła, trochę nieśmiała, wyluzowana, jest blondynką, tyle że naturalną...
-O stary, to przejebane masz, jak jest taka głupia jak ty -.-
-Ty i te twoje stereotypy...
-Nie moja wina, że blond = plastik -.-
- A Tala to co? Też jest blondynką...Dobra, to co ja mam z nią zrobić?
-Na pewno nie dziecko! A Tala jest farbowana -.-
-Ja pierdole, Marika. Weź się ogarnij -.-
-Oj no, sorry, ale jak mi się chce sikać to nie myślę normalnie...
-Ty nigdy nie myślisz normalnie, od tego zacznijmy -.-
-Mam ci pomóc, czy nie?
-Mar, kurwa, skończ, chce spać!-darł się Lou.
-To wyjdź! Jest po 12!-darła się na niego.-Nial, weź ją nie wiem... masz basen? Albo coś w tym stylu?
-Mam trampolinę!-eureka, mam pomysł- No to wezmę ją na obiad, a potem do mnie na trampolinę... Albo sam coś ugotuję! Dzięki Mar!
-Spoko. Tylko, Niall...
-Tak?
-Ni spłódź niczego.... Kolejnego Irlandczyka, to chyba nie zniosę, zwłaszcza jak będzie tyle jadł -.-
-Hahahaha... Uczęszczałem na lekcje wdż'u, więc wiem co to seks i zabezpieczanie.
-Aha, dobra. Ja idę spać. Mam nadzieję, że u was na lekcjach mówili więcej na te tematy, niż w Polsce...
-A właśnie! Ona jest Polką!
-Uuuu, stary, to radze ci od razu zapierdalać do sklepu po gumki...
-Ty idź już spać, albo sikać, bo bredzisz! Niech Lou sprawdzi, czy nie masz gorączki -.-
-Spierdalaj! I dobranoc!-rozłączyła się.
Ona jest serio pojebana. Jak Lou z nią wytrzymuje? A zresztą, przecież nie są razem. A co ich łączy, to już nie moja sprawa. Jakoś mi się wierzyć nie chce, że są tylko przyjaciółmi... A chuj z nimi. Ja się muszę zająć sobą. O kurwa! Już 13 O.o Muszę spinać poślady, żeby zdążyć! To już postanowione. Pójdę po nią do parku, przyprowadzę do domu, zjemy coś i pójdziemy na trampolinę. Tylko co z mamą? Przecież nie przedstawię jej nowo poznanej dziewczyny -.- Zszedłem na dół, w celu przekonania mamy, aby na wieczór ulotniła mi się z domu. Jednak zastałem tam tylko kartkę, leżącą na stole.
*Niall, pewnie mnie nie słuchałeś, więc powtórzę: nie ma mnie przez 3 dni, przepraszam, że cię zostawiam, zwłaszcza skoro specjalnie przyjechałeś, ale moja przyjaciółka się źle czuje i postanowiłam ją odwiedzić. Z głodu na pewno nie umrzesz. Do zobaczenia-Mama*
No to po problemie. Teraz biorę się za gotowanie. Spaghetti wyszło świetne, nawet makaronu nie rozgotowałem, a to jest sukces! Nie będę się chwalił chłopakom, bo jeszcze karzą mi gotować -.- Na deser zrobiłem sałatkę owocową i zalałem jogurtem. No i zajebiście. Idę się przygotować. Ubrałem się i poperfumowałem. Wolnym krokiem wyszedłem z domu. Powoli doszedłem do parku i zająłem tę samą ławkę. Czekałem na sam, nerwowo bawiąc się dłońmi. W końcu ktoś się dosiadł...
*Oczami Sam*
Wstałam, a to już jest sukces. Po raz pierwszy nie rozjebałam czegoś co mnie obudziło, gdybym tak zrobiła, to na ziemi byłoby pewnie ciemno jak w dupie u murzyna, bo słońce już by nie istniało... No nic, musiałam zejść na śniadanie. W kuchni czekała już na mnie rozpromieniona Julia. Przywitałam się i zasiadłam do stołu, na którym były już zrobione kanapki.
-Sam-zwróciła się do mnie ciocia-pamiętasz twoją wczorajszą propozycję?-uniosłam oczy ku górze, zamyślając się. Po chwili sobie przypomniałam. I jako, że miałam pełną buzię, jedynie pokiwałam twierdząco głową.-No więc, razem z wujkiem postanowiliśmy wyjechać na tydzień do naszego domku nad jeziorem. I mamy prośbę, mianowicie, czy nie przypilnowałabyś w tym czasie Julki?-przełknęłam jedzenie i zabrałam głos.
-Jasne, ciociu, nie ma sprawy. Przecież po to tutaj jestem-uśmiechnęłam się, biorąc jeszcze jedną kanapkę z talerza.
-Świetnie. Więc dzisiaj masz jeszcze czas dla siebie. My wyjeżdżamy jutro w południe. A teraz idę się pakować-ciocia wyszła, a ja przypomniałam sobie, że mam się dzisiaj spotkać z tym chłopakiem. No właśnie! Muszę zapytać Julię jak on miał na imię.
-Julciaaaa-uśmiechnęłam się.
-Tak, Sami?-wyszczerzyła się.
-Pamiętasz tego chłopca, co go wczoraj poznałyśmy...
-Nialla? Tak, pamiętam, a co ?-zapytała mrugając tymi swoimi paczadełkami. Niall, no! Kochana Julia!
-A... zapomniałam...-skłamałam.
Po co ma wiedzieć, że się z nim dzisiaj spotykam? Chciałaby iść ze mną, a co ja jej powiem? Sorry, mała, on chce się spotkać tylko ze mną? No właśnie, nie bardzo... Zjadłam kanapki, zapiłam sokiem i poszłam na górę się lekko przygotować. Co jak co, ale dziewczynom to dłużej zajmuje -.- Najpierw przyszykowałam sobie ubranie. Nie wiedziałam co będziemy robić, więc jak zwykle postawiłam na luźne ciuchy. Ubrałam czerwone rurkibiałą koszulkęskórzaną kurtkę i moje ukochane vansy galaxy. Poszłam szybko pod prysznic. Włosy zakręciłam lekko na lokówce. Ubrałam się i przejechałam rzęsy tuszem, większy makijaż był zbędny. Denerwowałam się trochę zamiarami tego chłopaka, bo nigdy nic nie wiadomo. Znam go dopiero od wczoraj, ale zaryzykuję. Może okazać się fajny, a jak nie to go oleję. Poza tym mogę się zobaczyć za więcej niż tydzień lecę do Anglii, a później przeprowadzam się do Włoch, nigdy więcej go nie zobaczę, więc mogę zaszaleć. Nie będę się hamować. Gotowa zeszłam na dół.
-Ciociu, wychodzę! Jak coś jestem pod telefonem. Nie wiem kiedy wrócę-wykrzyczałam stojąc w drzwiach.
-Dobrze-usłyszałam za sobą i wyszłam z domu.
Szłam powoli uliczkami. Wzrok miałam wbity w ziemię, po chwili ogarnęłam, że weszłam właśnie do parku. Szybko mi minęła ta droga. Popatrzyłam na telefon- 16:50. Idealnie. Wolę być wcześniej. Już z daleka wypatrzyłam blond czuprynę... Nialla? A może Nailla?Kurwa, znowu zapomniałam -.- A mama mówiła: Sam, bierz te zielone pigułki, to nie, ja jak zwykle nie słuchałam -.- Biłam się z myślami dotąd, dopóki nie stanęłam koło ławki, na której siedział chłopak. Usiadłam koło niego. Bawił się dłońmi. Po chwili mnie zauważył.
-Hej-uśmiechnął się szeroko.
-Siema. Widzę, że dobrze się ubrałam-zaśmiałam się. Chłopak był prawie identycznie ubrany jak ja, tylko on zamiast kurtki miał szarą bluzę i granatowe vansy.
-Hahaha, no widać, że zajebisty gust-strzepnął niewidzialny pyłek z bluzy.
-Taa, schlebiaj sobie-szturchnęłam go.
-Oj tam, no. Muszę się dowartościować-wystawił mi język.
-No to co robimy?-zapytałam.
-Idziemy do mnie-odrzekł wstając z miejsca.
-Co?!-wytrzeszczyłam oczy- To znaczy....-zaczęłam się jąkać
-Nie stresuj się-uspokoił mnie-Obiad zrobiłem.
-Chyba, że tak-chwyciła jego wyciągniętą dłoń i wstałam z miejsca. Szliśmy zadając sobie nawzajem pytania. Jak zwykle takie tam głupoty, typu ulubiony kolor, zespół itp. Droga minęła nam strasznie szybko, aż się zdziwiłam. Dom nie był duży, ale uroczy. Na wejściu skierowaliśmy się do kuchni. Nie powiem, zaimponował mi tym, że sam przyrządził obiad. Spaghetti było wyśmienite. I do tego jeszcze deser, ta sałatka była zajebista!
-Mmmm... muszę przyznać, że nieźle gotujesz-zaśmiałam się podnosząc łyżeczkę z sałatką do ust.go
-Dzięki, starałem się-puścił mi oczko. Skończyliśmy konsumować.-To co teraz? Film, czy może trampolina?
-Jestem zwolenniczką aktywnego spędzania czasu, więc trampolina-zaśmiałam się.
-Okej, to chodź!-pociągnął mnie do ogrodu.
Skakaliśmy przez długi czas. Niall nakurwiał salta, a czasami też skakaliśmy trzymając się za ręce, albo próbował mnie nauczyć przewrotów. Wykończona położyłam się na środku, a on upadł obok mnie. Rozmawialiśmy przez długi czas o jakichś pierdołach, patrząc w niebo. Poczułam jego wzrok na sobie, więc odwróciłam się do niego. Teraz byliśmy zwróceni do siebie twarzami, prawie stykaliśmy się ciałami. Po chwili już się całowaliśmy. Najpierw to on zaczął. Mały niewinny pocałunek, złożony na moich ustach. Później kolejny, tym razem przedłużony i pogłębiony. Położył jedną rękę na moim biodrze, a drugą na moim policzku, zaraz już leżał na mnie i całował coraz bardziej. Robił to tak delikatnie, a zarazem namiętnie. Rozpływałam się pod wpływem jego pocałunków. Każdy z nich odwzajemniałam. Później to ja byłam na nim. Robiliśmy małe przerwy, przytulając się w tym czasie, a on całował mnie po szyi. Jego ręce zatrzymały się na moich pośladkach, miłe uczucie... I taką piękną chwilę, przerwało nam dzwonienie mojego telefonu -.- Lepszej chwili to sobie nie mogli wybrać... Z niechęcią się od niego odsunęłam.
-Przepraszam-wyszeptałam, dając mu buziaka i dalej siedząc na nim odebrałam dzwoniące przekleństwo-ciocia-pytała gdzie jestem i mówiła, żebym już wracała, bo się ściemnia. Przytaknęłam jej tylko i z wielkim oporem zeszłam z chłopaka.-Muszę już wracać-posmutniałam.
-Szkoda-on też wyraźnie się zasmucił-chodź odprowadzę cię. Nie będziesz się sama tułała po mieście.-przystałam na jego propozycję. Podczas drogi tematy do rozmów nam się nie kończyły. W końcu stanęliśmy pod domem mojej ciotki. Nie chciałam się z nim rozstawać, tak świetnie spędziłam dzisiaj z nim czas.
-Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. Ten dzień był świetny.-uśmiechnęłam się uroczo.
-Ja też się świetnie bawiłem. Spotkamy się jutro?- i znowu te jego oczy. Ahhh.... chyba karzę mu zakładać okulary przeciwsłoneczne!
-Z chęcią, ale nie wiem, czy dam radę, bo ciocia wyjeżdża i zostaję z Julią. Ale daj mi swój numer to się do ciebie odezwę- Co ja robię? Po raz pierwszy biorę sama numer od chłopaka. Sam, co się z tobą dzieje?
-Jasne, daj telefon-wymieniliśmy się numerami.
-To miejmy nadzieję, do zobaczenia-uśmiechnęłam się.
-Tak.-podszedł do mnie i ponownie tego wieczora mnie pocałował.
Mogłabym tam tak stać, aż do rana, ale w końcu musiałam się ogarnąć. Ostatni buziak i weszłam do środka. Ledwo przekroczyłam drzwi, a dostałam sms'a, od Nialla. Pisałam z nim do późna, ale w międzyczasie usnęłam -.-
_______________________________________________________________
Powoli zbliżamy się do 20 O.o Masakra, ale szybko poszło. Jutro muszę wcześnie wstać ;x Nawet do szkoły o tej porze nie wstaje -.- Branoc <3

niedziela, 13 maja 2012

Rozdział 16

*Oczami Zayna*
Obudziłem się i jak sobie pomyślałem o wczorajszym wieczorze, to myślałem, że się porzygam -.- Nieźle to sobie obmyśliły. Założę się, że to pomysł Mariki. Nie mam jej tego za złe, ma prawo być na mnie wściekła. Nie jestem na tyle odważny, aby ja przeprosić. Tchórz ze mnie i tyle -.- Muszę się w końcu do tego zebrać, ale nie wiem czy potrafię... Nie poproszę przecież chłopaków o pomoc, bo zaraz jej wygadają, na pewno Louis. Poproszę o pomoc Olly'iego, on na pewno będzie wiedział co robić. Umówiłem się z nim wieczorem w klubie. Wcześniej wszyscy siedzieliśmy w salonie, w domu siostry Mariki. Oglądaliśmy telewizję. Na jednej kanapie siedziałem ja Liam i Tala, a na drugiej Loczek, Mar i Lou. Niall rano poleciał do Irlandii. Co chwila spoglądałem na Marikę, którą cały czas zaczepiał Louis, a ona szeroko się uśmiechała. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały uśmiech zszedł z jej twarzy i poszła do swojego pokoju. Za jakiś czas Louis poszedł za nią. Miałem dosyć. Ta sytuacja mnie dobijała. Niby oni nie są ze sobą, ale widzę, że coś ich łączy... Pomiędzy pozostałą trójką panowała napięta atmosfera, Tala też w końcu poszła do siebie. Nie wiem co się dzieje. Postanowiłem nie czekać dłużej i wyszedłem kierując się do naszego domu, aby się przygotować. Jak zwykle najdłużej zeszło mi z fryzurą. Miałem się spotkać tylko z Ollym, ewentualnie później z Edem, ale i tak muszę wyglądać perfekcyjnie. Skończyłem. W domu dalej nikogo nie było, więc zamknąłem drzwi wejściowe i na wszelki wypadek, gdyby nie mieli klucza włożyłem go do skrytki w murze domu, która była na szyfr. Nie powiem, przydatne. Tylko po pijaku trochę ciężko wpisać kod, ale jakoś daje radę. W klubie czekał już na mnie Olly Murs, przywitałem się z nim i zasiedliśmy do baru. Zamówiłem dla nas tequilę
-No Zayn, mów co cię trapi, przyjacielu?-zawsze go lubiłem. Był ode mnie starszy. Służył mi pomocą i dobrymi radami.
-No bo...-nie wiedziałem jak mu to powiedzieć. Skinąłem na barmana, aby podał nam to samo.
-Stary, która ci tak w głowie namieszała?
-Skąd wiesz, że chodzi o dziewczynę?-popatrzyłem na niego. Na prawdę nieźle mnie znał.
-A co, o chłopaka?-zaśmiał się a ja razem z nim.-Ty mi tu lepiej mów, jaka jest sprawa, bo inaczej ci nie pomogę.
-No więc... Poznałem ją niedawno. Razem z chłopakami wpadliśmy na nie na lotnisku, jak uciekaliśmy przed fankami. Była razem z przyjaciółką. W ramach przeprosin zaprosiliśmy je do kina, ale nas stamtąd wyrzucili. Później zaprosiły nas do siebie i graliśmy w butelkę-uśmiechnąłem się sam do siebie na wspomnienie.Lou stanowił dla mnie konkurencję, kiedy się całowali, więc kiedy nadeszła kolej na mnie robiłem wszystko, aby tylko wypaść lepiej niż on. Później wyjechaliśmy w trasę i żaden z nas się do nich nie odzywał. Kiedy wróciliśmy i zastaliśmy je pijane, miziające się z jakimiś kolesiami ostro się wkurzyłem. Oderwałem ją od niego i zaniosłem do jej pokoju. Następnego dnia wyjechaliśmy do naszego domku letniskowego na obrzeżach miasta. Tam się do siebie zbliżyliśmy, ale Lou się wtrącił. Znalazłem ich w lesie, prawie nagich, całujących się. Pod koniec naszego pobytu tam obraziłem się na nią o byle głupotę, ale później się pogodziliśmy. Poszliśmy do klubu i tam każdy znalazł sobie jakiegoś partnera, ja też. Ja moją partnerkę zaprosiłem do domu, aby dokończyć to, co zacząłem w klubie. Na koniec powiedziałem jej, że była świetna, a że byłem wstawiony zamiast jej imienia powiedziałem imię Mariki. Ona się wkurzyła i wybiegła krzycząc i budząc przy tym cały dom. Kiedy dowiedziała się, która z dziewczyn to Mar, przywaliła jej z pięści w twarz. Stałem tam jak wryty, nie wiedziałem co robić. Zanim się otrząsnąłem Louis zdążył się nią zająć. Nie byłem w stanie nic powiedzieć i nie odezwałem się do niej do tej pory...- mój przyjaciel uważnie mnie słuchał-Olly... Mi na niej na prawdę zależy...-spuściłem wzrok, pijąc kolejną porcję trunku.
-No to trochę zawaliłeś sprawę... Zayn, widzę, że ci na niej zależy. Ale najpierw pasowałoby ją przeprosić i może w końcu pokazać jej co do niej czujesz. Bo co jak co, ale duchem świętym to ona na pewno nie jest, żeby się tego domyślić. Jak tak będziesz tylko siedział, to ona nigdy się nie dowie, tylko zabierze się i ułoży sobie życie z kimś innym. Jej przyjaciółka się do ciebie odzywa, prawda?-skinąłem głową, na znak, że tak- To poradź się jej co masz zrobić, bo ja nie wiem, co ona lubi, a ona będzie na pewno wiedziała. Nie łam się, stary. Będzie dobrze. Marika ci wybaczy i będziecie żyli długo i szczęśliwie- uśmiechnął się klepiąc mnie po ramieniu.
-No tak, ale jest jeszcze sprawa z Lou, to mój przyjaciel...
-Ale oni nie są razem, więc to nie przeszkoda. Musisz spróbować, może ona czuje to samo? Dobra, Zayn, ja muszę lecieć. Nara-przybił ze mną męską piątkę i wyszedł. Ed jednak nie przyszedł, ale to mi nie przeszkadzało, piłem tequilę szklankę za szklanką. W niezbyt ciekawym stanie wróciłem do domu...
*Oczami Mariki*
Siedzieliśmy wszyscy u nas. Louis cały czas mnie obejmował i łaskotał po żebrach, co sprawiało, że mój śmiech roznosił się po całym salonie. Czułam na sobie czyjś wzrok, więc rozglądnęłam się. To był Zayn. Uśmiech zszedł mi z twarzy, na wspomnienie niedawnej akcji. Wstałam i poszłam do swojego pokoju, kładąc się na łóżko. Po chwili dołączył do mnie Louis i popatrzył na mnie z troską.
 -Hej, mała. Co taka smutna-zapytał nachylając się nade mną.
-Lou, nie mam humoru-powiedziałam, kiedy chłopak chciał mnie pocałować, w efekcie tylko spadł na łóżko.
-To ja ci go poprawię!-wstał energicznie z mojego łóżka i zaczął szperać w swoim telefonie.
Zaraz zaczęła z niego lecieć szybka muzyka, podniosłam się do pozycji siedzącej, patrząc co on kombinuje. Znałam tą piosenkę-słynne "I'm sexy and I know it!" , pokręciłam z dezaprobatą głową i patrzyłam jak Lou wywija tym swoim tyłeczkiem. Boże jak on kręcił tą dupą -.- Masakra, normalnie w każdą możliwą stronę. W końcu nadszedł czas na Wigle, więc i on zaczął trząść swoją męskością, tak jak to robił Redfoo w teledysku do piosenki. Ni wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, dołączając do jego szalonego tańca.
-A nie mówiłem, że ci humor poprawię?-powiedział zdyszany unosząc brwi.
-No dobra, miałeś rację-dałam mu buziaka w policzek.
-To co, wychodzimy gdzieś?-zapytał opadając na łóżko.
-W sumie, to nie chce mi się tutaj nudzić-powiedziałam spadając na niego, a on się zaśmiał i mnie przytulił.
-No to załóż jakąś luźną sukienkę i wychodzimy. Czekam na dole- uśmiechnął się, a ja zrobiłam co kazał.
Założyłam na siebie kupioną niedawno sukienkę, do tego szpilki a na to założyłam czarny żakiet z wywijanymi mankietami, bo zbliżał się wieczór i zeszłam na dół. Oznajmiłam reszcie, że wychodzimy i wsiedliśmy do samochodu.
-To gdzie jedziemy?-zapytałam spoglądając na kierującego Lou.
-Do kina-uśmiechnął się pod nosem.
-Co?! Lou, mogłam ubrać spodnie...
-No właśnie, w tym problem, że nie mogłaś!-zaśmiał się tajemniczo, a ja postanowiłam nie wnikać tym razem w jego zawiłe myślenie. Na miejscu udaliśmy się do sali, bo Lou zarezerwował już wcześniej bilety. Zajęliśmy swoje miejsca, za... filarem?!
-Louis, jak ty do cholery chcesz film oglądać, jak tutaj nic nie widać?!-powiedziałam oburzona.
-Ci... zaczyna się-uciszył mnie.
-Ja pierdole, skąd mam wiedzieć, jak nie widzę?-westchnęłam i zaczęłam się bawić telefonem, bo co mi pozostało? Jednak nie było mi to dane, bo Louis zaczął gładzić moją gołą nogę i wziął mi mój telefon. No tak, mogłam się domyślić po co była 'luźna' sukienka i miejsce za filarem-.- On mnie na serio rozwala swoimi pomysłami. Objął mnie ramieniem i szepnął mi do ucha.
-Chodź do mnie-wstałam z miejsca i usiadłam na nim okrakiem, patrząc w jego kocie oczy.
-Lou, jesteś niemożliwy-on się tylko zaśmiał i zaczął mnie namiętnie całować, błądząc swoimi rękami po moich udach, idąc coraz wyżej. Wczepiłam palce w jego włosy i jeszcze bliżej go do siebie przyciągnęłam, a on przeniósł swoje ręce, gładząc mnie pod sukienką po brzuchu-Ej, chyba nie będziemy się kochać w kinie pełnym ludzi?-popatrzyłam na niego.
-Marika, to film sensacyjny, dużo akcji i strzelania. Nikt nas nie usłyszy. Poza tym myślisz, że ktoś jest na tyle głupi, żeby wybrać miejsce za filarem?
-No... ty? -.- znowu mnie pocałował. Już się nie opierałam. Zaczęłam rozpinać jego beżowe spodnie,a  on ściągnął ze mnie bieliznę. Trochę się krępowałam faktem, iż jesteśmy w kinie, ale po chwili to uczucie zniknęło. Kiedy film się skończył tylko się całowaliśmy. dalej siedziałam na Louisie. Ale oprzytomnieliśmy i zebraliśmy się do wyjścia.
-Ym... Lou, wiesz może gdzie moja bielizna?!-powiedziałam wściekła.
-Wątpię żebyś ją znalazła. W domu dam ci coś swojego-odpowiedział ze spokojem.
-Mam tak wracać?-wytrzeszczyłam oczy.
-No przecież jedziemy samochodem.
-Zemszczę się kiedyś-mruknęłam i wyszliśmy z kina. Zaczęłam się śmiać. Chłopak był zdezorientowany i patrzył na mnie wyczekując odpowiedzi.
-Lou, rozporek...- popatrzył w dół  szybko go zasunął. Pojechaliśmy do chłopaków. Było już późno i nikogo nie zastaliśmy na dole. Poszliśmy do pokoju Lou.
-To jak? Dostanę jakieś bokserki?-popatrzyłam na niego z nadzieją.
-Zastanowię się...-podrapał się po niewidzialnej koziej bródce.
-Louis!-wkurzyłam się.
-No dobra-podszedł do szuflady, wyciągnął z niej bokserki i rzucił mi je. Włożyłam je na siebie i się zaśmiałam-Co się cieszysz?-zapytał.
-Bo masz taki sam rozmiar jak ja. I nie wiem czy to ja mam taką wielką dupę, czy to ty masz taką małą :P
-Oj tam, mamy fajne dupy :D-zaczął się rozbierać. Zrobiłam to samo, tylko że jeszcze podeszłam do jego szafy, wyciągnęłam z niej koszulkę i założyłam na siebie, kładąc się koło niego.
*Oczami Tali*
Na dole był tylko Liam, który intensywnie nad czymś rozmyślał, a że mis ie nudziło, to postanowiłam mu przerwać.
-Siemasz, Kocie-przywitałam się.
-Hej-uśmiechnął się. Nie dane nam było porozmawiać na osobności, bo do kuchni wszedł zaspany loczek. Nawet się nie przywitał. Może lunatykował? A chuj z nim.
-Liam, powiedz mi, jak tam? Zayn jest dobry w łóżku?-poruszałam zabawnie brwiami robiąc śmieszne miny.
-Powiem ci, że... nie najgorszy, ale tobie nie dorównuje nikt-puścił mi oczko, a ja wytrzeszczyłam oczy. Nikt miał się nie dowiedzieć, a Harry był w kuchni -.- Hazza jakby na alarm stanął na baczność
-Co?!-wykrzyczał.
-Ups-Liam zakrył sobie usta ręką.
-Wy ze sobą spaliście?!-wykrzyczał Harold na cały ryj. Liam jednak nie zdążył nic chłopakowi odpowiedzieć, bo ten podszedł do niego i przywalił z całej siły, tak że spadł z krzesła.
-Harry, weź się ogarnij człowieku! Zachowujesz się jak ta pojebana laska Zayna, zamieniłeś się z nią rolami?!-zaczęłam krzyczeć i prawić mu kazanie.-Nawet jak uprawialiśmy seks, to co ciebie to obchodzi? Jesteśmy dorośli i wiemy co robimy, a tobie nic do tego!-skończyłam i wkurzona wyszłam na taras, zapalając papierosa, po chwili Liam znalazł się koło mnie.
-Obiecałaś mi coś-szturchnął mnie w ramię. Popatrzyłam na niego pytająco, a on wywrócił oczami-Miałaś nie palić.
-A o to ci chodzi. To dotyczyło tylko palenia w miejscach publicznych. Mój taras nie jest takim miejscem. I to obowiązuje tylko do 18 roku życia, czyli już niedługo-uśmiechnęłam się słabo.
-No trudno, chyba cię nie przekonam do zmiany zdania-siedzieliśmy tam jeszcze chwilę, dopóki nie opanowałam targających mną emocji.
Kiedy weszliśmy do środka wszyscy żegnali się z Niallem. chłopak leciał do rodziny. Również się z nim pożegnałam i usiadłam na kanapie w salonie. Nie mogłam znieść obecności Hazzy w jednym pomieszczeniu, więc udałam się do siebie. Przyszedł po mnie Liam, mówiąc, że jedziemy do nich, bo reszta się zmyła, Harry też, a jemu się nudzi samemu. U nich w domu zamknęłam się w pokoju Liama. Zazwyczaj podczas pobytu u nich spałam z Harrym, ale nie tym razem. Siedzieliśmy długo i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, w końcu zasnęliśmy. Obudziłam się w środku nocy i cicho zmierzałam do kuchni, żeby się czegoś napić. Po chwili usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi wejściowe, był to Zayn. Nie wyglądał za dobrze, był pijany i blady. Myślałam, że zaraz na wejściu się porzyga. pomogłam mu dojść do kuchni i posadziłam go na wysokim krześle. Chłopak podparł głowę o dłonie. Co chwila mu się czkało i mówił że mu niedobrze.
-Trzeba było tyle nie pić, imprezowiczu. Chociaż tyle, że znowu jakiejś panienki nie sprowadziłeś-popatrzyłam na niego z politowaniem- Skoro ci tak niedobrze, to idź zrób sobie twix'a .
-Co?! Nie chcę batona, nie jestem głodny-majaczył pod nosem.
-O rany, nie będzie łatwo-pomyślałam głośno i odwróciłam się do niego tyłem, wyciągając z szafki szklankę i zaczęłam przygotowywać dla niego miksturę. Kiedy skończyłam wzięłam go pod rękę i zaprowadziłam do łazienki. Ołłł yeah, zawsze chciałam kogoś ratować jak był pijany :: wiem, pojebana jestem -.- Posadziłam go na wannie i podałam szklankę.
-Co to?-popatrzył na nią.
-Pij, nie pierdol.-uśmiechnęłam się.
Tak samo kiedyś powiedziała mi Monika. Od początku roku chodziłam z Mar na 18-nastki znajomych. Ale na osiemnastce naszej przyjaciółki Sam, obie przesadziłyśmy. Mon akurat była na święta w domu, a ja spałam wtedy u Mar. Monica jak nas zobaczyła, to zrobiła nam właśnie tę oto miksturę, która czyniła cuda. Na serio. Posłusznie wypił to duszkiem. Kiedy tylko przełknął momentalnie zwymiotował. Jak skończył przemówił zmarnowanym głosem.
-Ty normalna jesteś? Chcesz, żebym wnętrzności zwrócił?-podparł się i wstał.
-Nie płakusiaj, przynajmniej ci lepiej będzie.-poklepałam go.
-Tala, mam sprawę...
-No gadaj-zachęciłam go.
-Jak mam przeprosić Marikę?-powiedział cicho.
-Jutro ci powiem, bo muszę nad tym pomyśleć. A nawet jakbym ci dzisiaj powiedziała, to i tak nie zapamiętasz-uśmiechnęłam się-chodź- pociągnęłam go za rękę i zaprowadziłam do jego pokoju. Przykryłam kołdrą i wyszłam. Poszłam spać, cały czas rozmyślając nad tym jak pomóc Zaynowi. Jemu tak na niej zależało. A ona tego nie widziała...
_______________________________________________________________
No to tak dzieje się w UK. Następny o Sam i Niallu, bo ten byłby już za długi (czyt: nie chciało mi się pisać) :P Prawdopodobnie dodam we wtorek, bo na środę się nie będę musiała uczyć <cwaniak2> KOMENTUJCIE!!!
Te ludzie! Polecam jeszcze bloga kate, laska zajebiście pisze, więc wbijajcie do niej! A jak nie to wpierdol :D

piątek, 11 maja 2012

Rozdział 15

Nowa postać w bohaterach.
______________________________________________________
*Oczami Nialla*
Obudziłem się bardzo wcześnie, musiałem... Wczoraj wieczorem zarezerwowałem sobie lot do Irlandii. Pomyślałem, że skoro mamy tyle wolnego, to w końcu odwiedzę moją rodzinkę. Całe 2 tygodnie z nimi! A więc wstałem wcześnie rano, o 5 O.o żeby się spakować. Skoro byłem u dziewczyn w domu, musiałem jechać do nas. Tak też uczyniłem. Wyszedłem od nich cicho i pojechałem się spakować, później wrócę tu z walizkami, żeby się jeszcze spakować. Koło 8 byłem z powrotem. Siedziałem w kuchni jedząc śniadanie, którego jeszcze nie jadłem! Jak ja wytrzymałem? Jak pojadę do domu to wreszcie będę mógł się obżerać domowymi obiadkami :D Parzyłem kawę, a do kuchni weszła zaspana Marika. Widząc stojące w progu walizki zapytała.
-Niall, wiesz kocham Cię, ale nie wiedziałam, że ty kochasz mnie do tego stopnia, że chcesz ze mną zamieszkać.
-Hahaha. Wiedziałem, że mnie kochasz!-zatryumfowałem- Nie zamierzam się do ciebie wprowadzać-.- Lecę do domu na 2 tygodnie.
-Czyli już mnie nie kochasz?- zrobiła smutną minkę- Czyli gdzie lecisz?
-Jasne, że cię kocham!-przytuliłem ją- Ty wiesz w ogóle coś o nas i naszym zespole?-zapytałem.
-Noooo.... Nie bardzo. Czyli gdzie ty tak na prawdę lecisz?-zapytała wyrywając mi kawę z rąk.
-Do Irlandii!- uśmiechnąłem się i dostałem w głowę.-Auuu... Za co to?
-Mogłeś powiedzieć! Może poleciałabym z tobą!
-Ale po co?- byłem zdezorientowany.
-No jak to, po co? Kiedyś muszę poznać teściów-usiadła ze spokojem.
-Marika... Czy ty się dobrze czujesz?- przyłożyłem jej dłoń do czoła, w celu sprawdzenia czy nie ma gorączki, a ona się zaśmiała.
-Serio?! Dałeś się nabrać. Słodki jesteś Niall, ale ja już mam kogoś na oku-puściła mi oczko.
-No to dlaczego chciałaś lecieć?
-Mam tam siostrę-wzruszyła ramionami wpijając się w kubek.
-To ile ty masz tych sióstr?-popatrzyłem na nią.
-Dwie. No i jeszcze brata, ale on jest w Polsce.
-Uuu.... To może podaj mi adres, to ja tam zajrzę... :D
-Do brata? Sory, ale on jest hetero...
-Do siostry idiotko! Kontaktujesz dzisiaj w ogóle?- zaśmiałem się, czochrając jej włosy.
-No przecież kontaktuję! Tylko się z tobą droczę! Sorki, bejbe, zajęta, nawet już ślub zaplanowany.
-Ahh... Szkoda-spuściłem głowę.
Po chwili zeszła reszta. Nawet Liam i Tala się odnaleźli... Okazało się, że byli na balkonie, a Mar się tak martwiła. Loczek był coś nie w humorze. Wszyscy zasiedli w salonie. Miałem jeszcze trochę czasu do odlotu, ale spędziłem go na oczyszczeniu lodówki Mar.
-Blondi, wszystko wziąłeś?-krzyczała Marika z salonu.
-Tak, mamo. Poza tym jadę do domu, mam tam pełno rzeczy.-westchnąłem.
-Ale jej chodziło o jedzenie-zaśmiała się Tala.
-Jak możecie mnie posądzać, o to, że zapomniałbym jedzenia?!-oburzyłem się.
-My się tylko martwimy, żebyś nam przypadkiem w samolocie z głodu nie umarł. Bo gdzie znajdiemy drugiego takiego irola z takim głosem-zaśmiał się Lou.
-Tylko nie irola! Jam jest Irish Boy!-wyskoczyłem zza ściany, a wszyscy wybuchnęli śmiechem, na widok moich min.
-Dobra, irysie, o której masz ten samolot?-zapytał Liam. Tak, tak, razem z Zaynem żyją po wczorajszej orgii. :D
-Za...-popatrzyłem na mój dupny zegarek na ręce- O kurwa! 30 minut!- przybiłem z chłopakami piątki, a dziewczynom dałem po buziaku w policzek i chwytając za torbę wbiegłem do taksówki czekającej przed domem. Czemu kierowca nie zatrąbił?
*Kilka godzin później*
-Mamo, wychodzę do parku, będę późno, nie czekaj na mnie, pa!-wykrzyczałem zakładając buty. Chwyciłem jeszcze gitarę i plecak, w którym miałem notes. Poszedłem do parku. Usiadłem na jednej z ławek i zacząłem coś brzdąkać.
*Oczami Samanthy*
-Córeczko masz wszystko?-troskliwa mamusia się znalazła -.-
-Jasne, mamo-zmagałam się z rozplątywaniem moich sznurówek w trampkach.
-Czekam w samochodzie-wyminęła mnie.
-Jebane sznurówki! Chuj, nie wiążę!-wybiegłam pędem z domu, zamykając za sobą drzwi.
Kierunek IRLANDIA!!! Lecę do mojej cioci Alice, pomogę je w opiece nad Julią. Ciocia powinna odpocząć, cały czas się nią zajmuje. Może nawet wyjadą z wujkiem na jakiś tydzień. Tak, lecę tam na całe 2 tygodnie, a potem zrobić dziewczynom niespodziankę i wbije do nich ! Już nawet wiem jak wyłudzić adres... Siedziałam w samolocie, zajadając żelki, nie mogę się już doczekać!
*Kilka godzin później*
-Sam, kochanie! Jak ty wydoroślałaś!-taa, za każdym razem mi to mówiła i ściskała tak mocno, że oddychać nie mogłam -.-
-Cieszę się ciociu, że cię widzę!Julka! Chodź do mnie!- uniosłam malutką brunetkę i zakręciłam się z nią wokół własnej osi.
-Sami!-zawsze tak na mnie mówiła. Normalnie jakby mi ktoś tak powiedział, to bym mu z miejsca zajebała... Ale ona tak słodko to mówiła, że potrafiłam je wybaczyć.
-Jesteś głodna?Zrobiłam obiad-ahh no tak, zapomniałam, że ciocia jest zupełnie taka sama jak babcia -.-
-Nie ciociu, dziękuje-uśmiechnęłam się miło.
-Sami, pójdziemy do parku?-Julka wyszczerzyła swoje jeszcze niekompletne uzębienie.
-Jula! Daj Sam odpocząć!-krzyknęła ciocia, a dziewczynka posmutniała. Byłam zmęczona, ale nie potrafiłam jej odmówić.
-Nie ma sprawy ciociu. To będzie dla mnie przyjemność-puściłam małej oczka, na co ona znów się uśmiechnęła.
-Skoro tak mówisz, to dobrze. Ale nie siedźcie tam długo!-pokiwała nam palcem przed nosami.-Idźcie, a ja przygotuję Sam pokój.
Dziewczynka złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę parku. Skąd ona miała tyle siły? Wędrowałyśmy po parku, trzymając się za ręce. Julia sobie podskakiwała, a ja pisałam sms'y. Dopiero po chwili zorientowałam się, że dziewczynki nie ma obok mnie. Zaczęłam panikować, oglądałam się dookoła siebie, w poszukiwaniu jej. Biegła kilkaset metrów przede mną, ale przynajmniej ją znalazłam. Ruszyłam pędem za moją zgubą. Ciocia by mnie chyba zabiła, jakbym zgubiła jej skarb. Zatrzymała się przy jakiejś ławce. I na szczęście, bo dalej to bym chyba nie dała rady biec.
-Jula! Nigdy więcej tak nie rób!-wydyszałam opierając się o kolana, jednocześnie nie widząc niczego przede mną.-Co ci do tej twojej małej główki strzeliło, żeby kazać mi biegać?-uśmiechnęłam się.
-Sami, patrz!- dziewczyna na coś pokazała.
-Julcia, nie pokazuj palcem!-pouczyłam ją i spojrzałam we wskazywanym przez nią kierunku.
-On tak pięknie gra...-rozmarzyła się malutka. Dopiero teraz zobaczyłam chłopaka siedzącego na ławce, przy której stałam. Uśmiechał się szeroko,a  w ręku miał gitarę.
-Przepraszam cię za nią, powinnam jej lepiej pilnować-zestresowałam się, bo był dosyć przystojny.
-Nie ma sprawy- kurde, czy taki szeroki uśmiech jest w ogóle możliwy?-Naprawdę ci się podoba?-zwrócił się do mojej kuzynki, która miała banana na twarzy.
-Jasne! Mógłbyś ją zagrać jeszcze raz?-zapytała robiąc słodkie oczka, a ja wywróciłam tylko oczami. Każdego na nie nabierała -.-
-Nie ma sprawy-puścił jej oczko i zaczął grać. Przyznam, że robił to niesamowicie dobrze. Nie mogłam oczu od niego oderwać. Skończył grać, a ja poczułam się jak wyrwana z transu. Złapałam Julkę za rękę i powiedziałam.
-Jula, chyba musimy już wracać. Jestem zmęczona,a  muszę się jeszcze rozpakować.
-N dobrze-posmutniała-pa-rzuciła słaby uśmiech blondynowi.
-Szkoda, że musicie już iść-on tez wyraźnie posmutniał-może was odprowadzę?-zapytał z nadzieją spoglądając na mnie.
-Sami, proszę, zgódź się!-jak ona to robiła? Była tak słodka, niczym kot ze Shreka. Zastanowiłam się chwilę.
-Ale my się nie znamy...-zaczęłam.
-No to się poznamy! Niall jestem-wyciągnął dłoń.
-Samantha, milo mi-uścisnęłam jego dłoń-A to jest moja kuzynka Julia-pokazałam na nią.
-Cześć-wyszczerzyła się. Ja też mimowolnie na ten widok się uśmiechnęłam.
-No to prowadźcie, panienki-zaśmiał się. Pociągnęłam dziewczynkę za rękę i poszliśmy wzdłuż parku. Widziałam, że Julia jest już bardzo zmęczona, więc wzięłam ja na ręce. Po chwili zasnęła w moich objęciach. Niall widząc to odezwał się.
-Może ci pomóc?-zapytał pokazując na małą.
-Nie, nie trzeba, masz swoje rzeczy, dam radę-puściłam mu oczko.
-Ale to nie problem-przerzucił gitarę przez ramie, wystawiając w moją stronę ręce.
-No dobrze, ale jak się zmęczysz, to mów-wręczyłam mu dziecko.
-Nie martw się, dam sobie radę- i znów się uśmiechnął. To było chyba w jego zwyczaju. Teraz po raz pierwszy dokładniej się mu przyjrzałam. Gdyby miał jeszcze kolczyka w uchu to wyglądałby jak 101 % geja. Wiem szczera jestem -.- Nie moja wina, że tak wygląda.. Na jego zębach był ledwie widoczny aparat ortodontyczny. Przypomniała mi się Mar. Ona też miała aparat, ale trudno było go dostrzec. Ogółem chłopak słodko wyglądał mając na rękach Julię. Przechodnie dziwnie się na nas patrzyli. pewnie myśleli, że to nasze dziecko, no tak, stereotypy XXI wieku -.- Co do chłopaka, to spoko jest, myślę, że przez te 2 tygodnie mogę się z nim zabawić. Nie potrzebuje związku. Jak stąd wyjadę to już go nigdy w życiu na oczy nie zobaczę, więc nie mam się co obawiać. Doszliśmy do domu cioci, a on nie chciał mi jej oddać, powiedział, że odniesie ją od razu do łóżka. Zgodziłam się, bo on tak strasznie nalegał. Weszliśmy do domu, a ja wskazałam mu pokój malutkiej, bez słowa ją do niego zaniósł. Miło z jego strony. Dobrze, że ciocia go nie widziała, bo na pewno nie byłaby zadowolona, że jakiż obcy chłopak trzyma jej skarb na rękach. Odprowadziłam go do drzwi i stanęłam z nim na schodach przed domem.
-Dziękuję ci i przepraszam, że musiałeś ją nieść przez całą drogę-spuściłam wzrok.
-Ile jeszcze razy mam ci powtarzać, że to nie problem-popatrzyłam na niego. Kurde! I znów ten uśmiech, czy on chociaż na chwilę przestaje?
-Spotkamy się jeszcze kiedyś?-zapytał z nadzieją, a jego uśmiech zmalał.
-Jane, czemu nie. Jula bardzo cię polubiła.
-Ale...-zająkał się-Myślałem, że wyjdziemy gdzieś tylko we dwoje-powiedział to tak cicho, że ledwo go usłyszałam. Spuścił tez wzrok, jakby bał się mojej odpowiedzi.
-Chętnie się z tobą kiedyś spotkam-posłałam mu uśmiech, a on momentalnie się rozpromienił.
-To może jutro? W tym samym miejscu, o tej samej porze?
-Jasne, czemu nie. To do jutra-już chciałam wejść do domu, ale on pociągnął mnie za rękę, obracając w swoją stronę tak, że patrzyłam w jego błękitne oczy. Były głębokie niczym ocean... Przerwałam ten moment przytulając go. Lepsze to niż pocałunek-.-
-Pa N...Pa-kurwa!Zapomniałam jego imienia. Mam nadzieję, że chociaż Julia je zapamiętała, bo inaczej to się jutro nieźle skompromituję-.-
-Do zobaczenia Sam-uśmiechnęłam się i weszłam do domu. W kuchni siedziała ciocia, widocznie nie usłyszała, że wchodziłyśmy do domu, bo pytała o córkę. Chwilę jeszcze z nią porozmawiałam, po czym poszłam spać. Byłam wykończona.
*Oczami Nialla*
Siedziałem sobie w parku, a tu nagle podbiega do mnie jakaś dziewczynka. Ja wiem, miała może ze 3 latka? Ucieszyłem się, że spodobała jej się moja muzyka, ale zmartwiłem się, bo była zupełnie sama. Już myślałem, że zgubiła rodziców. Ale po krótkiej chwili zauważyłem biegnącą w naszą stronę dziewczynę. Podbiegła do nas i zaczęła mówić do dziewczynki o imieniu Julia. Chyba mnie nie zauważyła, a szkoda, ładna była. Trochę bałem się jej reakcji na mój widok. Mogła okazać się fanką, a moje bębenki wtedy by nie wytrzymały... Mała mogła mnie nie znać. W jej wieku, to jedynie bajki interesują, ale ta dziewczyna, to co innego. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy mnie ujrzała spaliła buraka, ale mnie nie poznała,a może tylko udawała? W każdym razie dobrze jej to wychodziło. Bo wypytywała mnie o wszystko, ale nie wspomniałem jej nic o zespole, bo po co? I tak się pewnie dowie. To nie tak, że chcę ją okłamywać, w swoim czasie się dowie. Na razie jest dobrze, tak jak jest.Spodobała mi się. Była normalna, wyluzowana, nie tak jak inne. No w sumie, to Tala i Marika też były normalne, ale czasami jak człowiek słyszał jakie mają pomysły, to się włos na głowie jeżył. My z chłopakami tez miewamy posrane pomysły, ale takich jak one to chyba już nikt nie ma. A to dopiero początek naszej znajomości... A wracając do dziewczyn, to musiały już wracać. Zaproponowałem, że je odprowadzę. Sam-bo tak miała na imię ta starsza- po długich namowach prze ze mnie i Julię zgodziła się. W połowie drogi Julia zasnęła na rękach Samanthy, zaoferowałem jej pomoc, również nie chciała się zgodzić, ale uległa mojemu urokowi osobistemu <skromny>. Mała nie ważyła Bóg wie ile, ale pomimo wszystko Sam mogło być ciężko. Zaniosłem Julę wprost do jej pokoiku. Sam odprowadziła mnie przed dom. Chciała już iść, ale ją zatrzymałem. Umówiłem się z nią na następny dzień. Długo wpatrywałem się w jej oczy. To dziwne, tak samo jak Mar i Tala miała niebieskie oczy. Może w Polsce dużo dziewczyn tak ma? Miałem taką straszną ochotę ją pocałować, ale ona przerwała ten moment i na pożegnanie przytuliła mnie i weszła do środka. Ta dziewczyna mnie oczarowała. Ona ma coś w sobie, co sprawia, że nie jest taka jak inne. Przyciąga do siebie. No nic, muszę wrócić do domu i się wyspać, bo jutro ważny dzień przede mną.
______________________________________________________________________
W następnym rozdziale napiszę, co się dzieje u tych przygłupów w Londynie, możliwe, że znajdzie się tam też perspektywa Nialla i Sam, ale to się wszytko okaże. Ten jest nudny, zresztą jak każde wprowadzenie do czegoś nowego ;< Następny prawdopodobnie w niedzielę ; ) PEACE.

środa, 9 maja 2012

Rozdział 14

*Oczami Louisa*
Obudziłem się jak to po imprezie z mega bólem głowy i nie mniejszym kacem. Ale kiedy spojrzałem na moją biedną Marikę, to mi się płakać zachciało. Dziewczyna miała podpuchnięty policzek i lekko sine koło oka, do tego tez na pewno obudzi się z kacem i bólem głowy. Zrobiło mi się jej żal. Dlaczego oberwała? Co ona zrobiła, przecież nawet się z tą laską nie znały. Musnąłem jej policzek, tak aby je nie obudzić i po cichu wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni, aby przyrządzić jej śniadanie. Miałem nadzieję, że Zayn wstanie wcześniej, bo musiałem z nim pogadać. Zanim przyszedł zdążyłem zjeść chyba z 3 marchewki -.-
-Cześć ZAYN- uśmiechnął się, bo specjalnie podkreślił ostatnie słowo, głośniej je wypowiadając.
-Błagam cię człowieku! Nie krzycz!- złapał się za głowę.
-Och sorki, to tak z wdzięczności za nocną akcję-.- ~powiedziałem sarkastycznie.- O co jej chodziło?
-Spity byłem, to jej coś nagadałem, a ona na mnie z ryjem wyleciała-odpowiedział ze spokojem.
-Ta, a na Mar z pięściami -.- Wiesz jak ona teraz wygląda?- chłopak nie zdążył się odezwać, bo do kuchni wszedł Liam.
-Cześć. I jak kacyk jest?- zapytał szczęśliwy, że sam go nie ma.
-Musisz przypominać?-jęknąłem.
Po chwili zeszli już wszyscy, oprócz Mariki. Postanowiłem zajrzeć do niej i sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku, a może jeszcze spała. Po cichu wszedłem do pokoju, aby w razie czego jej nie obudzić, ale nie było jej w łóżku. Zauważyłem uchylone drzwi do łazienki. Lekko w nie zapukałem i wszedłem do środka. Dziewczyna siedziała na krawędzi wanny z twarzą w dłoniach. Ukucnąłem przed nią i złapałem za nadgarstki odciągając jej dłonie.
-Chodź na śniadanie.
-Nie w tym stanie...-szepnęła- Przez tą pizdę wyglądam okropnie-załkała.
-Nie przejmuj się, chodź-spojrzała na mnie ze smutną miną.
-Louis, odwieź mnie do domu, proszę...
-Nie w tym stanie- powtórzyłem jej słowa- Znaczy nie w moim stanie! Nie zamierzam na kacu siadać za kierownicą.
-To chociaż mnie odprowadź-błagała.
-Nigdzie nie idę, ty zresztą też nigdzie nie pójdziesz, chyba, że do kuchni, na śniadanie, które dla ciebie zrobiłem.-podałem jej rękę, chwyciła ją niepewnie i powoli wstała.
-Dasz mi chociaż jakieś ubranie, czy mam dalej paradować w bieliźnie?-zapytała.
-Jak dla mnie możesz nawet bez niej, ale to jak będziemy sami w domu- po raz pierwszy dzisiaj się uśmiechnęła, ale lekko. Podałem jej mój dres i zeszliśmy na dół. Na stole nie było już naleśników, które zrobiłem dla dziewczyny.
-Niall!!!- wkurzyłem się-Gdzie są naleśniki, które zrobiłem dla Mariki?-blondyn popatrzył na swój brzuch, po czym zaczął uciekać, a ja go gonić.
*Oczami Mariki*
Obudziłam się z ryjem opuchniętym w chuj -.- Myślałam, że zajebię tą laskę, ale chyba teraz to się już troszkę spóźniłam, a szkoda... Louis prawie siłą zaciągnął mnie na dół. Przekonał mnie tym, że zrobił dla mnie śniadanie, niestety Niall je wszamał -.- Nie miałam mu tego za złe, jak jest chłopak głodny, to nich je, ale mógł m chociaż z jednego zostawić ;c Ale nawet nie byłam aż taka głodna. Zgarniając z komody paczkę papierosów, a ze stolika czyjąś kawę wyszłam na schody. Usiadłam i zapaliłam szluga, zaciągając się nim mocno. Usłyszałam otwieranie drzwi.
-Przepraszam cię za niego- wyszeptał Lou, siadając koło mnie- Dlaczego to robisz?
-Co ja znowu robię?-zapytałam wkurzona.
-Dlaczego palisz?-zapytał z troską.
-Zayn tez pali, ale na niego nie reagujesz, tak samo Tala. Lou, lubię cię, ale nie próbuj mnie zmieniać, bo to i tak na marne. Uwierz mi, moi rodzice próbowali na mnie wpłynąć przez 17 lat i jakoś im n ie wyszło...
-Ale ty się tym tylko zatruwasz...
-Serio? Chcesz mi ich zastępować? Kłótnie z rodzicami nie kończyły się zbyt dobrze, ich psychika nie wytrzymywała i odpuszczali.- uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie.
-Nie mam zamiaru cię zmieniać, ale martwię się o ciebie...
-Nie potrzebnie- zgasiłam peta i weszłam do środka, skierowałam się do kuchni i powiedziałam do Tali, że chcę jechać do domu.
Dziewczyna oznajmiła to wszystkim i już po 15 minutach siedzieliśmy oglądając film w domu moje siostry. Co do niej, to znowu ma delegacje. Nie wiedziałam, że tak często wyjeżdżają, ale obiecała mi to wynagrodzić. Jak wróci to zrobimy sobie grilla.  W połowie filmu dostałam popcornem w nos, ale oglądałam dalej. Poczułam jak coś spływa mi z nosa, myślałam, że to katar, więc starłam go dłoniom, jednak zauważyłam na niej czerwoną plamkę, znowu -.- Krew. Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki zamykając się w niej. Usłyszałam pukanie- Lou. To słodkie, jak się tak o mnie troszczył. Nie chciałam go wpuścić, ale strasznie nalegał. Ta krew to musiała być opóźniona reakcja, na wczorajszy atak. Nie ma co, mój organizm to ma zapłon -.-
*Oczami Tali*
Z Mar już było lepiej i nie miała najmniejszej ochoty na nudę.
-Co powiecie na kręgle?-spojrzałam na nich pytająco.
-A Marika da radę?- zapytał zatroskany Lou.
-Ej, przecież nie umieram -.- ~zirytowała się.
-No okej, skoro tak, to zbierać dupy i jedziemy-podniósł się Liam. Zayn od wczorajszej sytuacji w ogóle się nie odzywał. No cóż to jego wina. Marika tez nie ma zamiaru się do niego pierwsza odezwać. Siedzieliśmy w samochodzie, kiedy Mar przerwała ciszę.
-Ej, głodna jestem...-zajęczała- W końcu nie jadłam nic od wczoraj, a ktoś mi zjadł śniadanie-.-
-Hmmm... Ciekawe, kto to mógł być...- rzuciłam Niallowi złowrogi spojrzenie.
-Na mnie nie patrz!- Chłopak uniósł ręce do góry w geście obronnym.-Też jestem głodny.
-To mam zjechać do Mc?- zapytał Liam, który robił dzisiaj za naszego szofera.
-Byłabym wdzięczna-Mar posłała mu uśmiech. Nie muszę chyba opisywać co zamówiliśmy, powiem tylko tyle, że zamówiłyśmy niewiele mniej niż Niall.
-Marika?
-Tak?-odpowiedziała przegryzając cheesa nuggetsami.
-Jak ty to robisz, że wpieprzasz prawie tyle co Niall, a ważysz jak piórko, chyba, że to ja jestem taki silny :D-Louis napiął swe mięśnie.
-Ta wmawiaj sobie -.- Zdradzę ci sekret-nachyliła się nad nim- Za chuja nie wiem- zaśmiała się.
-Ale dużo się dowiedziałem-.-
Na kręgielni podzieliliśmy się na drużyny 1- Ja, Marika, Niall i Louis, 2- Harry, Liam i Zayn.
-To o co gramy?-zapytałam.
-Na zadania-zaproponowała Marika- Przegrana drużyna wykonuje zadania zadane przez przeciwników-zaśmiała się. W kręgle grałyśmy całkiem nieźle, nie powiem.
-Okej, zgoda-przytaknęli wszyscy. Pierwsza rzucała Mar... i wszystkie kręgle, poszły...
-Ale, ale... Jak ty to?-zamurowało Liama
-Podziękuj konsoli mojego brata-uśmiechnęła się i przybiła mi pione. Chyba nie muszę też dodawać, że nasza drużyna wygrała? Zmęczeni wróciliśmy do domu i usiedliśmy w salonie.
-To co? Gotowi na zadania?- zapytał uśmiechnięty Louis.
-Dobra, im szybciej tym lepiej-po raz pierwszy odezwał się Zayn.
-I to był twój błąd, bo już wymyśliłyśmy dla ciebie i Liama zadanie.-zaśmiałam się.
-Czekaj!-wrzasnęła Marika i pobiegła do pokoju, wróciła z jakąś tubką w dłoni. Wtf? Wyszczerzyła się, popatrzyłam na napis-wazelina. Zaśmiałam się. Podała im maść.
-Po co nam to?- Zapytał Zayn.
-Jak to, po co? Żeby lepiej wchodził- zaśmiał się Niall. Chłopcy mieli nie tęgie miny.
-Co?-wytrzeszczyli gały.
-Że my mamy się...- Li zawiesił głos.
-Tak, Zayn ma cię przelecieć-powiedziała poważnie Mar. To był je pomysł. Chciała się odwdzięczyć chłopakowi za to co odjebała jego laska. W sumie nam się jej pomysł podobał :D
-Chyba cię pojebało-odezwał się Liam.
-Przykro mi, tym razem jestem całkiem poważna. Zapraszam, Tala jest dla was miła i użyczy wam swojego pokoju-przytaknęłam jej.
-Nie zapomnijcie się zabezpieczyć! -Krzyknął za nimi Niall. Harremu mina zrzedła.
-Nie bój się loczek, nie zapomnieliśmy o tobie- puściłam mu oczko.
-Wy jesteście nienormalne!- Krzyknął. Myślałam, że on się popłacze.
-A kto powiedział, że jesteśmy?-zaśmiała się Mar.
-Ty masz łatwiutkie zadanie... Musisz się rozebrać i wybiec na ulicę i przebiec po niej-zaśmiał się Lou.
-No Harry, niech świat ujrzy twą hazzacondę!- Niall.
Chłopak posłusznie zaczął się rozbierać, przy bokserkach spalił buraka.
-Dziewczyny, mogłybyście zakryć oczy?-zapytał nieśmiało. Nie chciałyśmy go krępować, więc się odwróciłyśmy-Dziękuję. No to idę-powiedział ze smutkiem i trzasnął drzwiami. Wybiegłam za nim i trzasnęłam fotkę jego gołej dupci i zamknęłam drzwi na klucz.
-To co? Idziemy zobaczyć jak tam orgia?-zapytała Marika.
-Jak się tam dostaniemy?-zapytał Niall.
-To proste, mam wspólną łazienkę z pokojem obok. Przecież normalnie to bym im nie udostępniła mojego pokoju, jeszcze do reszty mnie nie pojebało-.-~powiedziałam.
-No to na co czekamy?-Lou klasnął w dłonie. Przeszliśmy do łazienki i uchyliliśmy lekko drzwi do pokoju. A tam... Zayn biorący Liama od tyłu. Nie mieli za ciekawych min, ale powoli zmieniały się na lepsze. Czyli jednak nie było im tak źle... Nie chciało mi się dłużej na nich patrzeć, chociaż ich klaty były niczego sobie, ale nie chciałam im przeszkadzać, może zaszczytują... Boże, o czy ja myślę-.- Mam nadzieję, że po tym wyskoku nie zostaną gejami. Pociągnęłam oszołomioną trójcę za sobą i zeszliśmy na dół, gdzie przed telewizorem siedział ubrany już Harry.
-A co, co ty tu robisz?-zamurowało mnie, przecież zamknęłam drzwi.
- Po pierwsze, dzięki, że mi drzwi zamknęliście, a po drugie, zapomnieliście cwaniaki okna w kuchni zamknąć.
-Facepalm-.- ~powiedziała Marika uderzając się otwartą dłonią w czoło.
-A jak tam nasze geje?-zapytał Harry z zacieszem, że to nie on jest na miejscu któregoś z nich.
-Możliwe, że już doszli-Niall zaczął się śmiać a Harry wytrzeszczył oczy.
-Chodźcie do nich, może już zeszli z bólu-przemówiła Hazza. Znowu znaleźliśmy się w łazience. Leżeli na łóżku, a właściwie to juz spali. Harry podszedł do nich i zakrył ich kocem.
-Ja pierdole, moje łóżko, będe musiała zmenic pościel-.-
-Dobra chodźcie, już późno, sami chodźmy spać-powiedział Lou i ciągnąc Marikę za dłoń weszli do jej pokoju. Niall zszedł na dół, a Loczek zrobił smutne oczka. Nabrałam się i poszliśmy spać razem.
___________________________________________________________
Zjebane zakończenie, bo pisałam szybko.
P.S. Tego się nie spodziewaliście?! ;o