piątek, 11 maja 2012

Rozdział 15

Nowa postać w bohaterach.
______________________________________________________
*Oczami Nialla*
Obudziłem się bardzo wcześnie, musiałem... Wczoraj wieczorem zarezerwowałem sobie lot do Irlandii. Pomyślałem, że skoro mamy tyle wolnego, to w końcu odwiedzę moją rodzinkę. Całe 2 tygodnie z nimi! A więc wstałem wcześnie rano, o 5 O.o żeby się spakować. Skoro byłem u dziewczyn w domu, musiałem jechać do nas. Tak też uczyniłem. Wyszedłem od nich cicho i pojechałem się spakować, później wrócę tu z walizkami, żeby się jeszcze spakować. Koło 8 byłem z powrotem. Siedziałem w kuchni jedząc śniadanie, którego jeszcze nie jadłem! Jak ja wytrzymałem? Jak pojadę do domu to wreszcie będę mógł się obżerać domowymi obiadkami :D Parzyłem kawę, a do kuchni weszła zaspana Marika. Widząc stojące w progu walizki zapytała.
-Niall, wiesz kocham Cię, ale nie wiedziałam, że ty kochasz mnie do tego stopnia, że chcesz ze mną zamieszkać.
-Hahaha. Wiedziałem, że mnie kochasz!-zatryumfowałem- Nie zamierzam się do ciebie wprowadzać-.- Lecę do domu na 2 tygodnie.
-Czyli już mnie nie kochasz?- zrobiła smutną minkę- Czyli gdzie lecisz?
-Jasne, że cię kocham!-przytuliłem ją- Ty wiesz w ogóle coś o nas i naszym zespole?-zapytałem.
-Noooo.... Nie bardzo. Czyli gdzie ty tak na prawdę lecisz?-zapytała wyrywając mi kawę z rąk.
-Do Irlandii!- uśmiechnąłem się i dostałem w głowę.-Auuu... Za co to?
-Mogłeś powiedzieć! Może poleciałabym z tobą!
-Ale po co?- byłem zdezorientowany.
-No jak to, po co? Kiedyś muszę poznać teściów-usiadła ze spokojem.
-Marika... Czy ty się dobrze czujesz?- przyłożyłem jej dłoń do czoła, w celu sprawdzenia czy nie ma gorączki, a ona się zaśmiała.
-Serio?! Dałeś się nabrać. Słodki jesteś Niall, ale ja już mam kogoś na oku-puściła mi oczko.
-No to dlaczego chciałaś lecieć?
-Mam tam siostrę-wzruszyła ramionami wpijając się w kubek.
-To ile ty masz tych sióstr?-popatrzyłem na nią.
-Dwie. No i jeszcze brata, ale on jest w Polsce.
-Uuu.... To może podaj mi adres, to ja tam zajrzę... :D
-Do brata? Sory, ale on jest hetero...
-Do siostry idiotko! Kontaktujesz dzisiaj w ogóle?- zaśmiałem się, czochrając jej włosy.
-No przecież kontaktuję! Tylko się z tobą droczę! Sorki, bejbe, zajęta, nawet już ślub zaplanowany.
-Ahh... Szkoda-spuściłem głowę.
Po chwili zeszła reszta. Nawet Liam i Tala się odnaleźli... Okazało się, że byli na balkonie, a Mar się tak martwiła. Loczek był coś nie w humorze. Wszyscy zasiedli w salonie. Miałem jeszcze trochę czasu do odlotu, ale spędziłem go na oczyszczeniu lodówki Mar.
-Blondi, wszystko wziąłeś?-krzyczała Marika z salonu.
-Tak, mamo. Poza tym jadę do domu, mam tam pełno rzeczy.-westchnąłem.
-Ale jej chodziło o jedzenie-zaśmiała się Tala.
-Jak możecie mnie posądzać, o to, że zapomniałbym jedzenia?!-oburzyłem się.
-My się tylko martwimy, żebyś nam przypadkiem w samolocie z głodu nie umarł. Bo gdzie znajdiemy drugiego takiego irola z takim głosem-zaśmiał się Lou.
-Tylko nie irola! Jam jest Irish Boy!-wyskoczyłem zza ściany, a wszyscy wybuchnęli śmiechem, na widok moich min.
-Dobra, irysie, o której masz ten samolot?-zapytał Liam. Tak, tak, razem z Zaynem żyją po wczorajszej orgii. :D
-Za...-popatrzyłem na mój dupny zegarek na ręce- O kurwa! 30 minut!- przybiłem z chłopakami piątki, a dziewczynom dałem po buziaku w policzek i chwytając za torbę wbiegłem do taksówki czekającej przed domem. Czemu kierowca nie zatrąbił?
*Kilka godzin później*
-Mamo, wychodzę do parku, będę późno, nie czekaj na mnie, pa!-wykrzyczałem zakładając buty. Chwyciłem jeszcze gitarę i plecak, w którym miałem notes. Poszedłem do parku. Usiadłem na jednej z ławek i zacząłem coś brzdąkać.
*Oczami Samanthy*
-Córeczko masz wszystko?-troskliwa mamusia się znalazła -.-
-Jasne, mamo-zmagałam się z rozplątywaniem moich sznurówek w trampkach.
-Czekam w samochodzie-wyminęła mnie.
-Jebane sznurówki! Chuj, nie wiążę!-wybiegłam pędem z domu, zamykając za sobą drzwi.
Kierunek IRLANDIA!!! Lecę do mojej cioci Alice, pomogę je w opiece nad Julią. Ciocia powinna odpocząć, cały czas się nią zajmuje. Może nawet wyjadą z wujkiem na jakiś tydzień. Tak, lecę tam na całe 2 tygodnie, a potem zrobić dziewczynom niespodziankę i wbije do nich ! Już nawet wiem jak wyłudzić adres... Siedziałam w samolocie, zajadając żelki, nie mogę się już doczekać!
*Kilka godzin później*
-Sam, kochanie! Jak ty wydoroślałaś!-taa, za każdym razem mi to mówiła i ściskała tak mocno, że oddychać nie mogłam -.-
-Cieszę się ciociu, że cię widzę!Julka! Chodź do mnie!- uniosłam malutką brunetkę i zakręciłam się z nią wokół własnej osi.
-Sami!-zawsze tak na mnie mówiła. Normalnie jakby mi ktoś tak powiedział, to bym mu z miejsca zajebała... Ale ona tak słodko to mówiła, że potrafiłam je wybaczyć.
-Jesteś głodna?Zrobiłam obiad-ahh no tak, zapomniałam, że ciocia jest zupełnie taka sama jak babcia -.-
-Nie ciociu, dziękuje-uśmiechnęłam się miło.
-Sami, pójdziemy do parku?-Julka wyszczerzyła swoje jeszcze niekompletne uzębienie.
-Jula! Daj Sam odpocząć!-krzyknęła ciocia, a dziewczynka posmutniała. Byłam zmęczona, ale nie potrafiłam jej odmówić.
-Nie ma sprawy ciociu. To będzie dla mnie przyjemność-puściłam małej oczka, na co ona znów się uśmiechnęła.
-Skoro tak mówisz, to dobrze. Ale nie siedźcie tam długo!-pokiwała nam palcem przed nosami.-Idźcie, a ja przygotuję Sam pokój.
Dziewczynka złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę parku. Skąd ona miała tyle siły? Wędrowałyśmy po parku, trzymając się za ręce. Julia sobie podskakiwała, a ja pisałam sms'y. Dopiero po chwili zorientowałam się, że dziewczynki nie ma obok mnie. Zaczęłam panikować, oglądałam się dookoła siebie, w poszukiwaniu jej. Biegła kilkaset metrów przede mną, ale przynajmniej ją znalazłam. Ruszyłam pędem za moją zgubą. Ciocia by mnie chyba zabiła, jakbym zgubiła jej skarb. Zatrzymała się przy jakiejś ławce. I na szczęście, bo dalej to bym chyba nie dała rady biec.
-Jula! Nigdy więcej tak nie rób!-wydyszałam opierając się o kolana, jednocześnie nie widząc niczego przede mną.-Co ci do tej twojej małej główki strzeliło, żeby kazać mi biegać?-uśmiechnęłam się.
-Sami, patrz!- dziewczyna na coś pokazała.
-Julcia, nie pokazuj palcem!-pouczyłam ją i spojrzałam we wskazywanym przez nią kierunku.
-On tak pięknie gra...-rozmarzyła się malutka. Dopiero teraz zobaczyłam chłopaka siedzącego na ławce, przy której stałam. Uśmiechał się szeroko,a  w ręku miał gitarę.
-Przepraszam cię za nią, powinnam jej lepiej pilnować-zestresowałam się, bo był dosyć przystojny.
-Nie ma sprawy- kurde, czy taki szeroki uśmiech jest w ogóle możliwy?-Naprawdę ci się podoba?-zwrócił się do mojej kuzynki, która miała banana na twarzy.
-Jasne! Mógłbyś ją zagrać jeszcze raz?-zapytała robiąc słodkie oczka, a ja wywróciłam tylko oczami. Każdego na nie nabierała -.-
-Nie ma sprawy-puścił jej oczko i zaczął grać. Przyznam, że robił to niesamowicie dobrze. Nie mogłam oczu od niego oderwać. Skończył grać, a ja poczułam się jak wyrwana z transu. Złapałam Julkę za rękę i powiedziałam.
-Jula, chyba musimy już wracać. Jestem zmęczona,a  muszę się jeszcze rozpakować.
-N dobrze-posmutniała-pa-rzuciła słaby uśmiech blondynowi.
-Szkoda, że musicie już iść-on tez wyraźnie posmutniał-może was odprowadzę?-zapytał z nadzieją spoglądając na mnie.
-Sami, proszę, zgódź się!-jak ona to robiła? Była tak słodka, niczym kot ze Shreka. Zastanowiłam się chwilę.
-Ale my się nie znamy...-zaczęłam.
-No to się poznamy! Niall jestem-wyciągnął dłoń.
-Samantha, milo mi-uścisnęłam jego dłoń-A to jest moja kuzynka Julia-pokazałam na nią.
-Cześć-wyszczerzyła się. Ja też mimowolnie na ten widok się uśmiechnęłam.
-No to prowadźcie, panienki-zaśmiał się. Pociągnęłam dziewczynkę za rękę i poszliśmy wzdłuż parku. Widziałam, że Julia jest już bardzo zmęczona, więc wzięłam ja na ręce. Po chwili zasnęła w moich objęciach. Niall widząc to odezwał się.
-Może ci pomóc?-zapytał pokazując na małą.
-Nie, nie trzeba, masz swoje rzeczy, dam radę-puściłam mu oczko.
-Ale to nie problem-przerzucił gitarę przez ramie, wystawiając w moją stronę ręce.
-No dobrze, ale jak się zmęczysz, to mów-wręczyłam mu dziecko.
-Nie martw się, dam sobie radę- i znów się uśmiechnął. To było chyba w jego zwyczaju. Teraz po raz pierwszy dokładniej się mu przyjrzałam. Gdyby miał jeszcze kolczyka w uchu to wyglądałby jak 101 % geja. Wiem szczera jestem -.- Nie moja wina, że tak wygląda.. Na jego zębach był ledwie widoczny aparat ortodontyczny. Przypomniała mi się Mar. Ona też miała aparat, ale trudno było go dostrzec. Ogółem chłopak słodko wyglądał mając na rękach Julię. Przechodnie dziwnie się na nas patrzyli. pewnie myśleli, że to nasze dziecko, no tak, stereotypy XXI wieku -.- Co do chłopaka, to spoko jest, myślę, że przez te 2 tygodnie mogę się z nim zabawić. Nie potrzebuje związku. Jak stąd wyjadę to już go nigdy w życiu na oczy nie zobaczę, więc nie mam się co obawiać. Doszliśmy do domu cioci, a on nie chciał mi jej oddać, powiedział, że odniesie ją od razu do łóżka. Zgodziłam się, bo on tak strasznie nalegał. Weszliśmy do domu, a ja wskazałam mu pokój malutkiej, bez słowa ją do niego zaniósł. Miło z jego strony. Dobrze, że ciocia go nie widziała, bo na pewno nie byłaby zadowolona, że jakiż obcy chłopak trzyma jej skarb na rękach. Odprowadziłam go do drzwi i stanęłam z nim na schodach przed domem.
-Dziękuję ci i przepraszam, że musiałeś ją nieść przez całą drogę-spuściłam wzrok.
-Ile jeszcze razy mam ci powtarzać, że to nie problem-popatrzyłam na niego. Kurde! I znów ten uśmiech, czy on chociaż na chwilę przestaje?
-Spotkamy się jeszcze kiedyś?-zapytał z nadzieją, a jego uśmiech zmalał.
-Jane, czemu nie. Jula bardzo cię polubiła.
-Ale...-zająkał się-Myślałem, że wyjdziemy gdzieś tylko we dwoje-powiedział to tak cicho, że ledwo go usłyszałam. Spuścił tez wzrok, jakby bał się mojej odpowiedzi.
-Chętnie się z tobą kiedyś spotkam-posłałam mu uśmiech, a on momentalnie się rozpromienił.
-To może jutro? W tym samym miejscu, o tej samej porze?
-Jasne, czemu nie. To do jutra-już chciałam wejść do domu, ale on pociągnął mnie za rękę, obracając w swoją stronę tak, że patrzyłam w jego błękitne oczy. Były głębokie niczym ocean... Przerwałam ten moment przytulając go. Lepsze to niż pocałunek-.-
-Pa N...Pa-kurwa!Zapomniałam jego imienia. Mam nadzieję, że chociaż Julia je zapamiętała, bo inaczej to się jutro nieźle skompromituję-.-
-Do zobaczenia Sam-uśmiechnęłam się i weszłam do domu. W kuchni siedziała ciocia, widocznie nie usłyszała, że wchodziłyśmy do domu, bo pytała o córkę. Chwilę jeszcze z nią porozmawiałam, po czym poszłam spać. Byłam wykończona.
*Oczami Nialla*
Siedziałem sobie w parku, a tu nagle podbiega do mnie jakaś dziewczynka. Ja wiem, miała może ze 3 latka? Ucieszyłem się, że spodobała jej się moja muzyka, ale zmartwiłem się, bo była zupełnie sama. Już myślałem, że zgubiła rodziców. Ale po krótkiej chwili zauważyłem biegnącą w naszą stronę dziewczynę. Podbiegła do nas i zaczęła mówić do dziewczynki o imieniu Julia. Chyba mnie nie zauważyła, a szkoda, ładna była. Trochę bałem się jej reakcji na mój widok. Mogła okazać się fanką, a moje bębenki wtedy by nie wytrzymały... Mała mogła mnie nie znać. W jej wieku, to jedynie bajki interesują, ale ta dziewczyna, to co innego. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy mnie ujrzała spaliła buraka, ale mnie nie poznała,a może tylko udawała? W każdym razie dobrze jej to wychodziło. Bo wypytywała mnie o wszystko, ale nie wspomniałem jej nic o zespole, bo po co? I tak się pewnie dowie. To nie tak, że chcę ją okłamywać, w swoim czasie się dowie. Na razie jest dobrze, tak jak jest.Spodobała mi się. Była normalna, wyluzowana, nie tak jak inne. No w sumie, to Tala i Marika też były normalne, ale czasami jak człowiek słyszał jakie mają pomysły, to się włos na głowie jeżył. My z chłopakami tez miewamy posrane pomysły, ale takich jak one to chyba już nikt nie ma. A to dopiero początek naszej znajomości... A wracając do dziewczyn, to musiały już wracać. Zaproponowałem, że je odprowadzę. Sam-bo tak miała na imię ta starsza- po długich namowach prze ze mnie i Julię zgodziła się. W połowie drogi Julia zasnęła na rękach Samanthy, zaoferowałem jej pomoc, również nie chciała się zgodzić, ale uległa mojemu urokowi osobistemu <skromny>. Mała nie ważyła Bóg wie ile, ale pomimo wszystko Sam mogło być ciężko. Zaniosłem Julę wprost do jej pokoiku. Sam odprowadziła mnie przed dom. Chciała już iść, ale ją zatrzymałem. Umówiłem się z nią na następny dzień. Długo wpatrywałem się w jej oczy. To dziwne, tak samo jak Mar i Tala miała niebieskie oczy. Może w Polsce dużo dziewczyn tak ma? Miałem taką straszną ochotę ją pocałować, ale ona przerwała ten moment i na pożegnanie przytuliła mnie i weszła do środka. Ta dziewczyna mnie oczarowała. Ona ma coś w sobie, co sprawia, że nie jest taka jak inne. Przyciąga do siebie. No nic, muszę wrócić do domu i się wyspać, bo jutro ważny dzień przede mną.
______________________________________________________________________
W następnym rozdziale napiszę, co się dzieje u tych przygłupów w Londynie, możliwe, że znajdzie się tam też perspektywa Nialla i Sam, ale to się wszytko okaże. Ten jest nudny, zresztą jak każde wprowadzenie do czegoś nowego ;< Następny prawdopodobnie w niedzielę ; ) PEACE.

2 komentarze:

  1. Nudny? NUDNY?! Wcale nie jest nudny, zabraniam ci tak mówić. Rozdział jest świetny. Podoba mi się nowa postać. Uhu, Niall się zabuuujał. Robi się ciekawie. Chciałabym zobaczyć ich miny jak się dowiedzą, że mają wspólnych znajomych. Pewnie będą bezbłędna. Czekam na kolejny ^^

    http://i-will-be-here-by-your-side.blogspot.com/
    http://givee-your-heart-a-break.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam twój blog!♥ czekam na następna notką:*

    OdpowiedzUsuń