sobota, 23 czerwca 2012

Rozdział 26

*Oczami Harrego*
Tala się na mnie obraziła, a ja jej chciałem tylko pomóc, no! Biedna, jeszcze nie wyładowała szczęścia. Postanowiłem wziąć ja na spacer, do mojej miejscóweczki, mam nadzieję, że jej się tam spodoba ; )
-Tala?
-Nie odzywam się do ciebie!-krzyknęła z salonu. Siedziałem w kuchni. No cóż, widzę, że będę musiał się tam przejść. Tala siedziała w fotelu, naprzeciwko Louisa i rzucała mu do buzi kawałki marchewki. Niestety, musiałem im przeszkodzić. Tak mi z tego powodu przykro, że aż wcale -.- Wziąłem od Tali miskę z warzywem i położyłem na stoliku obok. Patrzyła na mnie z miną typu 'wtf?!'. Podniosłem ją tak po prostu i niosąc ją na rękach, wyszedłem z domu. Oczywiście nie obyło się bez krzyków i protestów z jej strony, ale szczerze mówiąc, to jej nie słuchałem :P
-Postaw mnie! Czy ty się w końcu kąpałeś? Harry, no! Postaw mnie!
-A będziesz szła sama?-zapytałem, przystając i patrząc w jej błękitne oczy. Potrzebuje ratownika, bo utonąłem!
-Tak!
-Dobra-postawiłem ją, jednak łapiąc za rękę. Popatrzyła na nasze splecione palce, a później na mnie, podnosząc jedną brew do góry-No co? Muszę mieć pewność, że mi nie uciekniesz-wzruszyłem ramionami, robiąc niewinną minkę. Pokręciła głową z niedowierzaniem, ale nic nie powiedziała. Zacząłem ją ciągnąć w stronę parku.
-Serio? Spacerku ci się zachciało?-prychnęła pod nosem.
-Och, zamknij się-uciszyłem ją. Poszliśmy przez dosyć gęste krzaki. Oczywiście nie obyło się bez komentarza, ze strony dziewczyny -.-
-No pięknie! Teraz mnie jeszcze w krzakach wyruchasz.
-Taaa, chciałabyś-pokręciłem głową i się zaśmiałem. Wreszcie doszliśmy na miejsce. Tali szczęka opadła. I kto się teraz śmieje?-I jak? Podoba się?-popatrzyłem na nią. Stała z otwartą buźką-Bo ci mucha wleci-zaśmiałem się-powiedziała coś niezrozumiałego, pewnie w ojczystym języku-A może wysilisz się na angielski?-Uniosłem brew.
-Tyle, że nie potrafię tego opisać po angielsku-zmieszała się nieco, spuszczając głowę.
-Ale podoba ci się?
-Yhy...
-Nie ma co, bogaty komentarz-zaśmiałem się.
-Jak znalazłeś taką miejscówkę?-prawda. Miejsce było niesamowite. Dookoła las, na środku polana, strumyk, kompletna cisza, z dala od londyńskiego zgiełku, w dodatku nikt nie słyszał co się tutaj dzieje. Po prostu mój własny azyl.
-Kiedyś, dziewczyna ze mną zerwała. Byłem na nią wściekły. Plątałem się po tym parku, przez bardzo długi czas, aż w końcu znalazłem się tutaj. Odkąd znalazłem to miejsce, przychodzę tutaj, by odpocząć lub gdy mam problem. Wyciszam się tutaj. To moje miejsce catharsis.
-Przykro mi z powodu dziewczyny-dotknęła mojego ramienia, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz-To miejsce jest piękne-wyszeptała do mojego ucha.
-Tak, to miejsce jest wyjątkowe.
-Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś?-popatrzyłem w jej oczy.
-Bo ty również jesteś wyjątkowa-spuściła głowę. Nie mogłem ocenić, czy się zarumieniła, gdyż na policzkach miała bronzer. Ująłem jej podbródek, tak, aby znów na mnie spojrzała. Uciekała wzrokiem, ale w końcu wyłapałem go. Nerwowo zaczęła się bawić kosmykiem włosów. Zbliżyłem się do niej. Prawie stykaliśmy się ciałami. Lekko zbliżyłem się do jej ust i musnąłem je swoimi wargami. Nie stawiała oporu, więc postanowiłem kontynuować. Trzymałem dłoń na jej policzku, a ona swoją wplotła w moje loczki. Tylko Louis miał prawo ich dotykać, ale to się niebawem zmieni :D Drugą rękę położyłem na jej biodrze, a później powędrowała pod jej koszulkę. Zaśmiała się przez pocałunek, po chwili się oderwała.
-Nie za dobrze ci?-zapytała, spoglądając na moją rękę.
-Oj, no. Nie moja wina, że kusisz-przygryzłem wargę.
-Peszek. Nie jesteśmy razem, więc na kuszeniu pozostaniemy.
-Jak to nie jesteśmy razem?
-Co się dziwisz? Moje przyjaciółki się całowały, ale nie były razem. Ba! Nawet homo nie były
-Ale ja jestem chłopakiem!-oburzyłem się-Ale skoro ci tak zależy na tych formalnościach, to Tala, będziesz ze mną chodziła?
-Jasne, do sklepu, po bułki-zaśmiała się.
-Ale się czepiasz szczegółów. Jesteś ze mną, a ja z tobą i tyle.
-Nie pamiętam, bym wyrażała zgodę bądź chęć.
-Na pewno?
-Na pewno-znowu ją pocałowałem. Delikatnie zasysałem jej język. Kiedy skończyłem, popatrzyłem na nią wyczekująco-Chyba mnie przekonałeś....-zaśmiała się cicho.
-No ja myślę-uśmiechnąłem się cwaniacko.
-Ale mogłeś się bardziej postarać-wystawiła mi język. Wywróciłem oczami i spojrzałem na telefon, w celu sprawdzenia która godzina, gdyż dookoła już dawno panował zmrok. 00:23
-Wszystkiego Najlepszego!
-Co?
-Dzisiaj jest 19-wytłumaczyłem.
-O kurwa! A ja nie złożyłam papierów do szkoły!
-Ja ci tu życzenia składam, a ty mi z jakimiś papierami wyjeżdżasz-zrobiłem smutna minkę.
-No bo to jest ważniejsze! Zwłaszcza, że ja nie będę miała czasu tego zrobić.
-Zaniosę je za ciebie-uśmiechnąłem się.
-Taaa. Żeby cała szkoła ocipiała, bo Harry Styles zaniósł moje podanie -.- Nie dzięki, Marika to zrobi.
-I tak będę cię codziennie odwoził, więc zauważą.
-Nie będziesz mnie odwoził.
-Dlaczego?
-Bo ja mam prawko!
-Ale jak? Przecież dopiero dzisiaj prawnie masz 18 lat.
-Tak, ale skoro przeprowadziłyśmy się do Londynu, to pozwolili nam je zrobić wcześniej. Mar też ma, ale możemy korzystać dopiero z dniem urodzin.
-Ale fajnie! Też tak chcę!
-Ty już przecież masz-.-
-A no faktycznie-Tala popatrzyła na mnie i strzeliła facepalma. Wróciliśmy do domu 1D i jak zwykle poszliśmy oboje spać do mojej sypialni. Zmieniło się jedynie to, że tym razem jako para ; )
*Oczami Louisa*
Kilka dni później
Niall jest z Samanthą. Harry jest z Talą. Tala przez ostatnie dni chodziła na treningi, z czego Haroldzik zadowolony nie był, bo nie poświęcała mu tyle czasu. Gala na jego szczęście już się skończyła i jego dziewczyna razem z nim wypoczywa. Marika złożyła dokumenty do szkoły i za 4 dni do niej idzie. Nie mogę już pieścić Harolda, bo on nie ma dla mnie czasu ;c Zacząłem czuć coś dziwnego i nie, nie są to stare skarpetki Nialla -.- W sumie to dobrze mi z tym uczuciem. Mianowicie, nie postrzegam już Mariki jako zwykłej przyjaciółki.  Z Zaynem zostali tylko przyjaciółmi i świetnie się dogadują, co mnie bardzo cieszy. Wychodzą razem na zakupy, ostatnio nawet był z Mar u fryzjera. Powróciła do naturalnego koloru, bo stwierdziła, że ten jej w czymś przeszkadza. Ona za to była z Zaynem w salonie tatuażu i piercingu. Mulat zafundował sobie nowy tatuaż, a Marika kolczyk w wardze. Nasza umowa dalej obowiązuje, ale dawno tego nie robiliśmy. A szkoda, bo chciałbym sprawdzić jakie to uczucie jak całuje się z osobą, która ma kolczyk w wardze. Mmmmm.... Louis, weź się ogarnij. Powiedz jej co czujesz, to posmakujesz tych ust! Jak zwykle serce ma rację, ale co na to rozum? Czemu nie potrafią się zgrać jak w tej reklamie, co mi Marika pokazywała, kurde czego to była reklama? A chuj z tym -.- Nie ważne, pewnie i tak rozum ma jakieś ale. Zaniepokoiło mnie, to że Marika coraz częściej gdzieś wychodzi, a wraca uśmiechnięta. U niej to nie jest normalne, bo zazwyczaj, żeby się uśmiechnęła, to musi się coś wydarzyć, ktoś ją musi rozśmieszyć, albo coś w tym stylu. Może już jest za późno i kogoś ma? Lou, idioto, pewnie się spóźniłeś, ale z ciebie ciota -.- Muszę to obczaić. Wiem, że to głupie, ale chyba zacznę ją śledzić. Przebrałem się tak, żeby mnie nie poznała. Całkowicie zmieniłem swój dotychczasowy styl. Pożyczyłem koszulę od Nialla, buty i czapkę od Zayna, okulary od Harrego i spodnie od Liama. Boże jak można się tak ubierać?! Trudno, jakoś przeżyję, byle szybko. Schowałem się za drzewem obok jej domu. Po chwili wyszła z niego, z dużą torbą w ręce. Wsiadła do samochodu i odjechała. Przewidziałem taką opcję i przy sąsiednim domu stała moja taksówka. Podbiegłem do niej i nakazałem kierowcy jechać za samochodem Mariki. Dojechaliśmy prawie na obrzeża miasta, zapłaciłem i wysiadłem. Powoli podążałem za dziewczyną, która weszła do budynku.  Przez szybę widziałem jak wita się z jakimś chłopakiem.
Skrzywiłem się mimowolnie na ten widok. Marika przeszła dalej, a ja wszedłem do środka. Chłopak stał na recepcji. Z jego plakietki wywnioskowałem, że ma na imię Noah. Nie miałem pojęcia co to za budynek. Na ścianach wisiało pełno fotografii crossów, motocyklistów, rajdów. Postanowiłem podpytać tego kolesia, co się tutaj mieści i czy wie, gdzie poszła Mar.
-Przepraszam?
-W czym mogę służyć?
-Szukam Mariki Hale.
-Tak, pewnie jest na torze-gdy to powiedział rozmarzył się. Ja mu dam! Nie będzie mi ty marzył o Marice!
-Na torze?-chciałem się upewnić, czy się nie przesłyszałem.
-Tak, motocrossowym.
-Że co?
-Jeżeli pan, chce, to może pan wejść na trybuny i popatrzeć.
-Przepraszam, a co ona tam robi?
-Jak to co? Jeździ.
-To gdzie te trybuny-zapytałem zdenerwowany.
-Tamte drzwi-wskazał dłonią.
-Dzięki-rzuciłem i ruszyłem do owych drzwi, po chwili zająłem miejsce na trybunach. Na torze ścigało się kilka osób, dokładnie 5. Cały czas prowadził zielony cross, a na nim osoba w kombinezonie tego samego koloru.
Dalej, w niewielkiej odległości jechał żółty, pomarańczowy, granatowy i pomarańczowy. Nie powiem, nieźli wszyscy byli. Ale ten koleś, który był na przodzie, to po prostu wymiatał. Dręczy mnie to, dlaczego Mar nikomu o tym wszystkim nie powiedziała. Jestem ciekawy, czy dziewczyny wiedzą. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, mogła mi powiedzieć. Gdzie ona teraz jest do jasnej cholery?Usłyszałem dźwięk, oznajmiający, że to ostatnie okrążenie. Zielony cross był dalej na prowadzeniu. Ostatni pagórek i zwyciężył. Byłem pod wrażeniem. Wszyscy się zatrzymali i zaczęli gratulować motocykliście w zielonym kombinezonie. Zaczęli przybijać piątki, ściskać się i zdejmować kaski. Łooo kurwa, to nie chłopak, a dziewczyna w zielonym kombinezonie, a w dodatku Mar! Ja pierdole, ona wymiata! Wygrać z czterema kolesiami?! Moja krew!Jednakże nie zmienia to faktu iż jestem na nią wściekły, że wszystko przede mną utaiła. Jest to równie niebezpieczny sport i za to tez jestem na nią zły. Jakby jej się coś stało? Postanowiłem zaczekać na nią przy recepcji. Usiadłem sobie w wygodnym fotelu i czekałem aż wyjdzie. Długo czekać nie musiałem. Wyszła w towarzystwie trójki chłopaków, nie wiem gdzie się podział 4 -.-
Z jednym z nich szła pod rękę. Głośno się z czegoś śmiali. Zaczęła się z nimi żegnać. Nie zauważyła mnie. Kierowała się już ku wyjściu, kiedy recepcjonista ją zawołał, wskazując palcem na mnie. Kiedy mnie zobaczyła jej mina zrzedła. No cóż, moja też była nietęga. Byłem zły. Patrzyłem na nią z wyrzutem. Powoli do mnie podeszła, a ja zmierzyłem ja surowym wzrokiem.
-Co ty tutaj robisz?-zapytała przerażona.
-Śledziłem cię-odpowiedziałem bez emocji.
-Że co proszę?! Pojebało cię?
-Myślałem że kogoś masz-powiedziałem z lekką skruchą w głosie.
-A nawet jeśli to co?
-Po prostu się martwiłem! Zresztą to ja mam powody do krzyku!
-Niby jakie?-prychnęła.
-Kto wie?
-O czym?
-Nie udawaj. Kto wie, że jeździsz?-spuściła głowę, kreśląc butem kółka po płytkach-Nikomu nie powiedziałaś?-pokręciła nieśmiało przecząco głową-Dlaczego?
-A po co miałam wam mówić? Żebyście się śmiali, bo to męski sport? Dosyć się na torze wymęczyłam, żeby mieć dobrą reputację!
-Przestań, nikt by się nie śmiał.
-Jasne, faceci są do wszystkiego zdolni.
-Czy ja się teraz śmieję?-pokazałem na swoją twarz.
-Nie. Ale za to jesteś zły.
-Dziewczyno, jesteś niesamowita, ale to niebezpieczny sport...
-No właśnie! Skoro jestem niesamowita, to dlaczego robisz mi aferę?
-Długo jeździsz?-chciałem zmienić temat.
- Mniej więcej od 16 roku życia.
-Czyli zaczęłaś w Polsce?
-W Polsce częściej jeździłam na ścigaczu. Crossy były atrakcją raz na miesiąc, jak mnie brat zabrał.
-Na ścigaczu? Dziewczyno! Ty się chyba niczego nie boisz!-zaśmiałem się.
-Kur i gołębi-odparła ściszonym głosem z grymasem na twarzy.
-Hhahahahahah, gołębi?
-One są straszne! Dobra, chodź, odwiozę cię.
-Właśnie się zastanawiałem, skąd miałaś hajs na takie auto?
-Wygrałam.
-Samochód?
-Nieee. Miałam pieniądze z wyścigów, zakładów, udzielałam lekcji. No wiesz faceci bardziej się garną, jak uczy ich dziewczyna :D
-Taaa -.-
-Nie powiesz nikomu, że jeżdżę?
-Pod warunkiem, że mnie nauczysz-wyszczerzyłem się.
-Nie ma sprawy-zaśmiała się. Wsiedliśmy do samochodu i Marika odwiozła mnie do domu, a sama pojechała do siebie, bo był już wieczór, a ona była zmęczona
___________________________________________________
Jest już prawie niedziela, więc dodaję :D Bo jutro wybywam na jachty <3 i nie będę miała czasu ;< Dodam jeszcze najprawdopodobniej w czwartek bo w piątek jadę chyba na garbojamę :D Jak się Matka<czyt. siostra> zgodzi, bo z rodzicami to nie problem :P Miłych wakacji i ogólnie...a nie chce mi się pisać. Branoc <3

10 komentarzy:

  1. Aaaa !! Jaram się !!
    Niech ten Lou się odważy i powie Mar , że chce z nią chodzić !! A ona ma się zgodzić :P
    Czekam na następny !! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. booskii .;Dczekam na kolejnyy ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. chodzić to można po masło do sklepu a nie ; )
    OKSOWO hahaha <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha, niektóre teksty mnie powalają. Zarąbiste :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie auto i rozdział też :D Kiedyś sobie takie kupię ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiście, teksty normalnie rozwalają ;D
    +ojapierdolę! ;O LEXUS LFA *-* Ja tam osobiście wolę Subaru, ale to też nie jest złe, chociaż takie odrobinę szpanerskie. Tak mi się tylko kojarzy. W końcu z 2009 roku, więc aż taki szpan to nie, ale jednak >< ;D
    Czekam na NN ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Louis - więcej odwagi ! :D
    A twoje teksty, dziewczyno, powalają. :D
    ja chcę kolejny rozdział ! ;D
    = zapraszam do mnie i wiesz gdzie . :P
    czekam, czekam ! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. SUPER ! Czekam na następny ;D
    Zapraszam do mnie : http://morethanthis-1dstory.blogspot.com/
    Pozdrawiam Paula <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Na http://life-in-the-fucking-world.blogspot.com/ 10 rozdział .
    Zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnee to!
    Dodaj szybko następny;d
    Łejtam na nexta ;3

    OdpowiedzUsuń