niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 23

*Oczami Liama*
Boże, jaki nieogar -.- No, ale tak, czego się można było po nich spodziewać. Ja pierdole, drugi dzień z rzędu pili. Jak im się nawet chciało? Chyba Daddy musi wkroczyć do akcji.  Dzisiaj jedziemy do parku linowego. Już wiem, że wszyscy będą jęczeć, że ich głowy bolą. Jak ja to kocham -.- Niech tylko spróbują, a chyba ich ze skóry poobdzieram ! Oczywiście, ja muszę prowadzić, bo te kaleki są tak skacowane, że ledwo stoją w pionie, a co dopiero mówić o jeździe samochodem. Nawet bym nie wsiadł, gdyby któreś z nich miało go prowadzić. Jedynie Zayn był trzeźwy, o dziwo. Zawsze to on baluje najmocniej, ale tym razem zajmował się Mariką. Odwiózł mnie swoim samochodem do domu. Tam wsiedliśmy do naszego zespołowego bulika
i podjechaliśmy do dziewczyn. Z domu wyleciał Greg. Wszystko byłoby okej, tylko, że był w samych bokserkach.
-To wasz samochód?-zapytał podekscytowany.
-Nooo- uśmiechnąłem się zdezorientowany.
-Rany Boskie! Jesteście na sprzedaży?!
-Niee. Czym byśmy jeździli wszyscy razem?-zapytał Zayn.
-A no faktycznie.... Szkoda-posmutniał.
-A co spodobał ci się?-zapytałem.
-Człowieku! Jestem fanem! Sam mam kilka swoich samochodów marki Volswagen. Jeżdżę na każdy możliwy zlot w kraju, czasami zdarza się też, że za granicę!-wyszczerzył się jak pojebany.
-Ahaa-skomentowałem.
-Może chcielibyście kiedyś pojechać z nami na zlot? Macie moją wizytówkę, dzwońcie, albo po prostu powiedzcie Mar-wręczył nam papierek. Przyjrzałem się karteczce. Nie wiedziałem, że on też ma własną firmę...
-Jasne, jak coś odezwiemy się jak będziemy mieli chwilkę czasu-właśnie z domu wyszła reszta pijaków, na samym końcu Marika ze spodniami w dłoniach.
-Po pierwsze: ubierz się, bo twoja erekcja na widok tego samochodu, zaraz da o sobie znać, a po drugie: Masz iść pomóc Mon szukać jakichś papierów, czytaj SZUKAĆ, po słowacku-Skierowała Marika, do Grega.
-Po pierwsze: już po, nawet orgazm był-wyszczerzył się, a ona wywróciła oczami- Po drugie:Już idę skarbie-wydarł się i wbiegł do środka. Dziewczyny zaczęły się z niego śmiać, a my nie wiedzieliśmy o co im chodzi. Nie rozumiem, jak można mieć takie zamiłowanie do samochodów? W drodze postanowiłem podpytać o to troszkę Mar.
-Hej, Mar! Greg zaprosił nas na zlot-zacząłem.
-Fajnie, ale to nie jest chyba odpowiednie miejsce dla was-odpowiedziała.
-No właśnie nie satysfakcjonuje mnie to, bo co ciekawego może być w oglądaniu starych samochodów? Właśnie, nic-Marika zaczęła się śmiać.
-Skąd ty takie info wytrzasnąłeś?-spojrzałem na jej odbicie w lusterku. Zwijała się ze śmiechu.
-Sama powiedziałaś, że to nie miejsce dla nas-nie wiedziałem o co jej chodzi.
-No bo to prawda! Wy nie wiecie co się ta dzieje!
-No to nam opowiedz, znawczyni!
-Nie jestem znawczynią, bo byłam tylko na jednym, a resztę widziałam na zdjęciach i opowiadaniach Grega. Ale przybliżę wam to. No więc tak. Najpierw jest parada. Jedziemy całą kolumną samochodów, czasami z eskortą i przejeżdżamy przez na przykład centrum miasta.
-Ale fajnie!-zacieszył się Niall, omal nie dławiąc się przy tym cistkami -.-
-Mów dalej, a ty jej nie przerywaj!-skarciłem blondyna.
-A później jedziemy na teren ośrodka, który jest wynajmowany na czas zlotu, tam rozkładamy namioty itp. A przez najbliższe dni i noce upijamy się do nieprzytomności.
-Serio? Tyle?
-No proszę cię, tam jest taka patologia, że ja pierdole. Jeden zlot mi wystarczył, żeby leczyć kaca przez tydzień- na jej twarzy zagościł grymas, pewnie na wspomnienie swojej 'choroby' pozlotowej.
-Hhahaha, to ja tam chcę!- wydarł się Zayn.
-Wierz mi. Tyle co oni potrafią w siebie wlać za jeden zlot, to mogę się założyć, że żaden z was za całe życie tyle nie wypił. Poza tym nie zawsze kończy się niewinnie...
-To znaczy?
-Niekiedy po pijaku są różne fazy. Kiedyś obudziliśmy się, a tu koło namiotu leży lustro drogowe i inne znaki...
-Lustro?! Zayn to coś dla ciebie!- zaśmiał się Harry.
-Ile Greg ma samochodów?-zaciekawił się Louis.
-Hmmm... 2 garbusy, bulika i jeszcze BMW do jeżdżenia na co dzień i Mon ma mini coopera.
-Łoooo, nieźle-jakie zafascynowanie ze strony chłopaków -.-
-To jest jego pasja. Wy macie muzykę, a on samochody. Tala ma taniec, a Sam organizację imprez.
-A ty?-zapytałem.
-A ja no ten yy....-zaczęła się jąkać-O patrzcie, dojechaliśmy!-wyskoczyła z samochodu.
*Oczami Mariki*
Jak zobaczyłam minę Grega, na widok bulika chłopaków, to myślałam, że się posikam ze śmiechu. Te jego świeczki w oczach. Matko, takich to nawet alkoholik na widok wódki nie ma! Serio. Podziwiam go za jego pasję. Ile on hajsu na to wydał, to ja pierdole. Ale może sobie na to pozwolić. Wsiedliśmy wszyscy do samochodu i ruszyliśmy w drogę.  Liam prowadził. Bo jako jedyny, oprócz Zayna, był w dobym stanie. Payne dopytywał się mnie o pasję Grega. Opowiedziałam mu z grubsza o co chodzi w zlotach. Tak jak myślałam, jego wiedza, tak jak każdego człowieka opierała się na pieprzonych stereotypach -.- Wkurza mnie cholernie coś takiego. Rozmawialiśmy jeszcze długo o zainteresowaniach, aż on zapytał o moją pasję. Zrobiłam się czerwona i zaczęłam się jąkać. Nawet dziewczyny nie wiedzą co jest moją pasją, całe szczęście. Nie wiem jakby zareagowały. Nie wiedziałam jak się wymigać od odpowiedzi na to pytanie. Dupe uratowało mi to, że byliśmy już na miejscu. Szybko ulotniłam się z pojazdu i odetchnęłam z ulgą.
-Mar, schowasz kluczyki, portfel i dokumenty do torebki?-Liam zrobił słodkie oczka.
-A od czego masz kieszenie?-zapytałam.
-No, ale jak mi wypadną?-zaczął jęczeć.
-Dobra, dawaj-wywróciłam oczami. A on się szeroko uśmiechnął.
-To co? Dzielimy się na 2 grupy?-zapytał Harry.
-Tak. No to ja, Sam, Niall i Lou w jednej, a reszta do drugiej.-powiedziałam szybko.
-Ej! Zostawiłyście mnie!- Tala zrobiła smutną minkę.
-Masz nas-Harry objął ją ramieniem, a ona wkurzona je strzepnęła.
-Mar, ratuj-powiedziała w naszym ojczystym języku.
 -Nie ma szans, przecież gdybym zostawiła z nimi Sam, to by wylądowała w psychiatryku-zaśmiałam się.
-Dobra!-obraziła się. Wyglądała niczym małe dziecko. Tupnęła nogą, skrzyżowała dłonie i odwróciła się tyłem. Zbytnio się tym nie przejęłam. Wzięłyśmy od chłopaków sprzęt. Założyliśmy na siebie kaski i uprzęże i ruszyliśmy do pierwszej części parku. Reszta, czyli druga grupa poszła do ostatniej części.
-To kto idzie pierwszy?-zapytał jakby przerażony Niall.
-A co boisz się , chłopczyku?-zaśmiał się Lou.
-Nie.-odparł.- Ale idź pierwszy!
-Panie mają pierwszeństwo-przeraził się Louis.
-Boicie się skoczyć z podestu? No dajcie spokój-wywróciłam oczami.
-Panie mają pierwszeństwo-powtórzył Niall.
-Z waszym zachowaniem, to wy jesteście panienkami-skomentowała Sam.
-Wcale nie!-oburzył się Louis.
-My po prostu jesteśmy dżentelmenami!-dopowiedział Niall.
-Oj już dobrze. Pójdę pierwsza-zaczęłam zapinać haczyk do liny-No to czekam na was po drugiej stronie-pomachałam im i już miałam zamiar się rozpędzić, ale ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się do tyłu.
-Jak to po drugiej stronie?!- w oczach Louisa widziałam przerażenie.
-Liny, debilu!-odetchnął z ulgą na moje słowa i puścił mnie. Jego głupota czasami po prostu mnie zaskakuje. Pokręciłam głową z dezaprobatą i wzięłam rozbieg. Poczułam ten wiatr we włosach. Uwielbiam tę adrenaliną. Od zawsze kochałam ekstremalne sporty. Kilka razy byłam już ze znajomymi w takich miejscach. Wskoczyłam na podest i pomachałam do reszty-Sam! Ty pojedziesz ostatnia, bo jak nie popchniesz tych piskląt to same nie wylecą!-krzyknęłam do niej.
-Hahahah! Nessun problema!-no tak, ona i jej włoskie korzenie, nie dawały o sobie zapomnieć. Czasami po pijaku mówiła do nas przeplatanką dwóch języków, więc już się przyzwyczaiłam.-Lou, leć do przyjaciółki!
-No nie wiem...
-No weź, złapię cię!-rozłożyłam szeroko ramiona.
-Dobra, ale nie puścisz?-dopytywał się.
-Oj nie puszczę! Szybciej!-ponagliłam go.
-I'm comming baby!-wydarł się i wreszcie skoczył. Darł się jak mała dziewczynka, a ja musiałam się pilnować, żeby ze śmiechu nie sturlać się z podestu. To było komiczne widowisko. Wreszcie do mnie dołączył.
-Nie złapałaś mnie!-powiedział z wyrzutem.
-Oj skarbie, przecież żyjesz!-zaśmiałam się.
-Ale mogłem zginąć!
-Ale przeżyłeś!
-Ty nie masz serca!-Sam i Niall, którzy stali po drugiej stronie liny i nam się przyglądali, pękali ze śmiechu. Nie dziwię im się. Louis się na mnie obraził. Teraz skakał Niall. Sam musiała go na siłę wypchnąć i zrobiła to mega mocno. Rozpędzony chłopak darł się wniebogłosy. Myślałam, że sobie gardło zedrze. Odsunęliśmy się z Louisem, bo by nas przygniótł. Nie potrzebnie to chyba jednak zrobiliśmy, gdyż chłopak zamiast odbić się nogami od drzewa, to odbił się, ale całym ciałem, zahaczając przy tym nogą o korę drzewa. Osunął się po drzewie i leżał na podeście.
-Niall wszystko w porządku?-klepnęłam go lekko w policzek.
-Ała!
-Przecież nie zrobiłam tego mocno! Louis nie byłby taki delikatny!-obroniłam się.
-To ała, to opóźniona reakcja na czołowe-jęknął.
-Ile widzisz palców?-zapytał Lou, podstawiając mu paluchy pod nos.
-Zjadłbym hot doga-chwycił za palce Louisa.
-Aaaa! On chce mi zjeść rękę!-zaczął się drzeć. W tej chwili dołączyła do nas Samantha.
-Niall, ty krwawisz!-powiedziała przerażona.
-Co? Gdzie? Jak?-zaczął nerwowo oglądać swoje ciało.
-Na nodze-wskazała. Faktycznie, z jego kończyny ciurkiem lała się krew.
-O nie!-jęknął.
-Tylko nie mdlej, dzieciaczku!-zaśmiał się Lou, za co dostał ode mnie w głowę.
-Dobra, schodzimy i jedziemy do szpitala-zarządziłam.
-Ale jak? Do taksówki nas nie przyjmą, bo mu noga krwawi-stwierdził Louis.
-Mam kluczyki i dokumenty, Louis poprowadzi, a ja napiszę do Zayna, że pojechaliśmy-wytłumaczyłam.
-Czemu do niego? Napisz do Tali!-zareagował Lou.
-Tala się do mnie nie odzywa-wyjaśniłam-Zresztą, czy to ważne do kogo napiszę?
Siedzieliśmy już w samochodzie. Louis jechał jak szalony. Mamy szczęście, że nigdzie nie stała policja. Niall cały czas jęczał, że się wykrwawi -.- Szczęśliwi, że nie będziemy musieli już go słuchać, weszliśmy na pogotowie. Nialla przyjęli bez pytania i zniknął w gabinecie. Po chwili wyszedł stamtąd, ale nie on, tylko lekarz. Zaczepiłam go, w celu dowiedzenia się co z naszym poszkodowanym.
-Przepraszam, co z Niallem Horanem?-zapytałam, a on się odwrócił.
-Marika...?
______________________________________________________________________
No to mamy, obiecany jeszcze w tym tygodniu :D Jakaż ja się honorowa zrobiłam, no niemożliwe -.- No więc tak, dziękuję, za komentarze, dodawanie do obserwowanych, no i oczywiście za wejścia! Mam nadzieję, ze podoba Wam się mój blog, a jeżeli nie, to czekam na krytykę, ale nie gwarantuję, że się nią przejmę i podejmę jakiekolwiek działania w tym celu, ale próbować możecie :D Do następnego- Mar <3

10 komentarzy:

  1. witam :) zapraszam na nowy rozdział na young-pretty-lovely.blogspot.com, mam nadzieję, że się spodoba.
    pozdrawiam Lilly <3

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne, Zapraszam do mnie, prosze dodaj sie do obserwujacych. http://be-creative-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :)
    W wolnej chwili zapraszam do mnie: http://lifechangeseveryminute.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. hahaha oj jak mi przykro Niall :< tak że aż wcale :P
    fajny rozdział ; ))

    OdpowiedzUsuń
  5. dodaj szybko bo chcę wiedzieć co się stanie xx zapraszam do mnie www.we-will-never-grow-up.blogspot.com , dopiero zaczynam xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. haha kocham to !!! Choć czytam to juz nie wiem który raz to i tak chce mi się śmiać :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski rozdział ;PPP
    Jak zresztą całe opowiadanie ;D
    Czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, na http://life-in-the-fucking-world.blogspot.com/ nowy rozdział . Zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę dobrze piszesz! Będę wpadać tu częściej, obiecuję :)
    Zapraszam do siebie, nowy rozdział, tematyka jak zwykle 'Larry'
    http://ante-omnia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń