czwartek, 7 marca 2013

Epilog




*Marika*

           Minęły słodkie 4 lata a ja nadal czuje się jak nastolatka, która przeżywa swoją pierwszą szczenięcą miłość. Patrząc w uśmiechnięte niebieskie oczy Lou mam wrażenie, że czas płynie, a my słodko stoimy naprzeciwko siebie, wpatrzeni w swoje oczy i moglibyśmy tak trwać, a żadna siła nie jest w stanie nas rozłączyć. To nie spotykane, jak jeszcze do niedawna myślałam, że takie uczucie można włożyć na półkę między bajki. Mój pasiasty chłopak z dnia na dzień czymś innym mnie zaskakuje i jest moim słońcem w pochmurne dni. Byliśmy jak lód i ogień i dlatego powinniśmy  wzajemnie się wykluczać. Mimo to pasowaliśmy do siebie, jak nikt inny, to był kolejny dowód, że należeliśmy do siebie. Ostatnio padł na kolana i w środku meczu piłkarskiego, wśród otoczeniu tysięcy ludzi oświadczył mi się! Stałam jak zaczarowana i zapomniałam języka w gębie. Louis cały mój, już na zawsze było czymś więcej niż się mogłam spodziewać, a euforia na stadionie, gdy powiedziałam tak miała charakter jak w Brazylii podczas karnawału. Moja przyszłość to on, niebieskooki wariat.

*Joan*

          Miałam ochotę na dziki taniec w deszczu, na włosy przyklejone do twarzy, na wolność, tę w najpełniejszym i najbardziej niebezpiecznym wymiarze, a Zayn dawał mi to wszystko mimo, że czasami w głębokiej podświadomości nie czułam się godna jego uczucia. Uwielbiam stukot przyśpieszonego tętna, w momencie kiedy krew zaczynała krążyć w żyłach szybciej. To ta chwila, kiedy mnie dotykał. Gdy dostaję sms'a od niego od razu się uśmiecham. Nie ważne, że pisze o błahostkach ważne, że pamięta o mnie. Doprowadził mnie do punktu, w którym nie mogę już funkcjonować bez niego. Jego błyszczące oczy, gdy przeciąga palcem dłoni po moich ustach, a sam leciutko się uśmiecha wciąż zapiera mi dech w piersiach. Zayn jest moją nagrodą, zwieńczeniem szczęścia, czymkolwiek jeszcze go nie nazwałam.

*Niall*

           Każdej nocy niebo wydawało się nie mieć żadnej skazy. Siedziałem na mokrym piasku trzymając za rękę kobietę swego życia. W powietrzu szczęście tańczyło z miłością, a ja miałem ochotę krzyczeć, że życie jest piękne. Samantha jest wszystkim, jej ciało rozpoznam nawet w najciemniejszym pomieszczeniu. Wystarczy, że poczuje miłość, która przyciąga nas jak magnez.

*Liam*

           Rozstałem się z Venyą, co nie znaczy, że jej nie kocham. Życie czasem płynie swoim rytmem i człowiek nie może nic na to poradzić. Uwielbiam jednak, gdy idąc miastem ze słuchawkami w uszach, rozmyślam o niej, a odtwarzacz spośród ponad 500 piosenek losuje akurat tę, przy której wyznałem jej miłość. To daje mi głupią nadzieję, że gdzieś tam moja jedyna kobieta czeka na mnie i niecierpliwie tupie nogą zastanawiając się, kiedy w końcu się pojawie, a miłość, jaka nas połączy będzie błyszczeć milionem świateł. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale uśmiecham się do przechodniów, jak obłąkany. Nie jestem w stanie powstrzymać moich unoszących się ku górze kącików ust. Rozpiera mnie wewnętrznie emanująca radość. Takie moje mini absurdalne szczęście. Bez przyczyn. Bez powodów. Ku niej.

*Harry*

           Nie chcę zalotnych spojrzeń wszystkich kobiet świata. Wystarczy mi jedno, byle, by było tej jedynej. I choćby znalezienie jej miało mi zająć wieli będę szukał, ale spokojnie poczekam na swoją kolej. Rozkosznie by było wylegiwać się rankiem w ciepłej pościeli i nigdzie się nie śpieszyć.. Pozwolić sercu bić spokojnie, a oczom śmiać się, bez powodu, ot tak, wiedząc, że ona leży obok i wierci się w łóżku, bo śnią jej się koszmary po obejrzeniu horroru. I świadomość, że mogę ją pogłaskać po policzku, dając znać, że jestem obok. I na mnie przyjdzie czas…

_____________________________________________________________



Kończę tego bloga z kilku powodów. Przede wszystkim nie mam teraz czasu na nic, bo nauka zajmuje mi 70 % czasu. Po drugie praca na stronie o JB i dwa inne blogi pochłaniają resztę, który pozostaje. Nie mam też weny, jak dalej go prowadzić, a jak stwierdziła jedna z czytelniczek zrobiłam z tego bloga modę na sukces. Wiem, że wielu z was chętnie i często czyta to opowiadanie, ale to naturalna kolej rzeczy. Dziękuję wszystkim w imieniu swoim i Lady Morfine za każde miłe słowo w komentarzach, nominacje do różnych nagród i ponad 20 tysięczną ilość wyświetleń. Mam nadzieję, że jednak większość z Was nie uważa, że zmarnowałam tego bloga, bo po prostu pisałam go po swojemu. Wielkie dzięki i może do napisania.

Shatzi xD


Zobacz tu blogi prowadzone przez Lady Morfine i mój:

http://bythewayimwearingthesmileyougaveme.blogspot.com
http://darkness-will-be-found-you.blogspot.com/
http://illusion-of-words.blogspot.com/

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 39




*Joan*


                 Bo z facetami tylko same problemy są. Nie było Zayna już chyba z dobre 2 tygodnie, a ja głupia usychałam. Pierwsze kilka dni starałam przekonać sama siebie, że przecież my się tyko przyjaźnimy. Kilka spotkań nic nie oznaczało. On był gwiazdą światowego formatu, więc nic nie mogłam brać za pewniak- dzisiaj był w ondynie jutro w Australii. Po około tygodniu wściekałam się na wszystko, bo czy bym chciała radia posłuchać, czy obejrzeć telewizje, wszędzie dosłownie wszędzie leciały ich piosenki. Po około półtorej tygodnia czułam, że oszaleje, jak nie zobaczę jak się uśmiecha, jak nie usłyszę jego głosu. Puszczałam sobie na yt wywiady, zamykałam oczy i wsłuchiwałam się w tą jego chrypkę. Dzięki tej czynności poznałam nie tylko samego mulata, ale tez jego pozostałych czterech przyjaciół, a te wszystkie wygłupy na wywiadach i nie tylko  utwierdziły mnie w przekonaniu, że się zakochałam. Ja się zakochałam. Leżałam w łóżku i za wszelką cenę uparcie patrzyłam w biały sufit, jakby to miało mi wybić z głowy ten cały mentlik, który zaczynał mi mieszać zmysły. Usłyszałam dźwięk nadchodzącego sms. Zrezygnowana chwyciłam telefon w dłonie i jak tylko na wyświetlaczu zobaczyłam napis „Zayn” moje durne serce przyspieszyło, jakbym przebiegła conajmniej kilometr. Bałam się, co mógł napisać. Nie było go tyle czasu. Fakt od czasu do czasu wysłała sms, ale nie pisał w nich nigdy nic konkretnego, co u niego czy kiedy wróci. Były takie neutralne, bo inaczej nie szło tego określić. Zaczynało mnie to niepokoić, że może już nie czuje się taki związany ze mną, jak był przed wyjazdem. Ta cholerna niepewność zakłócała mi całe funkcjonowanie. Byłam świadoma, że nie byliśmy parą i nie było teraz ważne, czy tego chce czy nie i czy nawet on tego chce. Nasze kontakty stały się takie jakieś…Już wiedziałam, że wszystkie te opinie, jakby Zayn był bad boy były mocno przesadzone. Nie powiem miał swoje za uszami, ale jak to chłopak i jak każdy z nas nic nadzwyczajnego.



„Jutro wracam Xx”

              Patrzyłam jak zahipnotyzowana w ten telefon i jakby to było możliwe zdawało mi się, że moje serce bije tak głośno, że spokojnie ludzie na ulicy mogli usłyszeć jego pęd.  W moich żyłach rozeszły się endorfiny, aż chciało mi się skakać z radości po łóżku. W końcu. Buzia sama mi się uśmiechała, gdy się zorientowałam, byłam najpierw lekko zawstydzona swoją , jak mi się czasem wydawało dziecinna miłością, a potem byłam zła na siebie, że aż tak uzależniłam się od jego obecności. Podniosłam się na łóżku do pozycji siedzącej i aż zacisnęłam zęby ze złości. On pisze sms, że wraca a ja jak głupia, po zdawkowych sms, co jakiś czas podniecam się, bo raczył napisać, że wraca. Przynajmniej będzie mógł powiedzieć mi w oczy, że zmęczyłam go już swoją osobą. A jak nie będzie chciał to go do tego zmuszę!
            Szlag!  Gdzie się podziała ta dziewczyna, która wcisnęła mu wtedy tą karteczkę w rękę i była na tyle odważna, by to zrobić. A teraz całymi dniami leżałam w pokoju, na łóżku z telefonem w ręce, bo a nóż zadzwoni lub napisze i nie będę słyszeć. Byłam taka niezależna, a teraz stałam się jak te wszystkie inne fanki, które tylko ślęczą godzinami przed monitorem komputera, tylko by dowiedzieć się, co oni teraz robią. Koniec z tym muszę znowu zacząć kontrolować swoje emocje w stosunku do niego. Na serio spełniłam swoje marzenie wtedy w centrum handlowym, zauważył mnie, porozmawiał, a teraz był moim przyjacielem? Dość, dość, dość! Czas zacząć zmianę i usamodzielnianie. Sięgnęłam do szafki nocnej koło łóżka i z szuflady wyciągnęłam białego iPoda. Włączyłam i puściłam sobie swoją ostatnio ulubioną piosenkę, która już wiele razy koiła moje zszargane nerwy.
              Odpłynęłam w krainę snów, którego głównym bohaterem, był nie kto inny tylko ciemnooki i w kółko odgrywała się jego scena powrotu. Jego głos, uczucie jak dotyka mojego ramienia, wszystko było takie realne. Nagle niechętni podniosłam powieki, a przede mną ukazało się piękne słońce za oknem i lekko kołyszące się na wietrze listki drzewa na ogródku. Znowu poczułam, jak czyjaś ciepła dłoń muska moje ramie. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazały się bursztynowe oczy, które okalały piękne, długie rzęsy, a twarz promieniała uśmiechem, że przez dłuższy moment, kiedy patrzyłam wydawało mi się, że nadal śnię. Zapomniałam, że jest taki doskonały, czy rozłąka z nim tak na mnie wpłynęła. Zayn stał i się uśmiechał.  Odruchowo wstrzymałam oddech, moje ciało aż się rwało, żeby wtulić się w te ramiona i poczuć jego mieszankę dwóch perfum, którymi kropił swoje ciało.




- Witaj piękna.- powiedział delikatnie dotykając mojego policzka. Tak bardzo tęskniłam za jego dotykiem. Przymknęłam oczy.- Twoja mam mnie wpuściła. Powiedziała, że nie będziesz zła jak Cie obudzę.- dodał z lekkim zawahaniem, jakby bał się, że zaraz się zezłoszczę.
Ja jednak nadal nic nie mówiłam, tylko patrzyłam na tą twarz. Bałam się, że czar pryśnie, bajka zostanie zamknięta i włożona na półkę, by tam się kurzyć.

- Wszystko w porządku?- zapytał bacznie patrząc na moja twarz.- Joan? Dobrze się czujesz? Czemu nic nie mówisz?- w końcu się ocknęłam, chyba już czas jakoś zareagować na jego obecność. Lekko przekręciłam głowę, jakbym dyskretnie chciała się otrząsnąć z letargu. Wstałam i podeszłam do szafy wybrać ubranie, a że pogoda na zewnątrz była idealna postanowiłam pokazać mu, co stracił będąc daleko ode mnie. Zabrałam rzeczy i rzuciłam tylko przez ramię:

- Idę się ubrać poczekaj.- wyszłam z pokoju i szybko udałam się do łazienki, gdzie szybko wykonałam poranną toaletę, ubrałam się i umalowałam. Moje ręce lekko drżały. 

- Cholera miałam nad sobą panować i znowu nic z tego.- powiedziałam po raz ostatni poprawiając włosy, spódniczkę i wyszłam biorąc głębokie wdechy, by się uspokoić. 



                Chwilę jeszcze stanęłam przed drzwiami do swojego pokoju i położyłam dłoń na drzwiach, jakbym w ten telepatyczny sposób chciała przekazać mulatowi, że nadal mi zależy, ale boje się i jak bardzo tęskniłam. Weszłam w końcu do środka, chłopak siedział na moim łóżku i przeglądał jakieś rzeczy z mojego kuferka, gdzie zbierałam różne drobiazgi z miejsc, w których kiedyś byłam i uśmiechał się delikatnie. Kiedy zobaczył, że weszłam odwrócił wzrok od pudełka i zawiesił go na mnie. Jego oczy świdrowały mnie tak, że aż mi się zrobiło gorąco i zaczęłam żałować, że ubrałam się tak wyzywająco. Nigdy nie lubiłam, aż takiej uwagi na swoim ciele. Usłyszałam, jak Zayn głośno przełyka ślinę, odkłada trzymany w dłoniach kuferek i pomału pochodzi w moją stronę.

                 Teraz to ja głośno przełknęłam ślinę. Nie miałam z chłopakiem takiego momentu od wręczenia mu karteczki w galerii. Czułam wibrującą chemię w powietrzu, a mój umysł zaczął działaś na najwyższych obrotach. Mulat stał już krok przede mną, wyciągnął rękę i chwycił pukiel moich skręconych włosów i delikatnie je rozcierał w placach, jakby próbował sobie przypomnieć ich miękkość. W końcu puścił je i szybkim zdecydowanym ruchem chwycił swoimi dłońmi moja twarz i zachłannie wpił się w moje usta. Jego reakcja na początku kompletnie mnie zaskoczyła i przez kilka sekund stałam skołowana. Ale w końcu ciało zareagowało szybciej niż umysł i totalnie poddałam się temu doznaniu. Zawsze kiedy patrzyłam na te pełne usta Zayna wiedziałam, że muszą być niesamowicie miękkie i aż prosiły się, gdy były spierzchnięte, by delikatnie je musnąć. Nie mam zielonego pojęcia, jak długo tak staliśmy. Jedyne, co potem pamiętam, że kiedy oderwał się ode mnie o mało, co nie wpadłam w niego, bo tak bardzo opierałam się na jego pocałunku, że straciłam równowagę. Od razu mnie przytrzymał i delikatnie odsunął z mojej twarzy włosy, które teraz opadały bezwiednie.

- Tak długo marzyłem, żeby to zrobić. I przepraszam, ale nie mam zamiaru Cię za to przepraszać, bo jakbym mógł zrobiłbym to jeszcze raz. Jedyne czego żałuję, to że nie zrobiłem tego dużo wcześniej.- dokończył. Ja tylko po raz już trzeci dzisiaj stałam jak zahipnotyzowana na jego usta. Widziałam, jak delikatnie je przygryza, uśmiechając się przy tym. Zdawał sobie chyba sprawę, że nie spodziewałam się tego wszystkiego i że spodobało mi się to. Potrzebowałam, żeby teraz moje resztki mózgu, które jeszcze się nie rozpłynęły przez Zayna seksapil wróciły i bym w końcu wypowiedziała coś mądrzejszego niż „Idę się ubrać poczekaj”, które wydałam dzisiaj z siebie w jego obecności. Odchrząknęłam lekko, by upewnić się, że w ogóle jeszcze mam język w buzi.

- To było tak nie oczekiwane, że po raz pierwszy wolę milczeć, niż powiedzieć coś zupełnie nieodpowiedniego do tego momentu.- odważyłam się spojrzeć w te oczy. Śmiały się tak, jak nigdy. No i wpadłam w ich blask i już stamtąd nie wrócę. Złapał mnie wzrokiem w klatkę z napisem „miłość bez powrotu”.

- Chcę byś zawsze była moja kołdrą, którą mogę się ogrzać. Kotwicą, gdy będę chciał odpłynąć. Deszczem, który zmyje moje wszystkie problemy. Wiem, że mało pisałem, gdy mnie nie było. Ale uwierz moje myśli były tylko wokół Ciebie i bałem się, że jak napiszę tęsknię, brakuje mi Ciebie to…- zawiesił swoją wypowiedź, jakby bał się dokończyć.

- To…- powiedziałam, bo chciałam znać zakończenie. Delikatnie na zachętę chwyciłam jego dłoń w swoją i kciukiem zakreślałam kółka na jego.

- To nie mógł bym przestać pisać. Nie wystrasz się, ale ostatnio stałaś się moją obsesją. Zamieszkałaś w mojej głowie do tego stopnia, że budzę i zasypiam myśląc o Tobie.- spojrzał w moje oczy. Już wiedziałam, że nic więcej nie powie. Bo i co można było piękniejszego powiedzieć.

- Kocham Cię.- szepnął i pocałował usta, jakby się bał reakcji. A jednak się myliłam. Mógł powiedzieć coś jeszcze piękniejszego od tego, co mówił wcześniej. Umarłam i jestem w niebie. Takie było moje pierwsze skojarzenie. A nie jednak stał przede mną chłopak wręcz idealny i mówił słowa, które dla każdej dziewczyny znaczyły więcej niż poematy najsłynniejszych pisarzy o miłości. Nie oddawały one nawet 1 % tego, co czuje zakochana kobieta.



Wiem że Jutra nie będzie
Tylko Teraz ma sens
Chcę byś widział mnie wszędzie
Tak jak ja widzę Cię
W każdej złotej piosence
Gdy jest dobrze lub źle
Mamy dobre intencje
Teraz to liczy się



- Ja Ciebie też Zaynie Maliku.- i tym razem sama zachłannie wpiłam się w te malinowe usta.

______________________________________________________________




Lubie ten rozdział, nie wiem czemu...Po prostu. Niedługo epilog! Dlatego mam nadzieję, że dacie szczere komentarze pod rozdziałem a nie tylko reklamę swoich blogów.Tak bardzo bym chciała, żeby już były wakacje, bo wtedy wszystko jest takie łatwe. Czytajcie>>komentujcie i do napisania :)

Shatzi <3

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 38




*Oczami 1D*


          Ucieki­nier ucieka, kłam­ca kłamie, za­kocha­ny kocha, a za­gubiony,  po pros­tu szukaNaj­gorzej kiedy sa­mi nie wiemy kim jes­teśmy . Za­gubieni w tym wiel­kim, prze­rażającym świecie często nie możemy od­na­leźć sa­mych siebie . Włas­ne ja jest naj­większą ta­jem­nicą, za­gadką którą każdy prag­nie rozwiązać.
        Kiedy człowiek zagubi się w takim gąszczu spraw, czasami zajmuje mu dłuższą chwilę, nim uświadomi sobie, że się zgubił. Bardzo długo jesteśmy przekonani, że zboczyliśmy ze ścieżki tylko odrobinę, że już lada moment znajdziemy się z powrotem na szlaku. A potem przychodzi jedna noc za drugą i dalej nie mamy pojęcia, gdzie się znajdujemy i wreszcie musimy przyznać, że tak daleko odeszliśmy od ścieżki, że już nawet nie wiemy po której stronie wstanie słońce.
         Już trzy dni byli w Holmes Chapel, a Harry nadal żył w swoim świecie, do którego nie wpuszczał zupełnie nikogo. To nie było normalne, to nawet nie było do zaakceptowania. Chłopacy zawsze dzielili się ze sobą problemami, nawet tymi najbardziej wstydliwymi. Swoją przyjaźń cenili ponad wszystko. Swoje pierwsze próby jako zespół tez spędzali na rozmowach niż na ćwiczeniu piosenek. Jakoś to wszystko się ostatnio rozluźniło. Reszta miała już tego dość. Byli jak jeden organizm i gdy jedna część szwankowała wszystko źle działało. Dlatego mimo, że wyjazd miał wszystko poprawić nic się nie zmieniło. Czas na plan awaryjny, bo jeśli sytuacja z loczkiem nieuleganie zmianie mogą zapomnieć o dalszym istnieniu zespołu.
Zebrali się przed bungalow przy palenisku i wspólnie myśleli, co zrobić.
- Nikt nie wie o co mu chodzi? Nawet Ty Louis?- zapytał zdziwiony Lima.
- Nie próbowałem z nim rozmawiać z milion razy, ale za każdym razem to samo.-  spojrzał zrezygnowanym wzrokiem po chłopakach.
- Nie wiem, czy jesteśmy mu w stanie pomóc, skoro nie wiemy o co tak na prawdę chodzi.- dodał Zayn, a reszta pokiwała głowami na znak, że się zgadzają.
- Myślę, że nie ma co główkować. W końcu rozmawiamy tu o Harrym, a dobrze wiemy, że jest z nas wszystkich najbardziej wrażliwy. Po prostu pójdziemy do niego do pokoju zamkniemy się z nim na klucz i będziemy tam siedzieć tak długo, aż nie powie nam co się stało. Czy wszyscy się zgadzają?- zapytał Liam.
Wspólnie zgodzili się na propozycje i zaczęli się zbierać do wejścia do środka i gdy już kierowali się do schodów na górę Niall krzyknął:
- Czekajcie na mnie chwilę! Zaraz wracam!- wybiegł.
Po chwili zobaczyli, jak blondyn niesie pełne ręce i kieszenie do spodni wypchane jedzeniem i piciem. Reszta popatrzyła na niego, jak niezdarnie rozgląda się, jakby sprawdzał czy wszystko zabrał.
- Niall na co Ci tyle jedzenia?- zapytał Louis.
- No skąd mam wiedzieć ile tam będziemy siedzieć. Muszę się zabezpieczyć chociaż na jeden dzień.- dodał z uśmiechem.
Wspięli się po schodach i weszli bez pukania do pokoju loczka. Jako, że Louis szedł ostatni zamknął drzwi, a klucz schował do kieszeni spodni. Harry siedział na łóżku przeglądając jakieś książki, ale gdy reszta wpadła do pokoju bez zapowiedzi zaczął mówić:



- Co chcecie i czemu nie pukacie, a może chciałem się zdrzemnąć?- mówił obojętnym tonem nawet nie spoglądając na przyjaciół.
- No to przykro nam bardzo, ale teraz nie pozwolimy Ci spać, póki nie powiesz nam, co się z Tobą do cholery dzieje! Nic nam nie mówisz snujesz się, nie chcesz gadać. Gdybyś jeszcze pisał piosenki jak szalony to bym pomyślał, że się zakochałeś, ale wiem, że to nie to, bo z tym byś się z nami podzielił.- wyrzucił z siebie Zayn.
Chłopaka nie bardzo przejął monolog mulata, bo wyglądał, jakby książka, którą trzymał w dłoni stała się nagle strasznie ciekawa. Widząc brak reakcji Zayn, tylko machnął ręką i usiadł się pod ścianą, gdzie Niall rozłożył i starannie układał swoje jedzenie. Mijały minuty, a w pokoju trwała cisza, która nigdy im się nie zdarzała, gdy byli razem. Z nudów Niall zaczął grać z Louisem w państwa- miasta. Kartkę i dwa długopisy znaleźli na biurku w pokoju loczka. W pewnym momencie Niall się wydarł:
- Nie oszukuj! Zawsze to robisz a ja przegrywam.- rzucił zirytowany blondyn.
- Ale ile razy mam Ci mówić, że gałąź nie jest rośliną, tak samo jak smok nie jest zwierzęciem, bo zwyczajnie nie istnieje!- powiedział Louis żywo gestykulując rękoma.
- Możecie się w końcu zamknąć i wyjść z mojego pokoju!- odezwał się w końcu Harry.
- Nie póki nam nie powiesz, co się z Tobą dzieje!- odparł szybko Liam.
- Cholera jasne dobra, jeżeli dzięki temu się was stąd pozbędę!- spojrzał zły na nich.- Chce odejść z zespołu! Czuję się tu nie potrzebny. To już nie to samo, żaden z Was nie spędza ze mną tyle czasu, co wcześniej, więc i tak się dziwię, że zauważyliście, że się izoluję.- krzyczał już na nich.
- Co Ty gadasz Harry! Jak to nie zwracamy na Ciebie uwagi?!- powiedział Niall.
- No co Ty masz Samanthę,   Lou ma Marikę, Liam Venyę, nawet Zayn chyba kogoś ma na oku. A ja co? Cały czas sam. Wy idziecie do swoich dziewczyn, albo one do nas, a ja siedzę jak ten palec sam, że czasem już gadam sam ze sobą! Co się stało z naszymi czwartkowymi, męskimi wieczorami?! Kiedy ostatni raz byliśmy gdzieś wspólnie? A no tak 4 tygodnie temu, ale po godzinie rozdzwoniły się Wam telefony i każdy poszedł zostawiając mnie samego! Więc nie wciskajcie mi farmazonów, że przecież nic się nie zmieniło! – wyrzucił wszystko z siebie, że aż zrobił się czerwony. Po czym próbował uspokoić przyspieszony oddech. Chłopacy milczeli wpatrzeni w siebie, z szeroko otwartymi oczami. Analizowali słowa loczka i dopiero teraz zdali sobie sprawę, że miał rację, ale oni w wirze ich szybkiego życie nie zwrócili na to uwagi.
I remember the day when we were out all night
I wish that I can get the day back and tell you it's alright
Cause we all do the same thing, we just don't realize
That we're living on borrowed time

What would you do? What would you say?
How does it feel? Pretend it's OK
My eyes deceive me, but it's still the same
Pretend it's OK

I see the light that I'm chasing
A memory, but it's fading
When it's gone I'll be waiting
Know when it's too late
Chose the road that I'm walking
Now it's a hole that I'm caught in
And you're not hearing when I'm calling
Calling your name

One breath, one step, one life, one heart
Two words, two eyes, you begin a new start
Too neat, too narrow, too short, too bright,
I'm there with you, here by my side

What would you do? What would you say?
How does it feel? Pretend it's OK
My eyes deceive me, but it's still the same
Pretend it's OK

Nothing here, no one talking, know when it's too late
But sometimes it can get so hard pretending it's OK
Nothing here, no one talking, nothings gonna change
But sometimes it can get so hard pretending it's OK

               Żaden z nich przez długo czas się nie odezwał. Każdy z chłopaków wiedział, że Harry miał racje. Ich przyjaźń była najważniejsza a jednak byli tak zapatrzeni w siebie, że o mało co jej nie stracili. Mieli tylko głęboką nadzieje, że najmłodszy członek zespołu pozwoli się przeprosić i uda im się naprawić ta relacje. W końcu odezwał się Harry lekko zachrypniętym głosem, jakby przed chwilą płakał.
- Nie musicie teraz udawać wielkiego rozżalenia. Nie chcę wymuszonej sympatii.- spojrzał na okładkę wcześniej czytanej książki.
- Nie Harry, nigdy nie było między nami żadnych wymuszonych uczuć. Od samego początku darzyliśmy się sympatią i rozumiem twoje rozgoryczenie naszym zachowaniem, choć ośmielę się powiedzieć, że żaden z nas tego nie zauważył, że czujesz się odepchnięty. Ale jestem tez trochę zły na Ciebie, czemu nie przyszedłeś do nas i nie powiedziałeś, jak się czujesz?- powiedział Louis.
- A co miałem powiedzieć. Cześć chłopaki. Jestem zazdrosny, że więcej czasu spędzacie ze swoimi dziewczynami niż ze mną.-powiedział.- Nawet teraz jak to mówię brzmi to żałośnie.- dodał loczek.
- No nie wiem, cokolwiek. Mogłeś napisać sms, albo powiedzieć, że potrzebujesz męskiego wieczoru czy coś.- powiedział pasiasty.
- Nie chciałem Wam zawracać głowy. W końcu tylko ja nie mam nikogo. – dodał.
- To nie jest wytłumaczenie. Jesteś głupek i tyle.- rzucił go żelką Lou.
- Ej wszystko ładnie, pięknie, ale nie marnuj żelek. Zjadłbym ją . A teraz skoro już spadła na podłogę trzeba będzie wyrzucić! Mama zawsze mówiła, że z ziemi się nie je.- spojrzał tęsknym wzrokiem na samotną żelkę na dywanie.
Wszyscy zaczęli się z niego śmiać, a on tylko wzruszył ramionami i dalej zajadał się zabranym z kuchni jedzeniem.
- Ty jak coś powiedz Niall, to ręce i spodnie opadają!- dodał Liam z uśmiechem.
- To co powiecie na wspólny wypad pod namiot?- dodał Lou.
- Ale niby gdzie? Jest za zimno.- powiedział Zayn.
- Rozbijemy namiot na dole w salonie, będzie ciasno, ale chyba damy rade, co nie chłopaki?- popatrzył po reszcie zespołu pasiasty.
- To ja idę do garażu po namiot.- zaczął wstawać z łóżka Harry, ale zatrzymał go Liam.
- Wszyscy pójdziemy! Witaj z powrotem z nami Harry.- uśmiechnął się i zawołał chłopaków do grupowego uścisku.
- Ale jak Niall będzie pierdział, to go wywalimy z namiotu.- rzucił przez śmiech Zayn.
- Ej nie moja wina, że mój organizm tyle produkuje naturalnego smrodku.- chłopacy dusili się ze śmiechu i razem zeszli na dół, jak za dawnych czasów wesoło się śmiejąc.
Zawieraj przyjaźnie tylko z ludźmi, którzy mogą ci przekazać tylko rzeczy dobre. Im wspanialsze będą wasze wspólne cnoty, tym doskonalsza będzie wasza przyjaźń. Tak długo jak jesteśmy kochani, jesteśmy niezastąpieni; i żaden człowiek nie jest bezużyteczny, jeśli ma przyjaciela.

_________________________________________________________




No i kolejny rozdział dodany. Tak strasznie się cieszę z tych 20 tysięcy wyświetleń bloga w niecały rok! xD
Chciałam dodać, że zostało kilka rozdziałów i kończę tego bloga za zgodą Lady Morfine. Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział i dacie znać o sobie w komentarzach.

                                                                                                Shatzi :**