*Oczami 1D*
Uciekinier ucieka, kłamca
kłamie,
zakochany kocha,
a zagubiony, po prostu szuka. Najgorzej kiedy sami nie wiemy kim jesteśmy . Zagubieni
w tym wielkim, przerażającym świecie często nie możemy odnaleźć
samych siebie . Własne ja jest największą tajemnicą, zagadką którą
każdy pragnie rozwiązać.
Kiedy
człowiek zagubi się w takim gąszczu spraw, czasami zajmuje mu dłuższą chwilę,
nim uświadomi sobie, że się zgubił. Bardzo długo jesteśmy przekonani, że
zboczyliśmy ze ścieżki tylko odrobinę, że już lada moment znajdziemy się z
powrotem na szlaku. A potem przychodzi jedna noc za drugą i dalej nie mamy
pojęcia, gdzie się znajdujemy i wreszcie musimy przyznać, że tak daleko
odeszliśmy od ścieżki, że już nawet nie wiemy po której stronie wstanie słońce.
Już
trzy dni byli w Holmes Chapel, a Harry nadal żył w swoim świecie, do którego
nie wpuszczał zupełnie nikogo. To nie było normalne, to nawet nie było do
zaakceptowania. Chłopacy zawsze dzielili się ze sobą problemami, nawet tymi
najbardziej wstydliwymi. Swoją przyjaźń cenili ponad wszystko. Swoje pierwsze
próby jako zespół tez spędzali na rozmowach niż na ćwiczeniu piosenek. Jakoś to
wszystko się ostatnio rozluźniło. Reszta miała już tego dość. Byli jak jeden organizm
i gdy jedna część szwankowała wszystko źle działało. Dlatego mimo, że wyjazd miał
wszystko poprawić nic się nie zmieniło. Czas na plan awaryjny, bo jeśli
sytuacja z loczkiem nieuleganie zmianie mogą zapomnieć o dalszym istnieniu
zespołu.
Zebrali się przed bungalow przy palenisku i wspólnie
myśleli, co zrobić.
- Nikt nie wie
o co mu chodzi? Nawet Ty Louis?- zapytał zdziwiony Lima.
- Nie
próbowałem z nim rozmawiać z milion razy, ale za każdym razem to samo.- spojrzał zrezygnowanym wzrokiem po
chłopakach.
- Nie wiem,
czy jesteśmy mu w stanie pomóc, skoro nie wiemy o co tak na prawdę chodzi.-
dodał Zayn, a reszta pokiwała głowami na znak, że się zgadzają.
- Myślę, że
nie ma co główkować. W końcu rozmawiamy tu o Harrym, a dobrze wiemy, że jest z
nas wszystkich najbardziej wrażliwy. Po prostu pójdziemy do niego do pokoju
zamkniemy się z nim na klucz i będziemy tam siedzieć tak długo, aż nie powie
nam co się stało. Czy wszyscy się zgadzają?- zapytał Liam.
Wspólnie zgodzili się na propozycje i zaczęli się
zbierać do wejścia do środka i gdy już kierowali się do schodów na górę Niall
krzyknął:
- Czekajcie na
mnie chwilę! Zaraz wracam!- wybiegł.
Po chwili zobaczyli, jak blondyn niesie pełne ręce i
kieszenie do spodni wypchane jedzeniem i piciem. Reszta popatrzyła na niego,
jak niezdarnie rozgląda się, jakby sprawdzał czy wszystko zabrał.
- Niall na co
Ci tyle jedzenia?- zapytał Louis.
- No skąd mam
wiedzieć ile tam będziemy siedzieć. Muszę się zabezpieczyć chociaż na jeden
dzień.- dodał z uśmiechem.
Wspięli się po schodach i weszli bez pukania do
pokoju loczka. Jako, że Louis szedł ostatni zamknął drzwi, a klucz schował do
kieszeni spodni. Harry siedział na łóżku przeglądając jakieś książki, ale gdy reszta wpadła do pokoju bez zapowiedzi zaczął
mówić:
-
Co chcecie i czemu nie pukacie, a może chciałem się zdrzemnąć?-
mówił obojętnym tonem nawet nie spoglądając na przyjaciół.
- No to
przykro nam bardzo, ale teraz nie pozwolimy Ci spać, póki nie powiesz nam, co
się z Tobą do cholery dzieje! Nic nam nie mówisz snujesz się, nie chcesz gadać.
Gdybyś jeszcze pisał piosenki jak szalony to bym pomyślał, że się zakochałeś,
ale wiem, że to nie to, bo z tym byś się z nami podzielił.- wyrzucił z
siebie Zayn.
Chłopaka nie bardzo przejął monolog mulata, bo
wyglądał, jakby książka, którą trzymał w dłoni stała się nagle strasznie
ciekawa. Widząc brak reakcji Zayn, tylko machnął ręką i usiadł się pod ścianą,
gdzie Niall rozłożył i starannie układał swoje jedzenie. Mijały minuty, a w
pokoju trwała cisza, która nigdy im się nie zdarzała, gdy byli razem. Z nudów
Niall zaczął grać z Louisem w państwa- miasta. Kartkę i dwa długopisy znaleźli
na biurku w pokoju loczka. W pewnym momencie Niall się wydarł:
- Nie oszukuj!
Zawsze to robisz a ja przegrywam.- rzucił zirytowany blondyn.
- Ale ile razy
mam Ci mówić, że gałąź nie jest rośliną, tak samo jak smok nie jest
zwierzęciem, bo zwyczajnie nie istnieje!- powiedział Louis żywo
gestykulując rękoma.
-
Możecie się w końcu zamknąć i wyjść z mojego pokoju!-
odezwał się w końcu Harry.
-
Nie póki nam nie powiesz, co się z Tobą dzieje!-
odparł szybko Liam.
- Cholera
jasne dobra, jeżeli dzięki temu się was stąd pozbędę!- spojrzał zły na nich.-
Chce odejść z zespołu! Czuję się tu nie potrzebny. To już nie to samo, żaden z
Was nie spędza ze mną tyle czasu, co wcześniej, więc i tak się dziwię, że zauważyliście,
że się izoluję.- krzyczał już na nich.
- Co Ty gadasz
Harry! Jak to nie zwracamy na Ciebie uwagi?!- powiedział Niall.
- No co Ty
masz Samanthę, Lou ma Marikę, Liam Venyę, nawet Zayn chyba
kogoś ma na oku. A ja co? Cały czas sam. Wy idziecie do swoich dziewczyn, albo
one do nas, a ja siedzę jak ten palec sam, że czasem już gadam sam ze sobą! Co się
stało z naszymi czwartkowymi, męskimi wieczorami?! Kiedy ostatni raz byliśmy gdzieś
wspólnie? A no tak 4 tygodnie temu, ale po godzinie rozdzwoniły się Wam
telefony i każdy poszedł zostawiając mnie samego! Więc nie wciskajcie mi
farmazonów, że przecież nic się nie zmieniło! – wyrzucił wszystko z siebie,
że aż zrobił się czerwony. Po czym próbował uspokoić przyspieszony oddech. Chłopacy
milczeli wpatrzeni w siebie, z szeroko otwartymi oczami. Analizowali słowa
loczka i dopiero teraz zdali sobie sprawę, że miał rację, ale oni w wirze ich szybkiego
życie nie zwrócili na to uwagi.
I remember the day when we were out all night
I wish that I can get the day back and tell you it's alright
Cause we all do the same thing, we just don't realize
That we're living on borrowed time
What would you do? What would you say?
How does it feel? Pretend it's OK
My eyes deceive me, but it's still the same
Pretend it's OK
I see the light that I'm chasing
A memory, but it's fading
When it's gone I'll be waiting
Know when it's too late
Chose the road that I'm walking
Now it's a hole that I'm caught in
And you're not hearing when I'm calling
Calling your name
One breath, one step, one life, one heart
Two words, two eyes, you begin a new start
Too neat, too narrow, too short, too bright,
I'm there with you, here by my side
What would you do? What would you say?
How does it feel? Pretend it's OK
My eyes deceive me, but it's still the same
Pretend it's OK
Nothing here, no one talking, know when it's too late
But sometimes it can get so hard pretending it's OK
Nothing here, no one talking, nothings gonna change
But sometimes it can get so hard pretending it's OK
Żaden z nich przez długo czas się
nie odezwał. Każdy z chłopaków wiedział, że Harry miał racje. Ich przyjaźń była
najważniejsza a jednak byli tak zapatrzeni w siebie, że o mało co jej nie stracili.
Mieli tylko głęboką nadzieje, że najmłodszy członek zespołu pozwoli się
przeprosić i uda im się naprawić ta relacje. W końcu odezwał się Harry lekko
zachrypniętym głosem, jakby przed chwilą płakał.
- Nie musicie
teraz udawać wielkiego rozżalenia. Nie chcę wymuszonej sympatii.- spojrzał
na okładkę wcześniej czytanej książki.
- Nie Harry,
nigdy nie było między nami żadnych wymuszonych uczuć. Od samego początku darzyliśmy
się sympatią i rozumiem twoje rozgoryczenie naszym zachowaniem, choć ośmielę
się powiedzieć, że żaden z nas tego nie zauważył, że czujesz się odepchnięty.
Ale jestem tez trochę zły na Ciebie, czemu nie przyszedłeś do nas i nie
powiedziałeś, jak się czujesz?- powiedział Louis.
- A co miałem
powiedzieć. Cześć chłopaki. Jestem zazdrosny, że więcej czasu spędzacie ze
swoimi dziewczynami niż ze mną.-powiedział.- Nawet teraz jak to mówię brzmi to żałośnie.- dodał loczek.
- No nie wiem,
cokolwiek. Mogłeś napisać sms, albo powiedzieć, że potrzebujesz męskiego wieczoru
czy coś.- powiedział pasiasty.
- Nie chciałem
Wam zawracać głowy. W końcu tylko ja nie mam nikogo. – dodał.
- To nie jest
wytłumaczenie. Jesteś głupek i tyle.- rzucił go żelką Lou.
- Ej wszystko
ładnie, pięknie, ale nie marnuj żelek. Zjadłbym ją . A teraz skoro już spadła
na podłogę trzeba będzie wyrzucić! Mama zawsze mówiła, że z ziemi się nie je.-
spojrzał tęsknym wzrokiem na samotną żelkę na dywanie.
Wszyscy zaczęli się z niego śmiać, a on tylko
wzruszył ramionami i dalej zajadał się zabranym z kuchni jedzeniem.
- Ty jak coś
powiedz Niall, to ręce i spodnie opadają!- dodał Liam z uśmiechem.
- To co
powiecie na wspólny wypad pod namiot?- dodał Lou.
- Ale niby
gdzie? Jest za zimno.- powiedział Zayn.
- Rozbijemy
namiot na dole w salonie, będzie ciasno, ale chyba damy rade, co nie chłopaki?-
popatrzył po reszcie zespołu pasiasty.
- To ja idę do
garażu po namiot.- zaczął wstawać z łóżka Harry, ale zatrzymał go Liam.
- Wszyscy
pójdziemy! Witaj z powrotem z nami Harry.- uśmiechnął się i zawołał
chłopaków do grupowego uścisku.
- Ale jak
Niall będzie pierdział, to go wywalimy z namiotu.- rzucił przez śmiech
Zayn.
- Ej nie moja
wina, że mój organizm tyle produkuje naturalnego smrodku.- chłopacy dusili
się ze śmiechu i razem zeszli na dół, jak za dawnych czasów wesoło się śmiejąc.
Zawieraj przyjaźnie tylko z ludźmi, którzy mogą ci
przekazać tylko rzeczy dobre. Im wspanialsze będą wasze wspólne cnoty, tym
doskonalsza będzie wasza przyjaźń. Tak długo jak jesteśmy kochani,
jesteśmy niezastąpieni; i żaden człowiek nie jest bezużyteczny, jeśli ma
przyjaciela.
_________________________________________________________
No i kolejny rozdział dodany. Tak strasznie się cieszę z tych 20 tysięcy wyświetleń bloga w niecały rok! xD
Chciałam dodać, że zostało kilka rozdziałów i kończę tego bloga za zgodą Lady Morfine. Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział i dacie znać o sobie w komentarzach.
Shatzi :**