niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 35



*Perspektywa Zayna*

              Czas leci bardzo szybko, jeżeli jest on wypełniony różnymi rzeczami, jakie chcemy zrobić lub wlecze się nieubłaganie do przodu, jakby miał się zaraz zatrzymać. W moim przypadku dni uciekały mi między palcami i z wywiadu i koncertu przenosiłem się  na kolejny. Ciężko było przypomnieć mi sobie, co robiłem 3 dni wcześniej czy nawet dalej, ale czułem, że ciągle coś krąży nieustannie w moich myślach. Zielone, kocie oczy, długie brązowe, falowane włosy. Moja podświadomość igrała sobie ze mnie za każdym razem, gdy tylko znajdowałem się w tłumie fanek, wyszukiwałem jej wzrokiem, jakby brakowało mi jej widoku jak powietrza. Właśnie jedliśmy z chłopakami lunch, kiedy dostałem sms o treści:

„Dążysz do swego, tak jak ja do poznania Ciebie. Joan”

             Od razu uśmiech na mojej twarzy stał się tak duży, że myślałem, że twarz mi pęknie z radości. Myślałem, że ona nie napisze już minął ponad tydzień, jak na podpisywaniu płyt wpisałem jej swój numer telefonu na wewnętrznej okładce. Podobała mi się, sama dziewczyna wywarła na mnie nie tylko wrażenie swoim wyglądem zewnętrznym, ale jej zadziorny i pewny siebie charakter był tym co ją odróżniało z tłumu. Nie chciałem kolejnej dziewczyny na jedną noc, to mnie nudziło. Chciałem kogoś, kto jednym swoim zachowaniem, gestem czy słowem zwali z nóg. Taka właśnie była Joan’a. Fakt nie mogłem zaprzeczyć, że od pierwszego spojrzenia miałem ochotę na nią i moja dolna część ciała przyjemnie pulsowała na jej widok, ale czy nie o to chodzi. W Końcu ludzie w większości są wzrokowcami, przynajmniej faceci. Odpisałem jej uśmiechając się, jak jakiś głupek do telefonu.

„Długo musiałem czekać na Twój kolejny krok. Przy naszym pierwszym spotkaniu byłaś  bardziej zdecydowana ;p”



             Wiedziałem, że pisząc takiego sms dużo ryzykuje, bo mogłem ją do siebie zniechęcić, ale postanowiłem zaryzykować. Ze zdenerwowania gryzłem dolną wargę, nawet nie wiem kiedy to stało się moim bezwarunkowym odruchem na stres lub kiedy głęboko nad czymś myślałem. Z zamyślenia wyrwał mnie Niall szturchając mnie w ramię.
- Ej, co z Tobą prawie nic nie tknąłeś, a musimy już wychodzić i wracać do studia. Piosenki czekają! – rzucił blondyn z entuzjazmem. Zawsze tak miał, jak nagrywaliśmy w studio.
- Sorry, zamyśliłem się po prostu. – odpowiedziałem i podniosłem się z miejsca.

            Po 30 minutach byliśmy powrotem w studiu, gdzie do wieczora mieliśmy nagrywać piosenki na nowy album. Uwielbiałem ten czas, mogłem wtedy wykazać się swoją kreatywnością. Tym razem postanowiliśmy z chłopakami bardziej zaangażować się w jego proces produkcji. Napisaliśmy wspólnie kilka utworów, które mówiły o naszych rzeczywistych doświadczeniach z życia. Te utwory, które już nagraliśmy brzmiały świetnie! Nie mogłem się doczekać nagrana reszty i wydania płyty. Co chwile sprawdzałem telefon, kiedy w końcu zniecierpliwiony Louise rzucił we mnie poduszką z kanapy, na której siedział.
- Te Malik, zejdź na ziemie i wyłącz ten telefon, bo nauczę go pływać z żółwiem Liama!- rzucił z uśmiechem pasiasty.
- Ty się od Archimedesa odczep!- odgryzł się Liam.
- No co on chyba jeszcze umie pływać mimo, że ma tylko 3 nogi?- zaśmiał się sarkastycznie Lou.
- Dla Twojej wiadomości noga mu jakimś cudem odrosła i nic mu nie jest!- wściekły Liam wyszedł z pomieszczenia.
- Musisz go drażnić tym tematem.- powiedziałem spoglądając na pasiastego.
- Lubię jak się spina z powodu żółwia. – zaśmiał się
- Co się z Tobą dzieje? Odkąd weszliśmy do restauracji jesteś jakiś nieobecny. Gdybyś miał dziewczynę powiedziałbym, że to pewnie problemy z raju, ale jej nie masz więc co jest grane?- zrobił minę w stylu na kozetce u psychologa.- A może jest jakaś a ja o tym nie wiem? Nie ja Louis Tomlinson bym nie wiedział? Nie, nie możliwe!- zaczął mówić bardziej do siebie niż do mnie.
- Powiedzmy, że dziewczyna, ale jeszcze nie moja- wiedziałem, że pewnie popełniłem błąd, bo teraz posypie się lawina pytań, ale z opresji wyrwał mnie głos naszego dźwiękowca.
- Chłopaki do studia, nagramy Wasze głosy razem i nakręcimy zapowiedź nowej płyty przed kamerą.- powiedział i wyszedł.
- To tylko odwlecze wszystko w czasie i tak Cię dopadnę Malik. Prędzej czy później wszystko wyśpiewasz, jak Harry pod prysznicem! Hahaha- dodał zadowolony z siebie Tomlinson.
Stanęliśmy w półokręgu i zaczęliśmy śpiewać wspólnie końcowy tekst piosenki, która z resztą była jedną z moich dotychczas nagranych piosenek.

I won't let these little things slip out of my mouth.
But if it's true. it's you.. it's you they add up to.
I'm in love with you.
And all these little things. *




Po nagraniu kawałka do końca oraz nagrania promującego naszą nową płytę, mogliśmy wolne i mogliśmy się zrelaksować.
 - Chłopaki, co powiecie na paintball?- rzucił w aucie Louis.
- Jestem za! – krzyknęli razem Liam i Harry.
- Zgodzę się pod warunkiem, że potem pojedziemy do Nandos!- rzucił błagalnym tonem Niall.
 Jako, że ja raczej nigdy nie byłem typem sportowca ani w szkole, ani teraz nie pozostało mi nic innego, jak się dostosować.
- Nich Wam będzie i tak nic nie da jak powiem nie? Nie?- spojrzałem po nich.
- Nie nie da- dodali pojedynczo.


*Oczami Liama*

                 Mimo, że od mojego rozstania z Venyą miły 2 miesiące, nie było mi łatwo. To dziwne, jak jedna osoba może zaprzątać myśli już zaraz po wstaniu i pozostawać z nich aż do zaśnięcia. Tęskniłem za nią tak cholernie, wiele razy miałem już wybrany jej numer i chciałem jej na wyrzucać, że tak po prostu mnie zostawiła i nie dała mi powiedzieć, czy tego chce. Śpiewanie o miłości nie jest łatwe, gdy samemu ma się serce złamane na miliony kawałków i stara je się jakoś skleić w całość. Nie pokazywałem przed chłopakami, że coś nie gra, bo w końcu każdy z nas ma swoje życie i problemy, a oni wydawali się tacy szczęśliwi, nawet Zayn ostatnio cieszył się do telefonu, jak głupi.
Dostałem sms jak zwykle jakaś reklama. 

„Czas na Twój krok. Miłość jest najważniejsza i czasami trzeba o nią zawalczyć, bo nadzieja umiera ostatnia. Wyślij sms o treści: wróżka Miranda na nr: XXXXXXX a dostaniesz sms z dokładnym rozwiązaniem Twoich wszelkich problemów.”

             Ironia losu nawet wróżka Miranda, która mnie nie zna wie, że moja miłość jest zagrożona. Niby Vernya nie zerwała ze mną ostatecznie, tylko chciała odpocząć. Ile jeszcze będziemy od siebie odpoczywać i czy w ogóle można odpoczywać od miłości? Ogarniała mnie złość za każdym razem, kiedy o tym myślałem, bo czemu każdy decyduje o moim życiu tylko nie ja! Wyszedłem z apartamentu, bo chciałem się przewietrzyć. Pogoda, co prawda nie sprzyjała spacerom, bo wiał zimny wiatr, ale może on mi wywietrzy z głowy to wszystko, co się we mnie kumuluje. Nawet nie wiem kiedy, ale zorientowałem się, że stoję pod kamienicą Venyi.
               Może rzeczywiście nadszedł czas wziąć sprawy w swoje ręce i zawalczyć o nią, bo świat bez niej był szary i ponury. Wszedłem na klatkę schodową i spojrzałem w górę na spiralne schody. Wziąłem głęboki oddech i niepewnie ruszyłem w górę. Nie jestem najlepszy, jeżeli chodzi o konfrontacje. Moja natura jest raczej uległa wpływom innych. A co jeśli nie będę w stanie powiedzieć jej tego, co od tych ponad dwóch miesięcy tak mnie męczy? Albo co gorsze okaże się, że ona już kogoś ma a nie potrafiła mi tego powiedzieć?
              Ta myśl spowodowała, że podniósł mi się puls a szczęka lekko zacisnęła. Trudno teraz albo nigdy. Nie chcę żyć z pytaniem ”co by było gdyby”. Stanąłem przed drzwiami jej mieszkania. Powiodłem wzrokiem po drzwiach, których tak dawno nie widziałem i na tabliczkę z jej nazwiskiem na nich. Wziąłem kilka ostatnich głębokich oddechów i nacisnąłem dzwonek. Po chwili usłyszałem szmer przekręcanego klucza i za drzwiami ukazała się ona. Jak zwykle wyglądała ślicznie. Zmieniła kolor włosów z blond na jasny brąz, ale dla mnie to nie miało znaczenia.
- Liam? Co Ty tu robisz?- powiedziała dziewczyna zaskoczona wizytą.
- Nie wpuścisz mnie do środka?- zapytałem. Nie chciałem poruszać tej rozmowy na klatce schodowej.
- Proszę wejdź. Chcesz coś do picia?- zapytała i spojrzała na mnie tym wzrokiem. Takim jak kiedyś. Moje ciało przeszyła fala ciepła.
- Nie dziękuje, może później przyszedłem, bo mam Ci coś do powiedzenia.- zacząłem szybko, bo wiedziałem, że jeżeli nie powiem od razu tego, co chcę nie zrobię tego wcale.- Wiem, że chciałeś przerwę i szanuję to, ale ja mam już dość. Nie chcę już kolejnego poranka czy dnia bez Ciebie! Chcę, żeby sprawy między nami miały się jasno. Dlatego powiem Ci, że kocham Cie jak szczeniak. Może i to jest naiwne, ale nie interesuje mnie to. Mogę nawet paść na kolana i błagać byś do mnie wróciła, ale po prostu wróć. Bądź ze mną. Nie było dnia kiedy nie widziałem Twojej twarzy, nie patrzyłem na nasze zdjęcia, nie słyszałem Twojego głosu w mojej głowie. Nie chcę i nie mogę tak dalej. Proszę dam mi jeszcze jedną szansę, a obiecuje…- nie dokończyłem, bo poczułem, jak Venya rzuca mi się na szyje i lekko łka.
- Ja Ciebie też kocham. Teraz i na zawsze.- szepnęła mi w szyję.
Wtuliłem się w nią i wdychałem zapach jej włosów. Czułem, jakby nic się nie zmieniło. Jakby ta przerwa między nami w ogóle nie miała miejsca. Do uwieńczenia tego potrzebowałem zrobić tylko jedno. Odsunąłem dziewczynę lekko od siebie. Chwyciłem jej twarz w swoje d łonie i przez chwilę patrzyłem w jej oczy. Otarłem kciukiem spływającą, pojedynczą łzę z jej policzka. Uśmiechnęła się do mnie, a mój świat zawirował z radości. Uniosła się lekko na palcach, by dosięgnąć moich ust. Kiedy nasze usta się złączyły, dosłownie czułem, jak pyłki kurzu wokół nas radośnie migoczą. Potem znowu ja przytuliłem i gdybym mógł nigdy bym jej nie wypuszczał z objęć. Cały mój świat zamknięty w moich ramionach. 


 ______________________________________________________________


      Kolejny rozdział. Po mału zacznie się wyjaśniać sytuacja z tajemniczą Joan. W jednym z komentarzy zostało mi zarzucone, że nie powinnam przejmować tego bloga od Lady Morfine, bo ona dodawała rozdziały częściej niż ja i że zrobiłam z tego bloga modę na sukces (dodam, że osoba, która napisała ten komentarz nie podpisała się). Przykro mi z tego powodu, ale jakby nie było to ode mnie zależy co i kiedy w nim piszę. Miałam teraz dużo na głowie i nie miałam nastroju na pisanie (problemy rodzinne). Ale nie ważne…Tych, którzy czytają przepraszam nie chciałam Was zawieść. Wiecie jak komentować i wbrew pozorom przyjmuję krytykę, więc piszcie co myślicie.

                                                                                                 Wasza Shatzi <3  

6 komentarzy:

  1. Nareszcie się doczekałam rozdziału. Dużo rzeczy w nim się wyjaśniło i mam nadzieję, że bedą częściej dodawane. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha teksty Lou mnie rozwalają xD
    Malik cieszący się do telefonu też jest boski ;D
    Końcówka: awwwwww <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział!
    + gratuluję 17,000 wyświetleń!

    Zapraszam na www.ho-run.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. twój blog jest niesamowity ;) Zapraszam na www.love-and-other-drug.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział :D
    little things <3
    zapraszam do mnie na nowy rozdział, może pomożesz mi rozwiązać mój dylemat ;d

    OdpowiedzUsuń