wtorek, 16 października 2012

Rozdział 34




*oczami  Harrego*

            Jak szybko można stracić wszystko, co najcenniejsze  wie tylko osoba, która tego doświadczyła.  Pragnąłem tylko ekscytujących przygód i choć Tala wyjechała już kilka miesięcy temu, wypchnąłem jej osobę w najdalszy kąt mojej pamięci.  Po raz kolejny niesforny kosmyk włosów spadł mi na oczy, więc standardowo, jak miałem w zwyczaju doprowadziłem je do porządku, tak by mi nie przeszkadzały. Włosy, które z reszta prosiły się o wizytę u Lou. Tłum w klubie stawał się coraz większy, a Paul odruchowo stawał się nerwowy. Nie lubił jak wychodziłem w takie miejsca, bo oznaczało to ciągłe pilnowanie, by żadna nachalna fanka nie rzuciła się na mnie. Ale miałem tego dość, ile razy można starać się o jakąś dziewczynę , która potem gdy wydaje Ci się, że jesteś blisko celu nagle bez słowa zostawia Cię? Wiem, że choć na głos nie mówiłem o Tali ona była przyczynę moich wyskoków. Alkohol, głośna muzyka i flirtowanie z przypadkowymi laskami w klubie stały się moją ucieczką od osamotnienia. Można powiedzieć, że każdy z chłopaków miał do kogo się przytulić w gorsze dni, czy zadzwonić. Ja nie. A to ponoć ja miałem największe powodzenie u kobiet ze względu na moja urodę zielone oczy, które jak miałem zły humor potrafiły przebić jak sztylet a w pogodne były jak nadmorska mgła. I co mi to daje, skoro ja jedyny nie mogę znaleźć kogoś bliskiego. Czasem chciałem mieć surową męską urodę, ale wciąż wyglądałem jak model  z okładki luksusowego magazynu, dla których pozuje kilka razy w tygodniu.
             Sączyłem właśnie mojego drinka i rozmawiałem z Edem, który zaprosił mnie tutaj po jednym ze swoich koncertów, by się zrelaksować. Uwielbiałem spędzać z nim czas, oprócz chłopaków był jedynym, który tak jak my siedział w branży muzycznej. Prowadziliśmy luźną rozmowę na temat jego koncertu, kiedy spojrzałem na parkiet i jeden jedyny oślepiający moment nie byłem w stanie na niczym się skupić. Gapiłem się tylko bezwstydnie na tańcząca dziewczynę i nic nie mogłem na to poradzić.  Była szczupłą, wysoką szatynką w dość kuszącej spódniczce w szare wzory oraz czarnym topie, który odsłaniał część jej brzucha. Jej długie włosy falowały w rytm jej ciała. Oczy miała czekoladowe, a jej twarz w kształcie serca, której przydało by się trochę więcej koloru, była delikatna jak u wróżki.  Stwierdziłem, że zauważyła mój natarczywy wzrok, więc żeby się nie ośmieszyć, z najwyższym trudem przyjąłem obojętną, a nawet cyniczną minę. Bez względu na moją odruchową, absurdalna reakcję byłem nią zainteresowany. 

Uśmiechnąłem się do niej, bezczelnie używając swoich dołeczków i patrzyłem jak dziewczyna przygryza dolną wargę. Niech ją diabli, sam miałem ochotę wgryźć się w nią zębami. Taka reakcja była całkiem naturalna pomyślałem z ulgą. Żądza to uczucie, które zawsze jestem w stanie zrozumieć.  Jeszcze bardziej zaintrygowany jej lekką obojętnością, przeprosiłem Eda, wstałem i podszedłem do dziewczyny. Kiedy zauważyła, że idę w jej stronę zaczęła tańczyć przodem do mnie. Z daleka widziałem zaniepokojone spojrzenie Paula. Stanąłem przed nia i nachyliłem się nad jej uchem, by powiedzieć:
- Mogę postawić Ci coś do picia?
Na znak potwierdzający pokiwała lekko głową. Więc wskazałem jej ręką by szła przodem w stronę baru. Kiedy doszliśmy zajęliśmy dwa miejsca przy barze i rzuciłem do niej:
- Zamów co chcesz, ja płacę- rzuciłem mój firmowy uśmiech i odruchowo spojrzałem na jej usta, mała takie śliczne pełne wargi.

- Poproszę sok żurawinowy z wódką- skierowała swoje słowa w stronę barmana. Jej głos był taki aksamitny, że aż przyjemnie się jej słuchało.
- Dla mnie whiskey z colą- powiedziałem do barmana i zwróciłem się do dziewczyny- Jestem Harry a Ty?
- Jade miło mi Cie poznać- dodała z uśmiechem i napiła się ze szklanki, którą właśnie podał nam barman. Dyskretnie jej się przyjrzałem miała na ręce dwa pierścionki, po jednym na każdej ręce, miała też kolczyki, które stanowiły komplet z drugim pierścionkiem. Zauważyłem to, kiedy kładła kosmyk włosów za ucho i zaczęła starannie studiować mnie. Wymieliliśmy kilka standardowych zdań na temat zainteresowań, ale zaczęło mnie już to trochę nudzić, więc przeszedłem do dobrze wypróbowanych sposobów, by dać jej dokładnie znać, co od nich chcę. Podniosła głowę i spojrzała mi w oczy, dlatego przeszedłem do działania. Delikatnie pogłaskałem jej policzek nie spuszczając z niej  oczu. Przez chwilę wydawało mi się, że dziewczyna nie potrafi zebrać myśli. Wargi lekko jej drgnęły a serce wyraźnie przyspieszyło i wtedy pochyliłem głowę i delikatnie musnąłem ustami jej wargi.
Jak cudownie…To była moja pierwsza myśl. Jak cudownie było mieć w posiadaniu drugą osobę i tak dogłębnie smakować jej ust.  To był słodki pocałunek, spotkanie ust, dzięki którym  krew w żyłach szybciej krąży, a dusza zaczyna śpiewać. Z cichym pomrukiem przysunęła się do mnie i położyła dłonie na moim torsie, tak żeby zaspokoić nasze wspólne życzenie. Kiedy wpiłem się tak w jej usta, zadrżała z rozkoszy. A potem otworzyła się przede mną w tak naturalny sposób , jak róża otwiera się do słońca.  Ona jednak nie wiedziała, że to tylko przygoda.  Że następnego dnia obudzi się sama w hotelowym pokoju, a jej naiwność osiągnie apogeum.

*Perspektywa Mariki*

           Skoro już wszyscy wiedzieli, że ja i Louis jesteśmy para, bo przez przypadek Harry raz się wygadał nic nie stało mi na przeszkodzie do częstego odwiedzania mojego chłopaka. Oczywiście mówiąc, że loczkowi przypadkiem się powiedziało o mnie i o Lou mówiłam ironicznie. Zrobił to specjalnie. Ostatnio w ogóle stał się jakiś taki sarkastyczny i jakby na złość innym, którzy są choć w małym stopniu szczęśliwi stara się to zepsuć. Wiem to i strasznie mi się to nie podoba, bo ma to związek z wyjazdem Tali. Ale nie mogę mu pomóc, on sam musi sobie to uświadomić. Mam nadzieję, że stanie się to szybciej niż później. Właśnie wciskałam dzwonek przy drzwiach od mieszkania chłopaków i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Nie widziałam się z nimi kilka dni, bo właśnie wrócili z krótkiego wyjazdu po Europie. Ciężko mi było ze świadomością, że Louis jest kilkaset kilometrów ode mnie, ale zajęłam się codziennymi sprawami i udało mi się odciągnąć od tego wszystkiego myśli. Tym bardziej, że codziennie przed snem mój chłopak dzwonił i rozmawialiśmy. Uwielbiałam, kiedy śpiewał mi na dobranoc tak długo, aż nie usnęłam i wtedy się rozłączał. Sprawiało to, że byłam rozluźniona i nie przerzucałam się pół nocy z boku na bok.

           Drzwi się w końcu otworzyły a za nimi stał właśnie Louis. Wiedział, że przyjdę, bo dzwonił do niej pół godziny wcześniej i sam to zaproponował, ale kiedy zobaczyłam go w drzwiach uśmiechał się i patrzył na mnie tak, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. Wpuścił mnie do środka,  a gdy tylko drzwi się zamknęły przyciągnął mnie mocno do siebie i z całych sił przytulił. Oboje rozkoszowaliśmy się sobą, swoim zapachem i dotykiem.
-Witaj piękna- powiedział mi we włosy Louis, co spowodowało przyjemny dreszcz na moim ciele, co nie uszło jego uwadze, bo dodał- lubię, jak tak na mnie reagujesz- i pocałował mnie w szyje. Tak bardzo mi tego brakowało.
- A ja lubię, jak mnie tak witasz. Tęskniłam za Tobą Lou- rozluźniłam uścisk i spojrzałam na jego twarz, która była uśmiechnięta. Wspięłam się lekko na palce i pocałowałam w usta.
          Chłopak chwycił mnie za rękę i poprowadził do swojego pokoju. Rozglądałam się w nadziei, że spotkamy chłopaków, ale wyglądało na to, że albo jesteśmy sami, albo chłopacy są w swoich pokojach. Kiedy drzwi od jego królestwa się za nami zamknęły zacisnęłam palce na jego t-shircie. Chwilę patrzyłam mu w oczy, bo ta chwila zdawała mi się być wszystkim, co teraz mam. Nie wiedziałam, jak oddać to, co we mnie siedziało. Jak oddać tęsknotę, kiedy go nie było, miłość jaka mnie rozpierała, gdy już teraz wrócił.
- Tak bardzo Cię kocham Lou i teraz już wiem, że przetrwamy każdą rozłąkę. Po prostu w nas wierzę!- widziałam, że on czuje to samo i nie myliłam się, bo zaraz po mnie powiedział:
- Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. Wszystko w Tobie, jest moim największym skarbem na świecie i choćby świat by się sprzysiągł nas rozdzielić ja będę o nas walczył.
-Naprawdę ?- zapytałam.
- Bo niema niczego innego, w co bardziej bym wierzył…-Przekrzywił głowę.- Gdybyśmy mieli się pobrać…-powiedział, ale musiał wyczuć moje napięcie, bo się uśmiechnął. – Nie panikuj, nie oświadczam ci się. Po prostu się zastanawiałem, co możemy zrobić dla siebie na znak naszej miłości.
- Żadnych obrączek – powiedziałam, muskając palcami delikatną skórę na jego karku.
- Może tatuaż?- Opuszkiem palca dotknął mojego ramienia.- I drugi tutaj.- Przesunął palec w dół, na obojczyk, a potem jeszcze niżej, tuż nad moje galopujące serce.
- Dlaczego aż trzy?- zapytałam.
- To swoisty rytuał, jak w „Pieśni nad pieśniami”. „Połóż mnie jak pieczęć na swoim sercu, jak obrączkę na swoim ramieniu. Albowiem miłość jest mocna jak śmierć”.
- Nasza jest silniejsza- wyszeptałam. Całowaliśmy się długo, aż większość światła uciekła z pokoju, tak  że oboje staliśmy się cieniami. Louis nie próbował mnie dotknąć, nie błądził rękami po moim ciele, ale wyczułam, że on czeka na moje pozwolenie.
Uświadomiłam sobie, że to ja będę musiała zdecydować, czy chce się posunąć dalej. A chciałam. Lou powinien zostać nagrodzony za takie oddanie. Lekki uśmieszek wykrzywił moje usta. Kogo ja oszukuje? Pragnęłam tego ze względu na siebie. Bo był Louisem, bo go kochałam, bo był taki wspaniały, że czasami miałam ochotę uszczypnąć go w ramię, by upewnić się, że jest prawdziwy.
I właśnie tak zrobiłam.
- Au!- syknął Lou.- co to było?
Po prostu chciałam sprawdzić, że to nie jest sen i śnisz mi się tylko dlatego, że śpiewasz mi do ucha jedną z piosenek. Ta noc z Louisem była jedną z najważniejszych w naszym dotychczasowym byciu razem. Padły między nami słowa, które zapieczętowały na naszych sercach wszystko, to co dotąd było niewypowiedziane. Miłość rozwinęła skrzydła, by zwieść się ponad wyżyny marzeń. 

_________________________________________________________




Misiaki moje kochane jest nowy rozdział, mam nadzieję, że Wam się podoba. Ostatnio mam coraz mniej czasu na pisanie, ale będę się starała, żeby rozdziały były ciekawe a zarazem zaskakujące, mam nadzieje, że póki co Was nie zawodzę i godnie zastępuje moją poprzedniczkę ;D  Czytajcie i komentujcie, bo czytanie Waszych komentarzy sprawia mi wielką przyjemność <3

                                                                           Do następnego Shatzi :***

4 komentarze:

  1. Cudowny! Nie wiem co tu dodać z resztą jak zwykle -,-
    Ale wiedz, że ogromnie mi się podoba twój blog i styl pisania ;D
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne , piszesz ciekawie ...Zapraszam do mnie http://lolaa1881.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. kolejny świetny rozdział!

    www.ho-run.blogspot.com

    xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak dziwnie znaleść coś na opisanie tego bo ujęłaś mnie w takie emocje że ... no właśnie , że nie wiem.
    Ja jebie , ja to muszę nadrobić wszystko bo umrę .
    Ej nie no serio , opentałaś mnie dosłownie .
    kocham
    xoxoxo
    http://makethislifeeasier.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń