*oczami Harrego*
Jak
szybko można stracić wszystko, co najcenniejsze
wie tylko osoba, która tego doświadczyła. Pragnąłem tylko ekscytujących przygód i choć
Tala wyjechała już kilka miesięcy temu, wypchnąłem jej osobę w najdalszy kąt
mojej pamięci. Po raz kolejny niesforny kosmyk
włosów spadł mi na oczy, więc standardowo, jak miałem w zwyczaju doprowadziłem
je do porządku, tak by mi nie przeszkadzały. Włosy, które z reszta prosiły się o
wizytę u Lou. Tłum w klubie stawał się coraz większy, a Paul odruchowo stawał
się nerwowy. Nie lubił jak wychodziłem w takie miejsca, bo oznaczało to ciągłe
pilnowanie, by żadna nachalna fanka nie rzuciła się na mnie. Ale miałem tego
dość, ile razy można starać się o jakąś dziewczynę , która potem gdy wydaje Ci
się, że jesteś blisko celu nagle bez słowa zostawia Cię? Wiem, że choć na głos
nie mówiłem o Tali ona była przyczynę moich wyskoków. Alkohol, głośna muzyka i
flirtowanie z przypadkowymi laskami w klubie stały się moją ucieczką od osamotnienia.
Można powiedzieć, że każdy z chłopaków miał do kogo się przytulić w gorsze dni,
czy zadzwonić. Ja nie. A to ponoć ja miałem największe powodzenie u kobiet ze
względu na moja urodę zielone oczy, które jak miałem zły humor potrafiły przebić
jak sztylet a w pogodne były jak nadmorska mgła. I co mi to daje, skoro ja
jedyny nie mogę znaleźć kogoś bliskiego. Czasem chciałem mieć surową męską
urodę, ale wciąż wyglądałem jak model z
okładki luksusowego magazynu, dla których pozuje kilka razy w tygodniu.
Sączyłem
właśnie mojego drinka i rozmawiałem z Edem, który zaprosił mnie tutaj po jednym
ze swoich koncertów, by się zrelaksować. Uwielbiałem spędzać z nim czas, oprócz
chłopaków był jedynym, który tak jak my siedział w branży muzycznej. Prowadziliśmy
luźną rozmowę na temat jego koncertu, kiedy spojrzałem na parkiet i jeden
jedyny oślepiający moment nie byłem w stanie na niczym się skupić. Gapiłem się tylko
bezwstydnie na tańcząca dziewczynę i nic nie mogłem na to poradzić. Była szczupłą, wysoką szatynką w dość kuszącej
spódniczce w szare wzory oraz czarnym topie, który odsłaniał część jej brzucha.
Jej długie włosy falowały w rytm jej ciała. Oczy miała czekoladowe, a jej twarz
w kształcie serca, której przydało by się trochę więcej koloru, była delikatna
jak u wróżki. Stwierdziłem, że zauważyła
mój natarczywy wzrok, więc żeby się nie ośmieszyć, z najwyższym trudem przyjąłem
obojętną, a nawet cyniczną minę. Bez względu na moją odruchową, absurdalna
reakcję byłem nią zainteresowany.
Uśmiechnąłem się do niej, bezczelnie używając swoich
dołeczków i patrzyłem jak dziewczyna przygryza dolną wargę. Niech ją diabli,
sam miałem ochotę wgryźć się w nią zębami. Taka reakcja była całkiem naturalna
pomyślałem z ulgą. Żądza to uczucie, które zawsze jestem w stanie zrozumieć. Jeszcze bardziej zaintrygowany jej lekką obojętnością,
przeprosiłem Eda, wstałem i podszedłem do dziewczyny. Kiedy zauważyła, że idę w
jej stronę zaczęła tańczyć przodem do mnie. Z daleka widziałem zaniepokojone
spojrzenie Paula. Stanąłem przed nia i nachyliłem się nad jej uchem, by powiedzieć:
- Mogę
postawić Ci coś do picia?
Na znak potwierdzający pokiwała lekko głową. Więc wskazałem
jej ręką by szła przodem w stronę baru. Kiedy doszliśmy zajęliśmy dwa miejsca
przy barze i rzuciłem do niej:
- Zamów co
chcesz, ja płacę- rzuciłem mój firmowy uśmiech i odruchowo spojrzałem na
jej usta, mała takie śliczne pełne wargi.
- Poproszę sok
żurawinowy z wódką- skierowała swoje słowa w stronę barmana. Jej głos był
taki aksamitny, że aż przyjemnie się jej słuchało.
-
Dla mnie whiskey z colą- powiedziałem do barmana i zwróciłem
się do dziewczyny- Jestem Harry a Ty?
- Jade miło mi
Cie poznać- dodała z uśmiechem i napiła się ze szklanki, którą właśnie
podał nam barman. Dyskretnie jej się przyjrzałem miała na ręce dwa pierścionki,
po jednym na każdej ręce, miała też kolczyki, które stanowiły komplet z drugim
pierścionkiem. Zauważyłem to, kiedy kładła kosmyk włosów za ucho i zaczęła
starannie studiować mnie. Wymieliliśmy kilka standardowych zdań na temat
zainteresowań, ale zaczęło mnie już to trochę nudzić, więc przeszedłem do dobrze
wypróbowanych sposobów, by dać jej dokładnie znać, co od nich chcę. Podniosła
głowę i spojrzała mi w oczy, dlatego przeszedłem do działania. Delikatnie
pogłaskałem jej policzek nie spuszczając z niej oczu. Przez chwilę wydawało mi się, że
dziewczyna nie potrafi zebrać myśli. Wargi lekko jej drgnęły a serce wyraźnie
przyspieszyło i wtedy pochyliłem głowę i delikatnie musnąłem ustami jej wargi.
Jak cudownie…To była moja pierwsza myśl. Jak cudownie
było mieć w posiadaniu drugą osobę i tak dogłębnie smakować jej ust. To był słodki pocałunek, spotkanie ust, dzięki
którym krew w żyłach szybciej krąży, a
dusza zaczyna śpiewać. Z cichym pomrukiem przysunęła się do mnie i położyła
dłonie na moim torsie, tak żeby zaspokoić nasze wspólne życzenie. Kiedy wpiłem
się tak w jej usta, zadrżała z rozkoszy. A potem otworzyła się przede mną w tak
naturalny sposób , jak róża otwiera się do słońca. Ona jednak nie wiedziała, że to tylko
przygoda. Że następnego dnia obudzi się
sama w hotelowym pokoju, a jej naiwność osiągnie apogeum.
*Perspektywa
Mariki*
Skoro
już wszyscy wiedzieli, że ja i Louis jesteśmy para, bo przez przypadek Harry raz
się wygadał nic nie stało mi na przeszkodzie do częstego odwiedzania mojego chłopaka.
Oczywiście mówiąc, że loczkowi przypadkiem się powiedziało o mnie i o Lou
mówiłam ironicznie. Zrobił to specjalnie. Ostatnio w ogóle stał się jakiś taki
sarkastyczny i jakby na złość innym, którzy są choć w małym stopniu szczęśliwi
stara się to zepsuć. Wiem to i strasznie mi się to nie podoba, bo ma to związek
z wyjazdem Tali. Ale nie mogę mu pomóc, on sam musi sobie to uświadomić. Mam
nadzieję, że stanie się to szybciej niż później. Właśnie wciskałam dzwonek przy
drzwiach od mieszkania chłopaków i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Nie widziałam
się z nimi kilka dni, bo właśnie wrócili z krótkiego wyjazdu po Europie. Ciężko
mi było ze świadomością, że Louis jest kilkaset kilometrów ode mnie, ale
zajęłam się codziennymi sprawami i udało mi się odciągnąć od tego wszystkiego
myśli. Tym bardziej, że codziennie przed snem mój chłopak dzwonił i
rozmawialiśmy. Uwielbiałam, kiedy śpiewał mi na dobranoc tak długo, aż nie
usnęłam i wtedy się rozłączał. Sprawiało to, że byłam rozluźniona i nie przerzucałam
się pół nocy z boku na bok.
Drzwi
się w końcu otworzyły a za nimi stał właśnie Louis. Wiedział, że przyjdę, bo
dzwonił do niej pół godziny wcześniej i sam to zaproponował, ale kiedy
zobaczyłam go w drzwiach uśmiechał się i patrzył na mnie tak, jakby widział
mnie pierwszy raz w życiu. Wpuścił mnie do środka, a gdy tylko drzwi się zamknęły przyciągnął
mnie mocno do siebie i z całych sił przytulił. Oboje rozkoszowaliśmy się sobą,
swoim zapachem i dotykiem.
-Witaj piękna-
powiedział mi we włosy Louis, co spowodowało przyjemny dreszcz na moim ciele,
co nie uszło jego uwadze, bo dodał- lubię,
jak tak na mnie reagujesz- i pocałował mnie w szyje. Tak bardzo mi tego
brakowało.
- A ja lubię,
jak mnie tak witasz. Tęskniłam za Tobą Lou- rozluźniłam uścisk i spojrzałam
na jego twarz, która była uśmiechnięta. Wspięłam się lekko na palce i pocałowałam
w usta.
Chłopak
chwycił mnie za rękę i poprowadził do swojego pokoju. Rozglądałam się w nadziei,
że spotkamy chłopaków, ale wyglądało na to, że albo jesteśmy sami, albo
chłopacy są w swoich pokojach. Kiedy drzwi od jego królestwa się za nami
zamknęły zacisnęłam palce na jego t-shircie. Chwilę patrzyłam mu w oczy, bo ta
chwila zdawała mi się być wszystkim, co teraz mam. Nie wiedziałam, jak oddać
to, co we mnie siedziało. Jak oddać tęsknotę, kiedy go nie było, miłość jaka
mnie rozpierała, gdy już teraz wrócił.
- Tak bardzo
Cię kocham Lou i teraz już wiem, że przetrwamy każdą rozłąkę. Po prostu w nas
wierzę!- widziałam, że on czuje to samo i nie myliłam się, bo zaraz po mnie
powiedział:
- Wiesz, że
jesteś dla mnie najważniejsza. Wszystko w Tobie, jest moim największym skarbem
na świecie i choćby świat by się sprzysiągł nas rozdzielić ja będę o nas
walczył.
-Naprawdę ?-
zapytałam.
- Bo niema
niczego innego, w co bardziej bym wierzył…-Przekrzywił głowę.- Gdybyśmy mieli się pobrać…-powiedział,
ale musiał wyczuć moje napięcie, bo
się uśmiechnął. – Nie panikuj, nie
oświadczam ci się. Po prostu się zastanawiałem, co możemy zrobić dla siebie na
znak naszej miłości.
- Żadnych
obrączek – powiedziałam, muskając palcami delikatną skórę na jego karku.
- Może
tatuaż?- Opuszkiem palca dotknął mojego ramienia.- I drugi tutaj.- Przesunął palec w dół, na obojczyk, a potem jeszcze
niżej, tuż nad moje galopujące serce.
- Dlaczego aż
trzy?- zapytałam.
- To swoisty
rytuał, jak w „Pieśni nad pieśniami”. „Połóż mnie jak pieczęć na swoim sercu,
jak obrączkę na swoim ramieniu. Albowiem miłość jest mocna jak śmierć”.
- Nasza jest
silniejsza- wyszeptałam. Całowaliśmy się długo, aż większość światła
uciekła z pokoju, tak że oboje staliśmy
się cieniami. Louis nie próbował mnie dotknąć, nie błądził rękami po moim
ciele, ale wyczułam, że on czeka na moje pozwolenie.
Uświadomiłam sobie, że to ja będę musiała
zdecydować, czy chce się posunąć dalej. A chciałam. Lou powinien zostać nagrodzony
za takie oddanie. Lekki uśmieszek wykrzywił moje usta. Kogo ja oszukuje?
Pragnęłam tego ze względu na siebie. Bo był Louisem, bo go kochałam, bo był
taki wspaniały, że czasami miałam ochotę uszczypnąć go w ramię, by upewnić się,
że jest prawdziwy.
I właśnie tak zrobiłam.
- Au!- syknął Lou.- co to było?
Po prostu chciałam sprawdzić, że to nie jest sen i
śnisz mi się tylko dlatego, że śpiewasz mi do ucha jedną z piosenek. Ta noc z
Louisem była jedną z najważniejszych w naszym dotychczasowym byciu razem. Padły
między nami słowa, które zapieczętowały na naszych sercach wszystko, to co
dotąd było niewypowiedziane. Miłość rozwinęła skrzydła, by zwieść się ponad wyżyny
marzeń.
_________________________________________________________
Misiaki moje kochane jest nowy rozdział, mam nadzieję, że Wam się podoba. Ostatnio mam coraz mniej czasu na pisanie, ale będę się starała, żeby rozdziały były ciekawe a zarazem zaskakujące, mam nadzieje, że póki co Was nie zawodzę i godnie zastępuje moją poprzedniczkę ;D Czytajcie i komentujcie, bo czytanie Waszych komentarzy sprawia mi wielką przyjemność <3
Do następnego Shatzi :***
Cudowny! Nie wiem co tu dodać z resztą jak zwykle -,-
OdpowiedzUsuńAle wiedz, że ogromnie mi się podoba twój blog i styl pisania ;D
Czekam na kolejny rozdział.
Fajne , piszesz ciekawie ...Zapraszam do mnie http://lolaa1881.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńkolejny świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńwww.ho-run.blogspot.com
xx
Tak dziwnie znaleść coś na opisanie tego bo ujęłaś mnie w takie emocje że ... no właśnie , że nie wiem.
OdpowiedzUsuńJa jebie , ja to muszę nadrobić wszystko bo umrę .
Ej nie no serio , opentałaś mnie dosłownie .
kocham
xoxoxo
http://makethislifeeasier.blogspot.com/