niedziela, 23 września 2012

Rozdział 32



*Perspektywa Liama*

Miłość jest  jak dar z nieba, nigdy nie wiesz, kiedy na Ciebie spadnie. A kiedy już ja masz wyrabiasz sobie mięśnie rąk, bo musisz ciągle mocno trzymać na niej dłonie, by nie rozpłynęła się w powietrzu jak bańka mydlana. Żaden związek nie ma gładkiej drogi do szczęścia, często jest ona wyboista jak dawno nie koszone pole. Zarasta zielskiem i innymi chwastami i tylko systematycznie i pracochłonne działania pozwalają na oddzielenie kwiatów i chwastów.

Ja z Venyą tworzyliśmy właśnie taki związek. Wszystko było ładnie pięknie, ale do czasu.  Zaczęło się sypać, kiedy mój kalendarz wypełnił się po brzegi od stycznia do grudnia spotkaniami, koncertami, wywiadami i innymi rzeczami. O wolnym czasie mogliśmy z chłopakami tylko pomarzyć, bo nasz menadżer zadbał nawet już o naszą karierę na dwa lata do przodu. Z spotkania szliśmy na następne. Nim się obejrzałem miałem coraz mniej czasu dla własnej rodziny, przyjaciół, no i szczególnie dla niej.
Pewnego dnia, gdy zawitałem po ciężkim dniu jeżdżenia ze stacji radiowej do kolejnej postanowiłem spędzić noc z moja śliczną blondynką. Venya. To słowo miało oznaczać jedno –ją. A mi mówiło cały mój świat.

Kiedy byłem zmęczony i tęskniłem patrzyłem na nasze wspólne zdjęcie w moim telefonie. Jej piękna, lekko okrągła twarz, bujne blond włosy. Jak na angielkę z rosyjskimi korzeniami przystało, była pełna energii a kiedy się sprzeczaliśmy zawsze musiała dawać upust swojemu ognistemu temperamentowi. Tak było i tym razem.

Zadzwoniłem dzwonkiem do jej drzwi. Fakt, że było już grubo po 24, ale nie liczyło się dla mnie to, tylko wspomnienie ciepła na zapach jej skóry, ton jej głosu. Chciałem mieć ją w swoich objęciach. Nikt nie otwierał zadzwoniłem jeszcze raz, tym razem dłużej. W końcu usłyszałem jej głos wołający:
- Już idę, chwilka.
W czasie kiedy szła otworzyć mi drzwi, słyszałem jak po raz kolejny uderzyła stopą o szafkę, którą tak uparcie trzymała na korytarzu, choć za każdym razem w nią wpadała.
- Cholera!- wrzasnęła. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i zobaczyłem jak mruży oczy. Bo światło na korytarzu ją oślepiło.
- Spałaś?- zapytałem. Pocałowałem ją w policzek i wszedłem do środka.
- Nie właśnie miałam zamiar iść na zakupy- rzuciła poirytowana
- Przepraszam, ale chciałem Cię zobaczyć. Tęskniłem a Ty nie?!
Dziewczyna nie dopowiedziała, tylko odwróciła się i ruszyła w stronę sypialni. Stałem jak zaczarowany, odrzucony przez własna dziewczynę.
- Venya, ej kochanie, czemu mnie tak oschle witasz? Nie chciałem Cię obudzić, ale myślałem, że się ucieszysz, jak przyjdę. W końcu dawno się nie wiedzieliśmy- Zacząłem, żeby ją trochę udobruchać.
- Ta, Liam. Skacze z radości tym bardziej, że cały dzień spędziłam na remoncie w mieszkaniu rodziców, bo nie stać ich na wynajęcie fachowca od remontu. Potem musiałam zająć się młodym, bo rodzice musieli skoczyć na miasto, bo kilka rzeczy. Potem zadzwonili z pracy, że potrzebują kogoś, bo Kate się rozchorowała. I wróciłam do domu jakieś pół godziny temu. Ale nie oczywiście, że się cieszę, iż mój chłopak wpada do mnie po całym dniu jeżdżenia autem od radia do radia, bo to było strasznie męczące.- wyrzuciła z siebie i położyła się do łóżka, zakrywając  aż po sam czubek głowy kołdrą.
-Przepraszam zapomniałem, że to teraz macie ten remont.
- Ostatnio o wielu rzeczach zapominasz. Dziwne, że jeszcze pamiętasz, że masz dziewczynę- dodała
- Ale o co Ci chodzi, nie mów tak. Przecież wiesz, że jestem zajęty z chłopakami z  zespołu- rzuciłem lekko zdenerwowany tą dziwna wymiana zdań.
- Żadna nowość.
- Tyle razy Ci mówiłem, że to jest moje życie i to że jestem piosenkarzem jest
-Tak tak wiem…Szczególnym darem, bo nie wiele osób ma szanse spełniać swoje marzenia tak jak Ty.- urwała mi w połowie zdania.- Liam znam to na pamięć i szczerze nudne to jest. Wymówka na wszystko.
- Co chcesz mi mówiąc to udowodnić?- zacząłem tracić po mału swoją cierpliwość. Tyle razy rozmawialiśmy na temat mojej kariery i zdawało mi się, że Venya to rozumie. Jak bardzo musiałem być w błędzie.
- Że to wszystko traci sens- podniosła się do pozycji siedzącej, ale nie odwróciła się w moją stronę.- Liam to wszystko nie jest dla mnie. Myślałam, że jakoś to będzie, ale z czasem nie ma Cię dla mnie.
- Przecież rozmawiamy codziennie przez telefon- zacząłem się bronić.
- To nie to samo. – zrobiła dłuższą pauzę, jakby się nad czymś zastanawiała. A ja nie wiedziałem, co powiedzieć. Stałem tam jak zaczarowany wpatrując się w jej plecy. Bałem się tego, co najwyraźniej nieuchronnie chciała mi powiedzieć. -Owszem rozmawiamy codziennie, ale to nie zastąpi mi Ciebie na żywo. Twoje fanki widzę Cie częściej niż ja. Ja potrzebuję Ciebie a nie tylko Twojego głosu w telefonie.- zobaczyłem jak ociera łzę, która spłynęła po jej policzku.
Moje serce pękło, a ja sam nie wiedziałem, co z tym zrobić. Chciałem chwycić, ją za ramiona mocno potrząsnąć i powiedzieć, że przecież tu jestem. Teraz! Ale zdawałem sobie sprawę, że ma rację. Venya nie była przyzwyczajona do mojego ciągłego braku. A same telefony do niej dla mnie też były niewystarczające, ale jestem w branży muzycznej już dwa lata i zdążyłem się przyczaić. Musiałem…
- Kocham Cię- wydusiłem z siebie, jedyną myśl, jaka była w mojej głowie.
- Potrzebuję czasu Liam.- okręciła lekko głowę, by zobaczyć moją reakcję.- Zadzwonię.

Teraz już wiem, co człowiek czuje kiedy ktoś zostaje ofiarą napadu z bronią i napastnik strzela mu w serce. Ból rozprzestrzenia się szybko. Tylko, że w jego przypadku ból, trafił nie tylko w samo serce, ale też i w mózg. Impulsy, jakie teraz przewodziły jego neurony musiały przyjmować bodźce interpretując je mylnie jako postrzał. Moje dłonie drżały, mózg działał na zwolnionych obrotach, tylko oczy patrzyły pusto na kobietę, która raniła jak kula w klatce piersiowej.  Moje  złama­ne ser­ce już nig­dy nie będzie ta­kie sa­mo, prze­cież nie można wy­magać od pęknięte­go lus­tra, żeby było ideal­nie lśniącą taflą. 

*Oczami Zayna*

Praca. To to na czym chciałem się teraz skupić. Stałem się robotem. Wstawałem, myłem się, ubierałem, jadłem śniadanie jak zdążyłem, paliłem fajki, jeździłem na wywiady, jadłem, znowu gdzieś jechałem i wieczorem wracałem do domu, szedłem spać. Każdy z nas stał się jakiś dziwny. Pracy mieliśmy nadmiar, noce stawały się krótkie a dni nieznośnie długie. Liam pokłócił się z Venya i teraz snuł się między nami, Harry to samo. Odkąd dowiedział się o wyjeździe Tali wyciszył się. Tylko Niall i Louis byli w nastroju do żartów. Ile można?

Kiedy jechaliśmy na podpisywanie naszej płyty miałem dość panującej w aucie ciszy. Spojrzałem po twarzach chłopaków. Każdy patrzył w swój telefon lub gdzieś po bokach. Chciałem żebyśmy na powrót byli sobą sprzed dwóch lat. Tylko jak to zrobić? Z zamyślenia wyrwał mnie głos Paula
- Chłopaki nie wysiadacie aż wam nie pokaże a potem kierujecie się prosto do środka. Trzymajcie się razem, bo dużo fanów przyszło- popatrzył na nas czekając na jakieś znaki zrozumienia.- Zrozumieli?- zapytał jeszcze raz oczekując od nas reakcji.
-Tak! Jasne!- rzuciliśmy chórem.

Chwilę zajęło zanim Paul pozwolił nam wyjść w auta. Kiedy szliśmy w stronę drzwi, by przygotować się do podpisywania, jak zwykle fanki krzyczały i dawały nam różne rzeczy. Jedna chwyciła mnie mocno i wcisnęła coś w rękę. Spojrzałem w bok na nią. Miała magnetyczne spojrzenie. Jej oczy miały taki dziwny kolor. Nie zielony ani szary, a żółte obwódki powodowały, że człowiek zatracał się w nich. Pierwsze skojarzenie kot. Rzęsy, które je okalały były niesamowicie długie, a makijaż  dodatkowo tylko wzmacniał doznania. Długie, brązowe włosy miała rozpuszczone a delikatne fale miękko muskały jej twarz. Byłem jak zahipnotyzowany. Pierwszy raz mi się to zdarzyło. Poczułem jak ktoś cha mnie do przodu, więc siłą rzeczy musiałem się odwrócić. Kiedy złapałem równowagę i odwróciłem się z powrotem w stronę tłumu, już jej nie zobaczyłem.

Weszliśmy do środka jakiejś potężnej galerii handlowej. A raczej na jego tyły, gdzie za zwyczaj pozujemy do kilku zdjęć i wychodzimy do fanów. Rozejrzałem się dookoła.  Wyglądała jak każde inne centrum. Ktoś zaczął się z nami witać i dopiero wtedy przypomniałem sobie, że mam coś w ręce, ale teraz nie mogłem tego zobaczyć. Schowałem szybko karteczkę do kieszeni jeansów i przywitałem się z kierownikiem całego budynku, który dziękował nam za przybycie.  Zwitek papieru ciążył i kusił mnie, ale nie grzecznie z mojej strony było by go czytanie. Harry chyba zauważył, że się kręcę, bo wyszeptał:
- Wszystko ok stary?- w odpowiedzi tylko pokiwałem głową. Czas nas gonił, więc bez zbędnych wyjaśnień kierowano nas już w stronę stolików do popisywania. Gwar fanek było słychać już przez ściany. Zawsze dostawałem od tego lekkich dreszczów emocji . Kiedy wyszliśmy krzyk był wręcz nie do zniesienia, ale jak zwykle przybrałem swój uśmiech i poszedłem za chłopakami w stronę krzesełek. Blask fleszy był oszołamiający, choć widok kilku tysięcy osób, które przyszły tylko po nasze podpisy do dzisiaj był dla mnie zjawiskiem niezwykłym.

Standardowo po podejściu do stolików chwilę postaliśmy i pomachaliśmy w stronę fanów, by mogli zrobić nam razem kilka zdjęć. Minęło już dobre 90 minut od naszego przyjścia i zdążyłem zapomnieć o tej dziewczynie, kiedy spojrzałem w bok i stała tam rozmawiała z koleżanką. Obrócona bokiem do mnie. I znowu poczułem się jak w jakimś żałosnym filmie romantycznym. Spowolnione tempo, ja wpatrzony jak jakiś szczeniak w dziewczynę a ona nie zwraca na mnie uwagi. I wyrwał mnie z zamyślenia kuksaniec w bok.
- Zayn co Ci jest? Czemu nie podpisujesz?- to był Louis. Powiódł wzrokiem za moim. I usłyszałem komentarz.
- No tak dziewczyna. Nic nowego- zaśmiał się- Odpuść sobie. Może zrobimy 10 minut przerwy Paul, ręka mnie boli no i wzywa mnie do toalety.- rzucił w stronę ochroniarza.
- Dobra ale nie dłużej niż 15 minut, bo nie się nie wyrobicie- powiedział wymachując palcem skazującym w nasza stronę.

Louis chwycił za mikrofon i poinformował fanów o 15 minutowej przerwie. Mozolnie wstałem od stołu, kierując swój wzrok w tamta stronę. Spojrzała na mnie. Wstrzymałem oddech mechanicznie. Poszedłem za chłopakami za duży baner, który by za naszymi plecami. Był on otoczony metalowymi bramkami, a tuz za banerem stał stolik z napojami i drobnymi przekąskami. Sięgnąłem po butelkę wody mineralnej i usiadłem na pierwszym z brzegu krześle. Odkręciłem butelkę i wziąłem łyk picia. Wtedy przypomniała mi się kartka w kieszeni. Szybko sięgnąłem po nią i przeczytałem.

„Czy miłością można nazwać zamieranie,  gdy widzi się kawałek jego twarzy w kilometrowym tłumie, bo wydaje Ci się, że jest już wystarczająco blisko? Czy miłością można nazwać nasłuchiwanie jego kroków, chociaż wiesz, że to niemal niemożliwe, by akurat tędy przechodził? Czy miłością można nazwać śmiech z ekscytacji gdy się do Ciebie uśmiechnie? Pośród tylu szczęśliwych ludzi, którzy wręcz nie dostrzegają uśmiechów ukochanych osób, ja właśnie tym żyję. Jest to moja nadzieja na przetrwanie całego dnia, bez widoku jego twarzy. Czy miłością można nazwać modlenie się wieczorem żeby mi się przyśnił? I czy miłością można nazwać płacz do poduszki, gdy okaże się, że to tylko sen?! Wierzysz w przeznaczenie? Ja tak.”

___________________________________________________________


                                       


                         


Moje słońca kochane mam nadzieje, że rozdział Wam się podoba, jak obiecałam teraz zacznie się wątek Harrego i Zayna zmieniać z drani, którzy zmieniają dziewczyny co nas w ...Hahaha nie powiem musicie czytać dalej ;)  jak możecie zostawcie mi pod rozdziałem komentarz jak ewentualnie mam Was zawiadamiać o nowym rozdziale. Bo nie wiem jak Lady Morfine to wcześniej robiła :)

                                                                                           Wasza Shatzi :**
P.S. Nowy singiel już jest LWWY obejrzcie sobie wyżej <3

6 komentarzy:

  1. Kurcze, bardzo mi się spodobał ten rozdział. Twój sposób pisania jest genialny. *.*


    + prosiłabym zawiadamiać mnie na :
    http://i-still-feel-it-every-time-1d.blogspot.com/

    aa poza tym właśnie pojawił się nowy. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie piszesz!

    Wpadnij proszę do mnie i zostaw chociaż jeden komentarz <3

    www.ho-run.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział! zresztą jak każdy:) czekam na następny<3

    OdpowiedzUsuń
  4. na blogu http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział. chciałabym serdecznie na niego zaprosić i zachęcić do przeczytania oraz skomentowania go, gdyż opinia czytelników jest dla mnie bardzo ważna i nawet komentarze, które krytukują tą historię uświadamia mi co mogę w nim zmienić. przepraszam za spam, ale chciałabym po prostu rozpowszechnić swojego bloga - jenny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział fajny. Od niedawna zaczełam czytać tego bloga i jak narazie mi się podoba. Mam nadzieję, że będzie tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć! Chciałabym Cię serdecznie zaprosić na trzeci rozdział, który pojawił się na moim blogu. Mam nadzieję, że go przeczytasz oraz skomentujesz! (: + przepraszam za spam. Chcę po prostu wypromować swojego bloga --> http://justpretendingthatwerecool.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń