Przed rozpoczęciem czytania wpuść TO
*Patrzałkami Harrego*
Od wyjazdu Tali minął już prawie tydzień, a ja snuje
się jak małe dziecko podczas deszczu z kąta w kąt. Zawsze się zastanawiałem, jak to jest
możliwe, że ludzie nie jedzą, nie piją, nie śpią z powodu innej osoby. Uważałem,
że to kompletna bzdura. Teraz wiem, jak to jest i że mieli rację. Prawie każdy
w zespole ma swoją dziewczynę, ale jak zwykle ja nie. Byłem singlem i mimo, że
wokół mnie kręciło się wiele dziewczyn wiedziałem, że są one przy mnie tylko
dla jednego. Sławy, która jak na złość w tym aspekcie mojego życia była
bezużyteczna. Akurat teraz kiedy mnie interesowała tylko ta jedna a tysięcy a
może nawet milionów innych. Rozumiem, że
nie mogę jej tutaj zatrzymać, ze szansa jak ta u niektórych ludzi zdarza się
raz w życiu, tak jak się zdarzyła u mnie. Cholera ale czemu teraz! Moje życie
było by idealne, spełniające się marzenia, szczęśliwa rodzina, prawdziwi
przyjaciele i ona.
A może po prostu wyczerpałem już mój limit
szczęścia. Tak wiele otrzymałem, mogłem przecież wieść swoje szare, zwykłe
życie uczyć i się i dorabiać w piekarni. Nie żeby mi coś w tym przeszkadzało,
ale czułem się nie spełniony. Patrząc, że przez resztę mojego życia miałbym
wykonywać rutynowe rzeczy chyba bym oszalał. A tak koncerty, co wieczór w innym
mieście czasem nawet państwie. Imprezy z najlepszymi i poznawanie sław, które
wcześniej oglądałem tylko w telewizji. To było surrealistyczne czasem. Co z tego skoro teraz jej już nie ma. Jest na
drugim końcu świata. Stany Zjednoczone- marzenie każdego nastolatka na całym
świecie!
Harry wstał z sofy, na której siedział i cisnął
poduszką ze złością. Pieprzyć to wszystko, widocznie nie była dla mnie, minie
mi to. Jakby coś miało z tego być, jakoś byśmy rozwiązali problem odległości, albo chociaż by ze mną wcześniej
pogadała. Ale ona sama podjęła decyzję, czyli nic dla niej nie znaczę.
Praktycznie każdy z chłopaków miał kogoś, tylko ja przebierałem i nic. Nie mogę
powiedzieć, żeby moja popularność jakoś odstraszała dziewczyny nie, ale ja nie
chciałem jakiejś pierwszej lepszej, ładniejszej dziewczyny. Ja zdecydowanie
potrzebowałem wsparcia. Chłopak poszedł szybkim krokiem do Zayna. Zapukał w
drzwi, ale nie usłyszał żadnego odzewu więc po prostu wszedł do środka. Tak jak
się spodziewał mulat leżał nieprzytomny na łóżku w samych bokserkach. Jego
włosy miały artystyczny nie ład, lekko chrapał. Loczek wiedział, że Zayn nie
bardzo przepada jak się go budzi, bo wtedy jest rozdrażniony. Zayn to typowy
leniuch, może spać całymi dniami w
najmniej wygodnej pozycji czy miejscu. Mimo to zaryzykował, bo myśli, które mu
się plątały w głowie tylko czekały an eksplozję.
-Zayn, stary
obudź się- Harry trząsł ramieniem śpiącego chłopaka
- hmm…Jeszcze
5 minut i zaraz wstaje obiecuje chłopaki- i przewrócił się na drygi bok.
- Zayn do cholery
Louis Ci kradnie spray do włosów!- krzyknął w nadziei, że to pomoże go
wybudzić.
- Co mój
spray! Zabije –podniósł się z łóżka, lekko się zachwiał i już miał wybiegać
z pokoju, kiedy zdał sobie sprawę, że wspomniany Louis pojechał na weekend do
swojej dziewczyny .
- Mam
nadzieję, że masz dobry powód, żeby mnie tak budzić, bo inaczej ten wspomniany
spray do włosów znajdzie się w Twojej dupie!- wykrzyknął wściekły chłopak.
- Sorry nie
chciałeś się inaczej obudzić, a musze z kimś pogadać a że Louisa nie ma padło
na Ciebie.- rzucił swój przepraszający uśmiech.
Zrezygnowany chłopak podszedł ciężkim krokiem z
powrotem do swojego łóżka, położył się i przykrył kołdrą po samą szyje i
zapytał
- Ale
pamiętaj, że jesteś w moim pokoju i masz nic nie dotykać. A poza tym jak tu
przychodzisz i mnie tak brutalnie budzisz masz coś na wykupienie swoich win?-
rzucił śmiesznie poruszając przy tym brwiami Zayn.
-Co byś
chciał?- loczek nie był tym zdziwiony. Wbrew pozorom, że to Niall był
największym głodożercą w domu, to zawsze Zayn wyjadał z rana wszystkie
słodycze, co strasznie wkurzało wcześniej wspomnianego blondyna, bo potem
tamten musiał korzystać ze swoich sekretnych zapasów.
- Może paczka skittelsów?- rzucił mulat odsłaniając
rząd białych zębów. Harry wstał i poszedł do swojego pokoju po ostatnią paczkę,
ale nie żałował oddać je przyjacielowi. Kto jak kto, ale Zayn był jednym z tych
facetów, który potrafili słuchać i udzielali zaskakująco dobre rady.
- Masz- rzucił cukierki chłopakowi
- No to mów, chodzi o wyjazd Tali?- Harry aż się
uśmiechnął. Mulat niesamowicie dobrze go znał.
Jednak już nic nie było w stanie zmienić decyzji
jaką podjęła Tala, a Harry bardzo dobrze to wiedział. Ale potrzebował się z
kimś podzielić swoimi żalami, a kto go mógł lepiej zrozumieć niż Zayn, który
zmieniał dziewczyny tak często jak sam loczek. Kto wie, co przyszłość dla nich
obu szykuje?
Zanim zaczniesz czytać wpuść TO
*Oczami Louisa*
Kolejny koncert miał, rozpocząć się za kilka godzin.
Jak zwykle przed godziny prób, żeby wszystko idealnie współgrało. Instrumenty
chłopaków z zespołu i ich głosy. Dzisiaj na próbę przyszła nawet Marika i Venya.
Liam chciał się chyba popisać przed swoją dziewczyna, bo nadzwyczaj energicznie biegał po scenie, a że to źle, to
mikrofon nie tak, a to odsłuch itd. Mało mnie to interesowało, bo po ostatniej
mojej rozmowie, moje oczy były zwrócone tylko na nią. Przyćmiewała wszystko i
wszystkich. Może to dziwnie zabrzmi, ale zdawało mi się, że jej postać emanuje
jakimś dziwnym tylko dla mnie zauważalnym światłem. Dziewczyna podłapała mój
wzrok z widowni. Przeszedł mnie ten sam
dreszcz co zawsze, gdy ona tak na mnie patrzy. Jak wygłodniałe zwierze. Moje
podbrzusze zaczęło lekko pulsować. Musiałem się szybko zebrać w sobie, bo taki
stojący problem na scenie, był by niezłym tematem rozmów nie tylko przez chłopaków.
Kiedy tak starałem się skupić na szczęście Liam znowu przerwał piosenkę.
Awanturując się o coś. Nasz menadżer zarządził w końcu jedną z dłuższych przerw
na coś porządnego do zjedzenia. Każdy rozszedł się w swoją stronę. A ja schodząc za kulisy napotkałem czyjąś
rękę na swojej. To Marika, uśmiechała się zalotnie. Pogłaskałem ją tylko po
policzku i pociągnąłem na tył, gdzie tylko my mieliśmy wstęp. Nie mógł nas tam
zobaczyć nikt, bo z każdej strony była albo ściana albo blaszana wysoka brama.
Dzień zachodził, zaczął lekko padać deszcz a parę
rozświetlała tylko pobliska lampa. Przytrzymałem ją i zachłannie wpiłem się w
jej malinowe usta, a ona zrobiła krok do tyłu i omal nie potknęła się o
porzucony głośnik. Kiedy wyciągnęła rękę żeby złapać równowagę, torba zsunęła
się z jej ramienia na ziemię, ale Louis już przy niej był. Chwycił ją, ale nie
zatrzymał się, tylko szedł dalej, aż jej plecy dotknęły ceglanego muru. Potem
objął ją mocno i zaczął całować jak szalony.
Marika wiedziała, że powinna go odepchnąć. Tak
nakazywał jej rozsądek, ale ona nie była w stanie go posłuchać. Nie, kiedy
chłopak całował ją tak, jakby uznał, że warto za to pójść do piekła.
Wbiła palce w jego twarde ramiona, w mokrą tkaninę
t-shirtu i oddała pocałunek z całą desperacją nagromadzoną przez kilka
ostatnich dni, kiedy nie wiedziała, gdzie ona jest ani co myśli. Czuła się tak,
jakby ktoś wyrwał jej z piersi kawałek serca. Nie mogła zaczerpnąć dość
powietrza.
- powiedz mi
co się dalej z nami będzie…
Odsunął się od niej tylko na krótką chwilę. Objął ją
w talii postawił na zepsutym głośniku, tak że byli prawie równego wzrostu.
Potem ujął w dłonie jej głowę i przysunął się tak blisko, że ich ciała niemal
się zetknęły…ale nie całkiem. Marika czuła bijące od niego ciepło. Dłonie nadal
trzymała na jego barkach, to jednak jej nie wystarczyło. Chciała, żeby
przytulił ją mocno, całą ją oplótł.
Spojrzał jej w twarz . Jego oczy okolone rzęsami
pociemniałymi od deszczu były intensywnie niebieskie.
Nie mogła dłużej znieść napięcia. Zabrała ręce z jego
barków, wsunęła palce w szlufki paska i pociągnęła go do siebie. Nie stawiał
najmniejszego oporu. Położył dłonie płasko na murze, przywarł do niej całym
ciałem, tak że stykali się wszędzie- piersi, biodra, nogi- jak kawałki puzzli.
Pocałował ją, długo i bez pośpiechu, aż zaczęła drżeć.
Nagle się odsunął.
- To nie ma
sensu.
- Nic mnie to
nie obchodzi- Mam dość udawania, że
mogę żyć bez ciebie. Że nic między nami nie ma przed chłopakami. Nie rozumiesz?
Nie widzisz, że mnie to zabija?
Wiedziała, co ma na myśli, widziała to w jego
oczach, które znała tak dobrze jak swoje własne, w cieniach pod nimi, w pulsie
dudniącym na jego szyi. Chęć, żeby usłyszeć odpowiedź, walczyła z bardziej
pierwotną częścią jej umysłu i przegrała.
- Pocałuj mnie.-
wyszeptała.
Gdy przycisnął wargi do jej ust, ich serca zabiły we
wspólnym rytmie przez cienkie warstwy mokrej tkaniny, która je oddzielała. Marika
zatonęła w doznaniach. Czuła deszcz spływający z jej rzęst, usta Louisa jego
dłonie błądzące swobodnie po przemokniętej sukience, cienkiej i klejącej się do
ciała. Było niemal tak, jakby dotykał jej nagiej skóry, piersi, talii, brzucha.
Kiedy dotarł do rąbka sukienki, przycisnął ją mocniej do ściany, a ona objęła
go ramionami w pasie.
Wydał z siebie gardłowy pomruk, gdy dotknął jej
rajstop. Oczywiście natychmiast się podarły, a jego mokre palce nagle znalazły
się na jej nagiej skórze. Mar wsunęła dłonie pod mokrą koszulę Louisa i badała
palcami, co jest pod nią: napięta, gorąca skóra na żebrach, mięśnie brzucha,
kości biodrowe nad paskiem jeansów. Było to dla niej nieznane terytorium, ale
wyglądało na to, że jej eksploracje doprowadzają chłopaka do szaleństwa. Jęczał
cicho z ustami na jej ustach, całował ją coraz mocniej, jakby nigdy nie miał
się nasycić…Wtedy pech chciał, że drzwi się otwarły a w nich stanął Harry.
Lekko zażenowany, że przyłapał przyjaciela z dziewczyną, która w dodatku nie
była oficjalnie z nim w tak intymnym działaniu. Nie miał jednak wyjścia, bo
wszyscy szukali Louisa. Odwrócił się, bo oboje mogli się ogarnąć rzucił
- Louis musimy
wracać, bo nasz menadżer chce z nami coś nowego wypróbować. Jakby co czekamy na
Ciebie w środku. – mówiąc ostatnie zdanie zamknął za sobą drzwi.
______________________________________________________________
Miski moje kochane przepraszam za zwłokę z nowym rozdziałem. Wariacie życie ostatnio mam. To był ostatni raz. Mam nadzieje, że Wam się spodoba rozdział, bo mój pomysł na następny będzie spektakularny mam nadzieję! xD Proszę o komentarze wiecie gdzie ;P
Deine Liebe Shatzi :*
Miski moje kochane przepraszam za zwłokę z nowym rozdziałem. Wariacie życie ostatnio mam. To był ostatni raz. Mam nadzieje, że Wam się spodoba rozdział, bo mój pomysł na następny będzie spektakularny mam nadzieję! xD Proszę o komentarze wiecie gdzie ;P
Deine Liebe Shatzi :*
kolejny proszeeeee!!! xxX
OdpowiedzUsuńa tego pomysłu nie moge sie doczekac xD ^^
zapraszam do mnie :) : kala2397.blogspot.com
Rozdział zajebisty ;D
OdpowiedzUsuńczeka na następny...
www.ho-run.blogspot.com
OdpowiedzUsuń?????"Demi" wsunęła dłonie pod mokrą koszulę Louisa:)) heh :)
OdpowiedzUsuńZajebisty :) zapraszam do mnie http://onexxxdirectionxxxstory.blogspot.com/ :***** czekam na nexta! :d
No tak, bo nasza Shatzi pisze też bloga o Demi Lovato i Nicku i pewnie jej się pomyliłu przy pisaniu :D Skoryguję to zaraz ; )
UsuńZachęcam do przeczytania oraz do skomentowania czwartego rozdziału na ---> http://whengirlssay.blogspot.com/ (: + Przepraszam za spam :>
OdpowiedzUsuńuuu fajny :)
OdpowiedzUsuńkiedy nastepny?
hahahah rzeczywiście się pomyliłam...Musiało mi umknąć ;P Dzięki i sorry za ewentualne błędy
OdpowiedzUsuńNiall nigdy nie był podejrzewany o to, że mógłby poczuć coś więcej do Louisa. A jak to się stało? O tym nowe nie typowe opowiadanie o Nouisie. Póki co jest tylko prolog, ale rozdział już wkrótce!
OdpowiedzUsuńZapraszam! xx
www.nic-wiecej-nie-chce.blogspot.com
cześć, zapraszam do czytania, komentowania i obserwowania naszego nowego bloga http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com/ mam nadzieję, że Wam się spodoba x
OdpowiedzUsuńDziięki za miły komentarz u mnie. Zapraszam zatem na trzeci rozdział www.too-afraid-to.blogspot.com
OdpowiedzUsuńświetny rozdział zresztą jak każdy poprzedni:) kiedy następny?:> pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuń