*Oczami
Harrego*
Zima
nigdy nie wpływała na mnie korzystnie. Ciągła szarówa za oknem i zimno chyba na
nikogo dobrze nie działa. Ostatnio czułem się, jakby na moje barki spłynęły
problemy całego świata. Nie miałem ochoty wychodzić z własnego pokoju. Miałem
ochotę leżeć na łóżku, założyć słuchawki i słuchać dobrego, starego rocka na
tyle głośno, bym mógł się skupić na wyłapywaniu nawet drobnych drgnięć gitary
elektrycznej.
I'm talking loud, not saying
much
I'm criticized, but all your bullets ricochet
you shoot me down, but I get up
I'm criticized, but all your bullets ricochet
you shoot me down, but I get up
Chciałem się odciąć od
tego, co było poza moim pokojem, domem. Wchłaniałem negatywne, depresyjne
uczucia osób, które nie były mi nawet szczególnie bliskie. Wiem, że nie
zaprowadzi mnie to do niczego dobrego, ale nie potrafiłem przestać wpadać w tą
melancholię. Nagle cały świat wydawał mi się zły, niebezpieczny. Gdzie do
cholery podziały się czasy dzieciństwa, a największym zmartwieniem w czasie
było, czy pójść na boisko pograć w nogę?
Leżąc
na łóżku spoglądałem za okno, gdzie delikatnie prószył śnieg, a wiatr
powodował, że płatki śniegu wirowały we wszystkie strony. Chłopacy wpadali do mnie do pokoju, co jakiś
czas przynosząc coś do zjedzenia i widziałem w ich oczach troskę o mnie. Bali
się widziałem to, ale to uczucie buło silniejsze ode mnie. Czasem wydaje mi się,
że mam jakąś depresje dwubiegunową, bo w jednej sekundzie potrafię się śmiać z
byle czego, a w kolejnej uronić łzę. Zawsze uważałem, że to śmieszne, jak
standardowo ludzie oceniają mężczyzn. Powinni być twardzi, nie mówić o swoich uczuciach.
Taki chodzący testosteron na nogach. A tym czasem ja zawsze łamałem konwenanse.
Moimi przyjaciółmi najczęściej były dziewczyny, płakałem na filmach, mówiłem
dziewczynie, która mi się podobała, co do niej czuje. Uważałem, że po prostu
tak trzeba, tak mi mama mówiła. Nie wiem czy to wynika z tego, że wychowywałem
się z mamą i siostrą?
- Tak dalej być nie może Harry.-
powiedział Louis. Nawet nie zauważyłem kiedy wszedł do mojego pokoju.- Siedzisz tutaj całymi dniami, nie gadasz z
nami. Co się dzieje?- spojrzał na mnie tym wzrokiem, co reszta przez
ostatnie kilka dni.
- Nic się nie
dzieje.- powiedziałem nie patrząc już na niego. Tylko jak miałem w zwyczaju
w okno.- Zupełnie nic.
-Mi
to nie wygląda na nic.-dodał pasiasty. Nie doczekał się żadnej
reakcji, dlatego westchnął. Popatrzył na mnie i wyszedł.
*Perspektywa
Mariki*
Między
mną a Louisem układało się wręcz idealnie. Uwielbiałam patrzeć na niego, jak się
wygłupia, ale widziałam, że ma też tą wrażliwa stronę, której nie bał się pokazać.
Miesiące za nami, a się czułam jak jakaś księżniczka na wieży, która w końcu
spotkała swojego księcia z bajki. Jeżeli ludzie całe życie nie spędzają na szukaniu
miłości, to jaki jest sens naszej egzystencji. Ktoś kto przez całe swoje długie
życie nie zaznał miłości jest pusty w środku. Wolę być młoda, ale doznać tego
najlepszego i nieograniczonego niczym uczucia i umrzeć szczęśliwą.
Dzisiaj chłopacy mieli jakieś próby w związku z
wydaniem nowej płyty i trasa koncertową, więc zostałam w ich kompleksie sama. Nudziło
mi się niemiłosiernie. Chodziłam z pomieszczenia do pomieszczenia. W końcu
wpadłam na genialny pomysł, że zrobię Louisowi jakiś żart. W końcu musiałam mu
się odpłacić za te wszystkie wygłupy. Nie miała jednak pojęcia, co by to miało
być. Weszłam w przeglądarkę internetową, ale mimo, że było tam wiele pomysłów
nic nie przypadło mi do gustu. Tak się wciągnęłam, że nawet nie zorientowałam
się, jak późno się zrobiło. Z transu poszukiwań wyrwał mnie hałas na dole, więc
domyśliłam się, że ekipa wróciła z prób.
Lekko
zrezygnowana zeszłam na dół, bo zależało mi na wkręceniu mojego chłopaka. Kiedy
już zeszłam i zobaczyłam, jak chłopacy zaczęli się kłócić o to, kto pierwszy
zagra w fifę na x boxie, olśniło mnie. Mój plan był okrutny.
Weszłam do wypełnionymi krzykami salonu z ponura miną. Zobaczył mnie
Louis i podszedł przytulając mnie. Pocałował mnie we włosy i już chciał coś
powiedzieć, kiedy zobaczył moją minę.
- Co się stało
Marika?- miał wystraszoną minę.- No
dziewczyno wykrztuś to z siebie, bo oszaleje.- dodał już na serio
wystraszony.
- Louis, bo ja
wiesz, że ja biorę te tabletki. No wiesz.- specjalnie nie dokończyłam na
co. Zdałam sobie sprawę, że reszta się uspokoiła i przysłuchuje się naszej
rozmowie.
- Jakie tabletki?-
nie bardzo rozumiał.
- No
antykoncepcyjne. Ale wiesz, że nie są one w 100 % skuteczne.- spuściłam
głowę, choć w głębi ducha nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.- Wiesz to prawda? Zdaje się, że ja należę to
tych wyjątków.- dodałam udając zakłopotanie.
- Wiem, ale co
chcesz mi przez to powiedzieć?- chwilę się zamyślił.- Jesteś w ciąży?!- jego
oczy zrobiły się wielkości spodków.- Ale jesteś pewna? Robiłaś test? Musze pogadać
z mamą, czy zna jakiegoś dobrego specjalistę. Może znajdzie dla nas jakiś
szybki termin.- zaczął mówić tak szybko, że połowa zdań była nie do
zrozumienia. Chwycił telefon i zaczął w nim coś uparcie szukać.- Wszystko będzie dobrze. Będę tatą, ale tyle
rzeczy muszę zrobić. Kupić łóżeczko, pomalować pokój dla dziecka. Ale jaki kolor?
Bo nie wiem czy to chłopiec czy dziewczynka. Tyle pracy!- obłęd w jego
oczach był nie do opisania.
- Hahahahaha.-
nie wytrzymałam, to było tak komiczne, że już po chwili brzuch mnie rozbolał od
śmiania. Chłopacy patrzyli na mnie, jakbym to ja teraz przezywała jakiś szok.
- Czemu się
tak śmiejesz. Tu nie ma nic do śmiechu. Nawet sobie nie zdajesz sprawy ile
rzeczy potrzebuje małe dziecko. Moje siostry to…- nie pozwoliłam mu
dokończyć.
- Louis nie
jestem w ciąży. Chciałam tylko zobaczyć jaka będzie Twoja reakcja. Aż się boje
pomyśleć, co by było jakbym rzeczywiście była w niej i miała bym rodzić.-
teatralnie machnęłam ręką po czole, jakbym strzepywała z niego pot.
- Marika nie żyjesz!
Radzę ci uciekać i zamknąć się w pokoju i długo z niego nie wychodzić, bo jak
wyjdziesz to wtedy już na pewno zrobię Ci to dziecko!- rzucił pasiasty, a
ja na serio się wystraszyłam i uciekłam do sypialni.
_________________________________________________
Witajcie z nowym rozdziałem. jest on dla mnie bardzo wyjątkowy szczególnie część Harrego. Jest to związane z ostatnimi wydarzeniami w moim życiu. Dlatego jeśli chcecie go skomentować proszę przemyślcie, co chcecie napisać. Dedykuje ten rozdział Szymonowi i Dawidowi [*], dla których życie na tym świecie skończyło się zdecydowanie zbyt szybko.
pozdrawiam Was Shatzi