*Perspektywa zespołu*
Przyjaźń
to nie tylko słowa, Spotkanie albo rozmowa, To nie kolega na dwa miesiące, z
przyjaźnią żyje się do końca, każdy powinien mieć przyjaciela, który go w
trudnych chwilach wspiera, jeżeli jest z nim przez całe życie, to wraz z nim
umiera.... Przyjaciel to osobą, która odpisuje na moje smsy o każdej porze. Odbiera
moje telefony w środku nocy i
najzwyczajniej w świecie, słucha dopóki nie wyrzucę z siebie wszystkiego. jest
gotowa zerwać się z łóżka o szóstej nad ranem, i przybiec do mnie po ulicy
skutej lodem, bo potrzebuję wypłakać się komuś w ramię. wie kiedy potrzebuję
Jej rady, a kiedy samej obecności i milczenia. jest przy mnie bezustannie od
kilku lat. nie odejdzie przy najbliższej okazji, z mocniejszym podmuchem
wiatru. Najlepszym przyjacielem
jest ten, kto nie pytając o powód smutku, potrafi sprawić,
że znów wraca radość.
To właśnie
chcieli zrobić chłopacy dla Harrego, który mimo wcześniejszych rozmów nie
opuszczał swojego pokoju a oni nie wiedzieli, ani dlaczego, ani jak mu pomóc. Nie
pozostawało im nic innego, jak po prostu go do tego zmusić. Zadzwonili po
swojego menadżera, żeby przyjechał i wspólnie chcieli ustalić, co z tym problemem
zrobić, w końcu byli zespołem i wszyscy czuli się źle, nawet jeżeli problem nie
dotyczył , któregokolwiek z nich.
- Co zrobimy?-
zapytał Liam, który chodził w tę i z powrotem po salonie.- Nie wiemy, co mu jest. Każdy z nas próbował z nim rozmawiać, ale on nie
chce powiedzieć, co się stało. Zamyka się w pokoju i wychodzi tylko do
łazienki, nawet jedzenie nosimy mu do pokoju.- dodał.
- I nie
domyślacie się, co mu jest?- zadał pytanie menadżer przebiegając wzrokiem
po twarzach czwórki chłopaków.
- Jak ja z nim
gadałem mówił coś od rzeczy, że jest już zmęczony tym ciągłym biegiem. Brakiem
prywatności, że chce po prostu usiąść na kanapie przed telewizorem w bungalow w
Holmes Chapel.- powiedział Louis patrząc na pozostałych.
- Hm…- Zamyślił
się na chwilę menadżer.- To może
powinniśmy mu to dać? Jemu i Wam. Odwołamy parę wywiadów i pojedziecie tam
razem. Co Wy na to?- nie musiał długo czekać na reakcję chłopaków.
- Ja jestem
jak najbardziej za, ale nie będzie to problemem?- zapytał Zayn. – Padam ostatnio na twarz, zasypiam gdzie
popadnie, więc odpoczynek by się przydał.- dodał mulat.
- Ok. Ja myślę,
że to świetny pomysł. Może Harry po prostu tęskni na rodziną.-
powiedział Niall. – W końcu jest z nas najmłodszy i pamiętam, jak na początku ciężko znosił
rozstanie z mamą i przyjaciółmi.
- Wow!-
wypsnęło się Louisowi.- Ty czasem tak
mądrze mówisz, że aż zasłużyłeś na kanapkę.- klepnął kolegę po plecach.
Niall posłał mu tylko uwielbień czy uśmiech. Można się domyśleć, że teraz już
się wyłączy z rozmowy i będzie myślał, z czym pasiasty zrobi mu kanapkę.
- To
załatwione. Ja teraz wykonam parę telefonów, a Wy w tym czasie ściągnijcie tu
Harrego na dół. Nawet siłą jeśli będzie trzeba.- powiedział menadżer i
wyszedł na taras na tyle ogrodu.
Chłopacy odprowadzili go wzrokiem, a potem
popatrzyli na siebie. W tym samym czasie do salonu wrócił Louis z talerzykiem,
na którym była kanapka dla blondyna. Podał mu ją i usiadł koło niego i patrzył
zadowolony, jak ją pożera.
- Dobra to kto
idzie po niego?- zapytał Liam.
- Ja jem.-
rzucił szybko Niall, plując jedzeniem, które miał w buzi Louisa.- Sorry stary. Pyszna kanapka. Jest szansa na
jeszcze jedną?- popatrzył na pasiastego.
- Nie, nie po
tym, jak jej zawartość znalazła się na mojej koszulce w paski. Nie wiesz, że
paski się kłócą z każdym innym połączeniem, a już szczególnie z jedzeniem?-
rzucił Louis cmokając z dezaprobatą na Nialla, po czym zwrócił się do Liama.- Ja odpadam zmęczyłem się robieniem kanapki
dla tego żarłoka.
- Louis i niby
ty jesteś z nas najstarszy.- rzucił Liam i spojrzał na twarz Zayna, która
nie wyrażała żadnych emocji.- No to
zostałeś Ty i ja.- popatrzył jak szczeniaczek w oczy mulata.
- Dobra pójdę,
ale robisz mi pranie przez cały pobyt w bungalow!- powiedział to i udał się
na górę.
Jeśli
chodziło o Harrego i jego dziwnie pokręcony świat, to Zayn zdawał się najlepiej
do rozmów z nim. Dziwne, bo na co dzień najlepszy kontakt loczek miał z
Louisem. Zayn w ogóle, co może dziwić potrafił wstać w środku nocy i pogadać z
Tobą o wszystkim, mimo, że rano nie można było go nigdy dobudzić. To głównie do
niego chłopacy udawali się ze swoimi problemami, bo świetnie słuchał i nie
zawsze potrafił udzielać dobrych rad, ale już samo słuchanie było nie raz wystarczające.
Mulat doszedł właśnie pod drzwi Harrego. Przez chwilę stał przed
drzwiami zastanawiając się, jakim cudem wyciągnąć go z tego pokoju. Wiedział,
że nie ma sensu tak stać, bo plan, który sobie ułoży i tak na pewno nie wypali.
Zapukał lekko do drzwi, ale nie doczekał się żadnej reakcji, więc pociągnął za
klamkę i wszedł do środka. Loczek siedział na krześle, które było ustawione
przodem do okna. – Wstał z łóżka. To już coś- przeszło przez myśl chłopakowi.
Zamiast tego powiedział:
- Harry
przyszedł Paul. Ma dla nas kilka informacji, myślę, że powinieneś zejść na dół.-
szedł powoli w jego kierunku, tej jednak ani drgnął.- Harry słyszałeś mnie?- zapytał, bo nie był pewien, czy loczek nie
ma słuchawek w uszach.
- Tak słyszałem.
Głośno i wyraźnie. Nie jestem idiotą.- powiedział, a jego głos był mocno
zachrypnięty. Kiedy to powiedział wstał z krzesła, przetarł twarz w dłoniach i
odwrócił się do mulata. Zayn przyglądał mu się chwilę, wyglądał okropnie. Loki
były nie ułożone i przetłuszczone, oczy podkrążone, a obranie, które miał na
sobie mocno pomięte.
- Na co tak
patrzysz?- zapytał zirytowany. Brązowooki otrząsnął się i odwrócił się w
stronę drzwi i ruszył przed siebie. Mocno się skupił, żeby usłyszeć czy Harry
idzie za nim. Nie chciał się odwracać, żeby nie denerwować go. I tak analizując
całą sytuację zdał sobie sprawę, że poszło mu zaskakująco łatwo. Ale widział,
że pewnie przekonało go to, że nie chłopacy coś od niego chcieli tylko Paul, a
ten ostatni był wyjątkowo nieprzyjemny, kiedy nie wykonywało się tego co
chciał. Zeszli na dół, a reszta już na nich czekała. Zayn zdążył tylko zauważyć
wymianę spojrzeń między resztą zespołu i modlił się w duchu, żeby Harry tego
nie widział.
Paul odchrząknął i rzucił nie patrząc na Harrego,
jakby unikał powiedzenie tego co reszta poza loczkiem wiedziała.
- Postanowiłem,
że zrobicie sobie 2 tygodnie wolnego. Już wszystko załatwiłem.- zrobił
pauzę, jakby czekał na lawinę sprzeciwu. – Myślę,
że moglibyście jechać do bungalow Harrego i tam odpocząć, a może w między
czasie napiszecie kilka nowych piosenek. Harry, co Ty na to?- w końcu
skierował się prosto do niego.
Harry, jakby przewidywał jakiś podstęp rozejrzał się
po twarzach chłopaków i menadżera. W końcu chyba jednak nic nie zobaczył, bo na
znak zgody kiwnął głową.
- Ok.
Jedziecie za 2 dni, więc możecie się zacząć opakować. Standardowo trzymajcie
się z dala od prasy i kłopotów. Jasne?- rzucił, jak to miał w zwyczaju.
- Masz to jak
w banku. - powiedział Niall.
*Oczami
Zayna*
Za
dwa dni wyjeżdżamy nie mogłem jej tak zostawić, musiałem w końcu zmienić swoje
życie. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Napisałem do niej sms o treści:
„
Noc wyzwań ze mną jutro o 20. To nie randka! Piszesz się? xx”
Nie przypuszczałem nigdy, że
gadanie w wywiadach, że któryś z nas mógłby się umówić na randkę z fanką okażą się
prawdą. Większość z nich świrowała, gdy tylko pojawiliśmy się w pobliżu i w ich
oczach było widać szaleństwo. Ona była inna. Wiedziała czego chce, a jej
zadziorny charakter zawładnął moim światem. Na początku trochę się wahałem, no
co bo jeśli ona chce się ze mną spotkać tyko dla mojej sławy itp.? Chciałem ją tylko
polubić, a zakochałem się do granic własnych możliwości. Nawet nie wiedziałem,
że tak potrafię…Nawet jej dobrze nie znałem. Nie musiałem długo czekać na
odpowiedź:
„ Jeśli to nie randka to się zgadzam. O 20 pod London
Eye. xD”
Teraz pozostało mi tylko urządzić nie zapomniany wieczór. Przyszedł
w końcu upragniony dzień i godzina 20. Zaopatrzony w koperty z zadaniami czekałem
aż Joan się zjawi. Zacząłem się lekko niepokoić, bo była już prawie 10 minut
spóźniona. Moje myśli zaczęły układać czarne scenariusze w głowie. Wypadek
samochodowy, korki, albo mnie zwyczajnie wystawiła do wiatru.
I make the most of all this stress
I try to live without regrets
But I'm about to break a sweat
I'm freakin' out
It's like a poison in my brain
It's like a fog that blurs the sane
It's like a vine you can't untagle
I'm freakin' out
Sięgnąłem po telefon i wybrałem
jej numer. Usłyszałem za sobą dźwięk. Jakaś piosenka, znałem ją, ale nie mogłem
sobie przypomnieć wykonawcy ani tytułu. Odwróciłem się, stała patrząc na
wyświetlać swojego telefonu i uśmiechając się leciutko. Świecący ekran rzucał
światło na jej twarz, przez co wyglądała jak anioł. Miała rozpuszczone włosy,
które lekko skręcone falowały przy podmuchu wiatru.
Podniosła wzrok, a na
chwilę poczułem się jak wtedy, gdy w tłumie fanów podała mi tą karteczkę. Jej
oczy hipnotyzowały cały mój świat. Pewnie gdyby chciała wyciągnęła by ze mnie
wszystkie najskrytsze sekrety, tylko dzięki jednemu spojrzeniu. Kiedy czegoś
gorąco pragniesz, to cały Wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to
osiągnąć.
- Cześć. Przepraszam, że musiałeś czekać.- rzuciła chowając telefon
do małej torebeczki.- To jak gotowy na
porażkę?- dodała.
- Ja? Hahahaha. – pokazał jej koperty z zadaniami i powiedział.- To co zaczynamy? Zasady są proste. Losujesz
sobie kopertę i musisz wykonać zadanie. Gramy na zmianę. Raz Ty, raz Ja. Kiedy
już wykorzystamy wszystkie podliczymy kto wykonał więcej. W razie remisu,
którego nie przewiduje dogrywka. Ten kto wygra jest niewolnikiem drugiej osoby,
kiedy ta sobie tego zażyczy ok?- popatrzył na nią.
- Ok, ale to ja wybieram wyzwanie dla Ciebie, bo te co masz w kopertach
pewnie są łatwe do wykonania przez Ciebie. – powiedziała z wyzywającym
uśmieszkiem.
- Ale to nie fair.- Zayn nie wiedział, co ona kombinuje.
- Inaczej idę do domu.- odparła.
- No dobra. Ale bez oszukiwania i muszą być w miarę podobne do moich.- patrzył
jak kiwa głową na znak zgody i dodał.- Ok.
To Ty losuj pierwsza.- Dziewczyna spojrzała na wyciągniętą rękę z
kopertami. Wyciągnęła jedną ze środka i otworzyła. Zaczęła czytać na głos.
- Wejdź do najbliższej kawiarni i namów faceta/kobietę, żeby postawił Ci
kawę. Pff…Nic prostszego.- Joan rozejrzała się i zobaczyła starbucksa.
Uniosła jedną brew i rzuciła do chłopaka.- No
to chodźmy.
Szli przez chwilę w milczeniu aż
weszli do środka. Jak zawsze zapach parzonej kawy działał na nozdrza, jak dobre
perfumy. Aż się chciało napić pysznej kawy z pianką. Przez chwile stali przy
drzwiach, a dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu, było w miarę dużo osób,
więc zaczęła przyglądać się im. Zayn patrzył
na nią zafascynowany. Dziewczyna zauważyła to i zaczęła mu tłumaczyć.
- Ważne jest jak ten mężczyzna jest ubrany, buty, dodatki to to, co mnie interesuje.-
rozejrzała się i wskazała na jakiegoś mężczyznę po trzydziestce.- Ten na przykład ma ładny garnitur, dobrze dobraną
koszulę i krawat. Sądząc po jego starannie złożonym płaszczu na krześle jest
idealnym kandydatem do spełniania mojego wyzwania. – uśmiechnęła się i
podeszła do faceta. Mulat przyglądał się z daleka. Patrzył, jak podchodzi do
niego i z delikatnym uśmiechem coś mu tłumaczy, potem wskazuje na niego. Chłopak
lekko się zmieszał i odwrócił wzrok. Po chwili zobaczył, że Joan podchodzi z
nich do kasy, on płaci i wraca do swojego stolika. Nie minęło 5 minut a
szatynka podeszła z dwoma kubkami kawy.
- Nie wiedziałam, jaką kawę pijesz, więc wzięłam Ci z mlekiem, a w kieszeni
mam cukier, jak chcesz.- rzuciła patrząc na jego zmieszana zaskoczeniem
twarz.- No więc wydaje mi się, że należy
mi się jakiś bonus. W końcu załatwiłam kawę nam obojgu.- kiedy to
powiedziała wyszła na zewnątrz.
- No proszę zaimponowałaś mi.- dodał gdy ją dogonił.- Jak to zrobiłaś?
- My kobiety mamy ciężkie życie, bo musimy żyć wśród mężczyzn i radzić
sobie z nimi. – pociągnęła łyk kawy.- Zawsze
cierpimy przez facetów, ale właściwie po części to nasza wina… bo wyobrażamy
sobie coś, co nigdy nie nastąpi. Chcemy czegoś bardzo mocno, ale rzeczy, na
których nam zbyt nie zależy, przychodzą łatwo.- spojrzała na
niego.- Teraz Twoja kolej. Ale do
wykonania Twojego zadania potrzebna jest pewna maszyna.- pociągnęła go za
rękaw.
Szli już z
10 minut. Zayna aż kusiło, żeby dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Zaspokoić
swoją potrzebę bliskości z nią. Dlatego postanowił zaryzykować i zdał jej
pytanie.
- Może w międzyczasie
powiesz mi coś o sobie?- spojrzał niepewny jej odpowiedzi.
- A co chciałbyś
wiedzieć?- jej zielone oczy spowodowały dreszcz emocji w ciele chłopaka.
Nie wiedział, co najpierw powinien się spytać. Co chciał wiedzieć, jako
pierwsze.
- Czy często dajesz
obcym chłopakom karteczki z tak śmiałymi poglądami?- zapytał chcąc trochę
się z nią poprzekomarzać.
- A Ty często
wpisujesz swoim fankom numer telefonu?- rzuciła uśmiechając się w odwecie.
Zayn myślał, że na tym skończy się jej wypowiedź, ale ona tylko spojrzała na drugą
stronę ulicy, gdzie szła para trzymająca się za ręce i powiedziała. - Ktoś kiedyś powiedział, że dobre
dziewczynki piszą pamiętniki. Złe dziewczynki nigdy nie mają czasu. Ja… Ja po
prostu chce mieć życie, które zapamiętam. Nawet, jeśli nie zapisze tego w
żadnym pamiętniku. Dlatego dałam Ci ta karteczkę. Nie przypuszczałam, że mi się
to w ogóle uda.- spojrzała mu w oczy wiedział,
że mówi szczerze.
- Cieszę się, że to zrobiłaś…- nie pozwoliła mu dokończyć.
- Jesteśmy na miejscu. Tam jest budka do zdjęć.- wskazała palcem.- Musisz zrobić sobie zdjęcie z jakąś
dziewczyną. O takie proste.
- Może i proste, gdybym nie był w bardzo znanym zespole, a dziewczyny, z którymi
zazwyczaj mam kontakt nie krzyczały mi w twarz.- spojrzał w bok i się uśmiechnął.-
Z obojętnie jaką dziewczyną?-
zapytał, żeby się upewnić.
-Tak.- podążyła za jego wzrokiem i wiedziała, że jest cwańszy niż przypuszczała.
Chłopak skierował się do rodziny,
która stała na placu, gdzie było małe stoisko z ozdobami a koło niego budka do
zdjęć. Stał tam chwilę, a rodzina, z którą rozmawiał chyba do końca nie mogła
uwierzyć w to, co się dzieje i z kim rozmawiają. Po chwili mulat chwycił
dziewczynkę w wieku koło 10 lat za rękę i poprowadził do środka budki. Wyszedł
z niej za jakiś czas i wyciągnął zdjęcia z podajnika. Chwycił zdjęcia w rękę i
w połowie przedarł na pół. Jedną część schował do kieszeni kurtki, a drugą dał
dziewczynce. Odprowadził ją do rodziców, pożegnał się i podszedł do Joan.
Para wykonała jeszcze po 3 inne wyzwania i kiedy doszło do ostatniego
zadania dziewczyna się zawahała.
- Pocałować przypadkową osobę na ulicy w usta i powiedzieć jej, że się zakochałaś
od pierwszego wejrzenia.- zacytowała.- Eee…No
nie wiem Zayn.
-Boisz się?- zapytał zaskoczony. Myślał, że co jak co, ale to nie
będzie dla niej trudne.
- Nie .-rzuciła.- Ale pocałunek
zawsze coś znaczy. Przynajmniej dla mnie. A całowanie się z nieznajomym na
ulicy…Chyba muszę spasować- dodała. Widząc jego zadowolona minę szybko powiedziała.-
Co nie oznacza, że wygrałeś. Musisz
wykonać jeszcze moje wyzwanie inaczej będzie remis!
- Dawaj zrobię wszystko.- dodał pewny siebie. Chciał to wygrać. A właściwie
to musiał.
Dziewczyna przez chwilę myślała,
rozglądała się na boki. Wiedział, że nie wie, co mu zadać. W jednej chwili Joan
się uśmiechnęła, jakby wpadła na jakiś podstępny plan nie do wykonania.
- Wejdź do sklepu z bielizną i powiedz, że szukasz prezentu dla
dziewczyny.- widziała, jak jego mina się nie zmienia.
- Ale nie znam się na babskiej bieliźnie. Nie wiem, jakie są rozmiary i w
ogóle.- powiedział, bo miał nadzieje, że zmieni mu zadanie. Ona jednak się nie
poddała.
- Domyślam się, dlatego powiesz ekspedientce, że Twoja dziewczyna ma rozmiar
taki, jak ja i poprosisz o seksowną bieliznę. Z jakiej okazji musisz sam wymyślić.
Musisz kupić cały komplet i musi on na mnie pasować. Powodzenia.- rzuciła i
zaczęła się śmiać.
Chłopak udał się na druga stronę
ulicy do sklepu i wszedł do środka. Przez szybę witrynową Joan widziała, jak
chłopak działa. Śmiać jej się chciało, jak zobaczyła chłopaka pokazującego
rękoma przy swojej klatce piersiowej, jak przypuszczała rozmiar stanika.
Ekspedientka miała minę, jakby uważała, że chłopak żartuje, ale poszła z nim w
głąb sklepu. Dziewczyna nie mogła już nic więcej zobaczyć, bo widok zasłaniały
jej manekiny. Czekała chyba z dobre 15 minut. Po czym usłyszała za sobą odchrząknięcie.
Odwróciła się i zobaczyła zadowolonego z siebie mulata, z ręką wyciągnięta w
jej stronę z torebką sklepu, w którym był.
- Proszę. Czy już mogę oficjalnie triumfować?- zapytał patrząc na
dziewczynę, która najwyraźniej zaniemówiła.
- Poczekaj. Najpierw muszę zobaczyć czy bielizna jest odpowiedniego rozmiaru.-
włożyła rękę do środka i wyciągnęła piękną, czarną, koronkową bieliznę.
Spojrzała
na metkę. Rozmiar się zgadzał. Musiała przyznać poradził sobie wzorowo. Przez
chwilę dziewczyna gładziła materiał w ręce. W końcu usłyszała.
- No to jak?- zniżył lekko głowę patrząc w jej oczy.- Wygrałem prawda? Jesteś moją niewolnicą na
zawołanie?
- Niech Ci będzie. – powiedziała i zobaczyła, że mulat, jakby mógł
odwalił by na ulicy, jakiś dziki taniec zadowolenia.- Ale nie toleruje telefonów w środku nocy, chodzenia w deszczu i pracy
fizycznej. Zrozumiano.- wskazała palcem chłopakowi prosto w twarz.
- Ej…To ja powinienem chyba stawiać warunki. W końcu wygrałem. Ale ok. zgadzam
się.- wyciągnął w jej stronę rękę.- Bieliznę
możesz sobie zatrzymać. Na pewno będziesz w niej ładnie wyglądać. Za teraz już
chodź. Weźmiemy taksówkę. Odwiozę Cię do domu.
Chwilę się zawahała, ale chłopak stał
z ręką wyciągniętą i ani myślał ja opuścić. Podała mu swoją i poczuła ciepło i
miękkość jego dłoni. To było bardzo przyjemne. Poczuła się, nie jak przegrana,
ale jakby wygrała właśnie jakiś los na loterii.
I want a gentleman who treats me like a queen
I need respect, I need love, nothing in between
________________________________________________________
Dzięki za ponad 18 tysięcy wejść na bloga!!! Jakiś taki wyjątkowo długi wyszedł. Nie jestem do końca zadowolona, bo musiałam nieco zmienić koncepcje spotkania Zayna i Joan, ale trudno. Jak Wam się podoba piszcie proszę w komentarzach. I do następnego Misiaki!
Wasza Shatzi xoxo
Świetny ;* Bardzo fajne to spotkanie ;) Czekam na kolejny i mam pytanie czy Tala wróci do opowiadania bardzo polubiłam jej postać ;* Pozdrawiam ^^
OdpowiedzUsuńSuper :*
OdpowiedzUsuńHa ha, gustowna bielizna :) A co do rozdziału - świetny! Czekam na następny... A jeśli znajdziesz trochę wolnego czasu to zapraszam na: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać niedawno, ale szybko uporałam się z poprzednimi rozdziałami.Opowiadanie świetne oby tak dalej, już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. -Mańka
OdpowiedzUsuńświetnie!!!
OdpowiedzUsuńjeny mam nadzieje że harry zejdzie się ze swoją miłoością <333
cudownie !!!!
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział????
Następny w niedzielę albo poniedziałek xD
UsuńRozdział świetny ♥
OdpowiedzUsuń[SPAM]
Lonnie nie umie pogodzić się ze śmiercią matki. Żyje w ciągłej niechęci do życia i własnego otoczenia. Spotyka Louisa – wesołego, pewnego siebie, wokalistę zespołu. Czy z tej dziwnej relacji pomiędzy tą dwójką może wyniknąć coś silniejszego? Czy Lonnie jest jeszcze w stanie kochać? I dlaczego Lou zachowuję się jak rozpieszczony bachor? Jeśli ciekawią cię losy zagubionej Lonnie zapraszam na: http://i-am-alone-onedirection.blogspot.com/ Jestem pewna, że nie będziesz żałować ♥
świetnie
OdpowiedzUsuńnie moge już się doczekać następnego rozdziału <3