Ludziska mam do Was mega prośbę, szczególnie do tych co mają
Facebook. Otóż jest konkurs, który jest ważny do wygrania dla mojego
szwagra (jaki ja mam w tym interes? Nie będzie mi marudził :P) Jeżeli
ktoś ma konto na tym portalu społecznościowym wstawiam link, wszystko co wystarczy zrobić, to polubić zdjęcie tego oto pięknego garbusa cabrio. Z góry dziękuję tym, którzy to zrobią.
Love you Morfine <3
Z góry przepraszam Shatzi za spam, mam nadzieję, że się na mnie nie pogniewa ; )
EDIT: Żeby zachęcić Polskie Directioners powiem, że model samochodu ze zdjęcia jest taki sam, co ten, którym Liam jechał w teledysku do piosenki Gotta Be You, tyle że inny kolor ;)
poniedziałek, 22 października 2012
wtorek, 16 października 2012
Rozdział 34
*oczami Harrego*
Jak
szybko można stracić wszystko, co najcenniejsze
wie tylko osoba, która tego doświadczyła. Pragnąłem tylko ekscytujących przygód i choć
Tala wyjechała już kilka miesięcy temu, wypchnąłem jej osobę w najdalszy kąt
mojej pamięci. Po raz kolejny niesforny kosmyk
włosów spadł mi na oczy, więc standardowo, jak miałem w zwyczaju doprowadziłem
je do porządku, tak by mi nie przeszkadzały. Włosy, które z reszta prosiły się o
wizytę u Lou. Tłum w klubie stawał się coraz większy, a Paul odruchowo stawał
się nerwowy. Nie lubił jak wychodziłem w takie miejsca, bo oznaczało to ciągłe
pilnowanie, by żadna nachalna fanka nie rzuciła się na mnie. Ale miałem tego
dość, ile razy można starać się o jakąś dziewczynę , która potem gdy wydaje Ci
się, że jesteś blisko celu nagle bez słowa zostawia Cię? Wiem, że choć na głos
nie mówiłem o Tali ona była przyczynę moich wyskoków. Alkohol, głośna muzyka i
flirtowanie z przypadkowymi laskami w klubie stały się moją ucieczką od osamotnienia.
Można powiedzieć, że każdy z chłopaków miał do kogo się przytulić w gorsze dni,
czy zadzwonić. Ja nie. A to ponoć ja miałem największe powodzenie u kobiet ze
względu na moja urodę zielone oczy, które jak miałem zły humor potrafiły przebić
jak sztylet a w pogodne były jak nadmorska mgła. I co mi to daje, skoro ja
jedyny nie mogę znaleźć kogoś bliskiego. Czasem chciałem mieć surową męską
urodę, ale wciąż wyglądałem jak model z
okładki luksusowego magazynu, dla których pozuje kilka razy w tygodniu.
Sączyłem
właśnie mojego drinka i rozmawiałem z Edem, który zaprosił mnie tutaj po jednym
ze swoich koncertów, by się zrelaksować. Uwielbiałem spędzać z nim czas, oprócz
chłopaków był jedynym, który tak jak my siedział w branży muzycznej. Prowadziliśmy
luźną rozmowę na temat jego koncertu, kiedy spojrzałem na parkiet i jeden
jedyny oślepiający moment nie byłem w stanie na niczym się skupić. Gapiłem się tylko
bezwstydnie na tańcząca dziewczynę i nic nie mogłem na to poradzić. Była szczupłą, wysoką szatynką w dość kuszącej
spódniczce w szare wzory oraz czarnym topie, który odsłaniał część jej brzucha.
Jej długie włosy falowały w rytm jej ciała. Oczy miała czekoladowe, a jej twarz
w kształcie serca, której przydało by się trochę więcej koloru, była delikatna
jak u wróżki. Stwierdziłem, że zauważyła
mój natarczywy wzrok, więc żeby się nie ośmieszyć, z najwyższym trudem przyjąłem
obojętną, a nawet cyniczną minę. Bez względu na moją odruchową, absurdalna
reakcję byłem nią zainteresowany.
Uśmiechnąłem się do niej, bezczelnie używając swoich
dołeczków i patrzyłem jak dziewczyna przygryza dolną wargę. Niech ją diabli,
sam miałem ochotę wgryźć się w nią zębami. Taka reakcja była całkiem naturalna
pomyślałem z ulgą. Żądza to uczucie, które zawsze jestem w stanie zrozumieć. Jeszcze bardziej zaintrygowany jej lekką obojętnością,
przeprosiłem Eda, wstałem i podszedłem do dziewczyny. Kiedy zauważyła, że idę w
jej stronę zaczęła tańczyć przodem do mnie. Z daleka widziałem zaniepokojone
spojrzenie Paula. Stanąłem przed nia i nachyliłem się nad jej uchem, by powiedzieć:
- Mogę
postawić Ci coś do picia?
Na znak potwierdzający pokiwała lekko głową. Więc wskazałem
jej ręką by szła przodem w stronę baru. Kiedy doszliśmy zajęliśmy dwa miejsca
przy barze i rzuciłem do niej:
- Zamów co
chcesz, ja płacę- rzuciłem mój firmowy uśmiech i odruchowo spojrzałem na
jej usta, mała takie śliczne pełne wargi.
- Poproszę sok
żurawinowy z wódką- skierowała swoje słowa w stronę barmana. Jej głos był
taki aksamitny, że aż przyjemnie się jej słuchało.
-
Dla mnie whiskey z colą- powiedziałem do barmana i zwróciłem
się do dziewczyny- Jestem Harry a Ty?
- Jade miło mi
Cie poznać- dodała z uśmiechem i napiła się ze szklanki, którą właśnie
podał nam barman. Dyskretnie jej się przyjrzałem miała na ręce dwa pierścionki,
po jednym na każdej ręce, miała też kolczyki, które stanowiły komplet z drugim
pierścionkiem. Zauważyłem to, kiedy kładła kosmyk włosów za ucho i zaczęła
starannie studiować mnie. Wymieliliśmy kilka standardowych zdań na temat
zainteresowań, ale zaczęło mnie już to trochę nudzić, więc przeszedłem do dobrze
wypróbowanych sposobów, by dać jej dokładnie znać, co od nich chcę. Podniosła
głowę i spojrzała mi w oczy, dlatego przeszedłem do działania. Delikatnie
pogłaskałem jej policzek nie spuszczając z niej oczu. Przez chwilę wydawało mi się, że
dziewczyna nie potrafi zebrać myśli. Wargi lekko jej drgnęły a serce wyraźnie
przyspieszyło i wtedy pochyliłem głowę i delikatnie musnąłem ustami jej wargi.
Jak cudownie…To była moja pierwsza myśl. Jak cudownie
było mieć w posiadaniu drugą osobę i tak dogłębnie smakować jej ust. To był słodki pocałunek, spotkanie ust, dzięki
którym krew w żyłach szybciej krąży, a
dusza zaczyna śpiewać. Z cichym pomrukiem przysunęła się do mnie i położyła
dłonie na moim torsie, tak żeby zaspokoić nasze wspólne życzenie. Kiedy wpiłem
się tak w jej usta, zadrżała z rozkoszy. A potem otworzyła się przede mną w tak
naturalny sposób , jak róża otwiera się do słońca. Ona jednak nie wiedziała, że to tylko
przygoda. Że następnego dnia obudzi się
sama w hotelowym pokoju, a jej naiwność osiągnie apogeum.
*Perspektywa
Mariki*
Skoro
już wszyscy wiedzieli, że ja i Louis jesteśmy para, bo przez przypadek Harry raz
się wygadał nic nie stało mi na przeszkodzie do częstego odwiedzania mojego chłopaka.
Oczywiście mówiąc, że loczkowi przypadkiem się powiedziało o mnie i o Lou
mówiłam ironicznie. Zrobił to specjalnie. Ostatnio w ogóle stał się jakiś taki
sarkastyczny i jakby na złość innym, którzy są choć w małym stopniu szczęśliwi
stara się to zepsuć. Wiem to i strasznie mi się to nie podoba, bo ma to związek
z wyjazdem Tali. Ale nie mogę mu pomóc, on sam musi sobie to uświadomić. Mam
nadzieję, że stanie się to szybciej niż później. Właśnie wciskałam dzwonek przy
drzwiach od mieszkania chłopaków i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Nie widziałam
się z nimi kilka dni, bo właśnie wrócili z krótkiego wyjazdu po Europie. Ciężko
mi było ze świadomością, że Louis jest kilkaset kilometrów ode mnie, ale
zajęłam się codziennymi sprawami i udało mi się odciągnąć od tego wszystkiego
myśli. Tym bardziej, że codziennie przed snem mój chłopak dzwonił i
rozmawialiśmy. Uwielbiałam, kiedy śpiewał mi na dobranoc tak długo, aż nie
usnęłam i wtedy się rozłączał. Sprawiało to, że byłam rozluźniona i nie przerzucałam
się pół nocy z boku na bok.
Drzwi
się w końcu otworzyły a za nimi stał właśnie Louis. Wiedział, że przyjdę, bo
dzwonił do niej pół godziny wcześniej i sam to zaproponował, ale kiedy
zobaczyłam go w drzwiach uśmiechał się i patrzył na mnie tak, jakby widział
mnie pierwszy raz w życiu. Wpuścił mnie do środka, a gdy tylko drzwi się zamknęły przyciągnął
mnie mocno do siebie i z całych sił przytulił. Oboje rozkoszowaliśmy się sobą,
swoim zapachem i dotykiem.
-Witaj piękna-
powiedział mi we włosy Louis, co spowodowało przyjemny dreszcz na moim ciele,
co nie uszło jego uwadze, bo dodał- lubię,
jak tak na mnie reagujesz- i pocałował mnie w szyje. Tak bardzo mi tego
brakowało.
- A ja lubię,
jak mnie tak witasz. Tęskniłam za Tobą Lou- rozluźniłam uścisk i spojrzałam
na jego twarz, która była uśmiechnięta. Wspięłam się lekko na palce i pocałowałam
w usta.
Chłopak
chwycił mnie za rękę i poprowadził do swojego pokoju. Rozglądałam się w nadziei,
że spotkamy chłopaków, ale wyglądało na to, że albo jesteśmy sami, albo
chłopacy są w swoich pokojach. Kiedy drzwi od jego królestwa się za nami
zamknęły zacisnęłam palce na jego t-shircie. Chwilę patrzyłam mu w oczy, bo ta
chwila zdawała mi się być wszystkim, co teraz mam. Nie wiedziałam, jak oddać
to, co we mnie siedziało. Jak oddać tęsknotę, kiedy go nie było, miłość jaka
mnie rozpierała, gdy już teraz wrócił.
- Tak bardzo
Cię kocham Lou i teraz już wiem, że przetrwamy każdą rozłąkę. Po prostu w nas
wierzę!- widziałam, że on czuje to samo i nie myliłam się, bo zaraz po mnie
powiedział:
- Wiesz, że
jesteś dla mnie najważniejsza. Wszystko w Tobie, jest moim największym skarbem
na świecie i choćby świat by się sprzysiągł nas rozdzielić ja będę o nas
walczył.
-Naprawdę ?-
zapytałam.
- Bo niema
niczego innego, w co bardziej bym wierzył…-Przekrzywił głowę.- Gdybyśmy mieli się pobrać…-powiedział,
ale musiał wyczuć moje napięcie, bo
się uśmiechnął. – Nie panikuj, nie
oświadczam ci się. Po prostu się zastanawiałem, co możemy zrobić dla siebie na
znak naszej miłości.
- Żadnych
obrączek – powiedziałam, muskając palcami delikatną skórę na jego karku.
- Może
tatuaż?- Opuszkiem palca dotknął mojego ramienia.- I drugi tutaj.- Przesunął palec w dół, na obojczyk, a potem jeszcze
niżej, tuż nad moje galopujące serce.
- Dlaczego aż
trzy?- zapytałam.
- To swoisty
rytuał, jak w „Pieśni nad pieśniami”. „Połóż mnie jak pieczęć na swoim sercu,
jak obrączkę na swoim ramieniu. Albowiem miłość jest mocna jak śmierć”.
- Nasza jest
silniejsza- wyszeptałam. Całowaliśmy się długo, aż większość światła
uciekła z pokoju, tak że oboje staliśmy
się cieniami. Louis nie próbował mnie dotknąć, nie błądził rękami po moim
ciele, ale wyczułam, że on czeka na moje pozwolenie.
Uświadomiłam sobie, że to ja będę musiała
zdecydować, czy chce się posunąć dalej. A chciałam. Lou powinien zostać nagrodzony
za takie oddanie. Lekki uśmieszek wykrzywił moje usta. Kogo ja oszukuje?
Pragnęłam tego ze względu na siebie. Bo był Louisem, bo go kochałam, bo był
taki wspaniały, że czasami miałam ochotę uszczypnąć go w ramię, by upewnić się,
że jest prawdziwy.
I właśnie tak zrobiłam.
- Au!- syknął Lou.- co to było?
Po prostu chciałam sprawdzić, że to nie jest sen i
śnisz mi się tylko dlatego, że śpiewasz mi do ucha jedną z piosenek. Ta noc z
Louisem była jedną z najważniejszych w naszym dotychczasowym byciu razem. Padły
między nami słowa, które zapieczętowały na naszych sercach wszystko, to co
dotąd było niewypowiedziane. Miłość rozwinęła skrzydła, by zwieść się ponad wyżyny
marzeń.
_________________________________________________________
Misiaki moje kochane jest nowy rozdział, mam nadzieję, że Wam się podoba. Ostatnio mam coraz mniej czasu na pisanie, ale będę się starała, żeby rozdziały były ciekawe a zarazem zaskakujące, mam nadzieje, że póki co Was nie zawodzę i godnie zastępuje moją poprzedniczkę ;D Czytajcie i komentujcie, bo czytanie Waszych komentarzy sprawia mi wielką przyjemność <3
Do następnego Shatzi :***
poniedziałek, 8 października 2012
Rozdział 33
*Wizja Samanthy*
Sielanka trwa w najlepsze, a ja chłonę z niej ile
mogę. Czas dla osoby, która jest po uszy zakochana leci nie ubłaganie do
przodu. Nawet nie wiem kiedy a ledwo kilka godzin po wstaniu z łóżka, słońce ma
się ku zachodowi. Dawno energia tak mocno mnie nie rozpychała od środka. Mam
ochotę na wszystko, taniec, spacery, bieganie, szaleństwo! Jak to się mówi
szczęśliwi czasu nie liczą. Szczęściem jest znaleźć drugiego człowieka, który
pomoże nam przejść przez życie, z którym można przeżyć zarówno szczęśliwe jak i
mniej pogodne chwile, które choć tak ulotne uwieczniają się w naszej pamięci,
przypominając nam ile mieliśmy szczęścia. Mimo, że chłopacy większość czasu
spędzali na wyjazdach a ja na uczelni, to zawsze znalazłam czas, żeby
porozmawiać z Niallem przez telefon. Czasem gadaliśmy o nas a czasem o rzeczach
mało ważnych tj. zepsutym mleku w lodówce. Bardzo brakowało mi jego ciepła
ramion, które otaczały mnie jak koc i swoim ciepłem dawały poczucie
bezpieczeństwa. Wiedziałam, że nie mam wpływu na to, gdzie mój chłopak się
znajduje i na razie małe szczęścia, jak przysyłane kwiaty lub czekoladki muszą
starczyć. Późne sms o treści : ”Dobranoc
moja mała gwiazdeczko”. Nie powiem, żebym czasem wieczorami nie siadała
samotnie z kubkiem ciepłego kakao w oknie zerkając na gwiazdy. Ja sama w ich
wielkim domu, w ciszy która wypełniała każdy kąt. Wstałam, żeby włączyć
telewizor i zagłuszyć tą krzyczącą pustkę we mnie. Padło na jakiś muzyczny
kanał, który właśnie nadawał coś w rodzaju plotek o gwiazdach.
Shakira
pojechała ze
swoim wieloletnim partnerem, który jest piłkarzem jednego ze znanych argentyńskich klubów na wyspy
kanaryjskie. Paparazzie sfotografowali parę w czułych
objęciach na
plaży. Możemy dodać, że zarówno piosenkarka jak i
jej narzeczony byli skąpo
odziani, a ich ciała
idealnie eksponowały,
to co miały.
Lady
Gaga po raz kolejny zaskoczyła
świat mediów
ubierając
sukienkę, która
odsłaniała intymne części ciała artystki. Jak również wiadomo z pewnych źródeł ostatnie doniesienia,
jakoby wdała się ona w bójkę z sprzedawca sklepu
zoologicznego są
prawdą, a ich
przyczyna są złe warunki przetrzymywania
zwierząt w
sklepie. Co jeszcze wymyśli
Gag, by błysnąć w świetle fleszy?
Członkowie zespołu One Direction Harry Styles
i Niall Horan byli widziani jak opuszczają
jeden z nocnych klubów w Dublinie w obecności trzech pięknych dziewczyn. Z tego co nam wiadomo, tylko
najmłodszy z
dwójki chłopaków
jest wolny. Harry słynie
z imprezowego życia
i zmiany dziewczyn jak rękawiczek,
jednak jego irlandzki przyjaciel wydawał
się inny. Więc stąd nasze pytanie, co na takie
wyjście myśli dziewczyna Horana, która
została w
Londynie. Czyżby
sprawdzała się teoria, że kiedy kotka nie ma myszki
harcują?
Zła wstała z parapetu, na którym siedziała i
patrzyła na świat za oknem. Podeszła do ławy, by zabrać pilota i wyłączyć te
bzdury. Wiedziałam, że nic z tego, co powiedzieli o moim chłopaku nie jest
prawdą. Kto jak kto, ale Niall by jej tego nie zrobił, no bo jaki był by sens,
że tak zabiegał o to, bym u nich zamieszkała i nie wyprowadzała się do Włoch?
- Co za
bzdury!- mruknęłam zdenerwowana. Przygryzłam dolna wargę w roztargnieniu.
Właśnie w takich momentach cały entuzjazm ze mnie ulatywał, jak powietrze z
przebitego balonu. Chciałam krzyczeć, płakać, coś rozwalić. Nie lubiłam słuchać
plotek dotyczących, któregokolwiek z chłopaków, bo znałam ich osobiście i te
wszystkie newsy na ich temat mąciły mi w głowie. W końcu ja nadal żyje jak
zwykła nastolatka a oni poza domem żyli, jak królowa Anglii. Czasem się
zastanawiałam, jak to jest możliwe. Oni super gwiazdy, ja zwykła dziewczyna,
jak to możliwe, że się spotkamy, zaprzyjaźniliśmy, no i najważniejsze, że to
nadal funkcjonuje. Ok czas na zabawę nie będę siedzieć tu sama w pustym domu.
Nie !
Sięgnęłam po telefon i szybkim ruchem wybrałam numer
do Mariki. W słuchawce najpierw jeden, potem drugi sygnał oczekiwania na
połączenie. W końcu odebrała:
- Mar słuchaj,
co robisz?- zapytałam.
- Nudzę się
jak mops. A co?- rzuciła dziewczyna.
- No to jest
nas dwie. – dodałam ucieszona, że Marika nie ma żadnych planów.- Szykuj się piękna, wsiadaj w taksówkę i
przyjedź do mnie. Robimy babski wieczór!- dodałam radośniejszym tonem.
- O Sam, świetny
pomysł. Może zadzwonię po Venye i ją zaproszę też?
- Ok. Im nas
więcej tym zabawniej.- dodałam w duchu modląc się, żeby to pomogło mi
odciągnąć myśli od Nialla.- To widzimy
się za 30 minut tak?- rzuciłam
- Jasne już
się szykuje i party hard bejbe!- wrzasnęła mi do słuchawki.
- Hahaha to do
zobaczenia. – dodałam i rozłączyłam się.
Spotkałyśmy się w trzy, dziewczyny jak zwykle
wyglądały bosko.
Po wypiciu pewnej ilości alkoholu
nasza mała impreza rozkręciła się na maxa. Skakałyśmy po sofach, śpiewałyśmy
fałszując w niebo głosy a potem opowiadałyśmy sobie najbardziej bzdurne plotki
jakie słyszałyśmy o One Direction i o nas samych. Śmiałyśmy się tak mocno, że
brzuchy nas potem bolały. Dziewczyny zostały u mnie a raczej u nas na noc.
*Oczy Zayna*
Ta dziewczyna nie dosyć, że zwróciła moją uwagę
przez swój wygląd, choć wiem, że to jest płytkie z mojej strony oceniać ją po
samym wyglądzie. W całym moim, życiu a raczej obecnej karierze wokalnej
widziałem tysiące dziewczyn, ale ta była wyjątkowa. Te jej oczy. Szaleństwo!
Kiedy przeczytałem w końcu ta karteczkę, którą wcisnęła mi w rękę przed
wejściem, wiedziałem, że jest w niej coś wyjątkowego. Wiem banał, nie potrafię
tego określić. Słowa na kartce były, jakby czymś w rodzaju mojego odczucia,
kiedy ją widziałem. Wychyliłem się zza banera, który oddzielał nas od fanów.
Chwilę wcześniej stała w kolejce już tak blisko naszego stolika, na którym
podpisywaliśmy autografy. Gdy tylko się wychyliłem automatycznie usłyszałem
pisk dziewczyn, że aż mnie uszu zabolały, dlatego szybko przeszukałem wzrokiem
tłum, by ją odnaleźć. Ale nie mogłem jej dostrzec, trochę się zdenerwowałem i
odruchowo zrobiłem mały krok, by widzieć więcej przestrzeni, na darmo. Cofnąłem
się w tył lekko skołowany. Nie wiedziałem nawet, jak ona ma na imię, co
strasznie mnie irytowało. Taka dziewczyna jak ona nie może mieć zwykłego
imienia. Przygryzłem dolna wargę jak to miałem w zwyczaju, jak coś mi nie
dawało spokoju. Postanowiłem jeszcze raz spróbować. Widziałem, że chłopacy
mimo, że zajęci rozmową przyglądają mi się, tak samo jak nasza ochrona. Pisk
dziewczyn znowu rozszedł się echem , po centrum handlowym. Starałem się jak
mogłem ją znaleźć, lekko ściskając karteczkę od niej w ręce. Była. Stała tam obrócona
do mnie bokiem, a jej brązowe, lśniące włosy spływały miękko z jej ramion na
plecy.
To był instynkt postanowiłem działać. Podszedłem do naszego
ochroniarza Andy’ego i powiedziałem:
- Andy mam
prośbę.- przełknąłem ślinę i pociągnąłem go w stronę banera.- Widzisz tą szatynkę, w białej bluzce, co
stoi bokiem do nas?- spojrzałem na niego.
-Tak.- odparł. –I co w związku z tym? Znasz ją?- dodał lekko się uśmiechając
- Możesz ją
tutaj przyprowadzić? To bardzo ważne, muszę z nią pogadać- miałem nadzieję,
że odbędzie się bez zbędnych pytań. Na próżno.
- Zayn, to nie
jest najlepszy pomysł- rzucił.- Wiesz,
co się będzie działo, jak ją wyciągnę z tego tłumu? Te dziewczyny jej potem
oczy wydrapią!- dodał nieco głośniej niż należało, przez co zwrócił na nas
uwagę chłopaków. Reszta podeszła do nas a Louis zapytał:
- Zayn czy my
dobrze słyszeliśmy, że zamieniasz się w gwiazdkę i chcesz wykorzystać sławę by
zdobyć dziewczynę?- powiedział i jednocześnie położył mi rękę na barku.
- Nie Lou, nie
rozumiesz a ja nie mam teraz czasu, żeby wam to wyjaśniać.- odpowiedziałem przyjacielowi
i odwróciłem się do ochroniarza.- No Andy
proszę Cię pójdziesz po nią?- uniosłem ręce w proszącym geście.
- Ok ale robię
to pierwszy i ostatni raz!- dodał i poszedł w stronę tłumu, co podniosło
wrzawę wśród fanów. Odwróciłem się w stronę chłopaków i powiedziałem:
- Możecie się
oddalić na bezpieczną odległość i nie odwalać żadnych dziwnych akcji jak ona tu
przyjdzie? Chcę z nią spokojnie pogadać.- spojrzałem po ich twarzach, na
których aktualnie widniały szerokie uśmiechy, co mnie lekko niepokoiło.
- Ok.-
powiedzieli razem i przesunęli się w miarę daleko.
Potarłem ze zdenerwowania ręce a przez moją głowę
przebiegła myśl, że może to był głupi pomysł, a co jeśli, to wszystko tylko tak
ładnie wygląda na zewnątrz a tak naprawdę to kolejna szansa zdesperowanej fanki
na skupienie mojej uwagi? Teraz było już za późno na odwrót. Widziałem jak Andy
podchodzi do dziewczyny, a ona odwraca się w jego kierunku i patrzy na niego
lekko jakby zaskoczona, choć to dziwne, bo w końcu sama zwróciła moja uwagę na
swoja osobę. Powiedziała coś do dziewczyny stojącej obok i poszła za
ochroniarzem w stronę banera. Kilka osób z tłumu rzuciło pytanie : Dokąd on ją zabiera? Ona idzie do chłopaków?
Ja też chcę!
Przełknąłem głośno ślinę, poprawiłem moją koszule w
kratę a w głowie mi aż huczało, co mam jej pierwsze powiedzieć? Kiedy Andy
stanął przede mną i puścił oczko, poczułem się zawstydzony jak nigdy. Z reguły
nie byłem śmiały w kontaktach z dziewczynami, no chyba, że po pijaku lub w
otoczeniu chłopaków. Ale sam na sam mnie trochę przerastało.
- Cześć jestem
Zayn- powiedziałem do niej i lekko przeleciałem wzrokiem po jej twarzy
pozostając na dłużej przy oczach, które teraz patrzyły na mnie spod wachlarza,
długich rzęs.
- Jestem Joan.
Miło Cię poznać- odparła zielonooka.
Patrzyłem na nią chwilę zastanawiając się, co
powiedzieć i wtedy zdałem sobie sprawę, że nadal trzymam w ręce liścik od niej.
W pewnym momencie jej wzrok padł na coś za mną. Odruchowo odwróciłem się w
tamtą stronę i zobaczyłem, że chłopacy do niej machają. Wywróciłem oczami, bo
przecież musiałem się spodziewać, że moi przyjaciele, będą mnie obserwować.
- Nie zwracaj
na nich uwagi. Oni tak zawsze.- powiedziałem i rzuciłem lekki uśmiech.- Słuchaj ta sytuacja jest dla mnie trochę nie
typowa. Raczej nie zdarza mi się, że piękna dziewczyna wciska mi do ręki kartkę
z takimi słowami.- spojrzałem na nią oczekując, że się zawstydzi, ale nie
ona patrzyła mi twardo w oczy, przez co to ja się speszyłem. Skarciłem się za
to w myślach i postanowiłem ciągnąc, bo czułem, że ona czeka, co jeszcze
powiem. Stałem się bardziej nerwowy, przez co instynktownie przygrywałem wargi,
a ona spuściła na nie swój wzrok, co jeszcze bardziej mnie rozkojarzyło.
Patrzyłem na nią jak zaczarowany i dopiero po chwili zorientowałem się, że
stoimy w ciszy. Potrząsnąłem lekko głową, jakby to w jakiś magiczny sposób miało
mi pomóc uwolnić się od otępienia, musiałem powiedzieć w końcu coś, co ma sens,
bo inaczej Joan pomyślała by sobie, że jestem jakimś kretynem O_o
- Ok. Będę się
streszczał, zaintrygowałaś mnie sobą- odważyłem się spojrzeć na jej twarz.
Jej wzrok świdrował moje oczy, a ja resztami siły woli starałem się dobrnąć do
końca tego co chciałem powiedzieć.- Oczywiste
chyba jest, że zwróciłaś moją wagę, dlatego posłałem po Ciebie ochroniarza.
Chciałbym Cię lepiej poznać.- w końcu wydusiłem z siebie.
- Nic nie jest
oczywiste Zayn, ale mój plan był jasny. Zdobyć twoja uwagę i mi się to udało.-
jej głos był przepełniony pewnością siebie.- Ja swoje zrobiłam, ale teraz twoja kolej na następny ruch. – uśmiechnęła
się zadziornie. Każda kolejna sekunda rozmowy z nią upewniała mnie, że ta
dziewczyna to, albo wielkie kłopoty, albo największe szczęści jakie mnie
spotkało. Jej pewność siebie a zarazem delikatny wygląd powodował, że miałem
dreszcze na ciele. Dziewczyna wyzwanie pomyślałem sobie.
- Widzę, że
stawiasz sprawę jasno, lubię czyste sytuacje.- to chwilowe flirtowanie z
Joan było naturalne jak oddychanie. Ale kiedy miałem już przejść do sedna sprawy
i się z nią umówić podeszli do nas chłopacy, mówiąc, że czas wracać do
podpisywania. A kiedy Andy powiedział, że ją odprowadzi do tłumu zacząłem
panikować, że jak zwykle traciłem czas na zbędne czynności. Joan odwróciła się i
zaczęła kierować się w stronę fanów, a chłopacy poszli w kierunku stołów do
popisywania. Nie zdążyłem zareagować, bo całość potoczyła się zbyt szybko.
Miałem teraz tylko jedną szanse i musiałem ja dobrze wykorzystać. Kolejka naszych
fanów na nowo ustawiła się i zaczęła przesuwać. Kiedy Joan stanęła przede mną i
podała mi książkę do podpisania, pisałem na tyle długo, że chwilowo kolejka stała
w miejscu a ja napisałem jej swój numer telefonu z dopiskiem „Kawa? Bo
ona nigdy nie może być za mocna, a piękna kobieta słaba.” Podałem ją
Louisowi, który siedział obok mnie a dziewczynie rzuciłem uśmiech. Kiedy odchodziła
od naszego stołu na chwile odwróciłem głowę, by zobaczyć jaka będzie jej
reakcja na mój wpis. Po chwili zobaczyłem, jak kąciki jej ust unoszą się ku
górze, a zaraz potem rzuca mi pewne siebie spojrzenie hipnotycznych zielonych
oczu. No to do zobaczenia mam nadzieje, pomyślałem. Mój czas zaczyna się teraz.
Opatrzność "wschodzi", każdego ranka wcześniej niż słońce, a
szczęście sprzyja odważnym. Przesz naprzód, krok za krokiem, z nadzieją, że
nawet jeśli się cofniesz, to tylko trochę, tak że kiedy znowu ruszysz przed
siebie, szybko nadrobisz zaległości. Odwaga to panowanie
nad strachem, a nie brak strachu.
___________________________________________________________
No i jest kolejny rozdział, nie wyszedł tak jak chciałam, ale nad następnym będę ostro pracować, bo nie chcę Was zanudzać a wręcz odwrotnie chcę Was pozytywnie zaskoczyć. Dajcie mi znać w komentarzach szczerze, co sądzicie o nowym rozdziale. Będę bardzo wdzięczna.
Piosenka do rozdziału to:
Przyjemnego czytania Shatzi :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)