Jak pewnie zdążyliście się zorientować Morfine szukała kogoś do kontynuowania bloga. Więc oto jestem xD Mam na imię Asia, ale pisze na blogach pod nazwą Shatzi. To jest mój 2 blog o chłopakach z 1D, ale piszę też blog o innej tematyce i jestem adminką na str o Jonasach. Nie będę tu robiła reklamy czy coś ;P Mam nadzieję, że moje pisanie i to co w nim jest przypadnie Wam do gustu tak samo jak Morfine. To tyle słowem wstępu
Coś o mnie: Kocham pisać, słucham muzyki na okrągło, właściwie gdzie się tylko da. Nie będę wymieniać czego słucham, bo jest tego mega dużo i z różnych dziedzin. Mam otwarty umysł, że tak napiszę lubię rock, pop, r&b, rap, funky itp. Przyjaciół cenię ponad wszystko, staram się być obiektywna i staram się nie oceniać ludzi po pozorach. A każdy zasługuje na druga szansę, ale nie koniecznie na ponowne zaufanie. Dobra koniec nie lubię pisać o osobie. Jak macie jakieś pytania piszcie na tt https://twitter.com/ShatziJoanna
Buziaki Wasza Shazti xoxoxo
wtorek, 31 lipca 2012
czwartek, 19 lipca 2012
No.
No więc, mam pytanko :D Jest ktoś zainteresowany kontynuacją tego oto bloga? Chętnych proszę o kontakt na maila: aneta.n99@gmail.com, bądź na gadu: 4381663. Zainteresowanym podam zasady, dzięki którym mogą przejąć władzę na tym blogu ; )
czwartek, 12 lipca 2012
Dylemat:
Mianowicie: Mam dosyć, bo wszyscy mi piszą, że 'faworyzuję' Marikę w opowiadaniu. Kurwa ludzie, ogar -.- Skoro mi się tak podoba, to tak piszę. Nie żeby coś, ale to mój blog. Wiem, że są 3 dziewczyny, ale no sory, one też występują tyle, że rzadziej. Jak jesteście tacy mądrzy, to sami próbujcie pisac z kilku perspektyw. Nie jest tak, jak ja sobie to wyobrażałam, ale nie potrafię inaczej. Poza tym Marika jest główną bohaterką, Tala i Sam są takimi dodatkami, jak sosy w McDonald's. I wkurwia mnie takie pisanie. Nie podoba ci się? Kto Ci karze to czytać? Get the fuck off! Ja nie zmuszam. I chyba skończe tego bloga, bo jak widać Wam sie nie podoba. Dziękuję, dobranoc. Nie kocham, Morfine.
piątek, 6 lipca 2012
Rozdział 28
*Oczami Liama*
To już dzisiaj. Dzisiaj mijają właśnie moje 19 urodziny. Za
niecałe 2 godziny zaczną się schodzić goście, na naszą imprezę. Naszą, gdyż
oprócz mnie solenizantkami są jeszcze Tala i Marika. Nie opłacało się robić
trzech imprez, bo i tak nikt nie zdążyłby się po nich ogarnąć, w tak krótkim
czasie. Tala miała urodziny 19, Marika 26, a ja 29, więc wszystkie te daty są
sobie bliskie. To Samantha przygotowała dla nas tę imprezę. Co jak co, ale w
planowaniu takich rzeczy jest niezastąpiona. Nasz dom wyglądał po prostu
niesamowicie. Ten klimat… W ogrodzie były porozwieszane lampiony, tworzyły
przez to przepiękną ścieżkę wzdłuż niego. W każdym możliwym pomieszczeniu
ustawiona była kolumna, z której wieczorem będzie płynęła muzyka. DJ’em będzie
jakiś kolega Tali. Każdy był zadowolony z tego faktu, ponieważ nie musieliśmy
przez to rezygnować z zabawy. W salonie była ustawiona DJ’ka, a w kuchni było
już przygotowane jedzenie, oczywiście przez catering, bo kto bawiłby się z
takimi ilościami? Impreza nie miała być duża, nie będzie nawet 100 osób, tylko
najbliżsi. Moi znajomi z branży, m.in. Ed Sheeran, Oly Murs i inni, znajomi
Tali ze szkoły tańca, oraz jacyś znajomi Mariki. Zapowiada się ciekawie. Ten
dzień, a właściwie wieczór jest dla mnie szczególnie wyjątkowy. To właśnie
dzisiaj przedstawię wszystkim moją nową dziewczynę, Venyę.
Poznałem ją niedawno
na mieście, a dokładniej na placu zabaw. Pilnowała swojego młodszego braciszka,
siedząc na ławce. Od razu mi się spodobała i postanowiłem się do niej dosiąść.
Zaimponowała mi. Była śliczną blondynką. Miała delikatne rysy twarzy, ciemno niebieski oczy, wręcz granatowe. Wszyscy uważali ją za jakąś pustą laseczkę, a
ona nie wyprowadzała ich z błędu, dzięki czemu bardzo dobrze robiła ich w
chuja, gdyż przechytrzała ich swoją inteligencją. Później ci ludzie sami nie
wiedzieli jak się mają bronić. Nie wiem dlaczego, ale mi akurat zaufała, od
razu dostrzegłem jej wiedzę, wiedziałem, że ona nie może być jakąś kolejną
głupią panienką, za którą każdy ją brał. Rozpoznałem w niej wszystkie dobre
cechy, choć na początku też próbowała zgrywać nieporadną, jednak ja nie dałem
się na to nabrać. Po naszej rozmowie już zdołałem wywnioskować, że ona tylko
gra. Bo skąd jakiś pustak tak doskonale znałby się na koszykówce? I jej wcale nie chodziło o cheerleaderki,
ale o zawodników, rozumiecie? I to jeszcze Boston Celtics! Ona była niesamowita. Mam nadzieję, że polubi
się z dziewczynami. Chyba, że przed nimi też będzie zgrywać pustaka. Nie mam
nic przeciwko, żeby im trochę potem dopiekła, jednak lepiej, gdyby się
zaprzyjaźniły. Widziałem kilka razy jak Venya rozmawiała ze swoją
‘przyjaciółką’, widziałem jak doskonale potrafi ją omotać. Nawet jej własna
przyjaciółka nie wiedziała jaka jest. Gdy dziewczyna gdzieś wychodziła to miała
na twarzy tonę tapety, tak dla niepoznaki. Ale kiedy przychodziłem do jej domu
zawsze była bez makijażu i wcale nie wyglądała jak jakiś pasztet, wręcz
przeciwnie, wolałem ją bez tego całego tynku na twarzy. Nie będę jej niczego
narzucał, bo jeżeli robi z ludźmi to co robi, to ma ku temu jakieś powody. Być
może jest to jej bariera ochronna, przed jakimiś debilami. Mało tego, Venya
ćwiczyła karate. Aż boję się zajść jej za skórę, bo mógłbym zęby zbierać z
podłogi… Mimo tego iż interesuje się
koszykówką i sztukami walki jest bardzo dziewczęca. Rozmyślając tak o mojej
lubej nie spostrzegłem, że pozostało mi niedużo czasu na przygotowanie. Szybko
wskoczyłem do łazienki, biorąc orzeźwiający prysznic. Ubrałem się w przygotowane
ciuchy, wysuszyłem włosy, robiąc z nich ‘artystyczny nieład’. Zmieszałem jeszcze tylko na moim ciele 2
zapachy perfum i już byłem gotowy. Uśmiechnąłem się do swojego odbicia i
zbiegłem na dół. Właśnie wchodziłem do kuchni, kiedy usłyszałem dźwięk dzwonka.
Otworzyłem drzwi, za którymi stała moja dziewczyna, wyglądała olśniewająco.
Uwielbiałem, kiedy się tak ubierała. Jeszcze bardziej
ucieszyło mnie to, że swój makijaż ograniczyła jedynie do tuszu, eyelinera i
krwisto czerwonej szminki. Pocałowałem ją namiętnie na powitanie, co bardzo
ochoczo odwzajemniła. W końcu wpuściłem ją do środka. Była u nas po raz
pierwszy, zaprowadziłem ją do salonu, nie zdążyłem nawet się odezwać, gdyż
ponownie przerwał mi dzwonek. Pomyślałem, że to pewnie nasza cudowna piątka-
Marika, Natale, Samantha, Monica i Greg. Nie myliłem się. Przywitałem
dziewczyny całusem w policzek, a Gregowi uścisnąłem dłoń. W szóstkę weszliśmy
do salonu.
-Poznajcie moją dziewczynę, Venyę-uśmiechnąłem się do niej
zachęcająco, a ona wstała z kanapy.
-Hej-podała wszystkim dłoń-Jestem Venya-każdy odwzajemnił
jej uścisk, wypowiadając przy tym swoje imię.
-No Liam, niezła dupa-szepnęła mi na ucho Tala, a ja się
cicho zaśmiałem. Skierowała się po schodach, pewnie do Hazzy.
-Tala, jak już idziesz do góry, to zawołasz wszystkich?-
zapytałem. Nie chciało mi się wychodzić do niech, a ona miała po drodze.
-Jasne-puściła mi oczko.
-Dzięki- uśmiechnąłem się. Cieszyłem się, że mimo naszych wyskoków
dalej się przyjaźnimy i oboje znaleźliśmy szczęście. Ja w Venyi, a ona w
Harrym.
*Oczami Tali*
No tak, Niewinem co mi odjebało, ale postanowiłam ponownie
zaufać facetom, a konkretniej jednemu- Harremu. Nie wiem, dlaczego się na to
zgodziłam, ale on długo mnie do siebie przekonywał. Zawsze był przy mnie,
pocieszał. Nic się nie zmieniło. Ja mu cały czas cisnę, a on dalej jest dla
mnie miły. Śmiesznie tak. Polubiłam go jeszcze bardziej, on jest taki
troskliwy. Ostatnio przyszedł do mnie wystraszony. Kiedy zapytałam co się
stało, on tylko zapytał ile czasu Marika trenowała boks. Odpowiedziałam mu, że
około 2 lat. Ten tylko głośno przełknął ślinę. Dalej nie wiedziałam o co mu
chodziło. W końcu wydukał:” Powiedziała,
że jeżeli ciebie zranię, to wykorzysta swoje umiejętności bokserskie” Zaśmiałam
się, na co mnie skarcił „Dla ciebie to jest śmieszne, ale jak mi twarz
poprzestawia, to mi wcale nie będzie do śmiechu!” On był zrozpaczony. Nieźle go
musiała Mar zastraszyć, ale bardzo dobrze. Ja nie mam zamiaru płakać przez
kolejnego dupka. Nadal się łudzę, że Harry okaże się inny. Póki co niczym nie
zawinił. No właśnie, póki co… Szykowałam się na naszą imprezę, wreszcie mogę
się schlać i nikt mi nie będzie wypominał, że nie mam 18 -.- Rzuciłam palenie, stwierdzam, że skoro mam
chłopaka, to nie musze palić. Jest mi to zupełnie niepotrzebne.
Moim zdaniem wyglądałam świetnie <skromny> :D Obie z
Mar stwierdziłyśmy, że postawimy na luz. Jaki sens jest ubierać sukienki itp.,
skoro to jest zwyczajna impreza, a znając nas zaraz byśmy się czymś upierdoliły
-.- W sumie już byłam gotowa. Ostatni raz skropiłam moje ciało ulubionymi
perfumami i skierowałam się do wyjścia. Dzisiaj ja i Mar mamy spać u chłopaków,
gdyż w naszym stanie będzie nam ciężko wracać. Samantha wróci z Monicą i
Gregiem, nie wiem, dlaczego nie zostaje u Nialla, ale ostatnio chyba się między
nimi nie układa. Przecież nic nie stoi im na przeszkodzie. Sam idzie tutaj do
szkoły i w ogóle. Chyba, że ich uczucia po prostu wygasły… Nie wnikam. Sam przygotowywała naszą imprezę
i szczerze cieszę się z tego faktu, bo jej przyjęcia są zawsze doskonałe.
Czuję, że to będzie niezapomniana noc, chyba, że urwie mi się film, wtedy
niestety będzie to zapomniana i nigdy nie przypomniana noc -.- No to co? PARTY HARD!!! Zeszłam na dół, gdzie
czekali już wszyscy. Ja i dziewczyny pojechałyśmy samochodem Mariki, natomiast
nasza parka pojechała taksówką. Jako że miałyśmy zostać u chłopaków
stwierdziłyśmy, że zdążymy wytrzeźwieć, przynajmniej taką mamy nadzieję. Sam i
siostra Mariki wrócą taksówką, wątpię, żeby któreś z nich było w stanie
prowadzić jakikolwiek pojazd. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Drzwi
otworzył nam Liam, 3 z kolei solenizant :D Powiem, że fajna tak potrójna
impreza. W salonie siedziała jakaś dziewczyna, okazało się, że jest nową
partnerką Liama. Nie wyglądała źle, miała poczucie stylu. Była nawet ładna, ale
wydawała mi się trochę głupiutka. Może kiedy ją bliżej poznam, to przekonam
się, czy jest warta mojej uwagi. Skierowałam się na górę w celu zwołania tej
bandy niedorozwojów. Pierwszy był Niall, weszłam bez pukania i krzyknęłam
tylko, że Daddy woła, a później opuściłam pomieszczenie. Później był Louis. To
dziwne, miał zamknięte drzwi. Posłusznie
zapukałam, a zza nich wyłoniła się jedynie głowa Tomlinsona.
-Hej-przywitał się.
-Nie wiem, co ty odpierdalasz, ale Liam kazał ci zejść na
dół-powiedziałam dziwnie na niego patrząc.
-Okej-przytaknął i znowu zniknął za drzwiami.
-To było dziwne-powiedziałam do siebie. Został tylko Zayn.
Weszłam do jego pokoju i spotkałam go w samych spodniach, bez koszulki. Klaty
to niektórzy mogli mu pozazdrościć… Zayn był naprawdę przystojny, nie można
zaprzeczyć. Ale ja mam mojego loczka <3
-Tala, skarbie, pomóż-jęknął błagalnie.
-W czym znowu?- wywróciłam oczami.
-Którą koszulę założyć?
-Człowieku, nawet ja takiego dylematu dzisiaj nie miałam!-
jak na faceta, to dla Zayna wygląd był zawsze ważny-Idź bez, wszystkie laski
ocipieją-zaśmiałam się, a on zmierzył mnie wzrokiem-Nie patrz tak! Weź tę
niebieską z logo X-men’a.
-Dzięki, kocham cię- przesłał mi buziaka w powietrzu i
powrotem zniknął w szafie, w poszukiwaniu wskazanej przeze mnie części
garderoby. Wyszłam od niego i skierowałam się do pokoju Hazzy. Weszłam szybko.
I co zastałam? Nagiego Stylesa -.-
-Harold, ubierz się, bo nie masz się czym pochwalić- jak ja
uwielbiałam się z nim droczyć.
-Jak to nie? Moja hazzaconda jest ogromna- powiedział z
przejęciem.
-Na pewno nie większa niż twoje ego, kochanie-zaśmiałam się.
-Pff, wcale nie!- oburzył się- A tak swoją drogą, to skoro
ja już jestem nagi….
-O nie, nie. Nie teraz. Li chce wam kogoś przedstawić.
-Ale dlaczego?-jęknął.
-Bo to jego druga połówka?
-Nie o to mi chodziło! Dlaczego nie chcesz się teraz kochać?
-Jestem ubrana na imprezę.
-Da się zmienić.
-Nie mam tutaj kosmetyków.
-Nie potrzebne ci.
-Chcę zjawić się na własnym przyjęciu.
-No przecież na nim jesteś-westchnął.
-Później, kocie-ucałowałam jego policzek, ale on nie był
usatysfakcjonowany. Zrobił z ust Dziubek i zamknął oczy. Wykorzystałam to i
chwyciłam ręcznik, który leżał na fotelu. Zwinęłam go i Styles dostał w nagie
pośladki. To musiało serio boleć, bo ręcznik był jeszcze mokry.
-Ałaaa! Jak mogłaś zrobić to swojemu kotkowi?-zaczął masować
pośladki. A ja się z niego śmiałam.
-Harry, serio, nie przeszkadza mi to, ale ubierz się, bo
chcę wreszcie zacząć zabawę…
-Do zabawy nie muszę się ubierać-poruszał brwiami.
-Do tej akurat musisz.
-No dobra, ale po północy jesteś moja- uśmiechnął się
słodko, naciągając bokserki. Westchnęłam patrząc na niego przeciągle-Też cię
kocham- cmoknął mnie w usta i zanurzył się w szafie. W końcu się ogarnął i
mogliśmy zejść na dół. Po jakichś… 30 minutach? -.- On jest gorszy niż ja,
zresztą każdy z nich jest gorszy niż dziewczyna, jeżeli chodzi o szykowanie
się. Dobrze, że się nie malują, bo wtedy
to już w ogóle musieliby zacząć od południa, żeby do wieczora zdążyć. A to
tylko zwykła domówka. Harry zapoznał się z dziewczyną swojego przyjaciela.
Nawet nie wiedzieliśmy, że tyle czasu już minęło, a zaczęli się schodzić
goście. W śród nich mogłam wypatrzyć moich znajomych z warsztatów, co mnie
bardzo ucieszyło. Z każdym starałam się chociaż przywitać i wypić kieliszek.
Około 22 padałam na twarz od tego całego biegania. Nawet nie wiedziałam, gdzie
jest mój chłopak, taka byłam zakręcona. Przysiadłam na schodku w ogrodzie, po
czym poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Oczywiście był to Harry. Oparłam głowę na
jego ramieniu i cicho westchnęłam. Najchętniej już poszłabym spać.
-Zmęczona?
-Co za pytanie. Już nie wyrabiam, za dużo tego wszystkiego.
-Moje biedactwo. Mam dla ciebie propozycję…
-No ciekawa jestem, co znowu wymyśliłeś.
-You&me-bed&now- powiedział poważnym tonem.
-No nie powiem ciekawa propozycja, ale nie wiem czy mam na
to siłę-zmartwiłam się.
-Ja się wszystkim zajmę, o to się nie martw- uśmiechnął się chytrze.
-Mam się bać?- zmarszczyłam
brwi, patrząc na niego. On tylko oblizał wargi i wstał, wyciągając w moim
kierunku rękę. Wstałam i udaliśmy się do jego pokoju. Chłopak odruchowo
przekręcił klucz w drzwiach. I już czułam jego wargi na swoich. Całował mnie z
takim pożądaniem, jak nigdy wcześniej. Owszem, zdarzyło mi się kilka razy mu
oddać, ale wtedy jakoś nie odczuwałam tej namiętności, chociaż seks był
niesamowity… Dzisiaj nie miałam na to siły, mimo iż chciałabym. Chłopak błądził
rękami pod moją koszulką, z każdą chwilą podnosząc ją coraz wyżej, aż w końcu
wylądowała na ziemi. Harry położył mnie delikatnie na łóżku. Z pocałunkami zszedł do szyi. Wiedział, że to
doprowadza mnie do szału, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zawsze odpływałam,
kiedy tak robił. Odchyliłam głowę do tyły, dając mu większy dostęp do mojej
szyi. Ręce wplotłam w jego loki, przyciągając go do siebie jeszcze bardziej, o
ile było to możliwe. Po chwili zjechał z
pocałunkami niżej, na co wydałam jęk zawodu. Całował mój dekolt, przez obojczyki, aż w końcu
jego język powędrował przez brzuch, natykając się na spodenki. Patrząc mi w
oczy zębami rozsuwał rozporek. Kiedy skończył delikatnie zsunął je ze mnie.
Delikatnie szarpał zębami za moje majtki. Aż w końcu się z nimi uporał i
wylądowały na ziemi. Harry zaczął całować wewnętrzną część moich ud, co mnie
strasznie podniecało. Dochodził z pocałunkami coraz wyżej, aż zatrzymał się
przy mojej waginie. Delikatnie przejechał językiem po moich wargach sromowych,
by po chwili wbić się dalej, do mojego wnętrza. Przyspieszał cały czas swoje
ruchy. Moje dłonie zacisnęły się w pięści na jego kolorowej pościeli. Wygięłam
się w łuk, wijąc się z rozkoszy. Kiedy chłopak skończył, znów szedł z
pocałunkami coraz wyżej, zatrzymując się za moim uchem. Ostatni raz złożył
krótki pocałunek na moich ustach i pomógł mi się ubrać. Uśmiechnięci zeszliśmy
na dół, gotowi na dalszą część imprezy.
_________________________________________________________________________-
Siemcia, wiem wczoraj pisałam, że nie mam czasu, ale specjalnie wróciłam na noc do domu, by móc dokończyć to co zaczęłam :D Łoooł, dziękuję za prawie 6 tys. Wejść! Jesteście wspaniali. Ale po części Was nie ogarniam, bo przy rozdziale 26 było zaledwie 11 komentarzy, a dopiero po tygodniu dodałam 27, który już po 2 dniach miał 11 komentarzy. Więc jak to z Wami jest? Teraz mam dla Was taką ‘propozycję’ pod tym rozdziałem MUSI się znaleźć 20 komentarzy. Nie wymagam czegoś wielkiego, wystarczy, że w komentarzu napiszecie np. cyferkę znaczącą numer komentarza, wystarczy. Aha i jeśli dodajecie komentarze, które oznajmiają, że jest następny rozdział na Waszym blogu, to lepiej nic nie piszcie. A właśnie, można dodawać komentarze anonimowe, tylko błagam, żebym nie żałowała decyzji, że takowe komentarze Wam umożliwiam. I żeby komuś do główki nie przyszło, wylogować się z konta i napierdalać pełno anonimowych komentarzy, byleby rozdział został dodany -.- To tyle z mojej strony, trochę się rozpisałam, ale to było konieczne, dla uświadomienia niektórych rzeczy. Miłych wakacji życzę wszystkim, do następnego, czyli po 20 komentarzach. Lov u, Morfine <3
Siemcia, wiem wczoraj pisałam, że nie mam czasu, ale specjalnie wróciłam na noc do domu, by móc dokończyć to co zaczęłam :D Łoooł, dziękuję za prawie 6 tys. Wejść! Jesteście wspaniali. Ale po części Was nie ogarniam, bo przy rozdziale 26 było zaledwie 11 komentarzy, a dopiero po tygodniu dodałam 27, który już po 2 dniach miał 11 komentarzy. Więc jak to z Wami jest? Teraz mam dla Was taką ‘propozycję’ pod tym rozdziałem MUSI się znaleźć 20 komentarzy. Nie wymagam czegoś wielkiego, wystarczy, że w komentarzu napiszecie np. cyferkę znaczącą numer komentarza, wystarczy. Aha i jeśli dodajecie komentarze, które oznajmiają, że jest następny rozdział na Waszym blogu, to lepiej nic nie piszcie. A właśnie, można dodawać komentarze anonimowe, tylko błagam, żebym nie żałowała decyzji, że takowe komentarze Wam umożliwiam. I żeby komuś do główki nie przyszło, wylogować się z konta i napierdalać pełno anonimowych komentarzy, byleby rozdział został dodany -.- To tyle z mojej strony, trochę się rozpisałam, ale to było konieczne, dla uświadomienia niektórych rzeczy. Miłych wakacji życzę wszystkim, do następnego, czyli po 20 komentarzach. Lov u, Morfine <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)