wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 38




*Oczami 1D*


          Ucieki­nier ucieka, kłam­ca kłamie, za­kocha­ny kocha, a za­gubiony,  po pros­tu szukaNaj­gorzej kiedy sa­mi nie wiemy kim jes­teśmy . Za­gubieni w tym wiel­kim, prze­rażającym świecie często nie możemy od­na­leźć sa­mych siebie . Włas­ne ja jest naj­większą ta­jem­nicą, za­gadką którą każdy prag­nie rozwiązać.
        Kiedy człowiek zagubi się w takim gąszczu spraw, czasami zajmuje mu dłuższą chwilę, nim uświadomi sobie, że się zgubił. Bardzo długo jesteśmy przekonani, że zboczyliśmy ze ścieżki tylko odrobinę, że już lada moment znajdziemy się z powrotem na szlaku. A potem przychodzi jedna noc za drugą i dalej nie mamy pojęcia, gdzie się znajdujemy i wreszcie musimy przyznać, że tak daleko odeszliśmy od ścieżki, że już nawet nie wiemy po której stronie wstanie słońce.
         Już trzy dni byli w Holmes Chapel, a Harry nadal żył w swoim świecie, do którego nie wpuszczał zupełnie nikogo. To nie było normalne, to nawet nie było do zaakceptowania. Chłopacy zawsze dzielili się ze sobą problemami, nawet tymi najbardziej wstydliwymi. Swoją przyjaźń cenili ponad wszystko. Swoje pierwsze próby jako zespół tez spędzali na rozmowach niż na ćwiczeniu piosenek. Jakoś to wszystko się ostatnio rozluźniło. Reszta miała już tego dość. Byli jak jeden organizm i gdy jedna część szwankowała wszystko źle działało. Dlatego mimo, że wyjazd miał wszystko poprawić nic się nie zmieniło. Czas na plan awaryjny, bo jeśli sytuacja z loczkiem nieuleganie zmianie mogą zapomnieć o dalszym istnieniu zespołu.
Zebrali się przed bungalow przy palenisku i wspólnie myśleli, co zrobić.
- Nikt nie wie o co mu chodzi? Nawet Ty Louis?- zapytał zdziwiony Lima.
- Nie próbowałem z nim rozmawiać z milion razy, ale za każdym razem to samo.-  spojrzał zrezygnowanym wzrokiem po chłopakach.
- Nie wiem, czy jesteśmy mu w stanie pomóc, skoro nie wiemy o co tak na prawdę chodzi.- dodał Zayn, a reszta pokiwała głowami na znak, że się zgadzają.
- Myślę, że nie ma co główkować. W końcu rozmawiamy tu o Harrym, a dobrze wiemy, że jest z nas wszystkich najbardziej wrażliwy. Po prostu pójdziemy do niego do pokoju zamkniemy się z nim na klucz i będziemy tam siedzieć tak długo, aż nie powie nam co się stało. Czy wszyscy się zgadzają?- zapytał Liam.
Wspólnie zgodzili się na propozycje i zaczęli się zbierać do wejścia do środka i gdy już kierowali się do schodów na górę Niall krzyknął:
- Czekajcie na mnie chwilę! Zaraz wracam!- wybiegł.
Po chwili zobaczyli, jak blondyn niesie pełne ręce i kieszenie do spodni wypchane jedzeniem i piciem. Reszta popatrzyła na niego, jak niezdarnie rozgląda się, jakby sprawdzał czy wszystko zabrał.
- Niall na co Ci tyle jedzenia?- zapytał Louis.
- No skąd mam wiedzieć ile tam będziemy siedzieć. Muszę się zabezpieczyć chociaż na jeden dzień.- dodał z uśmiechem.
Wspięli się po schodach i weszli bez pukania do pokoju loczka. Jako, że Louis szedł ostatni zamknął drzwi, a klucz schował do kieszeni spodni. Harry siedział na łóżku przeglądając jakieś książki, ale gdy reszta wpadła do pokoju bez zapowiedzi zaczął mówić:



- Co chcecie i czemu nie pukacie, a może chciałem się zdrzemnąć?- mówił obojętnym tonem nawet nie spoglądając na przyjaciół.
- No to przykro nam bardzo, ale teraz nie pozwolimy Ci spać, póki nie powiesz nam, co się z Tobą do cholery dzieje! Nic nam nie mówisz snujesz się, nie chcesz gadać. Gdybyś jeszcze pisał piosenki jak szalony to bym pomyślał, że się zakochałeś, ale wiem, że to nie to, bo z tym byś się z nami podzielił.- wyrzucił z siebie Zayn.
Chłopaka nie bardzo przejął monolog mulata, bo wyglądał, jakby książka, którą trzymał w dłoni stała się nagle strasznie ciekawa. Widząc brak reakcji Zayn, tylko machnął ręką i usiadł się pod ścianą, gdzie Niall rozłożył i starannie układał swoje jedzenie. Mijały minuty, a w pokoju trwała cisza, która nigdy im się nie zdarzała, gdy byli razem. Z nudów Niall zaczął grać z Louisem w państwa- miasta. Kartkę i dwa długopisy znaleźli na biurku w pokoju loczka. W pewnym momencie Niall się wydarł:
- Nie oszukuj! Zawsze to robisz a ja przegrywam.- rzucił zirytowany blondyn.
- Ale ile razy mam Ci mówić, że gałąź nie jest rośliną, tak samo jak smok nie jest zwierzęciem, bo zwyczajnie nie istnieje!- powiedział Louis żywo gestykulując rękoma.
- Możecie się w końcu zamknąć i wyjść z mojego pokoju!- odezwał się w końcu Harry.
- Nie póki nam nie powiesz, co się z Tobą dzieje!- odparł szybko Liam.
- Cholera jasne dobra, jeżeli dzięki temu się was stąd pozbędę!- spojrzał zły na nich.- Chce odejść z zespołu! Czuję się tu nie potrzebny. To już nie to samo, żaden z Was nie spędza ze mną tyle czasu, co wcześniej, więc i tak się dziwię, że zauważyliście, że się izoluję.- krzyczał już na nich.
- Co Ty gadasz Harry! Jak to nie zwracamy na Ciebie uwagi?!- powiedział Niall.
- No co Ty masz Samanthę,   Lou ma Marikę, Liam Venyę, nawet Zayn chyba kogoś ma na oku. A ja co? Cały czas sam. Wy idziecie do swoich dziewczyn, albo one do nas, a ja siedzę jak ten palec sam, że czasem już gadam sam ze sobą! Co się stało z naszymi czwartkowymi, męskimi wieczorami?! Kiedy ostatni raz byliśmy gdzieś wspólnie? A no tak 4 tygodnie temu, ale po godzinie rozdzwoniły się Wam telefony i każdy poszedł zostawiając mnie samego! Więc nie wciskajcie mi farmazonów, że przecież nic się nie zmieniło! – wyrzucił wszystko z siebie, że aż zrobił się czerwony. Po czym próbował uspokoić przyspieszony oddech. Chłopacy milczeli wpatrzeni w siebie, z szeroko otwartymi oczami. Analizowali słowa loczka i dopiero teraz zdali sobie sprawę, że miał rację, ale oni w wirze ich szybkiego życie nie zwrócili na to uwagi.
I remember the day when we were out all night
I wish that I can get the day back and tell you it's alright
Cause we all do the same thing, we just don't realize
That we're living on borrowed time

What would you do? What would you say?
How does it feel? Pretend it's OK
My eyes deceive me, but it's still the same
Pretend it's OK

I see the light that I'm chasing
A memory, but it's fading
When it's gone I'll be waiting
Know when it's too late
Chose the road that I'm walking
Now it's a hole that I'm caught in
And you're not hearing when I'm calling
Calling your name

One breath, one step, one life, one heart
Two words, two eyes, you begin a new start
Too neat, too narrow, too short, too bright,
I'm there with you, here by my side

What would you do? What would you say?
How does it feel? Pretend it's OK
My eyes deceive me, but it's still the same
Pretend it's OK

Nothing here, no one talking, know when it's too late
But sometimes it can get so hard pretending it's OK
Nothing here, no one talking, nothings gonna change
But sometimes it can get so hard pretending it's OK

               Żaden z nich przez długo czas się nie odezwał. Każdy z chłopaków wiedział, że Harry miał racje. Ich przyjaźń była najważniejsza a jednak byli tak zapatrzeni w siebie, że o mało co jej nie stracili. Mieli tylko głęboką nadzieje, że najmłodszy członek zespołu pozwoli się przeprosić i uda im się naprawić ta relacje. W końcu odezwał się Harry lekko zachrypniętym głosem, jakby przed chwilą płakał.
- Nie musicie teraz udawać wielkiego rozżalenia. Nie chcę wymuszonej sympatii.- spojrzał na okładkę wcześniej czytanej książki.
- Nie Harry, nigdy nie było między nami żadnych wymuszonych uczuć. Od samego początku darzyliśmy się sympatią i rozumiem twoje rozgoryczenie naszym zachowaniem, choć ośmielę się powiedzieć, że żaden z nas tego nie zauważył, że czujesz się odepchnięty. Ale jestem tez trochę zły na Ciebie, czemu nie przyszedłeś do nas i nie powiedziałeś, jak się czujesz?- powiedział Louis.
- A co miałem powiedzieć. Cześć chłopaki. Jestem zazdrosny, że więcej czasu spędzacie ze swoimi dziewczynami niż ze mną.-powiedział.- Nawet teraz jak to mówię brzmi to żałośnie.- dodał loczek.
- No nie wiem, cokolwiek. Mogłeś napisać sms, albo powiedzieć, że potrzebujesz męskiego wieczoru czy coś.- powiedział pasiasty.
- Nie chciałem Wam zawracać głowy. W końcu tylko ja nie mam nikogo. – dodał.
- To nie jest wytłumaczenie. Jesteś głupek i tyle.- rzucił go żelką Lou.
- Ej wszystko ładnie, pięknie, ale nie marnuj żelek. Zjadłbym ją . A teraz skoro już spadła na podłogę trzeba będzie wyrzucić! Mama zawsze mówiła, że z ziemi się nie je.- spojrzał tęsknym wzrokiem na samotną żelkę na dywanie.
Wszyscy zaczęli się z niego śmiać, a on tylko wzruszył ramionami i dalej zajadał się zabranym z kuchni jedzeniem.
- Ty jak coś powiedz Niall, to ręce i spodnie opadają!- dodał Liam z uśmiechem.
- To co powiecie na wspólny wypad pod namiot?- dodał Lou.
- Ale niby gdzie? Jest za zimno.- powiedział Zayn.
- Rozbijemy namiot na dole w salonie, będzie ciasno, ale chyba damy rade, co nie chłopaki?- popatrzył po reszcie zespołu pasiasty.
- To ja idę do garażu po namiot.- zaczął wstawać z łóżka Harry, ale zatrzymał go Liam.
- Wszyscy pójdziemy! Witaj z powrotem z nami Harry.- uśmiechnął się i zawołał chłopaków do grupowego uścisku.
- Ale jak Niall będzie pierdział, to go wywalimy z namiotu.- rzucił przez śmiech Zayn.
- Ej nie moja wina, że mój organizm tyle produkuje naturalnego smrodku.- chłopacy dusili się ze śmiechu i razem zeszli na dół, jak za dawnych czasów wesoło się śmiejąc.
Zawieraj przyjaźnie tylko z ludźmi, którzy mogą ci przekazać tylko rzeczy dobre. Im wspanialsze będą wasze wspólne cnoty, tym doskonalsza będzie wasza przyjaźń. Tak długo jak jesteśmy kochani, jesteśmy niezastąpieni; i żaden człowiek nie jest bezużyteczny, jeśli ma przyjaciela.

_________________________________________________________




No i kolejny rozdział dodany. Tak strasznie się cieszę z tych 20 tysięcy wyświetleń bloga w niecały rok! xD
Chciałam dodać, że zostało kilka rozdziałów i kończę tego bloga za zgodą Lady Morfine. Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział i dacie znać o sobie w komentarzach.

                                                                                                Shatzi :**

Woah!

Mamy ponad 20 tysięcy wejść!!! To niesamowite, prawda? Blog istnieje niecały rok, może chcecie zobaczyć z tej okazji statystyki?
No więc mamy odbiorców z prawie całego świata!
Oto dowód:

Podsumowanie ilości komentarzy, opublikowanych postów...
Największym zainteresowaniem wśród wyświetleń cieszą się bohaterowie. Czytelnicy odwiedzają tę zakładkę codziennie!
 Drugie miejsce:

Trzecie miejsce:
To chyba tyle. Jeżeli chcecie się jeszcze czegoś dowiedzieć, pytajcie w komentarzach. I piszcie, komu chcecie zadać pytanie- mnie, czy może Shatzi. Sądzę, że ona też znajdzie chwilkę, żeby rozwiać Wasze wątpliwości. No to koniec mojego zacieszania. Jeszcze raz Wam strasznie dziękuję! Jesteście NIESAMOWICI! A na koniec zagadka dla każdego. 

Odgadniesz, czyje to usta?

~Lady Morfine <3

wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 37



*Perspektywa zespołu*


           Przyjaźń to nie tylko słowa, Spotkanie albo rozmowa, To nie kolega na dwa miesiące, z przyjaźnią żyje się do końca, każdy powinien mieć przyjaciela, który go w trudnych chwilach wspiera, jeżeli jest z nim przez całe życie, to wraz z nim umiera.... Przyjaciel to osobą, która odpisuje na moje smsy o każdej porze. Odbiera moje telefony w środku nocy i najzwyczajniej w świecie, słucha dopóki nie wyrzucę z siebie wszystkiego. jest gotowa zerwać się z łóżka o szóstej nad ranem, i przybiec do mnie po ulicy skutej lodem, bo potrzebuję wypłakać się komuś w ramię. wie kiedy potrzebuję Jej rady, a kiedy samej obecności i milczenia. jest przy mnie bezustannie od kilku lat. nie odejdzie przy najbliższej okazji, z mocniejszym podmuchem wiatru. Naj­lep­szym przy­jacielem jest ten, kto nie py­tając o powód smut­ku, pot­ra­fi spra­wić, że znów wra­ca radość.
          To właśnie chcieli zrobić chłopacy dla Harrego, który mimo wcześniejszych rozmów nie opuszczał swojego pokoju a oni nie wiedzieli, ani dlaczego, ani jak mu pomóc. Nie pozostawało im nic innego, jak po prostu go do tego zmusić. Zadzwonili po swojego menadżera, żeby przyjechał i wspólnie chcieli ustalić, co z tym problemem zrobić, w końcu byli zespołem i wszyscy czuli się źle, nawet jeżeli problem nie dotyczył , któregokolwiek z nich.
- Co zrobimy?- zapytał Liam, który chodził w tę i z powrotem po salonie.- Nie wiemy, co mu jest. Każdy z nas próbował z nim rozmawiać, ale on nie chce powiedzieć, co się stało. Zamyka się w pokoju i wychodzi tylko do łazienki, nawet jedzenie nosimy mu do pokoju.- dodał.
- I nie domyślacie się, co mu jest?- zadał pytanie menadżer przebiegając wzrokiem po twarzach czwórki chłopaków.
- Jak ja z nim gadałem mówił coś od rzeczy, że jest już zmęczony tym ciągłym biegiem. Brakiem prywatności, że chce po prostu usiąść na kanapie przed telewizorem w bungalow w Holmes Chapel.- powiedział Louis patrząc na pozostałych.
- Hm…- Zamyślił się na chwilę menadżer.- To może powinniśmy mu to dać? Jemu i Wam. Odwołamy parę wywiadów i pojedziecie tam razem. Co Wy na to?- nie musiał długo czekać na reakcję chłopaków.
- Ja jestem jak najbardziej za, ale nie będzie to problemem?- zapytał Zayn. – Padam ostatnio na twarz, zasypiam gdzie popadnie, więc odpoczynek by się przydał.- dodał mulat.
- Ok. Ja myślę, że to świetny pomysł. Może Harry po prostu tęskni na rodziną.- powiedział  Niall. – W końcu jest z nas najmłodszy i pamiętam, jak na początku ciężko znosił rozstanie z mamą i przyjaciółmi.
- Wow!- wypsnęło się Louisowi.- Ty czasem tak mądrze mówisz, że aż zasłużyłeś na kanapkę.- klepnął kolegę po plecach. Niall posłał mu tylko uwielbień czy uśmiech. Można się domyśleć, że teraz już się wyłączy z rozmowy i będzie myślał, z czym pasiasty zrobi mu kanapkę.
- To załatwione. Ja teraz wykonam parę telefonów, a Wy w tym czasie ściągnijcie tu Harrego na dół. Nawet siłą jeśli będzie trzeba.- powiedział menadżer i wyszedł na taras na tyle ogrodu.
Chłopacy odprowadzili go wzrokiem, a potem popatrzyli na siebie. W tym samym czasie do salonu wrócił Louis z talerzykiem, na którym była kanapka dla blondyna. Podał mu ją i usiadł koło niego i patrzył zadowolony, jak ją pożera.
- Dobra to kto idzie po niego?- zapytał Liam.
- Ja jem.- rzucił szybko Niall, plując jedzeniem, które miał w buzi Louisa.- Sorry stary. Pyszna kanapka. Jest szansa na jeszcze jedną?- popatrzył na pasiastego.
- Nie, nie po tym, jak jej zawartość znalazła się na mojej koszulce w paski. Nie wiesz, że paski się kłócą z każdym innym połączeniem, a już szczególnie z jedzeniem?- rzucił Louis cmokając z dezaprobatą na Nialla, po czym zwrócił się do Liama.- Ja odpadam zmęczyłem się robieniem kanapki dla tego żarłoka.
- Louis i niby ty jesteś z nas najstarszy.- rzucił Liam i spojrzał na twarz Zayna, która nie wyrażała żadnych emocji.- No to zostałeś Ty i ja.- popatrzył jak szczeniaczek w oczy mulata.
- Dobra pójdę, ale robisz mi pranie przez cały pobyt w bungalow!- powiedział to i udał się na górę.
             Jeśli chodziło o Harrego i jego dziwnie pokręcony świat, to Zayn zdawał się najlepiej do rozmów z nim. Dziwne, bo na co dzień najlepszy kontakt loczek miał z Louisem. Zayn w ogóle, co może dziwić potrafił wstać w środku nocy i pogadać z Tobą o wszystkim, mimo, że rano nie można było go nigdy dobudzić. To głównie do niego chłopacy udawali się ze swoimi problemami, bo świetnie słuchał i nie zawsze potrafił udzielać dobrych rad, ale już samo słuchanie było nie raz wystarczające.
            Mulat doszedł właśnie pod drzwi Harrego. Przez chwilę stał przed drzwiami zastanawiając się, jakim cudem wyciągnąć go z tego pokoju. Wiedział, że nie ma sensu tak stać, bo plan, który sobie ułoży i tak na pewno nie wypali. Zapukał lekko do drzwi, ale nie doczekał się żadnej reakcji, więc pociągnął za klamkę i wszedł do środka. Loczek siedział na krześle, które było ustawione przodem do okna. – Wstał z łóżka. To już coś- przeszło przez myśl chłopakowi. Zamiast tego powiedział:
- Harry przyszedł Paul. Ma dla nas kilka informacji, myślę, że powinieneś zejść na dół.- szedł powoli w jego kierunku, tej jednak ani drgnął.- Harry słyszałeś mnie?- zapytał, bo nie był pewien, czy loczek nie ma słuchawek w uszach.
- Tak słyszałem. Głośno i wyraźnie. Nie jestem idiotą.- powiedział, a jego głos był mocno zachrypnięty. Kiedy to powiedział wstał z krzesła, przetarł twarz w dłoniach i odwrócił się do mulata. Zayn przyglądał mu się chwilę, wyglądał okropnie. Loki były nie ułożone i przetłuszczone, oczy podkrążone, a obranie, które miał na sobie mocno pomięte.
- Na co tak patrzysz?- zapytał zirytowany. Brązowooki otrząsnął się i odwrócił się w stronę drzwi i ruszył przed siebie. Mocno się skupił, żeby usłyszeć czy Harry idzie za nim. Nie chciał się odwracać, żeby nie denerwować go. I tak analizując całą sytuację zdał sobie sprawę, że poszło mu zaskakująco łatwo. Ale widział, że pewnie przekonało go to, że nie chłopacy coś od niego chcieli tylko Paul, a ten ostatni był wyjątkowo nieprzyjemny, kiedy nie wykonywało się tego co chciał. Zeszli na dół, a reszta już na nich czekała. Zayn zdążył tylko zauważyć wymianę spojrzeń między resztą zespołu i modlił się w duchu, żeby Harry tego nie widział.


Paul odchrząknął i rzucił nie patrząc na Harrego, jakby unikał powiedzenie tego co reszta poza loczkiem wiedziała.
- Postanowiłem, że zrobicie sobie 2 tygodnie wolnego. Już wszystko załatwiłem.- zrobił pauzę, jakby czekał na lawinę sprzeciwu. – Myślę, że moglibyście jechać do bungalow Harrego i tam odpocząć, a może w między czasie napiszecie kilka nowych piosenek. Harry, co Ty na to?- w końcu skierował się prosto do niego.
Harry, jakby przewidywał jakiś podstęp rozejrzał się po twarzach chłopaków i menadżera. W końcu chyba jednak nic nie zobaczył, bo na znak zgody kiwnął głową.
- Ok. Jedziecie za 2 dni, więc możecie się zacząć opakować. Standardowo trzymajcie się z dala od prasy i kłopotów. Jasne?- rzucił, jak to miał w zwyczaju.
- Masz to jak w banku. - powiedział Niall.


*Oczami Zayna*


             Za dwa dni wyjeżdżamy nie mogłem jej tak zostawić, musiałem w końcu zmienić swoje życie. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Napisałem do niej sms o treści:

„ Noc wyzwań ze mną jutro o 20. To nie randka! Piszesz się? xx”

             Nie przypuszczałem nigdy, że gadanie w wywiadach, że któryś z nas mógłby się umówić na randkę z fanką okażą się prawdą. Większość z nich świrowała, gdy tylko pojawiliśmy się w pobliżu i w ich oczach było widać szaleństwo. Ona była inna. Wiedziała czego chce, a jej zadziorny charakter zawładnął moim światem. Na początku trochę się wahałem, no co bo jeśli ona chce się ze mną spotkać tyko dla mojej sławy itp.? Chciałem ją tylko polubić, a zakochałem się do granic własnych możliwości. Nawet nie wiedziałem, że tak potrafię…Nawet jej dobrze nie znałem. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź:

„ Jeśli to nie randka to się zgadzam. O 20 pod London Eye. xD”

Teraz pozostało mi tylko urządzić nie zapomniany wieczór. Przyszedł w końcu upragniony dzień i godzina 20. Zaopatrzony w koperty z zadaniami czekałem aż Joan się zjawi. Zacząłem się lekko niepokoić, bo była już prawie 10 minut spóźniona. Moje myśli zaczęły układać czarne scenariusze w głowie. Wypadek samochodowy, korki, albo mnie zwyczajnie wystawiła do wiatru.

I make the most of all this stress
I try to live without regrets
But I'm about to break a sweat
I'm freakin' out

It's like a poison in my brain
It's like a fog that blurs the sane
It's like a vine you can't untagle
I'm freakin' out

              Sięgnąłem po telefon i wybrałem jej numer. Usłyszałem za sobą dźwięk. Jakaś piosenka, znałem ją, ale nie mogłem sobie przypomnieć wykonawcy ani tytułu. Odwróciłem się, stała patrząc na wyświetlać swojego telefonu i uśmiechając się leciutko. Świecący ekran rzucał światło na jej twarz, przez co wyglądała jak anioł. Miała rozpuszczone włosy, które lekko skręcone falowały przy podmuchu wiatru. 

  Podniosła wzrok, a na chwilę poczułem się jak wtedy, gdy w tłumie fanów podała mi tą karteczkę. Jej oczy hipnotyzowały cały mój świat. Pewnie gdyby chciała wyciągnęła by ze mnie wszystkie najskrytsze sekrety, tylko dzięki jednemu spojrzeniu. Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć.

- Cześć. Przepraszam, że musiałeś czekać.- rzuciła chowając telefon do małej torebeczki.- To jak gotowy na porażkę?- dodała.

- Ja? Hahahaha. – pokazał jej koperty z zadaniami i powiedział.- To co zaczynamy? Zasady są proste. Losujesz sobie kopertę i musisz wykonać zadanie. Gramy na zmianę. Raz Ty, raz Ja. Kiedy już wykorzystamy wszystkie podliczymy kto wykonał więcej. W razie remisu, którego nie przewiduje dogrywka. Ten kto wygra jest niewolnikiem drugiej osoby, kiedy ta sobie tego zażyczy ok?- popatrzył na nią.

- Ok, ale to ja wybieram wyzwanie dla Ciebie, bo te co masz w kopertach pewnie są łatwe do wykonania przez Ciebie. – powiedziała z wyzywającym uśmieszkiem.

- Ale to nie fair.- Zayn nie wiedział, co ona kombinuje.

- Inaczej idę do domu.- odparła.

- No dobra. Ale bez oszukiwania i muszą być w miarę podobne do moich.- patrzył jak kiwa głową na znak zgody i dodał.- Ok. To Ty losuj pierwsza.- Dziewczyna spojrzała na wyciągniętą rękę z kopertami. Wyciągnęła jedną ze środka i otworzyła. Zaczęła czytać na głos.

- Wejdź do najbliższej kawiarni i namów faceta/kobietę, żeby postawił Ci kawę. Pff…Nic prostszego.- Joan rozejrzała się i zobaczyła starbucksa. Uniosła jedną brew i rzuciła do chłopaka.- No to chodźmy.

Szli przez chwilę w milczeniu aż weszli do środka. Jak zawsze zapach parzonej kawy działał na nozdrza, jak dobre perfumy. Aż się chciało napić pysznej kawy z pianką. Przez chwile stali przy drzwiach, a dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu, było w miarę dużo osób, więc zaczęła przyglądać się im. Zayn patrzył  na nią zafascynowany. Dziewczyna zauważyła to i zaczęła mu tłumaczyć.

- Ważne jest jak ten mężczyzna jest ubrany, buty, dodatki to to, co mnie interesuje.- rozejrzała się i wskazała na jakiegoś mężczyznę po trzydziestce.- Ten na przykład ma ładny garnitur, dobrze dobraną koszulę i krawat. Sądząc po jego starannie złożonym płaszczu na krześle jest idealnym kandydatem do spełniania mojego wyzwania. – uśmiechnęła się i podeszła do faceta. Mulat przyglądał się z daleka. Patrzył, jak podchodzi do niego i z delikatnym uśmiechem coś mu tłumaczy, potem wskazuje na niego. Chłopak lekko się zmieszał i odwrócił wzrok. Po chwili zobaczył, że Joan podchodzi z nich do kasy, on płaci i wraca do swojego stolika. Nie minęło 5 minut a szatynka podeszła z dwoma kubkami kawy.

- Nie wiedziałam, jaką kawę pijesz, więc wzięłam Ci z mlekiem, a w kieszeni mam cukier, jak chcesz.- rzuciła patrząc na jego zmieszana zaskoczeniem twarz.- No więc wydaje mi się, że należy mi się jakiś bonus. W końcu załatwiłam kawę nam obojgu.- kiedy to powiedziała wyszła na zewnątrz.

- No proszę zaimponowałaś mi.- dodał gdy ją dogonił.- Jak to zrobiłaś?

- My kobiety mamy ciężkie życie, bo musimy żyć wśród mężczyzn i radzić sobie z nimi. – pociągnęła łyk kawy.- Zawsze cierpimy przez facetów, ale właściwie po części to nasza wina… bo wyobrażamy sobie coś, co nigdy nie nastąpi. Chcemy czegoś bardzo mocno, ale rzeczy, na których nam zbyt nie zależy, przychodzą łatwo.- spojrzała na niego.- Teraz Twoja kolej. Ale do wykonania Twojego zadania potrzebna jest pewna maszyna.- pociągnęła go za rękaw.

         Szli już z 10 minut. Zayna aż kusiło, żeby dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Zaspokoić swoją potrzebę bliskości z nią. Dlatego postanowił zaryzykować i zdał jej pytanie.

- Może w międzyczasie powiesz mi coś o sobie?- spojrzał niepewny jej odpowiedzi.

- A co chciałbyś wiedzieć?- jej zielone oczy spowodowały dreszcz emocji w ciele chłopaka. Nie wiedział, co najpierw powinien się spytać. Co chciał wiedzieć, jako pierwsze.

- Czy często dajesz obcym chłopakom karteczki z tak śmiałymi poglądami?- zapytał chcąc trochę się z nią poprzekomarzać.

- A Ty często wpisujesz swoim fankom numer telefonu?- rzuciła uśmiechając się w odwecie. Zayn myślał, że na tym skończy się jej wypowiedź, ale ona tylko spojrzała na drugą stronę ulicy, gdzie szła para trzymająca się za ręce i powiedziała. - Ktoś kiedyś powiedział, że dobre dziewczynki piszą pamiętniki. Złe dziewczynki nigdy nie mają czasu. Ja… Ja po prostu chce mieć życie, które zapamiętam. Nawet, jeśli nie zapisze tego w żadnym pamiętniku. Dlatego dałam Ci ta karteczkę. Nie przypuszczałam, że mi się to w ogóle uda.- spojrzała mu w oczy wiedział, że mówi szczerze.

- Cieszę się, że to zrobiłaś…- nie pozwoliła mu dokończyć.

- Jesteśmy na miejscu. Tam jest budka do zdjęć.- wskazała palcem.- Musisz zrobić sobie zdjęcie z jakąś dziewczyną. O takie proste.

- Może i proste, gdybym nie był w bardzo znanym zespole, a dziewczyny, z którymi zazwyczaj mam kontakt nie krzyczały mi w twarz.- spojrzał w bok i się uśmiechnął.- Z obojętnie jaką dziewczyną?- zapytał, żeby się upewnić.

-Tak.- podążyła za jego wzrokiem i wiedziała, że jest cwańszy niż przypuszczała.

            Chłopak skierował się do rodziny, która stała na placu, gdzie było małe stoisko z ozdobami a koło niego budka do zdjęć. Stał tam chwilę, a rodzina, z którą rozmawiał chyba do końca nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje i z kim rozmawiają. Po chwili mulat chwycił dziewczynkę w wieku koło 10 lat za rękę i poprowadził do środka budki. Wyszedł z niej za jakiś czas i wyciągnął zdjęcia z podajnika. Chwycił zdjęcia w rękę i w połowie przedarł na pół. Jedną część schował do kieszeni kurtki, a drugą dał dziewczynce. Odprowadził ją do rodziców, pożegnał się i podszedł do Joan.

              Para wykonała jeszcze po 3 inne wyzwania i kiedy doszło do ostatniego zadania dziewczyna się zawahała.

- Pocałować przypadkową osobę na ulicy w usta i powiedzieć jej, że się zakochałaś od pierwszego wejrzenia.- zacytowała.- Eee…No nie wiem Zayn.

-Boisz się?- zapytał zaskoczony. Myślał, że co jak co, ale to nie będzie dla niej trudne.

- Nie .-rzuciła.- Ale pocałunek zawsze coś znaczy. Przynajmniej dla mnie. A całowanie się z nieznajomym na ulicy…Chyba muszę spasować- dodała. Widząc jego zadowolona minę szybko powiedziała.- Co nie oznacza, że wygrałeś. Musisz wykonać jeszcze moje wyzwanie inaczej będzie remis!

- Dawaj zrobię wszystko.- dodał pewny siebie. Chciał to wygrać. A właściwie to musiał.

Dziewczyna przez chwilę myślała, rozglądała się na boki. Wiedział, że nie wie, co mu zadać. W jednej chwili Joan się uśmiechnęła, jakby wpadła na jakiś podstępny plan nie do wykonania.

- Wejdź do sklepu z bielizną i powiedz, że szukasz prezentu dla dziewczyny.- widziała, jak jego mina się nie zmienia.

- Ale nie znam się na babskiej bieliźnie. Nie wiem, jakie są rozmiary i w ogóle.- powiedział, bo miał nadzieje, że zmieni mu zadanie. Ona jednak się nie poddała.

- Domyślam się, dlatego powiesz ekspedientce, że Twoja dziewczyna ma rozmiar taki, jak ja i poprosisz o seksowną bieliznę. Z jakiej okazji musisz sam wymyślić. Musisz kupić cały komplet i musi on na mnie pasować. Powodzenia.- rzuciła i zaczęła się śmiać.

                  Chłopak udał się na druga stronę ulicy do sklepu i wszedł do środka. Przez szybę witrynową Joan widziała, jak chłopak działa. Śmiać jej się chciało, jak zobaczyła chłopaka pokazującego rękoma przy swojej klatce piersiowej, jak przypuszczała rozmiar stanika. Ekspedientka miała minę, jakby uważała, że chłopak żartuje, ale poszła z nim w głąb sklepu. Dziewczyna nie mogła już nic więcej zobaczyć, bo widok zasłaniały jej manekiny. Czekała chyba z dobre 15 minut. Po czym usłyszała za sobą odchrząknięcie. Odwróciła się i zobaczyła zadowolonego z siebie mulata, z ręką wyciągnięta w jej stronę z torebką sklepu, w którym był.

- Proszę. Czy już mogę oficjalnie triumfować?- zapytał patrząc na dziewczynę, która najwyraźniej zaniemówiła.

- Poczekaj. Najpierw muszę zobaczyć czy bielizna jest odpowiedniego rozmiaru.- włożyła rękę do środka i wyciągnęła piękną, czarną, koronkową bieliznę. 

 

Spojrzała na metkę. Rozmiar się zgadzał. Musiała przyznać poradził sobie wzorowo. Przez chwilę dziewczyna gładziła materiał w ręce. W końcu usłyszała.

- No to jak?- zniżył lekko głowę patrząc w jej oczy.- Wygrałem prawda? Jesteś moją niewolnicą na zawołanie?

- Niech Ci będzie. – powiedziała i zobaczyła, że mulat, jakby mógł odwalił by na ulicy, jakiś dziki taniec zadowolenia.- Ale nie toleruje telefonów w środku nocy, chodzenia w deszczu i pracy fizycznej. Zrozumiano.- wskazała palcem chłopakowi prosto w twarz.

- Ej…To ja powinienem chyba stawiać warunki. W końcu wygrałem. Ale ok. zgadzam się.- wyciągnął w jej stronę rękę.- Bieliznę możesz sobie zatrzymać. Na pewno będziesz w niej ładnie wyglądać. Za teraz już chodź. Weźmiemy taksówkę. Odwiozę Cię do domu.

Chwilę się zawahała, ale chłopak stał z ręką wyciągniętą i ani myślał ja opuścić. Podała mu swoją i poczuła ciepło i miękkość jego dłoni. To było bardzo przyjemne. Poczuła się, nie jak przegrana, ale jakby wygrała właśnie jakiś los na loterii.

I want a gentleman who treats me like a queen
I need respect, I need love, nothing in between

 

________________________________________________________

 

Dzięki za ponad 18 tysięcy wejść na bloga!!! Jakiś taki wyjątkowo długi wyszedł. Nie jestem do końca zadowolona, bo musiałam nieco zmienić koncepcje spotkania Zayna i Joan, ale trudno. Jak Wam się podoba piszcie proszę w komentarzach. I do następnego Misiaki!

Wasza Shatzi xoxo